Podajcie mi fragmenty dotyczące bohaterów w kiążce ''Telemach w dzinsach".
Ona ma 271 stron i jest cała niebieska, a na okładce widać plecak i chłopca i rybaka, który łowi ryby. ;D
Z góry dzięki. xd
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Leżałem tak pół godziny, a może dłużej. O niczym nie
myślałem. Byłem zupełnie wypruty, tak jak gdyby mnie
w ogóle nie było. Nagle roześmiałem się, bo pomyślałem, że
pociąg dojeżdża teraz do Ełku, a zamiast mnie z wagonu
wysiada Romeo. A ja, pożał się Boże, jestem gdzieś w Polsce,
nie wiem nawet gdzie. Dokoła las. Wiewiórka skakała z gałązki
na gałązkę, drozd śpiewał w sośninie, grzyby rosły, żywica
pachniała i było jakoś cicho, śpiewnie, faliście. Tylko co robić?
O, właśnie, co robić? Nie należę do takich, co się długo
zastanawiają. Jedno było pewne, musiałem uciekać jak najdalej
od stacji, bo tamci dwaj mogli się zaczaić albo wezwać
pomoc i przeszukiwać las. Całe szczęście, że zjadłem to kurze
udko, bo do wieczora skonałbym z głodu.
Szedłem więc leśnymi ścieżkami jak indiański zwiadowca -
nastawiając uszu, czy ktoś się nie zbliża. Kierowałem się na
zachód. Po godzinie wśród pni drzew zobaczyłem nagle taflę
wody. Jezioro. Zaszeleściły miałko trzciny, z trzcin poderwała
się dzika kaczka. Leciała nisko nad wodą, a zataczając łuk nad
rozsrehrzoną wodą, skrzydłem wydziergała drobny ścieg na
płyciźnie. I znowu poczułem się trochę jak traper z powieści
Curwooda albo leśny człowiek.
Szedłem teraz skrajem jeziora. Wieczór był pogodny i słowiki
śpiewały jak pijane, a mnie było strasznie głupio, bo
myślałem, że ta cała ucieczka to psu na buty. Niepotrzebnie
uciekałem i niepotrzebnie mnie ścigali, bo daję słowo, miałem
przecież bilet kolejowy. Czułem się coraz bardziej czczo
i głupio i nie wiedziałem, co robić; dopiero kiedy na polanie
24