Stał raz na warcie żołnierz gdzieś u bram Doniecka. Karabin, hełm na głowie, manierka przy pasie. Zwykły tutejszy człowiek, tu mieszkał od dziecka. Takich samych tysiące na całym Donbasie
Plecak ciążył ogromnie. Bolały go plecy. Oczy piekły wpatrzone w szeroki gościniec a umysł zaprzątały od dawna dwie rzeczy. Czy ja jestem Rosjanin, czy ja Ukrainiec.
Dwie ojczyzny miał, Sojuz oraz Ukrainę. Żył i w jednej i w drugiej jednakowo długo. Dla każdej go uczyli pracować i ginąć i kochać mu kazali i jedną i drugą.
I czuł się bardzo dziwnie młody sołdat Wania grzejąc ręce w promieniach wschodzącego słońca, bo nie znał odpowiedzi na proste pytanie. Kto tutaj jest agresor, a kto jest obrońca.
Teraz wartę tu trzyma po co – nie wiadomo Po czorta ma tu siedzieć, po czorta ta straż. Chciałby rzucić to wszystko i uciec do domu. I nie chce się dowiedzieć czy Krym nasz czy wasz.
A przecież śpiewał kiedyś Bułat Okudżawa, póki czucia i prochu Miłościwy Panie, do ziemi co się kręci mamy równe prawa. Niech każdy ma po trochu. My wszyscy Słowianie
Ze spuszczoną głową powoli
idzie żołnierz z niemieckiej niewoli.
Dudnią drogi, ciągną obce wojska,
a nad nimi złota jesień polska.
Usiadł żołnierz pod brzozą u drogi,
opatruje obolałe nogi.
Jego pułk rozbili pod Rawą,
a on bił się, a on bił się krwawo,
szedł z bagnetem na czołgi żelazne,
ale przeszły, zdeptały na miazgę.
Pod Warszawą dał ostatni wystrzał,
potem szedł. Przez ruiny. Przez zgliszcza.
Jego dom podpalili Niemcy
A on nie ma broni, on się nie mści...
Hej! ty, brzozo, hej ty brzozo-płaczko,
smutno szumisz nad jego tułaczką,
opłakujesz i armię rozbitą
i złe losy, i Rzeczpospolitą...
Siedzi żołnierz ze spuszczoną głową,
zasłuchany w tę skargę brzozową,
bez broni, bez orła na czapce,
bezdomny na ziemi - matce.
Stał raz na warcie żołnierz gdzieś u bram Doniecka.
Karabin, hełm na głowie, manierka przy pasie.
Zwykły tutejszy człowiek, tu mieszkał od dziecka.
Takich samych tysiące na całym Donbasie
Plecak ciążył ogromnie. Bolały go plecy.
Oczy piekły wpatrzone w szeroki gościniec
a umysł zaprzątały od dawna dwie rzeczy.
Czy ja jestem Rosjanin, czy ja Ukrainiec.
Dwie ojczyzny miał, Sojuz oraz Ukrainę.
Żył i w jednej i w drugiej jednakowo długo.
Dla każdej go uczyli pracować i ginąć
i kochać mu kazali i jedną i drugą.
I czuł się bardzo dziwnie młody sołdat Wania
grzejąc ręce w promieniach wschodzącego słońca,
bo nie znał odpowiedzi na proste pytanie.
Kto tutaj jest agresor, a kto jest obrońca.
Teraz wartę tu trzyma po co – nie wiadomo
Po czorta ma tu siedzieć, po czorta ta straż.
Chciałby rzucić to wszystko i uciec do domu.
I nie chce się dowiedzieć czy Krym nasz czy wasz.
A przecież śpiewał kiedyś Bułat Okudżawa,
póki czucia i prochu Miłościwy Panie,
do ziemi co się kręci mamy równe prawa.
Niech każdy ma po trochu. My wszyscy Słowianie