Pewnego, pięknego dnia, gdy siedziałem na tarasie czytając gazetę, przybiegł do mnie mój stary przyjaciel Snork. Był całkiem zdyszały, nie mógł złapać tchu. W końcu zapytałem go co się stało, na to on mi oznajmił, że obcy z innej planety chcą podbić naszą Ziemię. Podszedłem do tego troszkę lekceważąco, rozbawiło mnie to. Snork zapewniał mnie, że nie ma się z czego śmiać. Mówił, że dowiedział się od cioty Sagity, że całe grona ufoludków zmierzają do nas. Zapytałem z niedowarzeniem, czy naprawdę wierzy w to, co powiedziała mu wróżka Sagita, on mi nie odpowiedział. Wiedziałem, że Snork jest łatwowierny, ale żeby aż tak? Następnego dnia około godziny 14 grałem w piłkę z Snorkiem, Milą, Sarą i innymi przyjaciółmi, gdy nagle zapadł zmrok. Uznaliśmy, że to tylko zaćmienie słońca, jednak na niebie widniał talerz, który rozbił się w ogródku osiemdziesiąt metrów od mojego domu. Snork i inni byli przerażeni. Nagle zrobiło się jasno, mrok opadł. Postanowiliśmy razem z przyjaciółmi i rodzicami zbadać "ground zero". Widzieliśmy ogromny statek kosmiczny. W środku znaleźliśmy dziwny sprzęt, prawdopodobnie należał do kosmity. Nagle statek zaczął się trząść, rozbłysły światła. Uciekaliśmy, aż pod dom, gdy statek zapadł się pod Ziemię zostawiając po sobie ogromny krater. Następnego dnia Mila znalazła w lesie małą istotę. Zaprowadziliśmy ją do domu, próbowaliśmy się z nią skontaktować, lecz mówiła niezrozumiałym językiem. Gdy położyliśmy tego osobnika na stół, mama przyniosła dziwne urządzenie które znaleźliśmy. Kosmita nacisnął przycisk tłumacza i zaczął z nami rozmawiać o tym, że zawsze przelatuje tutaj z rodzicami, gdy lecą na sąsiednią planetę zmarłych (tam modlą się za swoich zmarłych, ze swej planety). Tutaj przylecieli po to, aby zabrać do badań orzechy, żołędzie i inne. Młoda istota z planety ITOPAQW9787956, bo tak się nazywała, oznajmił, że szuka rodziców. W końcu oni sami przyszli pod dom i zabrali syna. Odlecieli innym statkiem kosmicznym. Nigdy nie zapomnę tej przygody.
Pewnego, pięknego dnia, gdy siedziałem na tarasie czytając gazetę, przybiegł do mnie mój stary przyjaciel Snork.
Był całkiem zdyszały, nie mógł złapać tchu. W końcu zapytałem go co się stało, na to on mi oznajmił, że obcy z innej planety chcą podbić naszą Ziemię. Podszedłem do tego troszkę lekceważąco, rozbawiło mnie to. Snork zapewniał mnie, że nie ma się z czego śmiać. Mówił, że dowiedział się od cioty Sagity, że całe grona ufoludków zmierzają do nas. Zapytałem z niedowarzeniem, czy naprawdę wierzy w to, co powiedziała mu wróżka Sagita, on mi nie odpowiedział.
Wiedziałem, że Snork jest łatwowierny, ale żeby aż tak?
Następnego dnia około godziny 14 grałem w piłkę z Snorkiem, Milą, Sarą i innymi przyjaciółmi, gdy nagle zapadł zmrok.
Uznaliśmy, że to tylko zaćmienie słońca, jednak na niebie widniał talerz, który rozbił się w ogródku osiemdziesiąt metrów od mojego domu. Snork i inni byli przerażeni. Nagle zrobiło się jasno, mrok opadł. Postanowiliśmy razem z przyjaciółmi i rodzicami zbadać "ground zero". Widzieliśmy ogromny statek kosmiczny.
W środku znaleźliśmy dziwny sprzęt, prawdopodobnie należał do kosmity. Nagle statek zaczął się trząść, rozbłysły światła. Uciekaliśmy, aż pod dom, gdy statek zapadł się pod Ziemię zostawiając po sobie ogromny krater.
Następnego dnia Mila znalazła w lesie małą istotę. Zaprowadziliśmy ją do domu, próbowaliśmy się z nią skontaktować, lecz mówiła niezrozumiałym językiem.
Gdy położyliśmy tego osobnika na stół, mama przyniosła dziwne urządzenie które znaleźliśmy. Kosmita nacisnął przycisk tłumacza i zaczął z nami rozmawiać o tym, że zawsze przelatuje tutaj z rodzicami, gdy lecą na sąsiednią planetę zmarłych (tam modlą się za swoich zmarłych, ze swej planety).
Tutaj przylecieli po to, aby zabrać do badań orzechy, żołędzie i inne. Młoda istota z planety ITOPAQW9787956, bo tak się nazywała, oznajmił, że szuka rodziców. W końcu oni sami przyszli pod dom i zabrali syna. Odlecieli innym statkiem kosmicznym.
Nigdy nie zapomnę tej przygody.