Opowiadanie Pod tytułem ,, Tak Się Zaczyna Przyjażń "
marlii15
Od kilku lat spotykamy się z chłopakami raz w tygodniu na dzikim boisku na Pradze i razem gramy w piłkę nożną. Ta historia wydarzyła się pięknego lipcowego dnia, trzy lata temu, właśnie tam. Pamiętam, że tego dnia nie czułem się najlepiej i miałem nie iść na mecz. Ale zadzwonił do mnie kolega i bardzo prosił, żebym jednak przyszedł, bo chciał po meczu pogadać o ważnej sprawie.
Kiedy dotarłem na boisku, było tam już kilku chłopaków, ale kolegi, któremu tak bardzo zależało, żebym przyszedł, nie było. Był za to pies - młody, trochę zaniedbany, ale bardzo wesoły kundelek. Na początku myślałem, że przyszedł z którymś z graczy, ale okazało się, że nie - był tam sam. Czekaliśmy jeszcze kilka minut na kolegę, z którym się umówiłem, ale w końcu postanowiliśmy zagrać bez niego. Ponieważ pies bardzo chciał "zagrać" z nami, na czas meczu przywiązaliśmy go linką do drzewa. W ogóle nie protestował - leżał grzecznie i przyglądał się, jak gramy.
Po meczu zaczęliśmy się z nim bawić - rzucaliśmy mu patyki. Widać było, że bardzo się cieszy z okazywanego mu zainteresowania. Wtedy pomyślałem, że może poproszę rodziców, żeby pozwolili mi go zabrać do nas. Ku mojej radości - nie musiałem ich nawet długo prosić. Postawili tylko warunek, że będę go sam wyprowadzał na spacer.
I tak, zamiast spotkać kolegę, spotkałem Reksa. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jest moim największym przyjacielem.
Kiedy dotarłem na boisku, było tam już kilku chłopaków, ale kolegi, któremu tak bardzo zależało, żebym przyszedł, nie było. Był za to pies - młody, trochę zaniedbany, ale bardzo wesoły kundelek. Na początku myślałem, że przyszedł z którymś z graczy, ale okazało się, że nie - był tam sam. Czekaliśmy jeszcze kilka minut na kolegę, z którym się umówiłem, ale w końcu postanowiliśmy zagrać bez niego. Ponieważ pies bardzo chciał "zagrać" z nami, na czas meczu przywiązaliśmy go linką do drzewa. W ogóle nie protestował - leżał grzecznie i przyglądał się, jak gramy.
Po meczu zaczęliśmy się z nim bawić - rzucaliśmy mu patyki. Widać było, że bardzo się cieszy z okazywanego mu zainteresowania. Wtedy pomyślałem, że może poproszę rodziców, żeby pozwolili mi go zabrać do nas. Ku mojej radości - nie musiałem ich nawet długo prosić. Postawili tylko warunek, że będę go sam wyprowadzał na spacer.
I tak, zamiast spotkać kolegę, spotkałem Reksa. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jest moim największym przyjacielem.