Było kilka minut po dzwonku. W klasie panował nieopisany harmider. Chłopcy rzucali papierowymi kulami, dziewczyny przekrzykiwały się nawzajem, przewodniczący walił linijką w ławkę i wrzeszczał w niebogłosy: "Spokój!".
Wtem drzwi otwarły się z trzaskiem i do sali wpadła spóźniona nauczycielka. Miała rozwichrzone włosy i niedopięty płaszcz. Najwyraźniej humor jej nie dopisywał. Otóż doskwierał jej ogromny ból głowy i brzucha. Z rozmachem cisnęła dziennik na biurko, zrzuciła okrycie wierzchnie i groźnym wzrokiem powiodła po klasie. Uczniowie powoli uspokajali się i cichli. Jeszcze tylko gdzieniegdzie wybuchał przytłumiony chichot lub szept, ale wkrótce wszystko umilkło. Wiadomo, z matematyką żartów nie ma. Zwłaszcza, gdy czeka do napisania klasówka.
Pewnego upalnego dnia ubrałam się w długą,żółtą sukienkę.Przyjaciółka zaproponowała,abyśmy poszły na spacer.Miałyśmy wrócić na 17,a spacer przedłużył się do godziny 20,więc było już późno.Mama uważała,że nie powinnyśmy tak chodzić same o tej godzinie,bo coś może nam sie stać.Puściłam to mimo uszu.Edyta mieszkała jakieś 5 km ode mnie,toteż nie pozwoliłam jej wrócić samej.Została u mnie na noc.Nie spałyśmy przez prawie całą noc,ubawiłam się bardzo,kiedy Edyta poszła zamiast do łazienki,do sypialni rodziców.Na drugi dzień wzięłam samochód rodziców i odwiozłam przyjaciółkę.W międzyczasie wstąpiłyśmy do sklepu gdzie kupiłam trochę owoców na deser.Mama Edyty poczęstowała mnie pysznymi lukrowanymi ciasteczkami.Posiedziłam chwilę u nich i musiałam jechac do domu,ponieważ tacie potrzebny był samochód.Kiedy wróciłam zaproponowal mi czy nie pojadę z nim na grzyby,zgodziłam się.Uzbieraliśmy mnóstwo maślaków i borowików,kurek było mało,ale starczyło nam na sos do obiadu.Ten dzien był naprawdę udany.Szybko nadszedł wieczór,a ja czekałam już kiedy zobaczę się znów z Edytą.
Spóźniona nauczycielka
Było kilka minut po dzwonku. W klasie panował nieopisany harmider. Chłopcy rzucali papierowymi kulami, dziewczyny przekrzykiwały się nawzajem, przewodniczący walił linijką w ławkę i wrzeszczał w niebogłosy: "Spokój!".
Wtem drzwi otwarły się z trzaskiem i do sali wpadła spóźniona nauczycielka. Miała rozwichrzone włosy i niedopięty płaszcz. Najwyraźniej humor jej nie dopisywał. Otóż doskwierał jej ogromny ból głowy i brzucha. Z rozmachem cisnęła dziennik na biurko, zrzuciła okrycie wierzchnie i groźnym wzrokiem powiodła po klasie. Uczniowie powoli uspokajali się i cichli. Jeszcze tylko gdzieniegdzie wybuchał przytłumiony chichot lub szept, ale wkrótce wszystko umilkło. Wiadomo, z matematyką żartów nie ma. Zwłaszcza, gdy czeka do napisania klasówka.
Pewnego upalnego dnia ubrałam się w długą,żółtą sukienkę.Przyjaciółka zaproponowała,abyśmy poszły na spacer.Miałyśmy wrócić na 17,a spacer przedłużył się do godziny 20,więc było już późno.Mama uważała,że nie powinnyśmy tak chodzić same o tej godzinie,bo coś może nam sie stać.Puściłam to mimo uszu.Edyta mieszkała jakieś 5 km ode mnie,toteż nie pozwoliłam jej wrócić samej.Została u mnie na noc.Nie spałyśmy przez prawie całą noc,ubawiłam się bardzo,kiedy Edyta poszła zamiast do łazienki,do sypialni rodziców.Na drugi dzień wzięłam samochód rodziców i odwiozłam przyjaciółkę.W międzyczasie wstąpiłyśmy do sklepu gdzie kupiłam trochę owoców na deser.Mama Edyty poczęstowała mnie pysznymi lukrowanymi ciasteczkami.Posiedziłam chwilę u nich i musiałam jechac do domu,ponieważ tacie potrzebny był samochód.Kiedy wróciłam zaproponowal mi czy nie pojadę z nim na grzyby,zgodziłam się.Uzbieraliśmy mnóstwo maślaków i borowików,kurek było mało,ale starczyło nam na sos do obiadu.Ten dzien był naprawdę udany.Szybko nadszedł wieczór,a ja czekałam już kiedy zobaczę się znów z Edytą.