Siłą napędową romantyzmu była tęsknota za rajskim światem, poszukiwanym poza nudną codziennością, poczucie beznadziei, a nawet spalenia się w poszukiwaniu ideału, głównie idealnej milosci.
W centrum romantycznego światopoglądu stał geniusz i uczucie. Idealizując sztukę, w artyście zaczęto dostrzegać twórcę niepodobnego do zwykłych ludzi, nieomal bliskiego istocie boskiej. Wzorem takiego artysty stał się dla romantyków Ludwik van Beetoven. Odwrócił on dotychczasowy porządek, gdyż komponował nie na zlecenie, ale kierując się tylko natchnieniem. Był nieszczęśliwy i bezkompromisowy. Wielokrotnie podkreślał, że nie jest tradycyjnym muzykiem-rzemieślnikiem, bo jego misją jest tworzenie arcydzieł. W lutym 1809 pisał:
Każdy prawdziwy artysta powinien dążyć do stworzenia sobie pozycji, w której mógłby poświęcić się całkowicie tworzeniu wielkich dzieł i nie potrzebowałby odrywać się od tej pracy z powodu innych zajęć lub ze względów materialnych. Głębokim pragnieniem każdego kompozytora powinno być oddanie się bez reszty prawdziwie ważnym dziełom, a później zaprezentowanie ich przed publicznością.
Beethoven mógł stać się ideałem również dlatego, że za sztukę najbardziej romantyczną uważana była muzyka. Najsilniej oddziaływała bowiem na emocje, a uczuciowość ceniona była wówczas szczególnie.
Muzyka miała koić, wprawiać w niezwykły nastrój albo dodawać podniety, jakby służąc rekompensatą za brak mocniejszych wrażeń w ustabilizowanym, codziennym życiu. (...) Ideałem słuchacza obwołano uczuciowego entuzjastę i postawiono go ponad wnikliwym i krytycznym znawcą. Zalecano poddawać się dźwiękom i zatracać w muzyce, nie dociekając jej sensu. Wykonanie, a jeszcze bardziej słuchanie muzyki, stało się mistyczną celebracją, źródłem przeżyć nieomal metafizycznych. Literatura, jak również pamiętniki i korespondencja obfitują w sformułowania wysławiające muzykę za to, że przez swoją nieokreśloność w sposób wyjątkowy kształtuje poruszenia duszy i wprawia słuchacza w niezwykły nastrój.
Siłą napędową romantyzmu była tęsknota za rajskim światem, poszukiwanym poza nudną codziennością, poczucie beznadziei, a nawet spalenia się w poszukiwaniu ideału, głównie idealnej milosci.
W centrum romantycznego światopoglądu stał geniusz i uczucie. Idealizując sztukę, w artyście zaczęto dostrzegać twórcę niepodobnego do zwykłych ludzi, nieomal bliskiego istocie boskiej. Wzorem takiego artysty stał się dla romantyków Ludwik van Beetoven. Odwrócił on dotychczasowy porządek, gdyż komponował nie na zlecenie, ale kierując się tylko natchnieniem. Był nieszczęśliwy i bezkompromisowy. Wielokrotnie podkreślał, że nie jest tradycyjnym muzykiem-rzemieślnikiem, bo jego misją jest tworzenie arcydzieł. W lutym 1809 pisał:
Każdy prawdziwy artysta powinien dążyć do stworzenia sobie pozycji, w której mógłby poświęcić się całkowicie tworzeniu wielkich dzieł i nie potrzebowałby odrywać się od tej pracy z powodu innych zajęć lub ze względów materialnych. Głębokim pragnieniem każdego kompozytora powinno być oddanie się bez reszty prawdziwie ważnym dziełom, a później zaprezentowanie ich przed publicznością.Beethoven mógł stać się ideałem również dlatego, że za sztukę najbardziej romantyczną uważana była muzyka. Najsilniej oddziaływała bowiem na emocje, a uczuciowość ceniona była wówczas szczególnie.
Muzyka miała koić, wprawiać w niezwykły nastrój albo dodawać podniety, jakby służąc rekompensatą za brak mocniejszych wrażeń w ustabilizowanym, codziennym życiu. (...) Ideałem słuchacza obwołano uczuciowego entuzjastę i postawiono go ponad wnikliwym i krytycznym znawcą. Zalecano poddawać się dźwiękom i zatracać w muzyce, nie dociekając jej sensu. Wykonanie, a jeszcze bardziej słuchanie muzyki, stało się mistyczną celebracją, źródłem przeżyć nieomal metafizycznych. Literatura, jak również pamiętniki i korespondencja obfitują w sformułowania wysławiające muzykę za to, że przez swoją nieokreśloność w sposób wyjątkowy kształtuje poruszenia duszy i wprawia słuchacza w niezwykły nastrój.