Więc tak: Jest ciepły i spokojny ranek dwóch mnichów spotkało się przy kościele żeby pooglądać sobie dzwon kościelny. Jeden mnich podchodzi do dzwonu i mówi do drugiego mnicha pacz jaki ten dzwon jest wielki założę się że go nie podniesiesz...Dziesięć minut później. Mam pomysł chodz stoczymy zawody ten kto utrzymie dłużej dzwon ten wygrywa mnich odpowiedział zgoda jeśli przegra jeden z nas musi temu drugiemu usługiwać przez rok. Odpowiedział dobrze.Jak tak powiedziałem niechaj się stanie. Najpierw pierwszy mnich podniusł dzwon utrzymał go dwie godziny a drugi mnich trzy godziny zawody przeistoczyła sie walkę dwóch bokserów . Nikt się tego nie spodziewał. Mnich zadał cios mnichowi a mnich zadał cios mnichowi niestety obydwoje dostali po twarzach ale żaden zbytnio nie ucierpiał oprucz dzwonu. Dzwon cały we krwi a mnisi dalej walczyli i nie obchodził ich los biednego dzwonu ale cuż to nagle z oddali w świetle słońca przybywa KSIĄDZ wszyscy uradowani a mnisi nic na to dalej walczyli. Nagle zrobiło się zimno i zaczoł padac deszcz po chwil zaczęła panowac ogromna burza ale mnisi się nie poddawali walczyliu do ostatniej kropli potu żaden z nich nie chciał odpuścić i każdy chciał wygrać.Mijały lata a oni walczyli dalej. Po siedmiu latach wkońcu opadli z sił położyli sie na sobie i zdychali ze zmęczenia aż tu nagle mnisi po 5 minutach zaczeli znowu walczyć a tu nagle z nikąt pojawił się bały biały baranek wszyscy sie wzruszyli na widok baranka nawet mnisi.Baranek żekł przestanie walczyć to nie stanowcze i nie zrozumiałe. Mnisi zrozumieli ze słów baranka że wygrywac to nie wszystko tylko ważne jest mieć oddanego,miłego sympatycznego przyjaciela na którego zawsze możn aliczyć.
Złoty kielich, skarb co niemiara. Kto się podda, ten ofiara. Groźny mnich już szturmuje, wschodnie sztuki walki prezentuje. Drugi nie zląkł się ni to w ząb. Pozycja do ataku. Zaraz przefasonuje ci facjatkę ty łajdaku! Lęcą pióra, trzewiki idą w ruch. Łupu-cupu!Puch-puch! Garda, jest obrona! Cała sala ostrymi przedmiotami najeżona.
Jeden krzyczy: kielich będzie mój, proszę w miejscu stój. Dwa kopnięcia, pół obroty, szybkie w tył wywroty. Drugi szybki, jak tornado, już nie żyjesz ty żenado! Walka wrze, kto zwycięży pytasz mnie? Jeden z mnichów, z pochodzenia Włoch w ręke wziął taboret. Już naciera atakuje, cały pokój demoluje. Ty kanalio, ty potworze! Salwadorze, okiełznaj swe emocje, ja się poddaję... Pułapka sprytna co niemiara, Salwador z bólu już bulgocze, wszystko załatwił zwykły kop w krocze.
Więc tak: Jest ciepły i spokojny ranek dwóch mnichów spotkało się przy kościele żeby pooglądać sobie dzwon kościelny. Jeden mnich podchodzi do dzwonu i mówi do drugiego mnicha pacz jaki ten dzwon jest wielki założę się że go nie podniesiesz...Dziesięć minut później. Mam pomysł chodz stoczymy zawody ten kto utrzymie dłużej dzwon ten wygrywa mnich odpowiedział zgoda jeśli przegra jeden z nas musi temu drugiemu usługiwać przez rok. Odpowiedział dobrze.Jak tak powiedziałem niechaj się stanie. Najpierw pierwszy mnich podniusł dzwon utrzymał go dwie godziny a drugi mnich trzy godziny zawody przeistoczyła sie walkę dwóch bokserów . Nikt się tego nie spodziewał. Mnich zadał cios mnichowi a mnich zadał cios mnichowi niestety obydwoje dostali po twarzach ale żaden zbytnio nie ucierpiał oprucz dzwonu. Dzwon cały we krwi a mnisi dalej walczyli i nie obchodził ich los biednego dzwonu ale cuż to nagle z oddali w świetle słońca przybywa KSIĄDZ wszyscy uradowani a mnisi nic na to dalej walczyli. Nagle zrobiło się zimno i zaczoł padac deszcz po chwil zaczęła panowac ogromna burza ale mnisi się nie poddawali walczyliu do ostatniej kropli potu żaden z nich nie chciał odpuścić i każdy chciał wygrać.Mijały lata a oni walczyli dalej. Po siedmiu latach wkońcu opadli z sił położyli sie na sobie i zdychali ze zmęczenia aż tu nagle mnisi po 5 minutach zaczeli znowu walczyć a tu nagle z nikąt pojawił się bały biały baranek wszyscy sie wzruszyli na widok baranka nawet mnisi.Baranek żekł przestanie walczyć to nie stanowcze i nie zrozumiałe. Mnisi zrozumieli ze słów baranka że wygrywac to nie wszystko tylko ważne jest mieć oddanego,miłego sympatycznego przyjaciela na którego zawsze możn aliczyć.
KONIEC!!!!!!!!
Złoty kielich, skarb co niemiara. Kto się podda, ten ofiara. Groźny mnich już szturmuje, wschodnie sztuki walki prezentuje. Drugi nie zląkł się ni to w ząb. Pozycja do ataku. Zaraz przefasonuje ci facjatkę ty łajdaku! Lęcą pióra, trzewiki idą w ruch. Łupu-cupu!Puch-puch! Garda, jest obrona! Cała sala ostrymi przedmiotami najeżona.
Jeden krzyczy: kielich będzie mój, proszę w miejscu stój. Dwa kopnięcia, pół obroty, szybkie w tył wywroty. Drugi szybki, jak tornado, już nie żyjesz ty żenado! Walka wrze, kto zwycięży pytasz mnie? Jeden z mnichów, z pochodzenia Włoch w ręke wziął taboret. Już naciera atakuje, cały pokój demoluje. Ty kanalio, ty potworze! Salwadorze, okiełznaj swe emocje, ja się poddaję... Pułapka sprytna co niemiara, Salwador z bólu już bulgocze, wszystko załatwił zwykły kop w krocze.