Misie kochałam od zawsze. Uwielbiałam Kubusia Puchatka i Gumisie. Miałam swojego małego pomarańczowego misia, który był moją ukochaną przytulanką z dzieciństwa. Oczywiście z misia wyrosłam ale nadal pozostał sentyment do pluszaków. Nasz rynek zalała fala maskotek produkowanych na skalę masową, a ja nadal marzyłam o tym prawdziwym „starym” misiu… niestety takich już nie produkowano. W szkole krawieckiej przez przypadek znalazłam wzór na misia, który przeleżał w mojej komodzie kilka lat aż do chwili kiedy przez przypadek znalazłam szablon i tak poswatał mój pierwszy miś.
Mó stary miś ma na imię Krzysiu (jeśli się nie podoba daj inne jakie może sobie wymyślećm5-6 letnie dziecko).Krzysztof był kiedyś bardzo puszysty, miły w dotyku, był cały jasno brązowy, miał oczka z dwóch ciemnobrązowych guzików, jego uśmiech był zrobiony z grubej czerwonej nici, na szyi miał białą chustkę w jasnoniebieską krate, teraz jednak nie jest taki przytulny w dotyku, plusz mu wychodzi dziurą na starej szwie, a biała chustka w jasnoniebieską kratę jest ciemnoszarą chustką z wyblakłym niebieskim kolorem. Jak byłem mały bardzo lubiłem z nim spędzać czas, jadłem z nim śniadanie, kolacje, często lulał mnie do snu, zawsze gdy się budziłem rano czekał na mnie pod moją ręką tam gdzie był gdy zasypiałem. Krzysia dostałem na Śwęta gdy miałem 4 latka, bardzo się cieszyłem z tego powodu. Rodzice także byli zadowoleni z mojej radości. Tato ja i Krzysiu bardzo dobrze się bawiliśmy przez te wszystkie lata.
Także mój przyjaciel towarzyszył mi w czasie chorób, często nie pocieszał gdy np.: stłukłem noge jeżdżąc na rowerze albo poparzyłem palca gorącą wodą. Uważam że to był mój najlepszy przyjaciel i nikt mi jego nie zastąpi. Sorry że tylko tyle ale nie mam dzisiaj weny.
Misie kochałam od zawsze. Uwielbiałam Kubusia Puchatka i Gumisie. Miałam swojego małego pomarańczowego misia, który był moją ukochaną przytulanką z dzieciństwa. Oczywiście z misia wyrosłam ale nadal pozostał sentyment do pluszaków. Nasz rynek zalała fala maskotek produkowanych na skalę masową, a ja nadal marzyłam o tym prawdziwym „starym” misiu… niestety takich już nie produkowano. W szkole krawieckiej przez przypadek znalazłam wzór na misia, który przeleżał w mojej komodzie kilka lat aż do chwili kiedy przez przypadek znalazłam szablon i tak poswatał mój pierwszy miś.
Mó stary miś ma na imię Krzysiu (jeśli się nie podoba daj inne jakie może sobie wymyślećm5-6 letnie dziecko).Krzysztof był kiedyś bardzo puszysty, miły w dotyku, był cały jasno brązowy, miał oczka z dwóch ciemnobrązowych guzików, jego uśmiech był zrobiony z grubej czerwonej nici, na szyi miał białą chustkę w jasnoniebieską krate, teraz jednak nie jest taki przytulny w dotyku, plusz mu wychodzi dziurą na starej szwie, a biała chustka w jasnoniebieską kratę jest ciemnoszarą chustką z wyblakłym niebieskim kolorem. Jak byłem mały bardzo lubiłem z nim spędzać czas, jadłem z nim śniadanie, kolacje, często lulał mnie do snu, zawsze gdy się budziłem rano czekał na mnie pod moją ręką tam gdzie był gdy zasypiałem. Krzysia dostałem na Śwęta gdy miałem 4 latka, bardzo się cieszyłem z tego powodu. Rodzice także byli zadowoleni z mojej radości. Tato ja i Krzysiu bardzo dobrze się bawiliśmy przez te wszystkie lata.
Także mój przyjaciel towarzyszył mi w czasie chorób, często nie pocieszał gdy np.: stłukłem noge jeżdżąc na rowerze albo poparzyłem palca gorącą wodą. Uważam że to był mój najlepszy przyjaciel i nikt mi jego nie zastąpi.
Sorry że tylko tyle ale nie mam dzisiaj weny.