Do czasu opuszczenia statku Tomek nie mógł zbyt długo usiedzieć na jednym miejscu. Co chwila można go było dostrzec gdzie indziej. To przechylał się przez burtę „Aligatora", by popatrzeć na ląd, to znowu schodził do pomieszczenia zwierząt żegnać się ze słoniem, któremu solennie obiecywał odwiedziny w ogrodzie zoologicznym w Melbourne, potem wpadał do kuchni, gdzie pałaszował smakołyki podsuwane mu przez kucharza, a stąd pędził z powrotem na pokład, by przyjrzeć się wyładunkowi wielbłądów. Przy każdej okazji zwracał się do Bentleya z prośbą o różne wyjaśnienia oraz wypytywał kapitana Mac Dougala, czy nie będzie mu smutno pozostać w porcie, podczas gdy inni wyruszą
na emocjonujące łowy. Uspokoił się nieco dopiero, kiedy nadeszła pora opuszczenia statku. Jako ostatnie przeniesiono na wybrzeże paki ze sprzętem obozowym oraz żywnością i różnymi przedmiotami przeznaczonymi dla członków ekspedycji, które zaraz przetransportowano na dworzec kolejowy.
Tomek przybierał poważną minę, krocząc przez miasto obok ojca. Wydawało mu się, że nie wypada być w zbyt wesołym nastroju, przecież tak jak jego dorośli towarzysze szedł
ze sztucerem na ramieniu, a na prawym boku czuł rozkoszny ciężar tkwiącego w pochwie colta. Z zadowoleniem zerkał na przechodniów, którzy zwracali uwagę głównie na niego. Zdobywał się więc na jak najbardziej obojętny wyraz twarzy, myśląc: „Jaka szkoda, że ciotka Janina, wuj Antoni i ich dzieciarnia nie mogą teraz mnie zobaczyć! Hm, a co powiedziałby na to Jurek Tymowski?!"
Ku jego zdziwieniu Port Augusta, chociaż znajdował się w tej dziwnej Australii, niczym niemal nie różnił się od widzianych uprzednio podczas podróży miast portowych. Nawet dworzec kolejowy bardzo przypominał swym wyglądem takie same spotykane w Europie. Przy wychodzeniu na peron nikt nie pytał o bilety. Bez jakiejkolwiek kontroli wsiadało się
do wagonu pierwszej lub drugiej klasy, a wszystkie bagaże podróżni przekazywali konduktorowi. Tomek początkowo nie mógł się jakoś z tym pogodzić. Przecież w Warszawie każdy pasażer skwapliwie pilnował swej własności. Chwila roztargnienia mogła grozić utratą walizy czy kuferka. Jakże więc tu w tym „dzikim" kraju można by 81
zapomnieć o elementarnej ostrożności? Obawy Tomka rozwiało dopiero zapewnienie Bentleya, że w Australii nikt nie przewozi bagaży w przedziałach osobowych. Codziennie praktykowanym zwyczajem konduktor zabiera je do wagonu towarowego, a potem zwraca każdemu podróżnemu jego własność przy wysiadaniu na właściwej stacji.
„Widocznie co kraj, to inny obyczaj" sentencjonalnie pomyślał Tomek, sadowiąc się
wygodnie w wagonie naprzeciw Bentleya.
Niecierpliwie oczekiwał, kiedy kobieta naczelnik stacji da znak do odjazdu. W końcu nadeszła ta upragniona chwila. Rytmiczny stukot kół wolno jadącego pociągu przyprawił
go o szybsze bicie serca. Oto rozpoczął nareszcie swoją wielką wyprawę w głąb tajemniczego kontynentu. Początkowo z zaciekawieniem obserwował przesuwający się
za oknem krajobraz, wkrótce jednak, lekko zawiedziony zbyt „cywilizowanym" wyglądem Australii, odwrócił się do swych towarzyszy. Rozejrzał się po przedziale. Smuga spał w najlepsze od wyruszenia pociągu ze stacji w Port Augusta. Głowa olbrzymiego bosmana Nowickiego kiwała się na wszystkie strony. Ojciec oraz inni uczestnicy wyprawy z powodzeniem udawali się w jego ślady. Tomek zaniepokojony zaczął wątpić w pomyślne odbycie łowów w towarzystwie tak ospałych towarzyszy i dopiero odetchnął lżej spojrzawszy na Bentleya. On jeden nie spał jeszcze, jakkolwiek widać było, że ogólna senność powoli zaczyna się udzielać i jemu.
„Jeżeli pan Bentley również zaśnie, to umrę z nudów" pomyślał Tomek. Aby też nie dopuścić do tej okropnej dla siebie ewentualności, zaczął wiercić się i chrząkać, a gdy tylko Bentley zwrócił na niego uwagę, zagadnął:
- Może się to wyda panu niemądre, ale zupełnie inaczej wyobrażałem sobie Australię.
- Czyżby zawiodła ona twoje oczekiwania? - zaciekawił się Bentley.
- Przyznam się, że jak do tej pory, Australia bardzo przypomina mi rodzinne strony. Wszędzie widać pola uprawne, ogrody owocowe lub pastwiska. Tyle tylko, że więcej tutaj owiec niż u nas i pastuchy jeżdżą na koniach.
Bentley uśmiechnął się do chłopca, a potem odparł:
- Mówisz, mój drogi, że Australia za bardzo przypomina ci Europę? Jeżeli spodziewałeś
się zastać tutaj więcej egzotyki, to mogę cię całkowicie uspokoić. Na razie znajdujemy 82
się jeszcze w dobrze skolonizowanym pasie przybrzeżnym, lecz wkrótce zmieni się
krajobraz. Jestem ciekaw, jak ty sobie wyobrażałeś ten kraj?
- Byłem przekonany, że powierzchnię Australii w większej części pokrywają bezkresne stepy i pustynie, w których czyhają na człowieka najrozmaitsze niebezpieczeństwa. Słyszałem nawet, że łatwo tu o złą przygodę z rozbójnikami!
nie wiem czy dobrze ale zobacz chyba tak skróć to sobie i jak pomogłam to licze na naj :)
W tym miesiącu przeczytałem książkę Alfreda Szklarskiego pt.,,Tomek w krainie kangurów". Jest to powieść przyrodniczo-przygodowa, która obok przygód Tomka Wilmowskiego zawiera liczne opisy przyrody i szczegółowe informacje o florze i faunie Australii. Głównym bohaterem książki jest Tomek Wilmowski, 14-letni uczeń warszawskiego gimnazjum. Akcja powieści rozpoczyna się w 1902 roku, kiedy to Polska była pod zaborami, a w szkole uczyli Rosjanie, którzy zwalczali wszystko co polskie. Świadomość narodowa Tomka była jednak bardzo silna, tym bardziej, że jego ojciec właśnie z powodów politycznych przebywał za granicą. Po śmierci mamy Tomek mieszkał u wujostwa Karskich. I oto pewnego dnia po powrocie ze szkoły zastał w domu Jana Smugę, przyjaciela ojca. Jan Smuga- wspaniały łowca, znakomity strzelec, znawca wszystkich kontynentów- stał się wzorem do naśladowania dla Tomka. Przybył on po chłopca, aby zabrać go na wyprawę łowiecką do Australii. W Trieście Tomek spotkał się z utęsknionym ojcem, poznał tam też pozostałych członków wyprawy. Wsiadł na pokład ,,Aligatora" , statku, który miał ich zawieźć do samej Australii. Podróż statkiem była bardzo długa, ale ambitny Tomek szybko znalazł sobie zajęcie. Postanowił przy pomocy bosmana Nowickiego nauczyć się strzelać ze sztucera. W pobliżu równika statek dostał się w rejon cyklonu. Z powodu uszkodzenia iluminatora klatka z tygrysem została przeniesiona do ładowni, gdzie Tomek ćwiczył codziennie strzelanie. Nie wiedząc o niczym Tomek udał się do ładowni. Z przerażeniem spostrzegł, że drapieżnik wydostał się z klatki, a naprzeciwko niego stoi Smuga. Bez chwili wahania strzelił do tygrysa ratując tym samym życie swoje i Smugi. Podróżnicy po przybyciu do Australii udali się pociągiem do Wicamii na farmę pana Clarka. Tam napotkali opór Aborygenów, dla których niezrozumiałe były łowy żywych zwierząt. Dopiero Tomek, wbrew woli ojca, udał się do Aborygenów i przekonał ich do wzięcia udziału w polowaniu zyskując tym samym szacunek członków wyprawy. Podczas pobytu w Australii Tomek wziął udział w polowaniu na kangury, strusie emu, kolczatkę, psy dingo oraz misie koala i dziobaki. Zwierzęta te były zamówione przez ogród zoologiczny w Anglii. Z ciekawością czytałem w jaki sposób bohaterowie organizowali pułapki na zwierzęta, zasadzki aby złapać je żywe. Musieli też okazać się sprytem i zręcznością, a nawet umieć posługiwać się lassem, na które łapali kangury. Gdyby łapali zwierzęta dzisiaj po prostu usypialiby je strzałem ze sztucera i budziłyby się one już uwięzione w klatkach. Na uwagę zasługuje przygoda Tomka i bosmana Nowickiego podczas polowania na emu. Obaj naiwnie myśleli, że złapią na piechotę te szybko biegające ptaki. Tymczasem to ich złapała burza piaskowa. Z trudem uszli z niej cało, ale zupełnie zabłądzili. Wędrowali długie godziny, aż dotarli do wioski Aborygenów. Tutaj przestrzegając zwyczaju tubylców usiedli przed wioską i czekali na zaproszenie. Niczego takiego jednak nie otrzymali. Dostali wodę i suszone mięso i kazano im iść precz. Tomek z bosmanem ruszyli w dalszą drogę śledzeni przez rdzennych Australijczyków. Spanikowany bosman strzelił na postrach w powietrze i wtedy usłyszeli z oddali strzały. Pomoc nadchodziła! Inną przygodą Tomka zasługującą na uwagę była przygoda na farmie pana Allana, gdzie polowali na kangury. Pan Allan, farmer, zwrócił się do podróżników z prośbą o pomoc w poszukiwaniach 12-letniej córki Sally. Tomek został wykluczony z poszukiwań z uwagi na zdradliwy busz i został na farmie z panią Allan. Oczywiste było, że nudził się bardzo. Różnobarwne papugi przyzywały go w pobliże buszu. Wziął psa Dingo na smycz i poszedł popatrzeć na papugi z bliska. Jakież było jego zdumienie, gdy spotkał dostojną, mówiącą kakadu! Tak się zapomniał, że nagle stwierdził, że nie wie którędy wrócić na farmę. Zdał się na psa, który poszczekując ciągnął go coraz dalej. Nagle wpadł do dołu, gdzie leżała dziewczynka ze zwichniętą nogą. Wyciągnął ją i zaniósł na farmę. Gratulacjom nie było końca, a sam Smuga zaprosił go w nagrodę na następną wyprawę do Afryki. Sally natomiast postanowiła mu podarować psa Dingo, który pomógł Tomkowi ją odnaleźć. Ostatnią przygodą Tomka w Australii było spotkanie z poszukiwaczem złota. Pewnego dnia Tomek podsłuchał dwóch poszukiwaczy- ojca i syna, jak podejrzewają trzeciego wspólnika Thompsona o zdradę. Thompson złapał Tomka i uwięził razem z O`Donellami. Chłopcu udało się uciec i sprowadzić pomoc. W dowód wdzięczności O`Donellowie dali Tomkowi kulę gliny, którą zamoczył w wodzie dopiero na statku. Jakież było wszystkich zdziwienie, gdy okazało się, że to była bryła złota. Tomek postanowił za to złoto sfinansować wyprawę do Afryki. Książkę ,,Tomek w krainie kangurów" czyta się bardzo szybko, bo od pierwszych stron potrafi zaciekawić. Tomek to taki sam chłopiec jak ja, mógłbym się z nim zaprzyjaźnić. Dzięki książce dowiedziałem się o polskich podróżnikach takich jak: Paweł Strzelecki, Sygurd Wiśniowski i Seweryn Korzeliński. Zaskoczyło mnie również to, że Polacy przyczynili się do odkrycia Australii, a największa tamtejsza góra nazywa się Górą Kościuszki. Podsumowując wszystko myślę, że warto było przeczytać książkę Alfreda Szklarskiego pt. ,,Tomek w krainie kangurów ". Myślę, że sięgnę po następny tom z przygodami Tomka Wilmowskiego
Do czasu opuszczenia statku Tomek nie mógł zbyt długo usiedzieć na jednym miejscu. Co chwila można go było dostrzec gdzie indziej. To przechylał się przez burtę „Aligatora", by popatrzeć na ląd, to znowu schodził do pomieszczenia zwierząt żegnać się ze słoniem, któremu solennie obiecywał odwiedziny w ogrodzie zoologicznym w Melbourne, potem wpadał do kuchni, gdzie pałaszował smakołyki podsuwane mu przez kucharza, a stąd pędził z powrotem na pokład, by przyjrzeć się wyładunkowi wielbłądów. Przy każdej okazji zwracał się do Bentleya z prośbą o różne wyjaśnienia oraz wypytywał kapitana Mac Dougala, czy nie będzie mu smutno pozostać w porcie, podczas gdy inni wyruszą
na emocjonujące łowy. Uspokoił się nieco dopiero, kiedy nadeszła pora opuszczenia statku. Jako ostatnie przeniesiono na wybrzeże paki ze sprzętem obozowym oraz żywnością i różnymi przedmiotami przeznaczonymi dla członków ekspedycji, które zaraz przetransportowano na dworzec kolejowy.
Tomek przybierał poważną minę, krocząc przez miasto obok ojca. Wydawało mu się, że nie wypada być w zbyt wesołym nastroju, przecież tak jak jego dorośli towarzysze szedł
ze sztucerem na ramieniu, a na prawym boku czuł rozkoszny ciężar tkwiącego w pochwie colta. Z zadowoleniem zerkał na przechodniów, którzy zwracali uwagę głównie na niego. Zdobywał się więc na jak najbardziej obojętny wyraz twarzy, myśląc: „Jaka szkoda, że ciotka Janina, wuj Antoni i ich dzieciarnia nie mogą teraz mnie zobaczyć! Hm, a co powiedziałby na to Jurek Tymowski?!"
Ku jego zdziwieniu Port Augusta, chociaż znajdował się w tej dziwnej Australii, niczym niemal nie różnił się od widzianych uprzednio podczas podróży miast portowych. Nawet dworzec kolejowy bardzo przypominał swym wyglądem takie same spotykane w Europie. Przy wychodzeniu na peron nikt nie pytał o bilety. Bez jakiejkolwiek kontroli wsiadało się
do wagonu pierwszej lub drugiej klasy, a wszystkie bagaże podróżni przekazywali konduktorowi. Tomek początkowo nie mógł się jakoś z tym pogodzić. Przecież w Warszawie każdy pasażer skwapliwie pilnował swej własności. Chwila roztargnienia mogła grozić utratą walizy czy kuferka. Jakże więc tu w tym „dzikim" kraju można by 81
zapomnieć o elementarnej ostrożności? Obawy Tomka rozwiało dopiero zapewnienie Bentleya, że w Australii nikt nie przewozi bagaży w przedziałach osobowych. Codziennie praktykowanym zwyczajem konduktor zabiera je do wagonu towarowego, a potem zwraca każdemu podróżnemu jego własność przy wysiadaniu na właściwej stacji.
„Widocznie co kraj, to inny obyczaj" sentencjonalnie pomyślał Tomek, sadowiąc się
wygodnie w wagonie naprzeciw Bentleya.
Niecierpliwie oczekiwał, kiedy kobieta naczelnik stacji da znak do odjazdu. W końcu nadeszła ta upragniona chwila. Rytmiczny stukot kół wolno jadącego pociągu przyprawił
go o szybsze bicie serca. Oto rozpoczął nareszcie swoją wielką wyprawę w głąb tajemniczego kontynentu. Początkowo z zaciekawieniem obserwował przesuwający się
za oknem krajobraz, wkrótce jednak, lekko zawiedziony zbyt „cywilizowanym" wyglądem Australii, odwrócił się do swych towarzyszy. Rozejrzał się po przedziale. Smuga spał w najlepsze od wyruszenia pociągu ze stacji w Port Augusta. Głowa olbrzymiego bosmana Nowickiego kiwała się na wszystkie strony. Ojciec oraz inni uczestnicy wyprawy z powodzeniem udawali się w jego ślady. Tomek zaniepokojony zaczął wątpić w pomyślne odbycie łowów w towarzystwie tak ospałych towarzyszy i dopiero odetchnął lżej spojrzawszy na Bentleya. On jeden nie spał jeszcze, jakkolwiek widać było, że ogólna senność powoli zaczyna się udzielać i jemu.
„Jeżeli pan Bentley również zaśnie, to umrę z nudów" pomyślał Tomek. Aby też nie dopuścić do tej okropnej dla siebie ewentualności, zaczął wiercić się i chrząkać, a gdy tylko Bentley zwrócił na niego uwagę, zagadnął:
- Może się to wyda panu niemądre, ale zupełnie inaczej wyobrażałem sobie Australię.
- Czyżby zawiodła ona twoje oczekiwania? - zaciekawił się Bentley.
- Przyznam się, że jak do tej pory, Australia bardzo przypomina mi rodzinne strony. Wszędzie widać pola uprawne, ogrody owocowe lub pastwiska. Tyle tylko, że więcej tutaj owiec niż u nas i pastuchy jeżdżą na koniach.
Bentley uśmiechnął się do chłopca, a potem odparł:
- Mówisz, mój drogi, że Australia za bardzo przypomina ci Europę? Jeżeli spodziewałeś
się zastać tutaj więcej egzotyki, to mogę cię całkowicie uspokoić. Na razie znajdujemy 82
się jeszcze w dobrze skolonizowanym pasie przybrzeżnym, lecz wkrótce zmieni się
krajobraz. Jestem ciekaw, jak ty sobie wyobrażałeś ten kraj?
- Byłem przekonany, że powierzchnię Australii w większej części pokrywają bezkresne stepy i pustynie, w których czyhają na człowieka najrozmaitsze niebezpieczeństwa. Słyszałem nawet, że łatwo tu o złą przygodę z rozbójnikami!
nie wiem czy dobrze ale zobacz chyba tak skróć to sobie i jak pomogłam to licze na naj :)
W tym miesiącu przeczytałem książkę Alfreda Szklarskiego pt.,,Tomek w krainie kangurów". Jest to powieść przyrodniczo-przygodowa, która obok przygód Tomka Wilmowskiego zawiera liczne opisy przyrody i szczegółowe informacje o florze i faunie Australii.
Głównym bohaterem książki jest Tomek Wilmowski, 14-letni uczeń warszawskiego gimnazjum. Akcja powieści rozpoczyna się w 1902 roku, kiedy to Polska była pod zaborami, a w szkole uczyli Rosjanie, którzy zwalczali wszystko co polskie. Świadomość narodowa Tomka była jednak bardzo silna, tym bardziej, że jego ojciec właśnie z powodów politycznych przebywał za granicą. Po śmierci mamy Tomek mieszkał u wujostwa Karskich. I oto pewnego dnia po powrocie ze szkoły zastał w domu Jana Smugę, przyjaciela ojca. Jan Smuga- wspaniały łowca, znakomity strzelec, znawca wszystkich kontynentów- stał się wzorem do naśladowania dla Tomka. Przybył on po chłopca, aby zabrać go na wyprawę łowiecką do Australii. W Trieście Tomek spotkał się z utęsknionym ojcem, poznał tam też pozostałych członków wyprawy. Wsiadł na pokład ,,Aligatora" , statku, który miał ich zawieźć do samej Australii.
Podróż statkiem była bardzo długa, ale ambitny Tomek szybko znalazł sobie zajęcie. Postanowił przy pomocy bosmana Nowickiego nauczyć się strzelać ze sztucera. W pobliżu równika statek dostał się w rejon cyklonu. Z powodu uszkodzenia iluminatora klatka z tygrysem została przeniesiona do ładowni, gdzie Tomek ćwiczył codziennie strzelanie. Nie wiedząc o niczym Tomek udał się do ładowni. Z przerażeniem spostrzegł, że drapieżnik wydostał się z klatki, a naprzeciwko niego stoi Smuga. Bez chwili wahania strzelił do tygrysa ratując tym samym życie swoje i Smugi.
Podróżnicy po przybyciu do Australii udali się pociągiem do Wicamii na farmę pana Clarka. Tam napotkali opór Aborygenów, dla których niezrozumiałe były łowy żywych zwierząt. Dopiero Tomek, wbrew woli ojca, udał się do Aborygenów i przekonał ich do wzięcia udziału w polowaniu zyskując tym samym szacunek członków wyprawy.
Podczas pobytu w Australii Tomek wziął udział w polowaniu na kangury, strusie emu, kolczatkę, psy dingo oraz misie koala i dziobaki. Zwierzęta te były zamówione przez ogród zoologiczny w Anglii. Z ciekawością czytałem w jaki sposób bohaterowie organizowali pułapki na zwierzęta, zasadzki aby złapać je żywe. Musieli też okazać się sprytem i zręcznością, a nawet umieć posługiwać się lassem, na które łapali kangury. Gdyby łapali zwierzęta dzisiaj po prostu usypialiby je strzałem ze sztucera i budziłyby się one już uwięzione w klatkach.
Na uwagę zasługuje przygoda Tomka i bosmana Nowickiego podczas polowania na emu. Obaj naiwnie myśleli, że złapią na piechotę te szybko biegające ptaki. Tymczasem to ich złapała burza piaskowa. Z trudem uszli z niej cało, ale zupełnie zabłądzili. Wędrowali długie godziny, aż dotarli do wioski Aborygenów. Tutaj przestrzegając zwyczaju tubylców usiedli przed wioską i czekali na zaproszenie. Niczego takiego jednak nie otrzymali. Dostali wodę i suszone mięso i kazano im iść precz. Tomek z bosmanem ruszyli w dalszą drogę śledzeni przez rdzennych Australijczyków. Spanikowany bosman strzelił na postrach w powietrze i wtedy usłyszeli z oddali strzały. Pomoc nadchodziła!
Inną przygodą Tomka zasługującą na uwagę była przygoda na farmie pana Allana, gdzie polowali na kangury. Pan Allan, farmer, zwrócił się do podróżników z prośbą o pomoc w poszukiwaniach 12-letniej córki Sally. Tomek został wykluczony z poszukiwań z uwagi na zdradliwy busz i został na farmie z panią Allan. Oczywiste było, że nudził się bardzo. Różnobarwne papugi przyzywały go w pobliże buszu. Wziął psa Dingo na smycz i poszedł popatrzeć na papugi z bliska. Jakież było jego zdumienie, gdy spotkał dostojną, mówiącą kakadu! Tak się zapomniał, że nagle stwierdził, że nie wie którędy wrócić na farmę. Zdał się na psa, który poszczekując ciągnął go coraz dalej. Nagle wpadł do dołu, gdzie leżała dziewczynka ze zwichniętą nogą. Wyciągnął ją i zaniósł na farmę. Gratulacjom nie było końca, a sam Smuga zaprosił go w nagrodę na następną wyprawę do Afryki. Sally natomiast postanowiła mu podarować psa Dingo, który pomógł Tomkowi ją odnaleźć.
Ostatnią przygodą Tomka w Australii było spotkanie z poszukiwaczem złota. Pewnego dnia Tomek podsłuchał dwóch poszukiwaczy- ojca i syna, jak podejrzewają trzeciego wspólnika Thompsona o zdradę. Thompson złapał Tomka i uwięził razem z O`Donellami. Chłopcu udało się uciec i sprowadzić pomoc. W dowód wdzięczności O`Donellowie dali Tomkowi kulę gliny, którą zamoczył w wodzie dopiero na statku. Jakież było wszystkich zdziwienie, gdy okazało się, że to była bryła złota. Tomek postanowił za to złoto sfinansować wyprawę do Afryki.
Książkę ,,Tomek w krainie kangurów" czyta się bardzo szybko, bo od pierwszych stron potrafi zaciekawić. Tomek to taki sam chłopiec jak ja, mógłbym się z nim zaprzyjaźnić. Dzięki książce dowiedziałem się o polskich podróżnikach takich jak: Paweł Strzelecki, Sygurd Wiśniowski i Seweryn Korzeliński. Zaskoczyło mnie również to, że Polacy przyczynili się do odkrycia Australii, a największa tamtejsza góra nazywa się Górą Kościuszki.
Podsumowując wszystko myślę, że warto było przeczytać książkę Alfreda Szklarskiego pt. ,,Tomek w krainie kangurów ". Myślę, że sięgnę po następny tom z przygodami Tomka Wilmowskiego