Zgłoś nadużycie!
Było lato, a przynajmniej mi się tak wydawało. Ja, czyli dziewięcioletni szkrab spędzałem właśnie czas na spacerku. A dokładniej - poszedłem nad rzekę płynącą leniwym nurtem zaledwie kilkadziesiąt metrów od mojego domu. Nagle nie wiedzieć czemu zechciałem wrócić do domu. Patrzę do góry, niebo zaczynają zasnuwać ciemne chmury, wiatr wieje coraz mocniej i mocniej. Zaczynam się bać. Czego? Na pewno nie wiatru. Lęk się potęguje gdy patrzę na drzewa, częste miejsce dziecięcych zabaw. Zwykle leniwie szepczące swą odwieczną melodię, teraz jakieś niespokojne, zaczynają przybierać nieznane mi wcześniej rozmiary. Drzewa zazwyczaj grube stają się strasznie smukłe. Przyspieszam kroku, kiedy wszystkie po kolei zawalają się za mną na ziemię. Trzaski, huki, przerażenie. Biegnę do domu, już nie ma drzew. Jest czysta przestrzeń przede mną. Jestem coraz bliżej, jeszcze 30 metrów i dotrę do oazy spokoju. Obracam się choć wiem, że nie powinienem i widzę wielkiego, złego byka pędzącego w moim kierunku. Jest coraz bliżej i bliżej, gdy docieram do drzwi, zatrzaskuję je i się budzę zlany potem.
1 votes Thanks 0
złośliwa
Yło lato, a przynajmniej mi się tak wydawało. Ja, czyli dziewięcioletni szkrab spędzałem właśnie czas na spacerku. A dokładniej - poszedłem nad rzekę płynącą leniwym nurtem zaledwie kilkadziesiąt metrów od mojego domu. Nagle nie wiedzieć czemu zechciałem wrócić do domu. Patrzę do góry, niebo zaczynają zasnuwać ciemne chmury, wiatr wieje coraz mocniej i mocniej. Zaczynam się bać. Czego? Na pewno nie wiatru. Lęk się potęguje gdy patrzę na drzewa, częste miejsce dziecięcych zabaw. Zwykle leniwie szepczące swą odwieczną melodię, teraz jakieś niespokojne, zaczynają przybierać nieznane mi wcześniej rozmiary. Drzewa zazwyczaj grube stają się strasznie smukłe. Przyspieszam kroku, kiedy wszystkie po kolei zawalają się za mną na ziemię. Trzaski, huki, przerażenie. Biegnę do domu, już nie ma drzew. Jest czysta przestrzeń przede mną. Jestem coraz bliżej, jeszcze 30 metrów i dotrę do oazy spokoju. Obracam się choć wiem, że nie powinienem i widzę wielkiego, złego byka pędzącego w moim kierunku. Jest coraz bliżej i bliżej, gdy docieram do drzwi, zatrzaskuję je i się budzę zlany potem.