Obrzędy i zwyczaje, pieśni, tańce ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO nie śląska tylko ŚLĄSKA CIESZYNSKIEGO ; ]] NIE za dużo i nie za mało (może być z neta) prosze o pomoc
Obszarem kulturowym, na którym spotyka się cała tradycja, a więc materialna, społeczna i duchowa, są obrzędy i zwyczaje. Ogarniają one całe życie człowieka, a także cały okrągły rok. Zwyczaje i obrzędy doroczne, zrośnięte są z porami roku. Wynikały one w dużej mierze z obcowania człowieka z przyrodą, od której był zależny, toteż kultura obrzędowo- zwyczajowa była z początku czymś, co pomagało zjednywać siły przyrody, obłaskawiać je. Człowiek poprzez obrzędy chciał na nie wpływać, a więc to, co było złe, oddać, a co dobre, pozyskać.(1)
Obrzędowość cyklu rocznego górali śląskich ukształtowana na podłożu pasterskiej kultury Wołochów, kumuluje w sobie elementy dawnych świąt zaduszkowych i agrarnych. Z biegiem czasu przyswajała symbolikę świąt chrześcijańskich związanych z narodzeniem Chrystusa.
Nasilenie jej przypada na zimowe przesilenie słoneczne, co wiąże się z kreowaniem i reaktualizacją czasu niezwykłego, kolistego, czasu przyrody i wszechświata, czasu końca i początku, czasu, który kierował życiem człowieka. cel osiąga się poprzez wykonanie wielu zabiegów magicznych wyrażonych gestem słowem, muzyką, rekwizytem.
Czas ten w Beskidzie Śląskim rozpoczynali „Mikołaje”, grupa obrzędowa podzielona na czornych i biołych.(2)
W dzień św. Mikołaja, patrona pasterzy, chroniącego trzody przed wilkami, na wsie beskidzkie wyruszały grupy przebierańców, których celem było, obok obdarowywania dzieci, odstraszanie zła i zapewnienie pomyślnych zbiorów w następnym roku.(3)
Czorni i bioli symbolizowali czas stary, zły, czorny i jego odnowę, niewinność-zawsze w kolorze białym. Grupy obchodziły tylko własną część wsi lub przysiółek a następnie spotykały się w karczmie na małej cichej muzyce do północy trwającej.
W grupie czornych prym wiodą: medula- matka niedźwiedzi, dwa lub cztery niedźwiedzie, dwa debły, którym przewodniczy Lucyper w masce, kominiarz, Żyd, Cygón, Cygónka. Do grupy biołych należą m.in. biskup, kościelny, paterek, żoczkowie, baba w czepcu z koszyczkym, dochtór, pan młody i pani młoda, drużka z drużbą, gojny, płaneciorz, płanetnik, kóń, któremu towarzyszył kiedyś poganiacz z biczem. Nad całością czuwa wojok (szandar), który jest wodzirejem i odpowiada za porządek oraz przebieg widowiska. Przebierać się mogą tylko mężczyźni powyżej 18-tego roku życia.
W tym obrzędzie ważny był nie tylko scenariusz, ale również rodzaj wykonywanych czynności, oracje, taniec, uczta, dary i wiele jeszcze innych elementów. Do istotnych zaliczyć trzeba rekwizyty obrzędowe i różne akcesoria. Do specyfiki obrzędu należały też maski, które szyto w Beskidzie Śląskim, ze skóry baraniej zarówno białej jak czarnej. maskę nosiła medula, a także niedźwiedzie i debły. Maski debłów miały dodatkowo rogi i potężny język. Debłów uosobienie potęgi i siły – wyolbrzymiały jeszcze długie suknie ze słomy. Postacie te ubrane były w kożuchy na rymby (na lewą stronę). Stanowiło to kolejną symbolikę widowiska, w którym wszystko było na opak i w którym wszystko musiało być obfite i bogate.
Istotne jest to, że postacie z tej grupy obrzędowej nigdy nie nosiły masek drewnianych. Tradycyjnie nigdy nie nosił maski Żyd, często miał natomiast brodę, nos i pejsy z papieru. Ta specyficzna grupa obrzędowa występowała tylko na terenie Beskidu Śląskiego. Od Wigilii rozpoczynały się „święte wieczory” trwające aż do Trzech Króli.(4) Stół przykrywano biołym obrusem. Układano na stole chustkę z owsem, chleb, ziemniaki, różaniec, zdjęcia zmarłych i pieniądze. Na środku stołu stawiano świece, obok kładziono śpiewnik religijny. Pod stoł dawano czasem siekierkę, by „nogi nie bolały w następnym roku”.(5)
W góralskim jadłospisie obowiązywała bryja, słodka kapusta z ziemniakami, kompot z pieczek. Góralski „kryzban” początkowo zawieszony był u powały. Zdobiono go rajskimi jabłuszkami, orzechami, oraz piórkami z gęsi, kaczek, które malowano z biegiem czasu na nowiu księżyca ścinano jedliczkym lub smyreczka pokaźnej wielkości i stawiano go w rogu izby. Zdobiony był różnokolorowymi łańcuchami, które stanowiła słoma i bibuła.(6)
Podczas wieczerzy wigilijnej nie wolno było odejść od stołu, gdyż spowodować to mogło chorobę, śmierć, czy inne nieszczęście. Z każdej potrawy brano odrobinę dla bydła, by dobrze i zdrowo się chowało. Po pasterce lub jutrzni śpieszono się bardzo do domu. Wierzono, że kto pierwszy z kościoła powróci, ten „najpierw zbierze z pola” w następnym roku. (7)
Okres kolędowania rozpoczynał się w dniu św. Szczepana. Od wczesnego ranka oczekiwano połaźniczka z połaźniczką, który sprawił wiele radości, kiedy winszował. Dzień ten nosi nazwę „połazy”. Połaźniczkę przybijano lub wciskano za framugę drzwi, gdzie trzymało się ją do wiosny.
Dopiero 25 maja podczas „mieszanio owiec na sałaszu” była palona. Ulatniającym się dymem o magicznej mocy kadzono owce, co chroniło przed wszelkimi nieszczęściami w czasie wypasu. Połaźniczek za winsz dostawał parę groszy a w dawnej tradycji także ciasto, jabłka, orzechy, pieczki. (8)
W dniu św. Szczepana góralki święciły owies, który przechowywano do pierwszych wiosennych zasiewów. Wieczorem odwiedzali domy dorośli kolędnicy, którzy składali życzenia dla gazdy, owczorza, pachołka. Gospodarza obowiązywało złożenie podziękowania, które najczęściej było w postaci dobrej „mioduli lub gorącej gorzałki warzonej z korzeniami na rozgrzoci postrzotka”.(9) Od Szczepana do Trzech Króli chodzili też Pastuszkowie- byli to trzej chłopcy. Na płócienna koszulę, zakładali oni kożuszki, obracali je na rymby (na lewo). Na nogach mieli nogawice, kierpce a na głowie baranice.
Trzej pastuszkowie, śpiewają kolędy, chodzą w koło uderzając laskami o podłogę. Wygłaszają słowne orecje z przedstawieniami życia pasterzy, którzy udają się oddać pokłon nowonarodzonemu Jezusowi. Pastuszkowie za swoje piękne śpiewanie starych kolęd otrzymywali kołocze, pieniądze, suszone owoce. (10)
W czasie postu, w ostatnich dwóch tygodniach przed świętami Wielkiej Nocy, wszystkich gospodarzy w Istebnej obchodzą tzw. „morzany”. Są to dwie dziewczynki, pochodzące z biedoty miejscowej lub pozamiejscowej. Jedna z dziewczynek trzyma spowita jak małe dziecko lalkę ze szmat, w chusteczce na głowie, przybraną kolorowymi wstążeczkami i paciorkami z medalikiem zawieszonym na łańcuszki. Druga dziewczynka ma ze sobą koszyczek.
Obie śpiewają następującą pieśń: Podziękujmy Chrystu Panu A oddajmy cześć i chwałę Jemu Boć on przez swe umęczenie Raczył nam dać grzechów odpuszczenie...
Gospodyni domu, do którego przyszły daje im jajka lub pieniądze do koszyka.(11)
Dwunastego marca trzej chłopcy obchodzą chałpy z brzózką przystrojoną w bibułkowe kwiaty, z jednym lub dwoma dzwonkami. Gdy wejdą do izby, potrząsają lekko brzózką, na której jest dzwonek i śpiewają: (12)
Dawna pieśń „Drzegory” zanotowana jest w gwarze słowacko–góralskiej
A swe dziatki miłuje A wiedzie ich ku dobremu Ponajpierw Boha znaci Stworzitieli sweho...
Po odśpiewaniu piosenki zostają obdarowani przez gospodarzy pieniędzmi lub jajkami.
W Poniedziałek Wielkanocny chodziły po wsiach z „goiczkiem” trzy odświętnie ubrane dziewczynki w wianuszkach na głowach. Było to małe drzewko iglaste ustrojone wstążeczkami, malowanymi jajkami, piórami, kwiatami, małymi dzwoneczkami. Chodziły od domu do domu, zatrzymywały się przed drzwiami chałpy lub pod oknem i śpiewały potrząsając drzewkiem:
„Dej Pón Bóg dobry dziyń, pod wasze okienko, przyszliśmy powitać was, miła gaździnko. Gojiczek zielony, pieknie przystrojony...,”(13)
Dawniej w Wielki Poniedziałek na terenie Istebnej, gdy można było dostać korzenie z klonu kanadyjskiego, które kupowano na terenie dzisiejszej Słowacji. Chłopcy uderzali wracające z kościoła dziewczęta owym słodkim drzewem po rękach i nogach, a potem zapraszali do gospody, gdzie częstowali je wódką i oddawali im słodkie drzewo, które należało zjeść, jeżeli się danego chłopca mile widziało.(14)
W nocy z 30 kwietnia na 1 maja chłopcy ustawiali „moje” pod oknami domów dziewcząt. Były to nieduże drzewka, przybrane różnokolorowymi wstążkami, zatknięte na długiej żerdzi.
W przed dzień św. Jóna kobiety zdobiły domy, wtykając w szpary między belkami gałązki leszczyny. Drzwi wejściowe zdobiono girlandami z zielonych gałązek. Gospodarze wcześnie rano wychodzili w pole i na każdym rogu zatykali brzozowe lub świerkowe gałązki, co miało zabezpieczyć zbiory przed burzą.
Gospodarka sałaszniczo- pasterska na przestrzeni lat wykształciła wiele ciekawych zwyczajów sałaszniczych. Najpiękniejsze miały miejsce w dniu „miyszanio owiec”.
„Gazdowie z dziećmi przyprowadzają owce na sałasz. Koszory i koliba są już uprzednio ustawione. Zamykają owce w koszorze, a sami idą, siadają pod kolibą i radzą. Wybierają owczarzy, umawiają się o baczowanie itd. Radzą też między sobą, komu dać syra.
Radzą najprzód: pierwszą grudkę wielebnemu, drugą grudkę-kierownikowi szkoły, trzecią–nadleśniczymu, czwarta-gojnymu, piatą zaś drugiymu gojnymu i zaś drugiymu leśniczymu, bo zaś się stoi i tydziyń na utratę. Jedną grudkę za czerpoki, jedną grudkę za puterkę, jedną grudkę za naprawę gielat. Wieczerniejszą grudkę owczorzom na poły. Pierwszo połedniyjszo grudka na podzioł dzieciom. Teraz zaczinają uroczyste mieszanie owiec. Przinoszą święconą wodę i święcone zioła. Obok koszora wbijaja jedliczkę. Obstawiają duże dwa koła, jedno z dzieci, drugie z dziywek i pochołków, gospodarzy i gaździn. Rozniecają ogień przy drzwiach kosziora, zanim wcinają dwa obuszki, odewra wrota do koszora. Dwaj owczorze idą na przodku, zdjynte mają cziopki, śpiewają pieśniczkę; ”Kto się w opiekę...”.Wszystkie owce hipkają przez ogień z kosziora ku jedliczce. Sałaśnik ich wygónio i pora gazdów. Obganiajom ich trzi razy dookoła jedliczki i żeną do kosziora i robią wielki hałas: Hej! hej! pczko! Dzieci maja wtedy wielką radość. Wszyscy, co trzimali duże koło garną się ku temu kosziorwi z rozciągnionymi rękami. Owce wegnane do kosziora, owczorz i sałaśnik klękają w kosziorze, a wszystkie dzieci i starzy poza kosziorem klękają. Wymodlą się: „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś” i „Pod Twą Obronę”. Po modleniu się, zaczynają śpiewać bojtki. Potem wybierają się doić. Wszyscy chłopcy chcą naganiać owce. Owczarze i gazdowie idą doić. Owcziorze się żegnają jak zaczinają pierwszą owcę doić.
Zwyczaje i obrzędy doroczne
Obszarem kulturowym, na którym spotyka się cała tradycja, a więc materialna, społeczna i duchowa, są obrzędy i zwyczaje. Ogarniają one całe życie człowieka, a także cały okrągły rok. Zwyczaje i obrzędy doroczne, zrośnięte są z porami roku. Wynikały one w dużej mierze z obcowania człowieka z przyrodą, od której był zależny, toteż kultura obrzędowo- zwyczajowa była z początku czymś, co pomagało zjednywać siły przyrody, obłaskawiać je. Człowiek poprzez obrzędy chciał na nie wpływać, a więc to, co było złe, oddać, a co dobre, pozyskać.(1)
Obrzędowość cyklu rocznego górali śląskich ukształtowana na podłożu pasterskiej kultury Wołochów, kumuluje w sobie elementy dawnych świąt zaduszkowych i agrarnych. Z biegiem czasu przyswajała symbolikę świąt chrześcijańskich związanych z narodzeniem Chrystusa.
Nasilenie jej przypada na zimowe przesilenie słoneczne, co wiąże się z kreowaniem i reaktualizacją czasu niezwykłego, kolistego, czasu przyrody i wszechświata, czasu końca i początku, czasu, który kierował życiem człowieka. cel osiąga się poprzez wykonanie wielu zabiegów magicznych wyrażonych gestem słowem, muzyką, rekwizytem.
Czas ten w Beskidzie Śląskim rozpoczynali „Mikołaje”, grupa obrzędowa podzielona na czornych i biołych.(2)
W dzień św. Mikołaja, patrona pasterzy, chroniącego trzody przed wilkami, na wsie beskidzkie wyruszały grupy przebierańców, których celem było, obok obdarowywania dzieci, odstraszanie zła i zapewnienie pomyślnych zbiorów w następnym roku.(3)
Czorni i bioli symbolizowali czas stary, zły, czorny i jego odnowę, niewinność-zawsze w kolorze białym. Grupy obchodziły tylko własną część wsi lub przysiółek a następnie spotykały się w karczmie na małej cichej muzyce do północy trwającej.
W grupie czornych prym wiodą: medula- matka niedźwiedzi, dwa lub cztery niedźwiedzie, dwa debły, którym przewodniczy Lucyper w masce, kominiarz, Żyd, Cygón, Cygónka. Do grupy biołych należą m.in. biskup, kościelny, paterek, żoczkowie, baba w czepcu z koszyczkym, dochtór, pan młody i pani młoda, drużka z drużbą, gojny, płaneciorz, płanetnik, kóń, któremu towarzyszył kiedyś poganiacz z biczem. Nad całością czuwa wojok (szandar), który jest wodzirejem i odpowiada za porządek oraz przebieg widowiska. Przebierać się mogą tylko mężczyźni powyżej 18-tego roku życia.
W tym obrzędzie ważny był nie tylko scenariusz, ale również rodzaj wykonywanych czynności, oracje, taniec, uczta, dary i wiele jeszcze innych elementów. Do istotnych zaliczyć trzeba rekwizyty obrzędowe i różne akcesoria. Do specyfiki obrzędu należały też maski, które szyto w Beskidzie Śląskim, ze skóry baraniej zarówno białej jak czarnej. maskę nosiła medula, a także niedźwiedzie i debły. Maski debłów miały dodatkowo rogi i potężny język. Debłów uosobienie potęgi i siły – wyolbrzymiały jeszcze długie suknie ze słomy. Postacie te ubrane były w kożuchy na rymby (na lewą stronę). Stanowiło to kolejną symbolikę widowiska, w którym wszystko było na opak i w którym wszystko musiało być obfite i bogate.
Istotne jest to, że postacie z tej grupy obrzędowej nigdy nie nosiły masek drewnianych. Tradycyjnie nigdy nie nosił maski Żyd, często miał natomiast brodę, nos i pejsy z papieru. Ta specyficzna grupa obrzędowa występowała tylko na terenie Beskidu Śląskiego. Od Wigilii rozpoczynały się „święte wieczory” trwające aż do Trzech Króli.(4) Stół przykrywano biołym obrusem. Układano na stole chustkę z owsem, chleb, ziemniaki, różaniec, zdjęcia zmarłych i pieniądze. Na środku stołu stawiano świece, obok kładziono śpiewnik religijny. Pod stoł dawano czasem siekierkę, by „nogi nie bolały w następnym roku”.(5)
W góralskim jadłospisie obowiązywała bryja, słodka kapusta z ziemniakami, kompot z pieczek. Góralski „kryzban” początkowo zawieszony był u powały. Zdobiono go rajskimi jabłuszkami, orzechami, oraz piórkami z gęsi, kaczek, które malowano z biegiem czasu na nowiu księżyca ścinano jedliczkym lub smyreczka pokaźnej wielkości i stawiano go w rogu izby. Zdobiony był różnokolorowymi łańcuchami, które stanowiła słoma i bibuła.(6)
Podczas wieczerzy wigilijnej nie wolno było odejść od stołu, gdyż spowodować to mogło chorobę, śmierć, czy inne nieszczęście. Z każdej potrawy brano odrobinę dla bydła, by dobrze i zdrowo się chowało. Po pasterce lub jutrzni śpieszono się bardzo do domu. Wierzono, że kto pierwszy z kościoła powróci, ten „najpierw zbierze z pola” w następnym roku. (7)
Okres kolędowania rozpoczynał się w dniu św. Szczepana. Od wczesnego ranka oczekiwano połaźniczka z połaźniczką, który sprawił wiele radości, kiedy winszował. Dzień ten nosi nazwę „połazy”. Połaźniczkę przybijano lub wciskano za framugę drzwi, gdzie trzymało się ją do wiosny.
Dopiero 25 maja podczas „mieszanio owiec na sałaszu” była palona. Ulatniającym się dymem o magicznej mocy kadzono owce, co chroniło przed wszelkimi nieszczęściami w czasie wypasu. Połaźniczek za winsz dostawał parę groszy a w dawnej tradycji także ciasto, jabłka, orzechy, pieczki. (8)
W dniu św. Szczepana góralki święciły owies, który przechowywano do pierwszych wiosennych zasiewów. Wieczorem odwiedzali domy dorośli kolędnicy, którzy składali życzenia dla gazdy, owczorza, pachołka. Gospodarza obowiązywało złożenie podziękowania, które najczęściej było w postaci dobrej „mioduli lub gorącej gorzałki warzonej z korzeniami na rozgrzoci postrzotka”.(9) Od Szczepana do Trzech Króli chodzili też Pastuszkowie- byli to trzej chłopcy. Na płócienna koszulę, zakładali oni kożuszki, obracali je na rymby (na lewo). Na nogach mieli nogawice, kierpce a na głowie baranice.
Trzej pastuszkowie, śpiewają kolędy, chodzą w koło uderzając laskami o podłogę. Wygłaszają słowne orecje z przedstawieniami życia pasterzy, którzy udają się oddać pokłon nowonarodzonemu Jezusowi. Pastuszkowie za swoje piękne śpiewanie starych kolęd otrzymywali kołocze, pieniądze, suszone owoce. (10)
W czasie postu, w ostatnich dwóch tygodniach przed świętami Wielkiej Nocy, wszystkich gospodarzy w Istebnej obchodzą tzw. „morzany”. Są to dwie dziewczynki, pochodzące z biedoty miejscowej lub pozamiejscowej. Jedna z dziewczynek trzyma spowita jak małe dziecko lalkę ze szmat, w chusteczce na głowie, przybraną kolorowymi wstążeczkami i paciorkami z medalikiem zawieszonym na łańcuszki. Druga dziewczynka ma ze sobą koszyczek.
Obie śpiewają następującą pieśń:
Podziękujmy Chrystu Panu A oddajmy cześć i chwałę Jemu Boć on przez swe umęczenie Raczył nam dać grzechów odpuszczenie...
Gospodyni domu, do którego przyszły daje im jajka lub pieniądze do koszyka.(11)
Dwunastego marca trzej chłopcy obchodzą chałpy z brzózką przystrojoną w bibułkowe kwiaty, z jednym lub dwoma dzwonkami. Gdy wejdą do izby, potrząsają lekko brzózką, na której jest dzwonek i śpiewają: (12)
Dawna pieśń „Drzegory” zanotowana jest w gwarze słowacko–góralskiej
A swe dziatki miłuje A wiedzie ich ku dobremu Ponajpierw Boha znaci Stworzitieli sweho...
Po odśpiewaniu piosenki zostają obdarowani przez gospodarzy pieniędzmi lub jajkami.
W Poniedziałek Wielkanocny chodziły po wsiach z „goiczkiem” trzy odświętnie ubrane dziewczynki w wianuszkach na głowach. Było to małe drzewko iglaste ustrojone wstążeczkami, malowanymi jajkami, piórami, kwiatami, małymi dzwoneczkami. Chodziły od domu do domu, zatrzymywały się przed drzwiami chałpy lub pod oknem i śpiewały potrząsając drzewkiem:
„Dej Pón Bóg dobry dziyń, pod wasze okienko, przyszliśmy powitać was, miła gaździnko. Gojiczek zielony, pieknie przystrojony...,”(13)
Dawniej w Wielki Poniedziałek na terenie Istebnej, gdy można było dostać korzenie z klonu kanadyjskiego, które kupowano na terenie dzisiejszej Słowacji. Chłopcy uderzali wracające z kościoła dziewczęta owym słodkim drzewem po rękach i nogach, a potem zapraszali do gospody, gdzie częstowali je wódką i oddawali im słodkie drzewo, które należało zjeść, jeżeli się danego chłopca mile widziało.(14)
W nocy z 30 kwietnia na 1 maja chłopcy ustawiali „moje” pod oknami domów dziewcząt. Były to nieduże drzewka, przybrane różnokolorowymi wstążkami, zatknięte na długiej żerdzi.
W przed dzień św. Jóna kobiety zdobiły domy, wtykając w szpary między belkami gałązki leszczyny. Drzwi wejściowe zdobiono girlandami z zielonych gałązek. Gospodarze wcześnie rano wychodzili w pole i na każdym rogu zatykali brzozowe lub świerkowe gałązki, co miało zabezpieczyć zbiory przed burzą.
Gospodarka sałaszniczo- pasterska na przestrzeni lat wykształciła wiele ciekawych zwyczajów sałaszniczych. Najpiękniejsze miały miejsce w dniu „miyszanio owiec”.
„Gazdowie z dziećmi przyprowadzają owce na sałasz. Koszory i koliba są już uprzednio ustawione. Zamykają owce w koszorze, a sami idą, siadają pod kolibą i radzą. Wybierają owczarzy, umawiają się o baczowanie itd. Radzą też między sobą, komu dać syra.
Radzą najprzód: pierwszą grudkę wielebnemu, drugą grudkę-kierownikowi szkoły, trzecią–nadleśniczymu, czwarta-gojnymu, piatą zaś drugiymu gojnymu i zaś drugiymu leśniczymu, bo zaś się stoi i tydziyń na utratę. Jedną grudkę za czerpoki, jedną grudkę za puterkę, jedną grudkę za naprawę gielat. Wieczerniejszą grudkę owczorzom na poły. Pierwszo połedniyjszo grudka na podzioł dzieciom. Teraz zaczinają uroczyste mieszanie owiec. Przinoszą święconą wodę i święcone zioła. Obok koszora wbijaja jedliczkę. Obstawiają duże dwa koła, jedno z dzieci, drugie z dziywek i pochołków, gospodarzy i gaździn. Rozniecają ogień przy drzwiach kosziora, zanim wcinają dwa obuszki, odewra wrota do koszora. Dwaj owczorze idą na przodku, zdjynte mają cziopki, śpiewają pieśniczkę; ”Kto się w opiekę...”.Wszystkie owce hipkają przez ogień z kosziora ku jedliczce. Sałaśnik ich wygónio i pora gazdów. Obganiajom ich trzi razy dookoła jedliczki i żeną do kosziora i robią wielki hałas: Hej! hej! pczko! Dzieci maja wtedy wielką radość. Wszyscy, co trzimali duże koło garną się ku temu kosziorwi z rozciągnionymi rękami. Owce wegnane do kosziora, owczorz i sałaśnik klękają w kosziorze, a wszystkie dzieci i starzy poza kosziorem klękają. Wymodlą się: „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś” i „Pod Twą Obronę”. Po modleniu się, zaczynają śpiewać bojtki. Potem wybierają się doić. Wszyscy chłopcy chcą naganiać owce. Owczarze i gazdowie idą doić. Owcziorze się żegnają jak zaczinają pierwszą owcę doić.