Musisz sobie pozmieniać imiona wieki, jak to ma być o twojej przygodzie.
Alexis Brown, kończy za dwa dni 18 lat, 24 lipca. I w dzień urodzin pojedzie w podróż statkiem. Taki właśnie dostanie prezęt od rodziców, ponieważ to jest jej mażenie. Popłynąć w podróż i poznać nowych, ciekawych ludzi.
- Mamo idę do Jess!
- Dobrze, ale wróć na obiad.
- Ok, mamusiu.
Alex wybiegła z domu niczym burza, by jak najszybciej się z naleść u koleżanki. I opowiedzieć jej o wycieczce, która zbliża się w szybkim tępie. Drzwi otwiera jej, brat Jess, Dreak. Alexis zawsze go uwarzała za mega przystojniaka. Wkońcu jest przystojnym brunetem z zielonymi oczmi, w którym się kocha od trzech lat. Ale nie wie, jak się za to wziąść. Jest zbyt nieśmiała.
- Nie, a to po wczorajszej iprezie. Pewnie przyszłaś do Jessiki.
- Tak. Jest w domu?
- Nie, wyszła niedawno do sklepu. Ale zaraz wróci. Chcesz możesz na nią zaczekać.
- Ok.
Dreak zaprowadził Alex do kuchni i zaproponował herbatę i wyszedł na spotkanie z kumplami. Długo nie trwało, a przyszła przyjaciółka Alex. Zdziwiłą się obecnością przyjaciółki, ale jednak się ucieszyła.
- Hej, co u ciebie Alex?
- Wporządku, przyszłam poplotkować i podzielić się z tobą super nowiną.
- Jaką nowiną? Dalej mów. - wyraźnie zaciekawiona Jess usiadła bardzo blisko Alex
- Za dwa dni wypływam w podróż dookoła świata. Jest to prezęt od rodziców na urodziny.
- Super, też bym chciała. Ej może spodkasz się z moim bratem bo też coś mówił o jakimś rejsie za dwa dni.
- Może. - w Alex narodziła się nadzieja, na szansę u Dreaka - Muszę już iść bo obiecałam mamie, że będęn na obiad.
- Dobra, odprowadzić cie?
- Nie trzeba znam drogę. Pa
- Do zobaczenia, myszka.
Alex, jak wróciła do domu zjadła i poszła do pokoju. Zaczęła się szykować już na wycieczkę. Dni płynęły jej tak mozolnie. Czekała tylko na dzień podróży.
I nadszedł, gdy się obudziła rano. Pognała szybko do łazienki i zaczęłą się szykować. Statek odpływa o 10:00. Gotow już znosiła bagaże na dół, a ojciec pakował do bagarznika samochodu. Cała podekscytowana porzegnała się z mamą i pojechała z tatą do portu. Pożegnawszy się z tatą, wręczył jej kopertę z biletem w pierwszej klasie i pieniądze.
Wchodząc na statkek została ciepło powitana, jak inni pasażerowie. Zastała zakwaterowana w pokoju z jaką miłą starszą kobietą.
Do odpływu zostało pare minut, wię popędziła do burty pokiwać jesze ojcu na porzegnanie. Gdy już odpływali, stała jeszcze długo i patrzyła na delikatnie falującą wodę.
Z głośników na statku rozległ się głos informujący o obiedzie i różnych imprezach przygotowanych na cały rejs, takie wprowadzenie, po czym została puszczona muzyka relaksująca.
Alex dobrze się bawiła już od trzech dni i poznawała ciekawych ludzi, ale nie spotkała jeszcze Dreaka. Najciekawsza była starsza kobieta, Katarzyna z którą dzieliła pokuj. Opowiedziała jej wiele historyjek takich, jak II Wojna Światowa, że była jedną z sanitariuszek. Mimo wieku czuła się jeszcze młoda i pragnę ła jeszcze dużo zobaczyć dlatego też wypłynęła w podróż.
Dochodziła 20:00, Alex po kolacji ruszyła do swojedo pokoju, by wyszykować się na impreze która miała się zacząć o 20:30. Już piękna wyszła na tył statku by popatrzeć jeszcze na spokojne wody, panowała starszna cisza, ale za to jaka piękna. Gwiady rozświetlały niebo pięknym blaskiem, ale najpiękniejszy był księżyc. Nagle usłyszała czyjeś kroki na drewnianym podeście statku. Nie chciała się obracać, zigorowała to. Wolała patrzeć na przepiękne niebo, ponad nią. Ale usłyszała słowa "Cześć, Alex. Co ty tu robisz?". Energicznie się odwróciła i ujrzała "przystojniaka", brata Jess.
- Cześć, Dreak. Co robię? Patrzę na gwiazdy.
- Widzę. Ale skąd tu się wzięłaś?
- Ta wycieczka to prezęt od moich rodziców na urodziny. Czemu się pytasz?
- A tak sobie.
- Nie jesteś na imprezie?
- Nie, nudno tam troche. Nie mogę się zaklimatyzować. Za dużo osób, których nie znam, aż do teraz. Chcesz sie przejść?
- Tak, czemu nie. Rozmawiałeś ostatnio z Jess?
- Tak, dzwoniła do mnie dzisiaj, po południu.
Zaczynało padać, ciemne chmury zasłaniały gwiady i księżyc. Dwójak znajomych postanowiła się schronić, najbliżej był pokuj Dreaka. Chłopak podał jej ręcznik, żeby się wytarła, po chwili wyszedł. Po czym wrócił z dwoma kubkami gorącej czekolady. Jeden wręczyj Alex. "Dzięki." usłyszał. Alex wstała i podeszła do okna by jeszcze raz spojrzeć na niebo, ujrzwasz błyskawicę rozcinającą niebo i słysząc straszny huk przeraziła się.
- Boisz się? - zapytał się Dreak
- Strasznie, nie lubię burzy w dodatku płyniemy w tę stronę. A jak coś się stanie? Jeśli uderz w nas taki piorun?
- Nie bój się, to tylko mała burza. Nie myśl o tym, nic się nie stanie.
- Oby.
Zakończywszy rozmowę o pogodzie. Rozmawiali jeszcze długo, aż nie poczuli wstrząsu. Nagkle ucichli. Zbyt ciekawa Alex znowu wyjrzała przez okno. Przestraszyła się strasznie, zauwarzyła wir przed statkiem, burza się wzmagała i nie chciała ustępować. Zaczęła panikować i płakać. Dreak chwycił ją za rękę i wyszli z kajutu. Gdzie ujrzeli panike innych ludzi, wszyscy zakładali kapoki ratunkowe. Dreak podbiegł tam i wziął dwa. Po czym wróci do Alexis i założyli je trzymali się razem. Wjednej chwili statek zaczął tonąć i się przechlać to w jedną stronę, to w drugą. Nagle Alex wypadła za burtę, nikt tego nie zauważył prócz Dreaka. Wszyscy w strach, zajęci sobą nie chcieli pomuc chłopakowi. Więc postanowił sam jej pomus żucił koło ratunkowe i wyskoczył za nim za burtę. Po chwili znajdował się przy dziewczynie i założył na nią koło.
- Trzymaj się i nie panikuj.
- Duszę się, pomóż ... - Alex z nadmiaru wrażeń zędlała
Obaj trzymający się koła usneli dryfując jużna ustałych wodach, gdy dobili do brzegu Dreak się ocknął i przyciągnął Alex bardziej na plażę. Następnie poszedł poszukać czegoś do jedzenia, gdy wrócił z rękoma pełnymi owoców dziewczyna jeszcze spała. Więc ją postanowił obudzić, by coś zjadła. Gdy tak jedli uświadomili sobie, że są sami i nie wiadomo gdzie. Kiedy skończyli jeść postanowili iść wzdłuż plaży, natkneli się na kilka rzeczy, takie jak butelki z wodą, ubrania, i kawałki desek oraz dużą folie. Wyłowili wszystko i położyli w jedno miejsce, które przykryli liśćmi i kamieniami. Wzieli pare butelek i poszli dalej.
- Co tera będzie? - zadawała pytania dziewczyna
- Nie wiem, narazie musimy znaleść pomoc.
Szli tak dłuki czas, postanowili odpocząć. Po czym ruszyli dalej. W pewnej chwili usłyszeli dziwny dziwięk, tak jakby harkot. Z głebi wyspy. To nie był zwykły harkot, to było coś w rodzaju dźwięku jakiegoś silnika.
Zmęczeni strasznym upałem, postanowili sprawdzić co to jest.
Gdy przedzierali się przez piękną, dziką puszcze, ujrzeli stary, drewniany domek na rzece. Dzieciaki się cieszyły, że znalazły miejsce gdzie ktoś może jest. Nareszcie nie byli sami. Ale nadal przerażeni. Poszli za dźwiękiem harkotu, na tył domku. tam zobaczyli starszego, siwego mężczyznę z długą brodą, który robił coś przy swojej motorówce.
- Przepraszam! - krzyknął niezdecydowanie Dreak, nie usłyszał odpowiedzi
- Prosze Pana. - postanowiła się odezwać Alexis
Nagle mężczyzna uniusł głowę. Zdziwiony, bardzo zdziwiony.
- Co tu robicie dzieciaki ?
- Płynęliśmy statkiem i ... styatek zatonął. - Dreak powiedział
- Szukamy pomocy. Proszę Pan gdzie my się znajdujemy.
- Jak to gdzie? To jest dżungla, dokładnie w Afryce. I gdzie chcecie znaleźć tą pomoc?
- Chcieli byćmy wrucić do domu, do Polski. - kontynuje dziewczyna
- Mogę wam pomuc, ale mam zepsutą motorówkę i próbuję ją naprawić. Podrzucił bym was przy okazji do portu, ale to ze dwa dni drogi.
- Mogli byśmy pomuc panu, w zamian za pomoc nam. Dreak zna się na silnikach.
- Skoro, tak. To nazywam się Harry. Jestem łowcą krokodyli, jak wam to nie przeszkadza.
- Nic, a nic. - odpowiedział szybko Dreak
- Chcesz możesz zobaczyć co jest nie tak z silnikiem.
- Dobrze.
Rozbitkowie zadowoleni z znalezienia pomocy, usneli tej nocy wyjątkowo szybko. Gdyż następnego dnia stary Harry ich obudził. I zabrał ich starą, drewnianą łudką na polowanie.
Tego dnia wrócili bez niczego. Wrócili na obiad, po k tórym Dreak zabrał się do naprawy silnika, a Alex postanowiła iść nazbierać jakiś owoców. Natomiast mężczyzna popłyną na dalsze polowanie.
Po trzech godzinach Harry wrócił z dwoma aligatorami już martwymi. Chłopak się przestraszył, gdy je wyładowywał na pomost. Ale pomógł je zaciągnąć do szopy.
- Gdzie twoja koleżanka?
- Przecież poszła zbierać owoce.
- Tak, to było trzy godziny temu. Powinna już wrócić.
- Możemy iść jej poszukać.
- I to szybko, bo w tych lasach żyją tubylcy.
- Wiedział pan, czemu nic nie mówiłeś.
Pognali szukać Alex. Po godzinie poszukiwań znaleźli rossypane owoce i ślady jak by ktoś kogoś ciągnął. Poszli za nimi. I dotarli do plemienia tubylców.
- Mogło być gorzej.
- Jak to. Przecież Alex siedzi tam związana z łzami w oczach.
- Spokojnie to jest zaprzyjaźnione plemi, znam wodza.
- Choćmy tam.
Spokojnie wyłonili się zza krzaków i Harry zarządał spotkania z wodzem. Wódz przywitał go bardzo ciepło. Po czym rozmawiali w niezrozumiałym języku. W pewnej chwili wódz coś nakazał swoim ludziom, którzy przyprowadzili Alex. Wódz i Harry po tem rozmawiali jeszcxze długo, a następnie już wieczorem bawiliśmy się z nimi jedząc, tańcząc i bijąc w bębny przy ognisku. Następnego dnia z rana po nocy spędonego z przyjaznym plemieniem wróciliśmy do chaty Harrego, z prezętami od tubylców.
Dreak pracował cały czas przy silniku, po kilku prubach nareszcie zaskoczył. Bardzo się cieszyliśmy. Harry docenił jego wysiłek i podziękował mu za pomoc w naprawie.
- Będzie pan musiał wymienić kilka części, bo to co zrobiłem wytrzyma tylko przez jakieś cztery, trzy miesiące.
- Ale i tak dzięki młodziaku. Skąd tyle umiesz?
- Ojciec ma warsztat samochodowy, często mu pomagam.
Dzieciaki tuż po obiedzie ruszyli z Harrym w stronę portu. By wrócić do domu. Po dwóch dniach płynięcia.byli na miejscu. Harry polubiwszy dzieciaki załatwił im miejsce na promie do Polski, u znajomego kapitana. Który przewozi owoce. I tak Alex i Dreak porzegnawszy się z Harrym ruszyliw kolejny rejs. Po tygodniu dopiero znaleźli się w kraju. Gdzie opowiedzieli zrozpaczonym rodzicom o przygodach, które doświadczyli.
Ale najwarzniejsze było to, że nie zginęli potczas zatonięcia statku.
Musisz sobie pozmieniać imiona wieki, jak to ma być o twojej przygodzie.
Alexis Brown, kończy za dwa dni 18 lat, 24 lipca. I w dzień urodzin pojedzie w podróż statkiem. Taki właśnie dostanie prezęt od rodziców, ponieważ to jest jej mażenie. Popłynąć w podróż i poznać nowych, ciekawych ludzi.
- Mamo idę do Jess!
- Dobrze, ale wróć na obiad.
- Ok, mamusiu.
Alex wybiegła z domu niczym burza, by jak najszybciej się z naleść u koleżanki. I opowiedzieć jej o wycieczce, która zbliża się w szybkim tępie. Drzwi otwiera jej, brat Jess, Dreak. Alexis zawsze go uwarzała za mega przystojniaka. Wkońcu jest przystojnym brunetem z zielonymi oczmi, w którym się kocha od trzech lat. Ale nie wie, jak się za to wziąść. Jest zbyt nieśmiała.
- Cześć, Alex. - mówi ochrypłym głosem Dreak.
- Hej, chory jesteś? - ciekawa ochrypłego głosu Alexis się pyta
- Nie, a to po wczorajszej iprezie. Pewnie przyszłaś do Jessiki.
- Tak. Jest w domu?
- Nie, wyszła niedawno do sklepu. Ale zaraz wróci. Chcesz możesz na nią zaczekać.
- Ok.
Dreak zaprowadził Alex do kuchni i zaproponował herbatę i wyszedł na spotkanie z kumplami. Długo nie trwało, a przyszła przyjaciółka Alex. Zdziwiłą się obecnością przyjaciółki, ale jednak się ucieszyła.
- Hej, co u ciebie Alex?
- Wporządku, przyszłam poplotkować i podzielić się z tobą super nowiną.
- Jaką nowiną? Dalej mów. - wyraźnie zaciekawiona Jess usiadła bardzo blisko Alex
- Za dwa dni wypływam w podróż dookoła świata. Jest to prezęt od rodziców na urodziny.
- Super, też bym chciała. Ej może spodkasz się z moim bratem bo też coś mówił o jakimś rejsie za dwa dni.
- Może. - w Alex narodziła się nadzieja, na szansę u Dreaka - Muszę już iść bo obiecałam mamie, że będęn na obiad.
- Dobra, odprowadzić cie?
- Nie trzeba znam drogę. Pa
- Do zobaczenia, myszka.
Alex, jak wróciła do domu zjadła i poszła do pokoju. Zaczęła się szykować już na wycieczkę. Dni płynęły jej tak mozolnie. Czekała tylko na dzień podróży.
I nadszedł, gdy się obudziła rano. Pognała szybko do łazienki i zaczęłą się szykować. Statek odpływa o 10:00. Gotow już znosiła bagaże na dół, a ojciec pakował do bagarznika samochodu. Cała podekscytowana porzegnała się z mamą i pojechała z tatą do portu. Pożegnawszy się z tatą, wręczył jej kopertę z biletem w pierwszej klasie i pieniądze.
Wchodząc na statkek została ciepło powitana, jak inni pasażerowie. Zastała zakwaterowana w pokoju z jaką miłą starszą kobietą.
Do odpływu zostało pare minut, wię popędziła do burty pokiwać jesze ojcu na porzegnanie. Gdy już odpływali, stała jeszcze długo i patrzyła na delikatnie falującą wodę.
Z głośników na statku rozległ się głos informujący o obiedzie i różnych imprezach przygotowanych na cały rejs, takie wprowadzenie, po czym została puszczona muzyka relaksująca.
Alex dobrze się bawiła już od trzech dni i poznawała ciekawych ludzi, ale nie spotkała jeszcze Dreaka. Najciekawsza była starsza kobieta, Katarzyna z którą dzieliła pokuj. Opowiedziała jej wiele historyjek takich, jak II Wojna Światowa, że była jedną z sanitariuszek. Mimo wieku czuła się jeszcze młoda i pragnę ła jeszcze dużo zobaczyć dlatego też wypłynęła w podróż.
Dochodziła 20:00, Alex po kolacji ruszyła do swojedo pokoju, by wyszykować się na impreze która miała się zacząć o 20:30. Już piękna wyszła na tył statku by popatrzeć jeszcze na spokojne wody, panowała starszna cisza, ale za to jaka piękna. Gwiady rozświetlały niebo pięknym blaskiem, ale najpiękniejszy był księżyc. Nagle usłyszała czyjeś kroki na drewnianym podeście statku. Nie chciała się obracać, zigorowała to. Wolała patrzeć na przepiękne niebo, ponad nią. Ale usłyszała słowa "Cześć, Alex. Co ty tu robisz?". Energicznie się odwróciła i ujrzała "przystojniaka", brata Jess.
- Cześć, Dreak. Co robię? Patrzę na gwiazdy.
- Widzę. Ale skąd tu się wzięłaś?
- Ta wycieczka to prezęt od moich rodziców na urodziny. Czemu się pytasz?
- A tak sobie.
- Nie jesteś na imprezie?
- Nie, nudno tam troche. Nie mogę się zaklimatyzować. Za dużo osób, których nie znam, aż do teraz. Chcesz sie przejść?
- Tak, czemu nie. Rozmawiałeś ostatnio z Jess?
- Tak, dzwoniła do mnie dzisiaj, po południu.
Zaczynało padać, ciemne chmury zasłaniały gwiady i księżyc. Dwójak znajomych postanowiła się schronić, najbliżej był pokuj Dreaka. Chłopak podał jej ręcznik, żeby się wytarła, po chwili wyszedł. Po czym wrócił z dwoma kubkami gorącej czekolady. Jeden wręczyj Alex. "Dzięki." usłyszał. Alex wstała i podeszła do okna by jeszcze raz spojrzeć na niebo, ujrzwasz błyskawicę rozcinającą niebo i słysząc straszny huk przeraziła się.
- Boisz się? - zapytał się Dreak
- Strasznie, nie lubię burzy w dodatku płyniemy w tę stronę. A jak coś się stanie? Jeśli uderz w nas taki piorun?
- Nie bój się, to tylko mała burza. Nie myśl o tym, nic się nie stanie.
- Oby.
Zakończywszy rozmowę o pogodzie. Rozmawiali jeszcze długo, aż nie poczuli wstrząsu. Nagkle ucichli. Zbyt ciekawa Alex znowu wyjrzała przez okno. Przestraszyła się strasznie, zauwarzyła wir przed statkiem, burza się wzmagała i nie chciała ustępować. Zaczęła panikować i płakać. Dreak chwycił ją za rękę i wyszli z kajutu. Gdzie ujrzeli panike innych ludzi, wszyscy zakładali kapoki ratunkowe. Dreak podbiegł tam i wziął dwa. Po czym wróci do Alexis i założyli je trzymali się razem. Wjednej chwili statek zaczął tonąć i się przechlać to w jedną stronę, to w drugą. Nagle Alex wypadła za burtę, nikt tego nie zauważył prócz Dreaka. Wszyscy w strach, zajęci sobą nie chcieli pomuc chłopakowi. Więc postanowił sam jej pomus żucił koło ratunkowe i wyskoczył za nim za burtę. Po chwili znajdował się przy dziewczynie i założył na nią koło.
- Trzymaj się i nie panikuj.
- Duszę się, pomóż ... - Alex z nadmiaru wrażeń zędlała
Obaj trzymający się koła usneli dryfując jużna ustałych wodach, gdy dobili do brzegu Dreak się ocknął i przyciągnął Alex bardziej na plażę. Następnie poszedł poszukać czegoś do jedzenia, gdy wrócił z rękoma pełnymi owoców dziewczyna jeszcze spała. Więc ją postanowił obudzić, by coś zjadła. Gdy tak jedli uświadomili sobie, że są sami i nie wiadomo gdzie. Kiedy skończyli jeść postanowili iść wzdłuż plaży, natkneli się na kilka rzeczy, takie jak butelki z wodą, ubrania, i kawałki desek oraz dużą folie. Wyłowili wszystko i położyli w jedno miejsce, które przykryli liśćmi i kamieniami. Wzieli pare butelek i poszli dalej.
- Co tera będzie? - zadawała pytania dziewczyna
- Nie wiem, narazie musimy znaleść pomoc.
Szli tak dłuki czas, postanowili odpocząć. Po czym ruszyli dalej. W pewnej chwili usłyszeli dziwny dziwięk, tak jakby harkot. Z głebi wyspy. To nie był zwykły harkot, to było coś w rodzaju dźwięku jakiegoś silnika.
Zmęczeni strasznym upałem, postanowili sprawdzić co to jest.
Gdy przedzierali się przez piękną, dziką puszcze, ujrzeli stary, drewniany domek na rzece. Dzieciaki się cieszyły, że znalazły miejsce gdzie ktoś może jest. Nareszcie nie byli sami. Ale nadal przerażeni. Poszli za dźwiękiem harkotu, na tył domku. tam zobaczyli starszego, siwego mężczyznę z długą brodą, który robił coś przy swojej motorówce.
- Przepraszam! - krzyknął niezdecydowanie Dreak, nie usłyszał odpowiedzi
- Prosze Pana. - postanowiła się odezwać Alexis
Nagle mężczyzna uniusł głowę. Zdziwiony, bardzo zdziwiony.
- Co tu robicie dzieciaki ?
- Płynęliśmy statkiem i ... styatek zatonął. - Dreak powiedział
- Szukamy pomocy. Proszę Pan gdzie my się znajdujemy.
- Jak to gdzie? To jest dżungla, dokładnie w Afryce. I gdzie chcecie znaleźć tą pomoc?
- Chcieli byćmy wrucić do domu, do Polski. - kontynuje dziewczyna
- Mogę wam pomuc, ale mam zepsutą motorówkę i próbuję ją naprawić. Podrzucił bym was przy okazji do portu, ale to ze dwa dni drogi.
- Mogli byśmy pomuc panu, w zamian za pomoc nam. Dreak zna się na silnikach.
- Skoro, tak. To nazywam się Harry. Jestem łowcą krokodyli, jak wam to nie przeszkadza.
- Nic, a nic. - odpowiedział szybko Dreak
- Chcesz możesz zobaczyć co jest nie tak z silnikiem.
- Dobrze.
Rozbitkowie zadowoleni z znalezienia pomocy, usneli tej nocy wyjątkowo szybko. Gdyż następnego dnia stary Harry ich obudził. I zabrał ich starą, drewnianą łudką na polowanie.
Tego dnia wrócili bez niczego. Wrócili na obiad, po k tórym Dreak zabrał się do naprawy silnika, a Alex postanowiła iść nazbierać jakiś owoców. Natomiast mężczyzna popłyną na dalsze polowanie.
Po trzech godzinach Harry wrócił z dwoma aligatorami już martwymi. Chłopak się przestraszył, gdy je wyładowywał na pomost. Ale pomógł je zaciągnąć do szopy.
- Gdzie twoja koleżanka?
- Przecież poszła zbierać owoce.
- Tak, to było trzy godziny temu. Powinna już wrócić.
- Możemy iść jej poszukać.
- I to szybko, bo w tych lasach żyją tubylcy.
- Wiedział pan, czemu nic nie mówiłeś.
Pognali szukać Alex. Po godzinie poszukiwań znaleźli rossypane owoce i ślady jak by ktoś kogoś ciągnął. Poszli za nimi. I dotarli do plemienia tubylców.
- Mogło być gorzej.
- Jak to. Przecież Alex siedzi tam związana z łzami w oczach.
- Spokojnie to jest zaprzyjaźnione plemi, znam wodza.
- Choćmy tam.
Spokojnie wyłonili się zza krzaków i Harry zarządał spotkania z wodzem. Wódz przywitał go bardzo ciepło. Po czym rozmawiali w niezrozumiałym języku. W pewnej chwili wódz coś nakazał swoim ludziom, którzy przyprowadzili Alex. Wódz i Harry po tem rozmawiali jeszcxze długo, a następnie już wieczorem bawiliśmy się z nimi jedząc, tańcząc i bijąc w bębny przy ognisku. Następnego dnia z rana po nocy spędonego z przyjaznym plemieniem wróciliśmy do chaty Harrego, z prezętami od tubylców.
Dreak pracował cały czas przy silniku, po kilku prubach nareszcie zaskoczył. Bardzo się cieszyliśmy. Harry docenił jego wysiłek i podziękował mu za pomoc w naprawie.
- Będzie pan musiał wymienić kilka części, bo to co zrobiłem wytrzyma tylko przez jakieś cztery, trzy miesiące.
- Ale i tak dzięki młodziaku. Skąd tyle umiesz?
- Ojciec ma warsztat samochodowy, często mu pomagam.
Dzieciaki tuż po obiedzie ruszyli z Harrym w stronę portu. By wrócić do domu. Po dwóch dniach płynięcia.byli na miejscu. Harry polubiwszy dzieciaki załatwił im miejsce na promie do Polski, u znajomego kapitana. Który przewozi owoce. I tak Alex i Dreak porzegnawszy się z Harrym ruszyliw kolejny rejs. Po tygodniu dopiero znaleźli się w kraju. Gdzie opowiedzieli zrozpaczonym rodzicom o przygodach, które doświadczyli.
Ale najwarzniejsze było to, że nie zginęli potczas zatonięcia statku.