Gosia00
Coś takiego,że kopciuszek to była księżniczka i jej rodzice zrobili jej fajne urodziny ale ona byla smutna bo nie miała przyjaciół gdyż nie chodziła do szkoły i kolegowała sie tylko z takimi bogatymi dla których wazny byl tyko wygląd itp. A na tym przyjęciu był biedny chłopak i ona sie w nim zakochała. Późnij dowiedziała się kim on naprawdę jest i go pokochała i żyli długo i szczęśliwie.
1 votes Thanks 1
Agnese
Czyli taka współczesna? - Ile razy mówiłam ci, żeby umyć naczynia!? - wrzasnęła moja przybrana mama. Moim życiowym problemem jest życie w rodzinie zastępczej. - Wiem, że miałam to zrobić, ale nie zdążyłam jeszcze zrobić prania i umyć podłogi... - tłumaczyłam się. - Żadne wytłumaczenie. Natychmiast do garów! Wystarczy mi to, że mieszkam w piwnicy, w czasie gdy macocha i jej rozpuszczona córka Ela mają do dyspozycji czteropokojowe mieszkanie. Co więcej o mnie? Mój ojciec zmarł, gdy miałam osiem lat. Teraz mam już trzynaście, ale dalej czuję, że straciłam część siebie. Teraz staram się tylko przetrwać do osiemnastki i nie wymrzeć z głodu. Na jedzenie dostaję dziennie złotówkę. Kupuję za to w szkole zupę i napój. Ostatnio w szkole ogłosili dyskotekę. Ucieszyłam się. Po chwili zmarkotniałam. Jak ja będę wyglądać? Nie mam co ubrać, nie umiem tańczyć, a już na pewno nie dostanę zgody od macochy. Idę się spytać i czekam na lanie. Szok! Macocha pozwoliła mi iść na dyskotekę! Dzień dyskoteki... Ubrałam strój codzienny i poszłam z koleżankami Anką i Moniką do sali, w której odbywała się impreza. Przez pierwszą godzinę podpierałam ściany, Anka i Monika tańczyły z chłopakami. W pewnej chwili do mnie podszedł jeden chłopak z naszej klasy, Marcin. Zatańczyłam z nim i poczułam, że to wspaniały dzień. Nic nie mogło go zepsuć.... a jednak. Do sali weszła Ela. Zrobiła nam wspólne zdjęcie i z szyderczym śmiechem pobiegła w kierunku swojej mamy, która przyszła tam razem z nią. - Mama patrzy! Sandra tańczy z jakimś chłopakiem! Widziałam, że krew zalewa macochę. - Sandra! - usłyszałam jej wrzask. - Co to ma być? Zanim zdążyłam cokolwiek wyjaśnić, macocha pięścią uderzyła mnie w twarz. Upadłam na kafelki. Kiedy się obudziłam, nade mną pochylała się twarz lekarza. - Oddycha. Ona żyje! - powiedział szczęśliwie. Monika i Anka odetchnęły. Eli i macochy nie było. - Kto cię tak załatwił? - spytała Anka. - Ja widziałem! - odezwał się Marcin - To ta kobieta. Mama Elki. Ta farbowana blondyna, która uciekła ze szkoły! - Faktycznie, widziałem ją - przyznał jeden z lekarzy. - To co ze mną? - spytałam przerażona. - Najpierw pojedziesz z nami do szpitala, gdzie założymy ci szwy na czole. Rzeczywiście, z czoła leciała mi strużka krwi. Nie poczułam bólu, macocha często mnie biła. Przyzwyczaiłam się i nie odczuwałam już bólu. - Ale co potem? Nie każcie mi wracać do niej! - poprosiłam. - Ja... - Czy ona często cię tak biła? -zapytała Monika. - Można tak powiedzieć. Robiłam za jej sprzątaczkę i kucharkę. Biła mnie, kiedy nie wykonałam jej polecenia albo gdy po prostu chciała wyładować w jakiś sposób złość na kogoś innego. - Co robimy, Kamil? - zapytał lekarz. - Znajdziemy jej rodzinę zastępczą. - odparł drugi. Byłam mile zaskoczona. Trafiłam do rodziny miłej, czterdziestoletniej pani Ireny i jej męża. Nareszcie przestałam odczuwać pustkę. Nadal tęsknię za tatą, ale nie jest to już tak straszne. Czuję, że mam rodzinę.
0 votes Thanks 0
jazon99
Dawno temu za lasami żyła dziewczynka kazdy mówił jej kopciuszek bo każdemu pomagała i zawsze była miła spotkała chłopca o imieniu Artur myslała za to zwykly chłopiec lecz to był ksiąze rodzice z ostatnich pieniedzy ubrali kopciuszka jak królowa była na balu jedna dziewczyna popchneła ja do fontany byla mokra i brzydka ale ksiaze ja wybral bo miala dobry charakter i zawsze kazdemu pomogla
- Ile razy mówiłam ci, żeby umyć naczynia!? - wrzasnęła moja przybrana mama. Moim życiowym problemem jest życie w rodzinie zastępczej.
- Wiem, że miałam to zrobić, ale nie zdążyłam jeszcze zrobić prania i umyć podłogi... - tłumaczyłam się.
- Żadne wytłumaczenie. Natychmiast do garów!
Wystarczy mi to, że mieszkam w piwnicy, w czasie gdy macocha i jej rozpuszczona córka Ela mają do dyspozycji czteropokojowe mieszkanie.
Co więcej o mnie? Mój ojciec zmarł, gdy miałam osiem lat. Teraz mam już trzynaście, ale dalej czuję, że straciłam część siebie. Teraz staram się tylko przetrwać do osiemnastki i nie wymrzeć z głodu. Na jedzenie dostaję dziennie złotówkę. Kupuję za to w szkole zupę i napój.
Ostatnio w szkole ogłosili dyskotekę. Ucieszyłam się. Po chwili zmarkotniałam. Jak ja będę wyglądać? Nie mam co ubrać, nie umiem tańczyć, a już na pewno nie dostanę zgody od macochy. Idę się spytać i czekam na lanie.
Szok! Macocha pozwoliła mi iść na dyskotekę!
Dzień dyskoteki...
Ubrałam strój codzienny i poszłam z koleżankami Anką i Moniką do sali, w której odbywała się impreza. Przez pierwszą godzinę podpierałam ściany, Anka i Monika tańczyły z chłopakami.
W pewnej chwili do mnie podszedł jeden chłopak z naszej klasy, Marcin. Zatańczyłam z nim i poczułam, że to wspaniały dzień. Nic nie mogło go zepsuć.... a jednak. Do sali weszła Ela. Zrobiła nam wspólne zdjęcie i z szyderczym śmiechem pobiegła w kierunku swojej mamy, która przyszła tam razem z nią.
- Mama patrzy! Sandra tańczy z jakimś chłopakiem!
Widziałam, że krew zalewa macochę.
- Sandra! - usłyszałam jej wrzask. - Co to ma być?
Zanim zdążyłam cokolwiek wyjaśnić, macocha pięścią uderzyła mnie w twarz. Upadłam na kafelki. Kiedy się obudziłam, nade mną pochylała się twarz lekarza.
- Oddycha. Ona żyje! - powiedział szczęśliwie.
Monika i Anka odetchnęły.
Eli i macochy nie było.
- Kto cię tak załatwił? - spytała Anka.
- Ja widziałem! - odezwał się Marcin - To ta kobieta. Mama Elki. Ta farbowana blondyna, która uciekła ze szkoły!
- Faktycznie, widziałem ją - przyznał jeden z lekarzy.
- To co ze mną? - spytałam przerażona.
- Najpierw pojedziesz z nami do szpitala, gdzie założymy ci szwy na czole.
Rzeczywiście, z czoła leciała mi strużka krwi. Nie poczułam bólu, macocha często mnie biła. Przyzwyczaiłam się i nie odczuwałam już bólu.
- Ale co potem? Nie każcie mi wracać do niej! - poprosiłam. - Ja...
- Czy ona często cię tak biła? -zapytała Monika.
- Można tak powiedzieć. Robiłam za jej sprzątaczkę i kucharkę. Biła mnie, kiedy nie wykonałam jej polecenia albo gdy po prostu chciała wyładować w jakiś sposób złość na kogoś innego.
- Co robimy, Kamil? - zapytał lekarz.
- Znajdziemy jej rodzinę zastępczą. - odparł drugi.
Byłam mile zaskoczona. Trafiłam do rodziny miłej, czterdziestoletniej pani Ireny i jej męża. Nareszcie przestałam odczuwać pustkę. Nadal tęsknię za tatą, ale nie jest to już tak straszne. Czuję, że mam rodzinę.