Potrzebuje pilnie na jutro . Konferencja prasowa z jednym z bohaterów lektury ,,Hobbita ''
kot142
Proszę bardzo :) Mam nadzieję, że zdążyłam.
Wczesnym wieczorem nad Pagórkiem w Hobbitonie zebrał się tłum drobnych, zaciekawionych postaci. Słuchali z niecierpliwością opowieści młodego krewniaka Bilba Bagginsa i jak to hobbici mięli w zwyczaju, popijali złotawe trunki i delektowali się błogim posmakiem fajkowego ziela. Niebo było bezchmurne, pierwsze gwiazdy zaczynały zbierać się wokół bladej poświaty księżyca. W pierwszym rzędzie zgromadziły się znamienite osóbki, piszące dla nieregularnej gazety z Shire. Niski i pulchny hobbit o powściągliwym spojrzeniu, odchrząknął i zapytał: - To bardzo rzadkie aby któryś z nas na tak długo wyprawiał się w podróż bez jakiegokolwiek uprzedzenia. To mało podobne do naszego miłego i spokojnego trybu życia. Co poniektórzy wieścili nawet pana śmierć. Co więc było przyczyną tejże wyprawy? Bilbo, pięćdziesięcioletni młodzieniec uśmiechnął się pogodnie i odpowiedział: - To wszystko wina – przerwał nagle, a potem dodał – a właściwie powinienem rzec, że zasługa: Gandalfa. Gdyby nie on moje życie toczyłoby się ciągle tym samym torem, w spokoju i szczęściu. Choć nie mówię, że ta podróż cokolwiek zepsuła... raczej odwrotnie. Wcześniej było nudno. Otyły dziennikarz rzucił mu spojrzenie pełne urazy, zanotował coś w małym notesiku i zamilkł. Z kolei odezwała się jasnowłosa hobbitka, której oczy zdradzały podekscytowanie: - Czy to prawda, że zgładził pan smoka? - Nie, to trochę dłuższa historia... aczkolwiek pod ostrzem mojego mieczyka padło paru goblinów i wargów. Przez tłum przeszły niewyraźne szepty zmieszane z zachwytem, ale i z niedowierzaniem. - Czy towarzyszył panu tylko Gandalf? - zapytał ktoś z tłumu. - Och, nie. Mój drogi Czarodziej jest trochę jak spadająca gwiazda. Rzadko zaszczyca swym towarzystwem, ale kiedy się już zjawi – wiadomo, że będzie lepiej. Za to przez te wszystkie dni towarzyszyły mi dzielne krasnoludy, nieugięte i waleczne. Lepszych kompanów próżno by mi było szukać. Teraz już wszyscy zgromadzeni utkwili wzrok w wesołej twarzy Bilba Bagginsa, który tak beztrosko opowiadał o dziwach i czarach, do których prosty lud hobbitów nie przywykł. Jeden z dziennikarzy zmierzył Bibla od stóp do głów i rzekł zgryźliwie: - Że niby tak mała istotka jak hobbit zasłynęła w świecie jako wojownik? - Wolałbym określenie włamywacz – odpowiedział Bilbo, bez cienia dezaprobaty w głosie. - Ale co się pan dziwi? Nieważne czy ktoś jest malutkim hobbitem czy rosłym człowiekiem. Każdy z nas może dokonać niezwykłych czynów. - A ile właściwie zgromadził pan złota? Wszyscy widzieli te stroje, skrzynie i inne bogactwa... Tym razem młody hobbit wydawał się urażony pytaniem. - Tak się składa, że wiele dóbr materialnych oddałem. Nie to jest ważne, moi drodzy krewniacy. Dziesiątki oczu spojrzały na niego ze zdziwieniem. Żeby jakikolwiek hobbit wypierał się pieniędzy? - I powiem wam jeszcze na zakończenie, że i wy możecie puścić się wolno w świat, ujrzeć to o czym mówią baśnie i legendy. Wystarczy tylko opuścić swoje podziemne norki i gotowe! Mimo tego, że Bilbo Baggins opuścił konferencję zadowolony i z uśmiechem wrócił do swojego mieszkanka, jeszcze następnego dnia w hobbickiej karczmie wszyscy zgodzili się, że młody pan Baggins ma nierówno pod sufitem, a jego tajemnicza i niepokojąca historia nie powinna trafić na łamy Hobbickiego Codziennika.
Wczesnym wieczorem nad Pagórkiem w Hobbitonie zebrał się tłum drobnych, zaciekawionych postaci. Słuchali z niecierpliwością opowieści młodego krewniaka Bilba Bagginsa i jak to hobbici mięli w zwyczaju, popijali złotawe trunki i delektowali się błogim posmakiem fajkowego ziela. Niebo było bezchmurne, pierwsze gwiazdy zaczynały zbierać się wokół bladej poświaty księżyca. W pierwszym rzędzie zgromadziły się znamienite osóbki, piszące dla nieregularnej gazety z Shire. Niski i pulchny hobbit o powściągliwym spojrzeniu, odchrząknął i zapytał:
- To bardzo rzadkie aby któryś z nas na tak długo wyprawiał się w podróż bez jakiegokolwiek uprzedzenia. To mało podobne do naszego miłego i spokojnego trybu życia. Co poniektórzy wieścili nawet pana śmierć. Co więc było przyczyną tejże wyprawy?
Bilbo, pięćdziesięcioletni młodzieniec uśmiechnął się pogodnie i odpowiedział:
- To wszystko wina – przerwał nagle, a potem dodał – a właściwie powinienem rzec, że zasługa: Gandalfa. Gdyby nie on moje życie toczyłoby się ciągle tym samym torem, w spokoju i szczęściu. Choć nie mówię, że ta podróż cokolwiek zepsuła... raczej odwrotnie. Wcześniej było nudno.
Otyły dziennikarz rzucił mu spojrzenie pełne urazy, zanotował coś w małym notesiku i zamilkł. Z kolei odezwała się jasnowłosa hobbitka, której oczy zdradzały podekscytowanie:
- Czy to prawda, że zgładził pan smoka?
- Nie, to trochę dłuższa historia... aczkolwiek pod ostrzem mojego mieczyka padło paru goblinów i wargów.
Przez tłum przeszły niewyraźne szepty zmieszane z zachwytem, ale i z niedowierzaniem.
- Czy towarzyszył panu tylko Gandalf? - zapytał ktoś z tłumu.
- Och, nie. Mój drogi Czarodziej jest trochę jak spadająca gwiazda. Rzadko zaszczyca swym towarzystwem, ale kiedy się już zjawi – wiadomo, że będzie lepiej. Za to przez te wszystkie dni towarzyszyły mi dzielne krasnoludy, nieugięte i waleczne. Lepszych kompanów próżno by mi było szukać.
Teraz już wszyscy zgromadzeni utkwili wzrok w wesołej twarzy Bilba Bagginsa, który tak beztrosko opowiadał o dziwach i czarach, do których prosty lud hobbitów nie przywykł. Jeden z dziennikarzy zmierzył Bibla od stóp do głów i rzekł zgryźliwie:
- Że niby tak mała istotka jak hobbit zasłynęła w świecie jako wojownik?
- Wolałbym określenie włamywacz – odpowiedział Bilbo, bez cienia dezaprobaty w głosie. - Ale co się pan dziwi? Nieważne czy ktoś jest malutkim hobbitem czy rosłym człowiekiem. Każdy z nas może dokonać niezwykłych czynów.
- A ile właściwie zgromadził pan złota? Wszyscy widzieli te stroje, skrzynie i inne bogactwa...
Tym razem młody hobbit wydawał się urażony pytaniem.
- Tak się składa, że wiele dóbr materialnych oddałem. Nie to jest ważne, moi drodzy krewniacy.
Dziesiątki oczu spojrzały na niego ze zdziwieniem. Żeby jakikolwiek hobbit wypierał się pieniędzy?
- I powiem wam jeszcze na zakończenie, że i wy możecie puścić się wolno w świat, ujrzeć to o czym mówią baśnie i legendy. Wystarczy tylko opuścić swoje podziemne norki i gotowe!
Mimo tego, że Bilbo Baggins opuścił konferencję zadowolony i z uśmiechem wrócił do swojego mieszkanka, jeszcze następnego dnia w hobbickiej karczmie wszyscy zgodzili się, że młody pan Baggins ma nierówno pod sufitem, a jego tajemnicza i niepokojąca historia nie powinna trafić na łamy Hobbickiego Codziennika.