Napisz wywiad z Robinsonem Krozoe, na temat o jego pobycie na wyspie.
Zgłoś nadużycie!Dziennikarz: Witamy po tak długiej nieobecności w kraju. Właściwie, ile lat już minęło, kiedy wzburzone morze wyrzuciło Pana na nieznany ląd? Robinson Crusoe: Trudno w to uwierzyć , ale na bezludnej wyspie spędziłem prawie trzydzieści lat, a dokładnie nie było mnie w kraju ponad 28 lat. Dobrze, że po latach pojawił się Piętaszek, bo chyba bym umarł z samotności. D: Obudził się Pan na brzegu nieznanej wyspy i co wtedy Pan czuł? RC: Byłem przerażony i zdezorientowany. Moi towarzysze poginęli, statek szedł na dno, a ja ocalałem- samotny na dzikim lądzie bez żadnych środków do życia. Co wtedy czułem? Strach i żal, że dla przygody porzuciłem rodzinę i wygodną posadę. D: Ale szybko wziął się Pan w garść… RC: Tak, bo tego wymagało moje krytyczne położenie. Zanim statek całkiem zatonął, zabrałem z niego, co tylko się dało- z myślą, że te rzeczy mogą mi się kiedyś przydać. Największą radością było dla mnie odnalezienie na wraku statku chleba, cukru i mąki. Produkty te pomogły mi przetrwać pierwsze dni na wyspie. D: I co było dalej? RC: Byłem angielskim rozbitkiem pochodzącym z cywilizowanego świata, a na wyspie stałem samowystarczalnym człowiekiem pierwotnym. Musiałem nauczyć się wielu zawodów, aby móc przeżyć. Na początek zostałem myśliwym i budowniczym, potem ogrodnikiem i rolnikiem, a posługiwałem się pierwotnymi narzędziami. Nauczyłem się też piec chleb i gotować z tego, co zdobyłem na wyspie. D: Wspomniał Pan o Piętaszku. W jakich okolicznościach poznaliście się? Jak go Pan wychowywał na cywilizowanego człowieka? RC: Piętaszek jest Karaibem. Uratowałem go z rąk jego pobratymców, którzy przeznaczyli go sobie na wieczorną ucztę. Długo nie mogłem odzwyczaić go od kanibalskich nawyków. A najciekawsza była nasza edukacja religijna. Chłopak bardzo powoli bałwochwalcze pojęcia zastępował wartościami chrześcijańskimi. Dla mnie głównym punktem honoru było uratowanie jego pogańskiej duszy od wiecznego potępienia. Piętaszek osłodził ostatnie cztery lata mojego pobytu na wyspie. D: Nie tęskni Pan za swoją „posiadłością”? Gdzie Pan woli mieszkać w Londynie czy na swojej wyspie? RC: Te trzy dekady spędzone na odludziu bardzo mnie zmieniły. Nauczyłem się żyć samotnie w zgodzie z przyrodą. Miejski zgiełk mnie męczy. Bardzo tęsknię za moją wyspą. Możliwe, że za niedługo tam powrócę. D: A nie myślał Pan opisać swoich przygód i opublikować? RC: Już przekazałem moje zapiski znanemu pisarzowi Defoe. On je zgrabnie zredaguje i myślę, że za kilka miesięcy książka znajdzie się w księgarniach. D: Dziękuję Panu za rozmowę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Dowidzenia . RC: I ja też mam taką nadzieję. Dowidzenia.
Robinson Crusoe: Trudno w to uwierzyć , ale na bezludnej wyspie spędziłem prawie trzydzieści lat, a dokładnie nie było mnie w kraju ponad 28 lat. Dobrze, że po latach pojawił się Piętaszek, bo chyba bym umarł z samotności.
D: Obudził się Pan na brzegu nieznanej wyspy i co wtedy Pan czuł?
RC: Byłem przerażony i zdezorientowany. Moi towarzysze poginęli, statek szedł na dno, a ja ocalałem- samotny na dzikim lądzie bez żadnych środków do życia. Co wtedy czułem? Strach i żal, że dla przygody porzuciłem rodzinę i wygodną posadę.
D: Ale szybko wziął się Pan w garść…
RC: Tak, bo tego wymagało moje krytyczne położenie. Zanim statek całkiem zatonął, zabrałem z niego, co tylko się dało- z myślą, że te rzeczy mogą mi się kiedyś przydać. Największą radością było dla mnie odnalezienie na wraku statku chleba, cukru i mąki. Produkty te pomogły mi przetrwać pierwsze dni na wyspie.
D: I co było dalej?
RC: Byłem angielskim rozbitkiem pochodzącym z cywilizowanego świata, a na wyspie stałem samowystarczalnym człowiekiem pierwotnym. Musiałem nauczyć się wielu zawodów, aby móc przeżyć. Na początek zostałem myśliwym i budowniczym, potem ogrodnikiem i rolnikiem, a posługiwałem się pierwotnymi narzędziami. Nauczyłem się też piec chleb i gotować z tego, co zdobyłem na wyspie.
D: Wspomniał Pan o Piętaszku. W jakich okolicznościach poznaliście się? Jak go Pan wychowywał na cywilizowanego człowieka?
RC: Piętaszek jest Karaibem. Uratowałem go z rąk jego pobratymców, którzy przeznaczyli go sobie na wieczorną ucztę. Długo nie mogłem odzwyczaić go od kanibalskich nawyków. A najciekawsza była nasza edukacja religijna. Chłopak bardzo powoli bałwochwalcze pojęcia zastępował wartościami chrześcijańskimi. Dla mnie głównym punktem honoru było uratowanie jego pogańskiej duszy od wiecznego potępienia. Piętaszek osłodził ostatnie cztery lata mojego pobytu na wyspie.
D: Nie tęskni Pan za swoją „posiadłością”? Gdzie Pan woli mieszkać w Londynie czy na swojej wyspie?
RC: Te trzy dekady spędzone na odludziu bardzo mnie zmieniły. Nauczyłem się żyć samotnie w zgodzie z przyrodą. Miejski zgiełk mnie męczy. Bardzo tęsknię za moją wyspą. Możliwe, że za niedługo tam powrócę.
D: A nie myślał Pan opisać swoich przygód i opublikować?
RC: Już przekazałem moje zapiski znanemu pisarzowi Defoe. On je zgrabnie zredaguje i myślę, że za kilka miesięcy książka znajdzie się w księgarniach.
D: Dziękuję Panu za rozmowę. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Dowidzenia .
RC: I ja też mam taką nadzieję. Dowidzenia.