Piszę tęnotatkę dopiero dzisiaj - trzydziestego marca, już po naszej akcji. Wcześniej nie mogłem. 22 marca w południe skończyliśmy z Rudym przygotowania do przenoszenia magazynu z materiałami wybuchowymi. Wracając do domu, rozmawialiśmy o tym, co się stało, o aresztowaniu Heńka i innych sprawach. Zbliżała się godzina policyjna, więc rozstaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Dwudziestego trzeciego marca dowiedziałem się, że o godzinie 4:30 rano do mieszkania Rudego przyszło sześć osób. Byli to Niemcy. Przeszukali mieszkanie chłopaka i zaaresztowali go. Na Pawiak zabrali także jego ojca. Przeraziłem się, gdy się o tym dowiedziałem. Wiedziałem przecież, że jeżeli nie będzie chciał nic powiedzieć, zakatują go na śmierć. Szybko skontaktowałem się z Alkiem. Zwołaliśmy zebrania i postanowiliśmy odbić Rudego. Mój kolega "Wesoły" co kilka dni był na Szucha, bo zbierał wśród Niemców zamówienia na słodycze Wedla. Dostał ważne zadanie dowiedzenia się, kiedy Rudy bedzie przewożony na Pawiak. Nikt nie wierzył, że nam się uda odbić Rudego. My wierzyliśmy i to było najważniejsze. Gdy Wesoły dowiedział się wszystkiego, przystąpiliśmy do opracowania szczegółów akcji. Operację tę nazwaliśmy akcja " pod Arsenałem ". Wkrótce wszystko było gotowe. Ludzie zostali rozstawieni, gotowi do działania. Jednak wciąż nie było decyzji z "góry". Tuż przed przejazdem więźniarki otrzymałem rozkaz odwołania akcji. Zdenerwowałem się bardzo. Przeżyłem straszny wstrząs. Myślałem, że wszystko się uda. Jednak rozkaz to rozkaz. Odwołałem ludzi ze stanowisk. Powiedziałem im,że przekładamy akcję. Ledwie przekazałem wszystkim złe nowiny, ulicą przejechała więźniarka z Rudym. Ludzie czuli się fatalnie bezsilni. Każdemu stanęła przed oczami postać przyjaciela. Dwa dni później dowiedziałem się, że znów będą przewozić Rudego. Tym razem musi się udać ! Wiedziałem tylko, że karetka więzienna będzie przejeżdżać ulicą Bielańską około godziny piątej po południu. Wtedy mieliśmy tylko trzy godziny na wznowienie całej akcji. Nie mogliśmy zmarnować tej szansy. Rozstawiliśmy ludzi. Niebawem wszystko było gotowe. Na skrzyżowaniu ulic Długiej i Bielańskiej zebrały się dwa oddziały z granatami i pistoletami oraz jeden z butelkami z benzyną. W pobliżu ukryliśmy kilka pistoletów maszynowych. Około godziny siedemnastej dostaliśmy sygnał, że samochód jest już niedaleko.Chwilę później ujrzeliśmy karetkę więzienną. Z chodnika wyskoczyli przed auto młodzi ludzie. Słychać było dźwięk tłuczonego szkła, benzyna trysnęła na samochód, który momentalnie stanął w płomieniach. Z auta wyskoczył niemiecki oficer, krzyczał coś. Alek wziął go na cel, strzelił. Hitlerowiec padł na ziemię. Gestapowcy strzelali na oślep. Odpowiadaliśmy im także strzałami. Wkrótce na jezdni leżały trzy postacie w niemieckich mundurach. Został tylko jeden hitlerowiec, któy strzelał spokojnie i rozważnie. Wybiegłem zza filaru i szedłęm wprost na Niemca. Za moment wybiegli za mną pozostali chłopcy. Mężczyzna został trafiony. Pobiegłem szybko do więźniarki. Wyciągnąłem Rudego. Cieszyłem się z tego jak głupi !! Co prawda chłopak wyglądał strasznie. Miał sińce na twarzy, sine uszy, zielonożółty kolor skóry. Wzięliśmy go na ręce i ponieśliśmy w kierunku czekającego na nas samochodu. Wtedy Rudy wziął moją rękę, mocno ścisnął i powiedział: " Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział...". Jechaliśmy dalej. Skrzyżowanie było puste. Nie było żadnego człowieka. Wszędzie cisza. Dojechaliśmy na Mokotów, do mieszkania Rudego. Położyliśmy go do łóżka. Zasnął. Z Rudym było coraz gorzej, lecz ja cały czas przy nim czuwałem. Nie wiedziałem wtedy, że drugi mój przyjaciel Alek został trafiony w brzuch i jest w ciężkim stanie. Byłem przy Rudym jeszcze kilka dni, aż do jego śmierci. Rudy i Alek umarli tego samego dnia, a ja to strasznie przeżyłem.
Piszę tęnotatkę dopiero dzisiaj - trzydziestego marca, już po naszej akcji. Wcześniej nie mogłem. 22 marca w południe skończyliśmy z Rudym przygotowania do przenoszenia magazynu z materiałami wybuchowymi. Wracając do domu, rozmawialiśmy o tym, co się stało, o aresztowaniu Heńka i innych sprawach. Zbliżała się godzina policyjna, więc rozstaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
Dwudziestego trzeciego marca dowiedziałem się, że o godzinie 4:30 rano do mieszkania Rudego przyszło sześć osób. Byli to Niemcy. Przeszukali mieszkanie chłopaka i zaaresztowali go. Na Pawiak zabrali także jego ojca. Przeraziłem się, gdy się o tym dowiedziałem. Wiedziałem przecież, że jeżeli nie będzie chciał nic powiedzieć, zakatują go na śmierć.
Szybko skontaktowałem się z Alkiem. Zwołaliśmy zebrania i postanowiliśmy odbić Rudego. Mój kolega "Wesoły" co kilka dni był na Szucha, bo zbierał wśród Niemców zamówienia na słodycze Wedla. Dostał ważne zadanie dowiedzenia się, kiedy Rudy bedzie przewożony na Pawiak. Nikt nie wierzył, że nam się uda odbić Rudego. My wierzyliśmy i to było najważniejsze. Gdy Wesoły dowiedział się wszystkiego, przystąpiliśmy do opracowania szczegółów akcji. Operację tę nazwaliśmy akcja " pod Arsenałem ". Wkrótce wszystko było gotowe. Ludzie zostali rozstawieni, gotowi do działania. Jednak wciąż nie było decyzji z "góry". Tuż przed przejazdem więźniarki otrzymałem rozkaz odwołania akcji.
Zdenerwowałem się bardzo. Przeżyłem straszny wstrząs. Myślałem, że wszystko się uda. Jednak rozkaz to rozkaz. Odwołałem ludzi ze stanowisk. Powiedziałem im,że przekładamy akcję. Ledwie przekazałem wszystkim złe nowiny, ulicą przejechała więźniarka z Rudym. Ludzie czuli się fatalnie bezsilni. Każdemu stanęła przed oczami postać przyjaciela.
Dwa dni później dowiedziałem się, że znów będą przewozić Rudego. Tym razem musi się udać ! Wiedziałem tylko, że karetka więzienna będzie przejeżdżać ulicą Bielańską około godziny piątej po południu. Wtedy mieliśmy tylko trzy godziny na wznowienie całej akcji. Nie mogliśmy zmarnować tej szansy. Rozstawiliśmy ludzi. Niebawem wszystko było gotowe.
Na skrzyżowaniu ulic Długiej i Bielańskiej zebrały się dwa oddziały z granatami i pistoletami oraz jeden z butelkami z benzyną. W pobliżu ukryliśmy kilka pistoletów maszynowych. Około godziny siedemnastej dostaliśmy sygnał, że samochód jest już niedaleko.Chwilę później ujrzeliśmy karetkę więzienną. Z chodnika wyskoczyli przed auto młodzi ludzie. Słychać było dźwięk tłuczonego szkła, benzyna trysnęła na samochód, który momentalnie stanął w płomieniach. Z auta wyskoczył niemiecki oficer, krzyczał coś. Alek wziął go na cel, strzelił. Hitlerowiec padł na ziemię.
Gestapowcy strzelali na oślep. Odpowiadaliśmy im także strzałami. Wkrótce na jezdni leżały trzy postacie w niemieckich mundurach. Został tylko jeden hitlerowiec, któy strzelał spokojnie i rozważnie. Wybiegłem zza filaru i szedłęm wprost na Niemca. Za moment wybiegli za mną pozostali chłopcy. Mężczyzna został trafiony.
Pobiegłem szybko do więźniarki. Wyciągnąłem Rudego. Cieszyłem się z tego jak głupi !! Co prawda chłopak wyglądał strasznie. Miał sińce na twarzy, sine uszy, zielonożółty kolor skóry. Wzięliśmy go na ręce i ponieśliśmy w kierunku czekającego na nas samochodu.
Wtedy Rudy wziął moją rękę, mocno ścisnął i powiedział:
" Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział...".
Jechaliśmy dalej. Skrzyżowanie było puste. Nie było żadnego człowieka. Wszędzie cisza.
Dojechaliśmy na Mokotów, do mieszkania Rudego. Położyliśmy go do łóżka. Zasnął.
Z Rudym było coraz gorzej, lecz ja cały czas przy nim czuwałem. Nie wiedziałem wtedy, że drugi mój przyjaciel Alek został trafiony w brzuch i jest w ciężkim stanie. Byłem przy Rudym jeszcze kilka dni, aż do jego śmierci. Rudy i Alek umarli tego samego dnia, a ja to strasznie przeżyłem.