Na zachodzie Polski, w smutnym mieście, w którym nie działo się nic ciekawego, żył młody chłopak. Jego zapracowani rodzice nie poświęcali mu zbyt wiele czasu, mimo że bardzo go kochali i zawsze starali się robić dla niego to, co najlepsze. Nie wychodził zbyt często z domu, bo po prostu nie miał dokąd iść. Idąc ulicą, nie zwracał na siebie niczyjej uwagi. Niedbale ubrany, szedł smutny ze spuszczoną głową. Na jego twarzy nie malowały się żadne uczucia. Chłopiec bardzo chciał być kimś więcej niż szarym człowiekiem, mieszkającym w małym mieszkaniu na 10, piętrze w szarym wieżowcu z wielkiej płyty z widokiem na las… krzyży na pobliskim, przykościelnym cmentarzu. Każdy jego dzień wyglądał tak samo. Rano szkoła, po południu obiad i nauka oraz pasja. Ta ostatnia była jedyną rzeczą, która go cieszyła i podtrzymywała na duchu. Jedyną rzeczą, której mógł się poświęcić. Pewnego dnia chłopiec szybciej niż zwykle wrócił do domu. Zabrał się od razu za odrabianie lekcji. Wychodząc w pośpiechu chwycił brelok z kluczami, pogłaskał psa na pożegnanie - o tej porze tylko on był w domu - i zatrzasnął za sobą drzwi. Zbiegając po schodach zarzucił niedbale na siebie swoją czarną, skórzaną kurtkę, która odwracała uwagę przechodniów od jego twarzy i wyszedł na dwór. Nie myślał o niczym. Zresztą prawie nigdy nie rozmyślał. Jeśli już mu się to zdarzyło, to były tylko dwa tematy, na które poświęcał swój mało cenny czas. Samochód i ona. To dwie sprawy, nad którymi czasem miał ochotę rozmyślać. Gdy zaczynał się zastanawiać nad nią, starał się znaleźć jakieś zajęcie, aby nie poświęcać tym myślom dużo czasu. Bał się ich. Jego obawa była uzasadniona. Całe jego życie byłoby niczym gdyby nie marzenia. Zawsze wierzył w to, że uda mu się je spełnić – jej niestety to nie dotyczyło. Kiedyś miał dwa wielkie marzenia. Sportowy samochód, do którego mógł wsiąść i pędząc 200 kilometrów na godzinę w jakimkolwiek kierunku, nie musieć już myśleć o niczym. Móc zapomnieć o wszystkim, o niesamowitej tęsknocie za czymś, czego nie umiał opisać zwykłymi słowami… Móc zapomnieć o niej. Samochód i ona. Ta niesamowita dziewczyna, dla większości ludzi była pewnie po prostu zwykłą nastolatką, ot jak to każda młoda dziewczyna. Lubiła śpiewać, grać na gitarze i tańczyć. Dla niego była kimś wyjątkowym. Nie wiedział dlaczego, wiedział tylko, że to właśnie ona, wywołuje w nim emocje, jakich jeszcze nigdy nie odczuwał, za jakimi tak bardzo tęsknił i jakich tak bardzo potrzebował. Jednak odrzucał myśli o niej i starał się od nich uciec. Coraz częściej myślał o samochodzie, aby chociaż na chwilę móc stłumić w sobie to wieczne pragnienie jej ciepła, dotyku i zapachu... Samochód był jego pierwszym tak dużym marzeniem, które udało się spełnić. Na 18 urodziny do jego oszczędzanych przez długie lata kieszonkowych, rodzice i dziadkowie dołożyli brakującą sumę pieniędzy, co pozwoliło na zakup wymarzonego auta. Kilka lat poszukiwań, wiele wyrzeczeń, pomoc rodziny i samochód był jego. Mimo, że był z niego bardzo dumny, wcale nie zależało mu na tym, aby się nim chwalić przed „znajomymi”. Dla niego był czymś więcej niż tylko środkiem transportu lub czymś, czym można „poszpanować”. Był on spełnieniem jednego z największych jego marzeń a zarazem jak się okazało chwilowym antidotum na smutek. Każdą wolną chwilę, chłopak poświęcał teraz na pielęgnowanie, udoskonalanie i podziwianie swojej maszyny. A dziewczyna? Nadal była dla niego kimś ważnym (nie mówiąc najważniejszym), ale uważał, że niedostępnym. Dlatego wolał za dużo o niej nie myśleć, aby tak było unikał jej, chodził innymi ulicami niż ona, chociaż tamtymi miałby dużo bliżej. Ale do czasu. Któregoś jesiennego popołudnia, gdy biegł z dumą do garażu, by odbyć krótką, ale jak zawsze wspaniałą przejażdżkę, zobaczył ją zamyśloną na pustym przystanku. Na początku myślał, że czeka na autobus, ale gdy już trzeci odjechał, a ona nadal tam była, postanowił podejść... Po mokrych włosach opadających na jej młodą i piękną twarz spływały krople jesiennego deszczu. Chłopak nieśmiało usiadł obok niej i co chwilę na nią zerkał. Po kilku minutach, kiedy zdawała się go nie zauważać, delikatnie dotknął jednego kosmyka włosów i odsłonił część jej policzka. Odsunęła się wystraszona i krzyknęła tylko: -Idiota!- wstała, odeszła na bok ze spuszczona głową i spływającymi kropelkami wody z włosów. Wtedy ujrzał jej oczy, nie były takie jakimi je pamiętał. Nie były takie jak na zdjęciu, które ukradkiem odczepił ze szkolnej tablicy. -Przepraszam.- wykrztusił z siebie chłopak - nie chciałem Cię wystraszyć, już sobie idę... -Nie! Zaczekaj...- wyszeptała. Zatrzymał się, uśmiechnął w duchu i wykrztusił z siebie: -Jesteś przemoknięta… czemu tu siedzisz taka smutna… Może cię odprowadzić? -Nawet nie wiesz gdzie mieszkam.- powiedziała cicho i obojętnie. -Wiem…- odpowiedział i spojrzał na nią z dumą- Wiem. Wziął ją za rękę, lecz zaraz puścił, szli w milczeniu. Dziewczynie wydawało się być obojętne gdzie i z kim teraz idzie. Z nim było inaczej. Marzył o takiej chwili od dawna, chciał zatrzymać czas... chciał z nią tak iść na koniec świata… Gdy doszli do jej bloku, zaproponował spacer w któryś słoneczny dzień. Dziewczyna zgodziła się bez wahania. Pożegnał się. Odchodząc w stronę garażu powtarzał w myślach jej imię i trzymał kurczowo kartkę z zapisanymi bardzo ważnymi dla niego cyframi. Już następnego dnia zadzwonił do niej i drżącym głosem zapytał o możliwość spotkania. Ucieszył się bardzo, gdy powiedziała, żeby o 16 czekał przed jej klatką. Na miejscu był już 20 minut wcześniej. Wpatrywał się w jej okno. Starał się być może ją zobaczyć, gdy będzie wyglądała, by sprawdzić czy już przyszedł. Niepostrzeżenie ona stała już obok niego. -No to co? Dokąd idziemy? - zapytała z uśmiechem na ustach. -…Chodź, coś ci pokażę- powiedział - ale musisz obiecać, że nie będziesz się bała. -Dobrze!- Krzyknęła i z rozmarzonymi oczami pomaszerowała za nim. Inaczej niż zwykle otworzył drzwi garażu, jakby w ogóle to, co znajdowało się za nimi, nie miało dla niego większego znaczenia. Weszli do środka, dziewczyna podbiegła do samochodu i krzyczała: - To Twój? Ekstra! -No w sumie tak.... takie moje małe hobby, nic nadzwyczajnego – już nie miało to dla niego prawie żadnego znaczenia - nie ma o czym mówić. -Coś ty! Czemu? No Powiedz!- spojrzała błagalnym wzrokiem. -To może się przejedziemy? -Pewnie! Jechali dość długo w milczeniu. On nie wiedział, czym bardziej się cieszyć: samochodem czy nią. Ona, rozglądała się po wnętrzu pojazdu, wyglądała przez okno, podziwiała mijane domy. Marzył o takiej chwili, nigdy jednak nie przypuszczał, że się urzeczywistni. Dziewczyna ukradkiem spoglądała na niego. -Hej! Zatkało cię?- krzyknęła niby obojętnie. -Hm...musisz obiecać, że nie będziesz się śmiała. –powiedział po chwili. -No dobra, dobra, obiecuję! Policzył w myśli do trzech i opowiedział jej wszystko. Potraktował ją jak najlepszego przyjaciela. Wyznał jej wszystko. Od kłopotów z rówieśnikami, po oba swoje marzenia. Słuchała w milczeniu. Opowiadał jak było mu ciężko samemu, opisał wszystkie swoje cierpienia, mówił o złym traktowaniu przez kolegów i zaniedbywaniu przez rodziców. Jego historia wydała jej się bardzo smutna, pomyślała o sobie. O tym jak często narzekała na wszystko: szkołę, rodziców, znajomych. A teraz, gdy go wysłuchała doszła do wniosku, że jej życie było pięknym snem. Jedyną rzeczą, jaka przynosiła radość w jego życiu, był samochód. Samochód, który nie rozwiązywał problemów, tylko pozwalał mu od nich uciec. Dowiedziała się o tym pojeździe niemal wszystkiego. Nie opowiadał jej, ile kosztował, jak szybko można nim jechać, ale ile dla niego znaczy. Jak wielkim marzeniem było posiadanie go. Słuchała rozmarzona. Nie zauważyła, kiedy skończył opowiadać. -Hej? Zasnęłaś? -Yyy...nie, przepraszam, zamyśliłam się. Uśmiechnął się do niej. -Ale mówiłeś, że marzenia były dwa, a na razie usłyszałam o jednym. A drugie? -Widzisz, drugim marzeniem, było poznanie pewnej dziewczyny, niby zwykłej, ale dla mnie jest ona niesamowita. -I...? -I, kiedy już ją poznałem, nie wiem jak powiedzieć jej o swoich uczuciach... -Po prostu porozmawiaj z nią szczerze. Jeśli jest warta tego, czym chcesz ją obdarować zrozumie Cię. – z każdą chwilą czuła, że ten chłopak znaczy dla niej coraz więcej... -Tak.. ale jak zacząć? -Może ją pocałuj?- w głębi serca pragnęła aby to ona była odbiorcą tego pocałunku. Chciała także, aby ten młody chłopak, dostał od życia to o czym marzy. -Myślisz, że to dobry pomysł? -Najlepszy! Nie namyślając się długo, zjechał na pobocze, nachylił się w stronę dziewczyny i delikatnie ją pocałował, ona odwzajemniła jego gest i uśmiechnęła się tajemniczo. Siedzieli przez chwilę zawstydzeni… -Zostań ze mną na zawsze!- powiedział spoglądając w jej duże, piękne oczy. Teraz zauważył, że właśnie takie je pamiętał. Takie były na owym zdjęciu, o takich śnił. -Chętnie, ale musimy wrócić po moją szczoteczkę do zębów! Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Od tego popołudnia razem za rękę, biegali w stronę garażu, siadali w cichym samochodzie i rozmawiali o wszystkim. Ona opowiadała mu o sobie, on mówił jak bardzo jej pragnął. Od tego czasu jego samochód stał się dla niego czymś innym. Był po prostu przedmiotem o którym kiedyś marzył. Teraz liczyła się tylko ona. Ta o której bał się marzyć, siedziała obok niego i kurczowo trzymała za rękę…
Na zachodzie Polski, w smutnym mieście, w którym nie działo się nic ciekawego, żył młody chłopak. Jego zapracowani rodzice nie poświęcali mu zbyt wiele czasu, mimo że bardzo go kochali i zawsze starali się robić dla niego to, co najlepsze. Nie wychodził zbyt często z domu, bo po prostu nie miał dokąd iść.
Idąc ulicą, nie zwracał na siebie niczyjej uwagi. Niedbale ubrany, szedł smutny ze spuszczoną głową. Na jego twarzy nie malowały się żadne uczucia. Chłopiec bardzo chciał być kimś więcej niż szarym człowiekiem, mieszkającym w małym mieszkaniu na 10, piętrze w szarym wieżowcu z wielkiej płyty z widokiem na las… krzyży na pobliskim, przykościelnym cmentarzu.
Każdy jego dzień wyglądał tak samo. Rano szkoła, po południu obiad i nauka oraz pasja. Ta ostatnia była jedyną rzeczą, która go cieszyła i podtrzymywała na duchu. Jedyną rzeczą, której mógł się poświęcić.
Pewnego dnia chłopiec szybciej niż zwykle wrócił do domu. Zabrał się od razu za odrabianie lekcji. Wychodząc w pośpiechu chwycił brelok z kluczami, pogłaskał psa na pożegnanie - o tej porze tylko on był w domu - i zatrzasnął za sobą drzwi. Zbiegając po schodach zarzucił niedbale na siebie swoją czarną, skórzaną kurtkę, która odwracała uwagę przechodniów od jego twarzy i wyszedł na dwór. Nie myślał o niczym. Zresztą prawie nigdy nie rozmyślał. Jeśli już mu się to zdarzyło, to były tylko dwa tematy, na które poświęcał swój mało cenny czas. Samochód i ona. To dwie sprawy, nad którymi czasem miał ochotę rozmyślać. Gdy zaczynał się zastanawiać nad nią, starał się znaleźć jakieś zajęcie, aby nie poświęcać tym myślom dużo czasu. Bał się ich. Jego obawa była uzasadniona. Całe jego życie byłoby niczym gdyby nie marzenia. Zawsze wierzył w to, że uda mu się je spełnić – jej niestety to nie dotyczyło. Kiedyś miał dwa wielkie marzenia. Sportowy samochód, do którego mógł wsiąść i pędząc 200 kilometrów na godzinę w jakimkolwiek kierunku, nie musieć już myśleć o niczym. Móc zapomnieć o wszystkim, o niesamowitej tęsknocie za czymś, czego nie umiał opisać zwykłymi słowami… Móc zapomnieć o niej. Samochód i ona.
Ta niesamowita dziewczyna, dla większości ludzi była pewnie po prostu zwykłą nastolatką, ot jak to każda młoda dziewczyna. Lubiła śpiewać, grać na gitarze i tańczyć. Dla niego była kimś wyjątkowym. Nie wiedział dlaczego, wiedział tylko, że to właśnie ona, wywołuje w nim emocje, jakich jeszcze nigdy nie odczuwał, za jakimi tak bardzo tęsknił i jakich tak bardzo potrzebował. Jednak odrzucał myśli o niej i starał się od nich uciec. Coraz częściej myślał o samochodzie, aby chociaż na chwilę móc stłumić w sobie to wieczne pragnienie jej ciepła, dotyku i zapachu... Samochód był jego pierwszym tak dużym marzeniem, które udało się spełnić. Na 18 urodziny do jego oszczędzanych przez długie lata kieszonkowych, rodzice i dziadkowie dołożyli brakującą sumę pieniędzy, co pozwoliło na zakup wymarzonego auta. Kilka lat poszukiwań, wiele wyrzeczeń, pomoc rodziny i samochód był jego. Mimo, że był z niego bardzo dumny, wcale nie zależało mu na tym, aby się nim chwalić przed „znajomymi”. Dla niego był czymś więcej niż tylko środkiem transportu lub czymś, czym można „poszpanować”. Był on spełnieniem jednego z największych jego marzeń a zarazem jak się okazało chwilowym antidotum na smutek.
Każdą wolną chwilę, chłopak poświęcał teraz na pielęgnowanie, udoskonalanie i podziwianie swojej maszyny. A dziewczyna? Nadal była dla niego kimś ważnym (nie mówiąc najważniejszym), ale uważał, że niedostępnym. Dlatego wolał za dużo o niej nie myśleć, aby tak było unikał jej, chodził innymi ulicami niż ona, chociaż tamtymi miałby dużo bliżej. Ale do czasu. Któregoś jesiennego popołudnia, gdy biegł z dumą do garażu, by odbyć krótką, ale jak zawsze wspaniałą przejażdżkę, zobaczył ją zamyśloną na pustym przystanku. Na początku myślał, że czeka na autobus, ale gdy już trzeci odjechał, a ona nadal tam była, postanowił podejść... Po mokrych włosach opadających na jej młodą i piękną twarz spływały krople jesiennego deszczu. Chłopak nieśmiało usiadł obok niej i co chwilę na nią zerkał. Po kilku minutach, kiedy zdawała się go nie zauważać, delikatnie dotknął jednego kosmyka włosów i odsłonił część jej policzka. Odsunęła się wystraszona i krzyknęła tylko:
-Idiota!- wstała, odeszła na bok ze spuszczona głową i spływającymi kropelkami wody z włosów.
Wtedy ujrzał jej oczy, nie były takie jakimi je pamiętał. Nie były takie jak na zdjęciu, które ukradkiem odczepił ze szkolnej tablicy.
-Przepraszam.- wykrztusił z siebie chłopak - nie chciałem Cię wystraszyć, już sobie idę...
-Nie! Zaczekaj...- wyszeptała.
Zatrzymał się, uśmiechnął w duchu i wykrztusił z siebie:
-Jesteś przemoknięta… czemu tu siedzisz taka smutna… Może cię odprowadzić?
-Nawet nie wiesz gdzie mieszkam.- powiedziała cicho i obojętnie.
-Wiem…- odpowiedział i spojrzał na nią z dumą- Wiem.
Wziął ją za rękę, lecz zaraz puścił, szli w milczeniu. Dziewczynie wydawało się być obojętne gdzie i z kim teraz idzie. Z nim było inaczej. Marzył o takiej chwili od dawna, chciał zatrzymać czas... chciał z nią tak iść na koniec świata…
Gdy doszli do jej bloku, zaproponował spacer w któryś słoneczny dzień. Dziewczyna zgodziła się bez wahania. Pożegnał się. Odchodząc w stronę garażu powtarzał w myślach jej imię i trzymał kurczowo kartkę z zapisanymi bardzo ważnymi dla niego cyframi. Już następnego dnia zadzwonił do niej i drżącym głosem zapytał o możliwość spotkania. Ucieszył się bardzo, gdy powiedziała, żeby o 16 czekał przed jej klatką. Na miejscu był już 20 minut wcześniej. Wpatrywał się w jej okno. Starał się być może ją zobaczyć, gdy będzie wyglądała, by sprawdzić czy już przyszedł. Niepostrzeżenie ona stała już obok niego.
-No to co? Dokąd idziemy? - zapytała z uśmiechem na ustach.
-…Chodź, coś ci pokażę- powiedział - ale musisz obiecać, że nie będziesz się bała.
-Dobrze!- Krzyknęła i z rozmarzonymi oczami pomaszerowała za nim.
Inaczej niż zwykle otworzył drzwi garażu, jakby w ogóle to, co znajdowało się za nimi, nie miało dla niego większego znaczenia. Weszli do środka, dziewczyna podbiegła do samochodu i krzyczała:
- To Twój? Ekstra!
-No w sumie tak.... takie moje małe hobby, nic nadzwyczajnego – już nie miało to dla niego prawie żadnego znaczenia - nie ma o czym mówić.
-Coś ty! Czemu? No Powiedz!- spojrzała błagalnym wzrokiem.
-To może się przejedziemy?
-Pewnie!
Jechali dość długo w milczeniu. On nie wiedział, czym bardziej się cieszyć: samochodem czy nią. Ona, rozglądała się po wnętrzu pojazdu, wyglądała przez okno, podziwiała mijane domy. Marzył o takiej chwili, nigdy jednak nie przypuszczał, że się urzeczywistni. Dziewczyna ukradkiem spoglądała na niego.
-Hej! Zatkało cię?- krzyknęła niby obojętnie.
-Hm...musisz obiecać, że nie będziesz się śmiała. –powiedział po chwili.
-No dobra, dobra, obiecuję!
Policzył w myśli do trzech i opowiedział jej wszystko. Potraktował ją jak najlepszego przyjaciela. Wyznał jej wszystko. Od kłopotów z rówieśnikami, po oba swoje marzenia. Słuchała w milczeniu. Opowiadał jak było mu ciężko samemu, opisał wszystkie swoje cierpienia, mówił o złym traktowaniu przez kolegów i zaniedbywaniu przez rodziców. Jego historia wydała jej się bardzo smutna, pomyślała o sobie. O tym jak często narzekała na wszystko: szkołę, rodziców, znajomych. A teraz, gdy go wysłuchała doszła do wniosku, że jej życie było pięknym snem. Jedyną rzeczą, jaka przynosiła radość w jego życiu, był samochód. Samochód, który nie rozwiązywał problemów, tylko pozwalał mu od nich uciec. Dowiedziała się o tym pojeździe niemal wszystkiego. Nie opowiadał jej, ile kosztował, jak szybko można nim jechać, ale ile dla niego znaczy. Jak wielkim marzeniem było posiadanie go. Słuchała rozmarzona. Nie zauważyła, kiedy skończył opowiadać.
-Hej? Zasnęłaś?
-Yyy...nie, przepraszam, zamyśliłam się.
Uśmiechnął się do niej.
-Ale mówiłeś, że marzenia były dwa, a na razie usłyszałam o jednym. A drugie?
-Widzisz, drugim marzeniem, było poznanie pewnej dziewczyny, niby zwykłej, ale dla mnie jest ona niesamowita.
-I...?
-I, kiedy już ją poznałem, nie wiem jak powiedzieć jej o swoich uczuciach...
-Po prostu porozmawiaj z nią szczerze. Jeśli jest warta tego, czym chcesz ją obdarować zrozumie Cię. – z każdą chwilą czuła, że ten chłopak znaczy dla niej coraz więcej...
-Tak.. ale jak zacząć?
-Może ją pocałuj?- w głębi serca pragnęła aby to ona była odbiorcą tego pocałunku. Chciała także, aby ten młody chłopak, dostał od życia to o czym marzy.
-Myślisz, że to dobry pomysł?
-Najlepszy!
Nie namyślając się długo, zjechał na pobocze, nachylił się w stronę dziewczyny i delikatnie ją pocałował, ona odwzajemniła jego gest i uśmiechnęła się tajemniczo. Siedzieli przez chwilę zawstydzeni…
-Zostań ze mną na zawsze!- powiedział spoglądając w jej duże, piękne oczy. Teraz zauważył, że właśnie takie je pamiętał. Takie były na owym zdjęciu, o takich śnił.
-Chętnie, ale musimy wrócić po moją szczoteczkę do zębów!
Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
Od tego popołudnia razem za rękę, biegali w stronę garażu, siadali w cichym samochodzie i rozmawiali o wszystkim. Ona opowiadała mu o sobie, on mówił jak bardzo jej pragnął. Od tego czasu jego samochód stał się dla niego czymś innym. Był po prostu przedmiotem o którym kiedyś marzył. Teraz liczyła się tylko ona. Ta o której bał się marzyć, siedziała obok niego i kurczowo trzymała za rękę…
MAM NADZIEJE ŻE POMOGŁEM LICZE NA NAJ:)