Lukas1997
Autorem książki pod tytułem „Przygody Sherlocka Holmesa” jest Arthur Conan Doyle, autor wielu książek przedstawiających perypetie tego skądinąd znanego detektywa. Wyżej wymieniona książka jest to zbiór sześciu w ogóle nie powiązanych ze sobą, krótkich opowiadań. Nie są one zbyt długie, czyta się je łatwo i przyjemnie, co wcale nie znaczy, że książka nie jest wartościowa.
W opowiadaniach tych przede wszystkim przedstawiona jest słynna metoda dedukcji używana przez Holmesa. Jest to działanie polegające na łączeniu i porównywaniu faktów w sposób logiczny, na wnioskowaniu, że jedna rzecz na pewno wynika z drugiej. Szczególnie ciekawie jest ona przedstawiona na początku rozdziału „Żółta twarz” (fajka) i „Błękitny karbunkuł” (kapelusz).
Ze wszystkich sześciu opowiadań zawartych w książce najbardziej przypadło mi do gustu opowiadanie pod tytułem „Żółta twarz”, ze względu na małe nawiązanie do typowej sprawy detektywistycznej, a jednocześnie trzymające w napięciu.
Moje uwagi dotyczą przede wszystkim przedstawienia całej akcji. Detektyw rozwiązuje owe zagadki w sposób banalnie prosty i autor w tym momencie pominął ważną, według mnie, część przedstawiającą szczegółowe i żmudne dochodzenie. Przykładem może być rozdział „Trzej studenci”, gdzie skomplikowana zagadka zostaje rozwikłana praktycznie tylko dzięki temu, że detektyw Holmes znalazł na biurku nieco gliny oraz nacięcie. Podobna sytuacja powtarza się w opowiadaniu „Srebrna Gwiazda”, jak i innych.
Mimo wszystko sądzę, że jest to książka ciekawa, którą niewątpliwie warto przeczytać, ot, choćby dla relaksu w wolną, deszczową sobotę lub niedzielę.
W opowiadaniach tych przede wszystkim przedstawiona jest słynna metoda dedukcji używana przez Holmesa. Jest to działanie polegające na łączeniu i porównywaniu faktów w sposób logiczny, na wnioskowaniu, że jedna rzecz na pewno wynika z drugiej. Szczególnie ciekawie jest ona przedstawiona na początku rozdziału „Żółta twarz” (fajka) i „Błękitny karbunkuł” (kapelusz).
Ze wszystkich sześciu opowiadań zawartych w książce najbardziej przypadło mi do gustu opowiadanie pod tytułem „Żółta twarz”, ze względu na małe nawiązanie do typowej sprawy detektywistycznej, a jednocześnie trzymające w napięciu.
Moje uwagi dotyczą przede wszystkim przedstawienia całej akcji. Detektyw rozwiązuje owe zagadki w sposób banalnie prosty i autor w tym momencie pominął ważną, według mnie, część przedstawiającą szczegółowe i żmudne dochodzenie. Przykładem może być rozdział „Trzej studenci”, gdzie skomplikowana zagadka zostaje rozwikłana praktycznie tylko dzięki temu, że detektyw Holmes znalazł na biurku nieco gliny oraz nacięcie. Podobna sytuacja powtarza się w opowiadaniu „Srebrna Gwiazda”, jak i innych.
Mimo wszystko sądzę, że jest to książka ciekawa, którą niewątpliwie warto przeczytać, ot, choćby dla relaksu w wolną, deszczową sobotę lub niedzielę.