Napisz wybracowanie opisujące twojego ulubionego bohatera z lektury 4-6 na ok.1 str. bardzo prosze za najlepsze naj..
karaa19
Ania Shirley - główna bohaterka książki " Ania na zielonym wzgórzu ". Ania jest ródowłosą dziewczynką , posiadała wielką wyobraźnię, co było chyba jej najciekawszą cechą. Z tego właśnie powodu miała różne zwariowany przygody. Była zawsze uśmiechnięta, wesoła. Żywiła nienawiść do Gilberta, który w dziwny sposób okazywał jej, że ją bardzo lubi ;)
Lub.!
z narni- Z pewnością Adamsonowi udało się uchwycić szczególny klimat powieści, kreśląc tym samy jej rzetelną i pasjonującą filmową ilustrację. I choć wymowa obrazu ma wymiar uniwersalny, to największą radość "Lew, Czarownica i stara szafa" ma szansę sprawić najmłodszym widzom. To nie jest zarzut. Po prostu film idealnie trafia do swego adresata, co należy docenić. Często spieramy się o kino dla nieletnich, ile w nim pierwiastków czytelnych dla osób dorosłych, a ile w tym naiwnej bajki dla dziatwy. Jeśli proporcje rozłożone są po równo, często odbierane jest to jako sukces. Tym razem więcej z tego będą miały nasze pociechy. Już sami bohaterowie, ze swym dziecięcym wdziękiem i urokiem budzą niekłamaną sympatię. Choć to rysopisy nieskomplikowane, to też nie trącące banałem. Piotr, jako najstarszy, próbuje brać odpowiedzialność za pozostałą trójkę rodzeństwa. Nieco młodszej Zuzannie przypada rola głosu rozsądku, a nawet sumienia starszego brata. Najmłodsi, Edmund i Łucja, dopiero zabiegają o swoje miejsce w rodzinnej wspólnocie. Niecodzienne wydarzenia będą dla nich, z oczywistych względów, wyzwaniem, ale przede wszystkim też próbą postaw i charakterów.
Może to sportretowanie nie udałoby się tak wyraziście, gdyby nie czwórka odtwarzających rodzeństwo, młodych aktorów. Dziewięciolatki, z łatwością zazwyczaj wzruszają i w szczególny sposób przyciągają uwagę oglądającego. Jednak Georgie Henley w roli Łucji, zwyczajnie kradnie ekran dla siebie i swojej bohaterki. Tutaj jeszcze kroku dotrzymać jej może jedynie Skandar Keynes, czyli Edmund. Rzecz jasna zarówno Anne Popplewell (Zuzanna), jak i William Moseley (Piotr) nie grają źle, ale film już tak do nich nie należy, jak do pierwszej pary. Jedno jest pewne - na tle tych czworga, młodzi widzowie w wielu sytuacjach będą mieli szansę odnaleźć coś z samych siebie.
Sprawa, o której zapomnieć nie można to moralny i ideologiczny przekaz, który przebija z kart książki, a i w filmie też jest widoczny. C.S. Lewis był człowiekiem głębokiej wiary i nigdy nie ukrywał, że za sprawą swoich książek chce uczyć i przekazywać wartości płynące z religii chrześcijańskiej. Film z wyczuciem, ale nie po macoszemu również tę kwestię przemyca. To nie przypadek, że o Zuzannie i Łucji mówi się: córki Ewy, a o Piotrze i Edmundzie: synowie Adama. Lewis nie tworzy fikcyjnego świata, alternatywnego dla ziemskiej kultury i wierzeń. On przenika obie rzeczywistości. Pokazując Narnię i toczącą się w niej walkę dobra ze złem, powtarza te same prawdy i te same idee, które wynikają z chrześcijaństwa. U niego nawet kraina fantasy uznaje istnienie biblijnych rodziców, a co za tym idzie i samego Boga. Andrew Adamson ekranizując książkę, wobec tej tezy najwyraźniej pozostał bezwarunkowo wierny.
Lub.!
z narni- Z pewnością Adamsonowi udało się uchwycić szczególny klimat powieści, kreśląc tym samy jej rzetelną i pasjonującą filmową ilustrację. I choć wymowa obrazu ma wymiar uniwersalny, to największą radość "Lew, Czarownica i stara szafa" ma szansę sprawić najmłodszym widzom. To nie jest zarzut. Po prostu film idealnie trafia do swego adresata, co należy docenić. Często spieramy się o kino dla nieletnich, ile w nim pierwiastków czytelnych dla osób dorosłych, a ile w tym naiwnej bajki dla dziatwy. Jeśli proporcje rozłożone są po równo, często odbierane jest to jako sukces. Tym razem więcej z tego będą miały nasze pociechy. Już sami bohaterowie, ze swym dziecięcym wdziękiem i urokiem budzą niekłamaną sympatię. Choć to rysopisy nieskomplikowane, to też nie trącące banałem. Piotr, jako najstarszy, próbuje brać odpowiedzialność za pozostałą trójkę rodzeństwa. Nieco młodszej Zuzannie przypada rola głosu rozsądku, a nawet sumienia starszego brata. Najmłodsi, Edmund i Łucja, dopiero zabiegają o swoje miejsce w rodzinnej wspólnocie. Niecodzienne wydarzenia będą dla nich, z oczywistych względów, wyzwaniem, ale przede wszystkim też próbą postaw i charakterów.
Może to sportretowanie nie udałoby się tak wyraziście, gdyby nie czwórka odtwarzających rodzeństwo, młodych aktorów. Dziewięciolatki, z łatwością zazwyczaj wzruszają i w szczególny sposób przyciągają uwagę oglądającego. Jednak Georgie Henley w roli Łucji, zwyczajnie kradnie ekran dla siebie i swojej bohaterki. Tutaj jeszcze kroku dotrzymać jej może jedynie Skandar Keynes, czyli Edmund. Rzecz jasna zarówno Anne Popplewell (Zuzanna), jak i William Moseley (Piotr) nie grają źle, ale film już tak do nich nie należy, jak do pierwszej pary. Jedno jest pewne - na tle tych czworga, młodzi widzowie w wielu sytuacjach będą mieli szansę odnaleźć coś z samych siebie.
Sprawa, o której zapomnieć nie można to moralny i ideologiczny przekaz, który przebija z kart książki, a i w filmie też jest widoczny. C.S. Lewis był człowiekiem głębokiej wiary i nigdy nie ukrywał, że za sprawą swoich książek chce uczyć i przekazywać wartości płynące z religii chrześcijańskiej. Film z wyczuciem, ale nie po macoszemu również tę kwestię przemyca. To nie przypadek, że o Zuzannie i Łucji mówi się: córki Ewy, a o Piotrze i Edmundzie: synowie Adama. Lewis nie tworzy fikcyjnego świata, alternatywnego dla ziemskiej kultury i wierzeń. On przenika obie rzeczywistości. Pokazując Narnię i toczącą się w niej walkę dobra ze złem, powtarza te same prawdy i te same idee, które wynikają z chrześcijaństwa. U niego nawet kraina fantasy uznaje istnienie biblijnych rodziców, a co za tym idzie i samego Boga. Andrew Adamson ekranizując książkę, wobec tej tezy najwyraźniej pozostał bezwarunkowo wierny.