Co się działo w karczmie "Rzym"? - nagrywamy słuchowisko radiowe na podstawie "Pani Twardowskiej" A. Mickiewicza
Pomoce dydaktyczne: magnetofon, nagranie oberka
1. Przypomnienie cech słuchowiska: - treść przekazana jest za pośrednictwem narratora lub za pomocą dialogów postaci - ogromna rola akustyki, efektów dźwiękowych - aktor rezygnuje z mimiki i gestów na rzecz głosu (odpowiednia modulacja, intonacja, rytm)
2. Praca nad adaptacją utworu: - wyodrębnienie narratora (sprawozdawcy) - podział tekstu na partie dialogowe i opisowe - wypowiedzi dodane do tekstu lub pominięte - efekty dźwiękowe
3. Przydzielenie ról i czynności.
4. Opracowanie scenariusza.
5. Nagranie słuchowiska.
6. Odtworzenie słuchowiska, dzielenie się uwagami.
Przykładowy scenariusz słuchowiska.
(Słuchać gwar, krzyki, śmiechy, w oddali muzyka oberka)
Spiker:
Drodzy Radiosłuchacze, znajduję się obecnie w karczmie "Rzym". Dzieją się tu niesłychane rzeczy. Wszyscy są niezwykle krzykliwi i rozbawieni. Jedzą, piją, palą fajki, tańczą, śmieją się. Cała karczma aż drży. Jednym słowem panuje istny chaos. Kogo ja tam widzę? Pan Twardowski usiadł właśnie na końcu długiego stołu, znajdującego się pośrodku karczmy. Podparł się pod boki jak basza i... słyszą Państwo?
Twardowski:
Hulaj dusza! Hulaj! (Rozlega się donośny śmiech. Szurnięcie krzesła.)
Spiker:
Drodzy Państwo, nie wierzę własnym oczom! Co ten Twardowski wyprawia? O! Właśnie wstał i kieruje się w stronę siedzącego obok żołnierza. Ten udaje, że go nie widzi. Rzeczywiście wygląda bardzo mężnie. Mimo to Twardowski podchodzi coraz bliżej, nagle... Nie do wiary! Twardowski bierze do ręki szablę i... śwista nią żołnierzowi koło ucha. Przestraszony wojak drży jak bezbronny zając. Jak Państwo słyszą, wzbudziło to ogólny śmiech. (Słychać odgłosy śmiechu.) Podsłuchajmy, co o wyczynach szlachcica mówi się w karczmie.
Szlachcic 1:
Co ten Twardowski dzisiaj wyprawia? Czy widziałeś kumie, co zrobił patronowi z trybunału?
Szlachcic 2:
Oj, widziałem. Nie chciałbym znaleźć się na jego miejscu. Kiedy Twardowski zadzwonił kiesą pomału, z patrona zrobił się kondel.
Szlachcic 3:
Doprawdy, ciężko dziś wytrzymać z naszym towarzyszem. Czy widzieliście panowie, jak postąpił z szewcem? To nie do wiary, najpierw w nos wyciął mu trzy szczutki, a potem do łba przytknął trzy rureczki, cmoknął i gdańskiej wódki wytoczył ze łba pół beczki.
Spiker:
Ale, co to moi Państwo! Coś dzieje się na dnie kielich, który Twardowski wziął do ręki! (Odgłosy zgrzytów, świstania)
Twardowski:
Co u licha? Po coś tu, kumie zawitał? (Przerażony krzyk Twardowskiego)
Spiker: (Zdziwiony, z niedowierzaniem, prawie krzyczy ze strachu)
Drodzy Państwo, nie wiem, o co chodzi. Ale... co to? W kielichu siedzi diablik , istny Niemiec. Tego już za wiele! Bies kłania się, zdejmuje kapelusz i daje susa. Skacze z kielicha na podłogę. Po raz pierwszy widzę coś takiego, czuję się nieswojo. Diabeł rośnie! Teraz mogę się mu przyjrzeć. Ma okropny, haczykowaty nos, kurzą nogę i straszne, krogulcze paznokcie. Czy słyszycie, Państwo ten krzykliwy głos?
Diabeł: (Zuchwale, szyderczo)
A! Twardowski, witam bracie! Cóż to, czyliż mnie nie znacie? Jestem Mefistofelesem.
Wszak ze mnąś na Łysej Górze Robił o duszę zapisy; Cyrograf na byczej skórze Podpisałeś ty, i bisy
Miały słuchać twego rymu; Ty, jak dwa lata przebiegą, Miałeś pojechać do Rzymu, By cię tam porwać jak swego.
Już i siedem lat uciekło, Cyrograf nadal nie służy; Ty, czarami dręcząc piekło, Ani myślisz o podróży.
Ale zemsta, choć leniwa, Nagnała cię w nasze sieci; Ta karczma Rzym się nazywa, Kładę areszt na waszeci.
Spiker: (Z oburzeniem w głosie)
Coś strasznego, proszę Państwa! Czy ten diabeł nie jest zbyt zuchwały? Myślę jednak, że Twardowski da sobie radę. Oj, może jednak nie! Widzę jego przestraszoną minę, wyraźnie boi się, chyłkiem spogląda na drzwi. Chyba chce uciec. Ale... Niestety, diabeł jest szybszy. Chwyta Twardowskiego za szaty, nie ucieknie już szlachcic.
Diabeł: (Z pewnością siebie)
A gdzie jest nobile verbum?
Spiker: (Smutnym, zrezygnowanym głosem)
Biedny Twardowski, ma nietęgą minę. Ach, zaraz, zaraz, twarz mu się rozjaśnia . Chyba coś wymyślił. Całe szczęście. Zuchwale spogląda na Mefistofelesa. Słuchajcie Państwo, na jaki wpadł koncept.
Twardowski: (Spokojnym, opanowanym głosem)
Patrz na kontrakt, Mefistofilu, Tam warunki takie stoją: Po latach tylu a tylu, Gdy przyjdziesz brać duszę moją,
Będę miał prawo trzy razy Zaprząc ciebie do roboty; A ty najtwardsze rozkazy Musisz spełnić co do joty.
Diabeł: (Ciszej, jakby do siebie)
Och! Przeklęty Twardowski.
(Głośniej) Trudno. Cośmy zapisali spełnić muszę.
Spiker: (Z ulgą w głosie)
Świetnie, proszę Państwa! Twardowski jest uratowany. Cóż to?! Teraz pokazuje diabłu godło karczmy.
Twardowski: (Pewnym, opanowanym głosem)
Patrz, oto jest karczmy godło, Koń malowany na płótnie; Ja chcę mu wskoczyć na siodło, A koń niech z kopyta utnie.
Skręć mi przy tym biczyk z piasku, Żebym miał przy czym konia chłostać, I wymuruj gmach w tym lasku, Bym miał gdzie na popas zostać.
Gmach będzie z ziarenek orzecha, Wysoki pod szczyt Krępaku, Z bród żydowskich ma być strzecha, Pobita nasieniem z maku.
Patrz, oto na miarę ćwieczek, Cal gruby, długi trzy cale, W każde z makowych ziareczek Wbij mi takie trzy bratnale.
Spiker:
No, teraz na pewno Twardowski przechytrzył diabła. (Jęk zdziwienia) Ale, to niemożliwe! Mefistofeles wykonuje wszystkie zadania. To niewiarygodne! Szlachcic będzie musiał się chyba poddać. Zaraz, zaraz przecież Twardowski ma jeszcze dwa zadania.
Twardowski:
No! Wygrałeś, panie biesie; Lecz druga rzecz nie skończona. Trzeba skąpać się w tej misie, A to jest woda święcona.
Spiker: (Z ulgą, pewnością w głosie)
Proszę Państwa! Tego zadania Diabeł na pewno nie wykona. Słyszycie Państwo, te żałosne odgłosy. To Mefistofeles krztusi się i jęczy. Ale nie do wiary, wchodzi do misy i... Och, niestety wychodzi z niej cało. To niemożliwe, żeby przeszedł taką próbę. Teraz zuchwale śmieje się i niestety jest pewien swojej wygranej. Jaka cisza zapanowała w karczmie, wszyscy oczekują, co będzie dalej.
Twardowski: (Z przekorą w głosie)
Patrzaj, oto jest kobieta, Moja żoneczka, Twardowska.
Ja na rok u Belzebuba Przyjmę za ciebie mieszkanie, Niech przez ten rok moja luba Z tobą, jak z mężem zostanie.
Przysiąż jej miłość, szacunek I posłuszeństwo bez granic; Złamiesz choć jeden warunek, Już cała ugoda za nic.
Spiker: (Z radością)
Szkoda, że Państwo tego nie widzą. Diabłu rzednie mina, widzę przestrach w jego oczach. Rozgląda się przerażony, spogląda na drzwi. Oj, już go nie ma, czmychnął dziurką od klucza! To wspaniale, Twardowski wygrał, dał diablikowi nauczkę. Cóż za niezwykłe wydarzenie! Kończę relację i uciekam, tak jak wszyscy. Wystarczy jedno spojrzenie małżonki Tardowskiego.
Co się działo w karczmie "Rzym"? - nagrywamy słuchowisko radiowe na podstawie "Pani Twardowskiej" A. Mickiewicza
Pomoce dydaktyczne: magnetofon, nagranie oberka
1. Przypomnienie cech słuchowiska:
- treść przekazana jest za pośrednictwem narratora lub za pomocą dialogów postaci
- ogromna rola akustyki, efektów dźwiękowych
- aktor rezygnuje z mimiki i gestów na rzecz głosu
(odpowiednia modulacja, intonacja, rytm)
2. Praca nad adaptacją utworu:
- wyodrębnienie narratora (sprawozdawcy)
- podział tekstu na partie dialogowe i opisowe
- wypowiedzi dodane do tekstu lub pominięte
- efekty dźwiękowe
3. Przydzielenie ról i czynności.
4. Opracowanie scenariusza.
5. Nagranie słuchowiska.
6. Odtworzenie słuchowiska, dzielenie się uwagami.
Przykładowy scenariusz słuchowiska.
(Słuchać gwar, krzyki, śmiechy, w oddali muzyka oberka)
Spiker:
Drodzy Radiosłuchacze, znajduję się obecnie w karczmie "Rzym". Dzieją się tu niesłychane rzeczy. Wszyscy są niezwykle krzykliwi i rozbawieni. Jedzą, piją, palą fajki, tańczą, śmieją się. Cała karczma aż drży. Jednym słowem panuje istny chaos. Kogo ja tam widzę? Pan Twardowski usiadł właśnie na końcu długiego stołu, znajdującego się pośrodku karczmy. Podparł się pod boki jak basza i... słyszą Państwo?
Twardowski:
Hulaj dusza! Hulaj!
(Rozlega się donośny śmiech. Szurnięcie krzesła.)
Spiker:
Drodzy Państwo, nie wierzę własnym oczom! Co ten Twardowski wyprawia? O! Właśnie wstał i kieruje się w stronę siedzącego obok żołnierza. Ten udaje, że go nie widzi. Rzeczywiście wygląda bardzo mężnie. Mimo to Twardowski podchodzi coraz bliżej, nagle... Nie do wiary! Twardowski bierze do ręki szablę i... śwista nią żołnierzowi koło ucha. Przestraszony wojak drży jak bezbronny zając. Jak Państwo słyszą, wzbudziło to ogólny śmiech. (Słychać odgłosy śmiechu.)
Podsłuchajmy, co o wyczynach szlachcica mówi się w karczmie.
Szlachcic 1:
Co ten Twardowski dzisiaj wyprawia? Czy widziałeś kumie, co zrobił patronowi z trybunału?
Szlachcic 2:
Oj, widziałem. Nie chciałbym znaleźć się na jego miejscu. Kiedy Twardowski zadzwonił kiesą pomału, z patrona zrobił się kondel.
Szlachcic 3:
Doprawdy, ciężko dziś wytrzymać z naszym towarzyszem. Czy widzieliście panowie, jak postąpił z szewcem? To nie do wiary, najpierw w nos wyciął mu trzy szczutki, a potem do łba przytknął trzy rureczki, cmoknął i gdańskiej wódki wytoczył ze łba pół beczki.
Spiker:
Ale, co to moi Państwo! Coś dzieje się na dnie kielich, który Twardowski wziął do ręki!
(Odgłosy zgrzytów, świstania)
Twardowski:
Co u licha? Po coś tu, kumie zawitał?
(Przerażony krzyk Twardowskiego)
Spiker: (Zdziwiony, z niedowierzaniem, prawie krzyczy ze strachu)
Drodzy Państwo, nie wiem, o co chodzi. Ale... co to? W kielichu siedzi diablik , istny Niemiec. Tego już za wiele! Bies kłania się, zdejmuje kapelusz i daje susa. Skacze z kielicha na podłogę. Po raz pierwszy widzę coś takiego, czuję się nieswojo. Diabeł rośnie! Teraz mogę się mu przyjrzeć. Ma okropny, haczykowaty nos, kurzą nogę i straszne, krogulcze paznokcie. Czy słyszycie, Państwo ten krzykliwy głos?
Diabeł: (Zuchwale, szyderczo)
A! Twardowski, witam bracie!
Cóż to, czyliż mnie nie znacie?
Jestem Mefistofelesem.
Wszak ze mnąś na Łysej Górze
Robił o duszę zapisy;
Cyrograf na byczej skórze
Podpisałeś ty, i bisy
Miały słuchać twego rymu;
Ty, jak dwa lata przebiegą,
Miałeś pojechać do Rzymu,
By cię tam porwać jak swego.
Już i siedem lat uciekło,
Cyrograf nadal nie służy;
Ty, czarami dręcząc piekło,
Ani myślisz o podróży.
Ale zemsta, choć leniwa,
Nagnała cię w nasze sieci;
Ta karczma Rzym się nazywa,
Kładę areszt na waszeci.
Spiker: (Z oburzeniem w głosie)
Coś strasznego, proszę Państwa! Czy ten diabeł nie jest zbyt zuchwały? Myślę jednak, że Twardowski da sobie radę. Oj, może jednak nie! Widzę jego przestraszoną minę, wyraźnie boi się, chyłkiem spogląda na drzwi. Chyba chce uciec. Ale... Niestety, diabeł jest szybszy. Chwyta Twardowskiego za szaty, nie ucieknie już szlachcic.
Diabeł: (Z pewnością siebie)
A gdzie jest nobile verbum?
Spiker: (Smutnym, zrezygnowanym głosem)
Biedny Twardowski, ma nietęgą minę. Ach, zaraz, zaraz, twarz mu się rozjaśnia . Chyba coś wymyślił. Całe szczęście. Zuchwale spogląda na Mefistofelesa. Słuchajcie Państwo, na jaki wpadł koncept.
Twardowski: (Spokojnym, opanowanym głosem)
Patrz na kontrakt, Mefistofilu,
Tam warunki takie stoją:
Po latach tylu a tylu,
Gdy przyjdziesz brać duszę moją,
Będę miał prawo trzy razy
Zaprząc ciebie do roboty;
A ty najtwardsze rozkazy
Musisz spełnić co do joty.
Diabeł: (Ciszej, jakby do siebie)
Och! Przeklęty Twardowski.
(Głośniej)
Trudno. Cośmy zapisali spełnić muszę.
Spiker: (Z ulgą w głosie)
Świetnie, proszę Państwa! Twardowski jest uratowany.
Cóż to?! Teraz pokazuje diabłu godło karczmy.
Twardowski: (Pewnym, opanowanym głosem)
Patrz, oto jest karczmy godło,
Koń malowany na płótnie;
Ja chcę mu wskoczyć na siodło,
A koń niech z kopyta utnie.
Skręć mi przy tym biczyk z piasku,
Żebym miał przy czym konia chłostać,
I wymuruj gmach w tym lasku,
Bym miał gdzie na popas zostać.
Gmach będzie z ziarenek orzecha,
Wysoki pod szczyt Krępaku,
Z bród żydowskich ma być strzecha,
Pobita nasieniem z maku.
Patrz, oto na miarę ćwieczek,
Cal gruby, długi trzy cale,
W każde z makowych ziareczek
Wbij mi takie trzy bratnale.
Spiker:
No, teraz na pewno Twardowski przechytrzył diabła.
(Jęk zdziwienia)
Ale, to niemożliwe! Mefistofeles wykonuje wszystkie zadania. To niewiarygodne! Szlachcic będzie musiał się chyba poddać. Zaraz, zaraz przecież Twardowski ma jeszcze dwa zadania.
Twardowski:
No! Wygrałeś, panie biesie;
Lecz druga rzecz nie skończona.
Trzeba skąpać się w tej misie,
A to jest woda święcona.
Spiker: (Z ulgą, pewnością w głosie)
Proszę Państwa! Tego zadania Diabeł na pewno nie wykona. Słyszycie Państwo, te żałosne odgłosy. To Mefistofeles krztusi się i jęczy. Ale nie do wiary, wchodzi do misy i... Och, niestety wychodzi z niej cało. To niemożliwe, żeby przeszedł taką próbę. Teraz zuchwale śmieje się i niestety jest pewien swojej wygranej.
Jaka cisza zapanowała w karczmie, wszyscy oczekują, co będzie dalej.
Twardowski: (Z przekorą w głosie)
Patrzaj, oto jest kobieta,
Moja żoneczka, Twardowska.
Ja na rok u Belzebuba
Przyjmę za ciebie mieszkanie,
Niech przez ten rok moja luba
Z tobą, jak z mężem zostanie.
Przysiąż jej miłość, szacunek
I posłuszeństwo bez granic;
Złamiesz choć jeden warunek,
Już cała ugoda za nic.
Spiker: (Z radością)
Szkoda, że Państwo tego nie widzą. Diabłu rzednie mina, widzę przestrach w jego oczach. Rozgląda się przerażony, spogląda na drzwi. Oj, już go nie ma, czmychnął dziurką od klucza! To wspaniale, Twardowski wygrał, dał diablikowi nauczkę.
Cóż za niezwykłe wydarzenie! Kończę relację i uciekam, tak jak wszyscy. Wystarczy jedno spojrzenie małżonki Tardowskiego.