Napisz recenzję. Harrego pottera lub szana z siódmej klasy
aga12111
"Harry Potter" Pisząc ten artykuł chciałam przede wszystkim wyrazić własną ocenę wszystkich sześciu filmów, które dotychczas powstały. Najlepiej więc będzie jak opisze je po kolei. Pierwsza i druga część filmu były według mnie świetnie ujęte. Zawierały praktycznie wszystkie wątki poruszone w książce. Do tego fajna muzyka w pasującym klimacie. Do tych dwóch części nie mam właściwie żadnych zastrzeżeń, no może oprócz tego, że w "Harrym Potterze i Kamieniu Filozoficznym" zabrakło mi sceny, w której Harry, Ron i Hermiona "oficjalnie" zostali przyjaciółmi. Scena ta została nakręcona, jednak ostatecznie ją wycięto. "Harry Potter i więzień Azkabanur" jest moim zdaniem najlepszą ekranizacją przygód Harry'ego. Może jedynie konkurować z "Czarą Ognia" o pierwsze miejsce. Myślę, że za sukcesem tego filmu stoi nie kto inny jak reżyser. To on sprawił, że trzecia część pokazuje zaczynających dojrzewać nastolatków, chodzących w byle jak zawiązanych krawatach, czy koszulach wystających ze spodni. Tak naprawdę była to pierwsza część, w której bohaterowie zaczęli nosić w szkole mugolskie ubrania i wpłynęło to korzystnie na film. Nie trzeba się wielce przyglądać by zauważyć, że pomiędzy drugą a trzecią częścią nastąpił duży przeskok: Daniel, Rupert i Emma byli już o dwa lata starsi i wyglądali zupełnie inaczej. To też zaliczam jako duży plus. Moja ulubiona scena to ta, w której Harry siedzi na skale w Hogsmeade i wykrzykuje Hermionie prawdę o przyjaźni Syriusza z jego rodzicami. Bardzo fajnie nakręcono wszystkie sceny od egzekucji Hardodzioba do uwolnienia Syriusza. No i w końcu to właśnie w "Więźniu Azkabanu" był najlepszy według mnie utwór z wszystkich części a mianowicie "A window to the past" na który po prostu nie mam słów oraz również piękne "Buckbeak's flight". W tym filmie zabrakło mi tylko sceny "ataku" Syriusza na Rona i quidditcha. Nie rozumiem, jak można było nie ująć w filmie finału. Innych zastrzeżeń nie mam. Czwarta część również trzymała wysoki poziom mimo pominięcia kilku wątków, ale od początku było wiadomo, że nie da rady zmieścić tak grubej książki w dwu i półgodzinnym filmie. Jednak bardzo zawiodło mnie to, że nie było w tym filmie Dursley'ów. Bardzo chciałam zobaczyć scenę ze zdemolowaniem salonu :). Zdziwił mnie fakt, że przez cały film nie pojawił się Ludo Bagman, ale trzeba przyznać, że nie był on ważną postacią. Co innego Mrużka, której nie zawarcie w filmie mnie rozczarowało: to przecież przez nią Hermiona założyła WESZ. Jednak najbardziej ubolewam nad usunięciem sceny finału quidditcha. Za to fenomenalnie zostały nakręcone sceny trzech zadań. Co do balu mam tylko jedno zastrzeżenie: sukienka Hermiony. Miała być niebieska, a nie różowa. No ale to nie było najważniejsze. Nie wiem czy zauważyliście, ale od tej części zaczęto regularnie zastępować Zgredka Nevillem. Tu w przypadku skrzeloziela, a w piątej części ze znalezieniem Pokoju Życzeń. Być może wynikało to z dodatkowego utrudnienia komputerowego kreowania skrzata. Bardzo spodobali mi się nowi aktorzy w tej części: idealnie dobrany Wiktor Krum, piękna Fleur Delacour, przystojny (przynajmniej jeszcze w tym filmie) Cedric Diggory oraz Szalonooki Moody. W tej części również na wysokości zadania stanął kompozytor ścieżki dźwiękowej: śliczne "Harry in winter", "Foreign visitors arrive" czy "The story continues". Każdą kolejną część zapowiadają jako jeszcze bardziej mroczną, ale ta jest najbardziej mroczna ze wszystkich czyli tak jak książka. I bardzo dobrze. Niestety "Czara Ognia" była ostatnią dobrze nagraną częścią "Harry'ego Pottera". Na "Zakon Feniksa" czekałam długo i z niecierpliwością, ponieważ jest to moja ulubiona część książki, jednak najgorsza pod względem filmu. Pierwszym największym błędem osób pracujących nad "Harrym Potterem" było zatrudnienie Davida Yatesa jako reżysera. Później już wszystko potoczyło się lawinowo. Zalet tego filmu nie ma wiele, nie wiem, czy w ogóle jakieś znajdę. Polski dubbing pominę milczeniem, bo nie ma sensu tu nic pisać. Weźmy pod uwagę pierwszą scenę. Harry siedzi na jakimś polu na placu zabaw. Przymrużmy oko na fakt, że powinien siedzieć w parku. Przymrużmy oko na fakt, że już trzeci rok z rzędu ma na sobie tę samą koszulkę. Podchodzi Dudley z kolegami. Zaczyna obrażać Harry'ego, po czym ten wyciąga różdżkę. Oczywiście nie zrobiło to najmniejszego wrażenia na towarzyszach Dudleya. Przecież co w tym dziwnego? Kolejna scena to atak dementorów. W tej części dementorzy zostali zrobieni po prostu tragicznie, choć sama scena jakoś ujdzie w tłoku. Później Harry idzie ulicą z panią Figg podtrzymując kuzyna. Sposób w jaki go trzymał był po prostu komiczny. Lot na Grimmauld Place był zrobiony dobrze, oczywiście pomijając fakt, że żaden z mugoli nie spojrzał akurat w tej chwili w niebo. Sama scena w Kwaterze Głównej pozostawia wiele do życzenia. Spotkanie z Ronem i Hermioną nie było najwyższych lotów, za to podobała mi się scena w której Syriusz tłumaczy Harry'emu na czym polega zadanie Zakonu Feniksa. Scena w ministerstwie - zaliczona. Chyba najlepsza z całego filmu. Jednak już tu zaczęłam zadawać sobie pytanie: gdzie jest ten łagodny i spokojny Dumbledore? Podobała mi się też scena uwolnienia śmierciożerców z Azkabanu. Niewybaczalnym błędem było usunięcie sceny w kawiarni, mianowania Rona i Hermiony prefektami oraz tak żałosne skrócenie rozmowy Harry'ego z Dumbledorem przez co nic z niej nie wynikło. Bardzo czekałam na scenę ze wspomnieniem Snape'a, a tu taki niewypał! Oglądając film zauważyłam, że bardzo często dialogi zostały wzięte "żywcem" z książki, przez co film wypadł sztucznie. Jeśli chodzi o muzykę to na wyróżnienie z pewnością zasługuje kawałek "A journey to Hogwart". No i "Książę Półkrwi". A już tak bardzo liczyłam na to, że gorzej od piątej części być nie może. Jednak się przeliczyłam. Co miała przedstawiać scena w kawiarni na dworcu? Już wtedy zaczęły się żenujące momenty. Wizyta u Slughorna (świetnie dobrany aktor) zawiera wiele dialogów znów wziętych "żywcem" z książki. Najśmieszniejsze jest jednak to, że tak naprawdę gdy Dumbledore poszedł do toalety, Harry nie powiedział nic, ale to zupełnie nic, co mogłoby wpłynąć na zmianę decyzji Slughorna dotyczącą powrotu do Hogwartu, a jednak nagle profesor zmienia zdanie! Oglądając film po raz pierwszy odniosłam wrażenie, że za dużo było wątków miłosnych, a za mało o samym Księciu. Później jednak doszłam do wniosku, że było w sam raz. Zachowanie Harry'ego po przybyciu do Nory bardzo mnie zdziwiło. Idzie sobie ścieżką, aż tu nagle spogląda w okno za którym widać Ginny. A przecież w książce nie zakochał się w niej tak od razu! Jeśli jestem już przy Ginny to muszę od razu dodać, że totalnie mnie rozczarowała. Jej dialog przy schodach z panią Weasley, Ronem i Hermioną kipi sztucznością. Jej zachowanie zupełnie nie oddaje charakteru Ginny w żadnym momencie filmu. Poza tym co reżyser chciał przekazać w scenie w której Ginny wiąże Harry'emu buty? Że sam tego nie potrafi? To było po prostu żenujące. Podobnie wtedy, gdy karmiła go ciastkiem. Niewytłumaczalnym błędem jest dla mnie to, że nie było finału quidditcha a co za tym idzie pocałunku Harry'ego i Ginny w pokoju wspólnym! Bo w scenie ich pocałunku w Pokoju Życzeń podobała mi się tylko muzyka. W tej części bardzo dobrze zagrali Emma i Rupert. Bardzo fajna scena w szpitalu i świetna z atakującymi ptaszkami. Dobrze grali również aktorzy wcielający się w postacie Cormaca i Lavender. Jednak absolutnie najlepszym aktorem był niezaprzeczalnie Tom Felton. Fenomenalnie wcielił się w postać bojącego się o swoje życie Malfoy'a. Nie wiem dlaczego scenarzysta usunął sceny wspomnień. Niby jak Harry ma odnaleźć horkruksy nie wiedząc połowy rzeczy? A teraz to, co najbardziej mnie zbulwersowało. Szukałam sensu dodanej sceny i znaleźć jej nie mogłam. Chcieli sceny akcji? Przecież mogli nakręcić sceny bitwy po zabiciu Dumbledore'a! Szkoda mi było też braku momentu jego pogrzebu. Chciałam zauważyć, że to wtedy Harry zerwał z Ginny, czego też nie ujęto w filmie. Najbardziej zaszokowała mnie chwila, w której Malfoy stoi nad Dumbledorem, a Snape pokazuje Harry'emu że ma być cicho. Przecież właściwie wtedy zdradził mu tajemnicę! Tak samo ta rozmowa Snape'a z Dumbledorem. Zupełnie nie rozumiem po co twórcy wyprzedzają fakty. Największą zaletą filmu była muzyka, która w całości była najlepsza ze wszystkich części: przepiękne "Harry & Hermione" i "When Ginny Kissed Harry", a to i tak tylko dwa z ponad dwudziestu świetnych kawałków. Co do siódmej części mam wielką nadzieję, że reżyser nie sknoci jej tak, jak to zrobił przy piątej i częściowo szóstej.
0 votes Thanks 0
cienkaa
Książka pod tytułem ,,Harry Poter,, bardzo mi się podobała, ponieważ było w niej dużo fantazji i magii. Czytając lekture wchodziłam w świat fantastycznych opowieści. Moim zdaniem ta książka jest najlepsza ze wszystkich czytającuch książek. Najbardziej poruszyłam mnie pierwszy rozdział kiedy mały harry był pod opieką swoich kuzynów. Osądzali go za byle co, lesz kochani przyjaciele z hodwardu pomogli mu w tej ciężkiej dla nie go chwili. Lektur ta wciągneła mnie i myśle że tez moich przyjaciół. Książka podobała mi sie bardzo i chciałabym żeby był takich więcej.
Pisząc ten artykuł chciałam przede wszystkim wyrazić własną ocenę wszystkich sześciu filmów, które dotychczas powstały. Najlepiej więc będzie jak opisze je po kolei.
Pierwsza i druga część filmu były według mnie świetnie ujęte. Zawierały praktycznie wszystkie wątki poruszone w książce. Do tego fajna muzyka w pasującym klimacie. Do tych dwóch części nie mam właściwie żadnych zastrzeżeń, no może oprócz tego, że w "Harrym Potterze i Kamieniu Filozoficznym" zabrakło mi sceny, w której Harry, Ron i Hermiona "oficjalnie" zostali przyjaciółmi. Scena ta została nakręcona, jednak ostatecznie ją wycięto.
"Harry Potter i więzień Azkabanur" jest moim zdaniem najlepszą ekranizacją przygód Harry'ego. Może jedynie konkurować z "Czarą Ognia" o pierwsze miejsce. Myślę, że za sukcesem tego filmu stoi nie kto inny jak reżyser. To on sprawił, że trzecia część pokazuje zaczynających dojrzewać nastolatków, chodzących w byle jak zawiązanych krawatach, czy koszulach wystających ze spodni. Tak naprawdę była to pierwsza część, w której bohaterowie zaczęli nosić w szkole mugolskie ubrania i wpłynęło to korzystnie na film. Nie trzeba się wielce przyglądać by zauważyć, że pomiędzy drugą a trzecią częścią nastąpił duży przeskok: Daniel, Rupert i Emma byli już o dwa lata starsi i wyglądali zupełnie inaczej. To też zaliczam jako duży plus. Moja ulubiona scena to ta, w której Harry siedzi na skale w Hogsmeade i wykrzykuje Hermionie prawdę o przyjaźni Syriusza z jego rodzicami. Bardzo fajnie nakręcono wszystkie sceny od egzekucji Hardodzioba do uwolnienia Syriusza. No i w końcu to właśnie w "Więźniu Azkabanu" był najlepszy według mnie utwór z wszystkich części a mianowicie "A window to the past" na który po prostu nie mam słów oraz również piękne "Buckbeak's flight". W tym filmie zabrakło mi tylko sceny "ataku" Syriusza na Rona i quidditcha. Nie rozumiem, jak można było nie ująć w filmie finału. Innych zastrzeżeń nie mam.
Czwarta część również trzymała wysoki poziom mimo pominięcia kilku wątków, ale od początku było wiadomo, że nie da rady zmieścić tak grubej książki w dwu i półgodzinnym filmie. Jednak bardzo zawiodło mnie to, że nie było w tym filmie Dursley'ów. Bardzo chciałam zobaczyć scenę ze zdemolowaniem salonu :). Zdziwił mnie fakt, że przez cały film nie pojawił się Ludo Bagman, ale trzeba przyznać, że nie był on ważną postacią. Co innego Mrużka, której nie zawarcie w filmie mnie rozczarowało: to przecież przez nią Hermiona założyła WESZ. Jednak najbardziej ubolewam nad usunięciem sceny finału quidditcha. Za to fenomenalnie zostały nakręcone sceny trzech zadań. Co do balu mam tylko jedno zastrzeżenie: sukienka Hermiony. Miała być niebieska, a nie różowa. No ale to nie było najważniejsze. Nie wiem czy zauważyliście, ale od tej części zaczęto regularnie zastępować Zgredka Nevillem. Tu w przypadku skrzeloziela, a w piątej części ze znalezieniem Pokoju Życzeń. Być może wynikało to z dodatkowego utrudnienia komputerowego kreowania skrzata. Bardzo spodobali mi się nowi aktorzy w tej części: idealnie dobrany Wiktor Krum, piękna Fleur Delacour, przystojny (przynajmniej jeszcze w tym filmie) Cedric Diggory oraz Szalonooki Moody. W tej części również na wysokości zadania stanął kompozytor ścieżki dźwiękowej: śliczne "Harry in winter", "Foreign visitors arrive" czy "The story continues". Każdą kolejną część zapowiadają jako jeszcze bardziej mroczną, ale ta jest najbardziej mroczna ze wszystkich czyli tak jak książka. I bardzo dobrze.
Niestety "Czara Ognia" była ostatnią dobrze nagraną częścią "Harry'ego Pottera". Na "Zakon Feniksa" czekałam długo i z niecierpliwością, ponieważ jest to moja ulubiona część książki, jednak najgorsza pod względem filmu. Pierwszym największym błędem osób pracujących nad "Harrym Potterem" było zatrudnienie Davida Yatesa jako reżysera. Później już wszystko potoczyło się lawinowo. Zalet tego filmu nie ma wiele, nie wiem, czy w ogóle jakieś znajdę. Polski dubbing pominę milczeniem, bo nie ma sensu tu nic pisać. Weźmy pod uwagę pierwszą scenę. Harry siedzi na jakimś polu na placu zabaw. Przymrużmy oko na fakt, że powinien siedzieć w parku. Przymrużmy oko na fakt, że już trzeci rok z rzędu ma na sobie tę samą koszulkę. Podchodzi Dudley z kolegami. Zaczyna obrażać Harry'ego, po czym ten wyciąga różdżkę. Oczywiście nie zrobiło to najmniejszego wrażenia na towarzyszach Dudleya. Przecież co w tym dziwnego? Kolejna scena to atak dementorów. W tej części dementorzy zostali zrobieni po prostu tragicznie, choć sama scena jakoś ujdzie w tłoku. Później Harry idzie ulicą z panią Figg podtrzymując kuzyna. Sposób w jaki go trzymał był po prostu komiczny. Lot na Grimmauld Place był zrobiony dobrze, oczywiście pomijając fakt, że żaden z mugoli nie spojrzał akurat w tej chwili w niebo. Sama scena w Kwaterze Głównej pozostawia wiele do życzenia. Spotkanie z Ronem i Hermioną nie było najwyższych lotów, za to podobała mi się scena w której Syriusz tłumaczy Harry'emu na czym polega zadanie Zakonu Feniksa. Scena w ministerstwie - zaliczona. Chyba najlepsza z całego filmu. Jednak już tu zaczęłam zadawać sobie pytanie: gdzie jest ten łagodny i spokojny Dumbledore? Podobała mi się też scena uwolnienia śmierciożerców z Azkabanu. Niewybaczalnym błędem było usunięcie sceny w kawiarni, mianowania Rona i Hermiony prefektami oraz tak żałosne skrócenie rozmowy Harry'ego z Dumbledorem przez co nic z niej nie wynikło. Bardzo czekałam na scenę ze wspomnieniem Snape'a, a tu taki niewypał! Oglądając film zauważyłam, że bardzo często dialogi zostały wzięte "żywcem" z książki, przez co film wypadł sztucznie. Jeśli chodzi o muzykę to na wyróżnienie z pewnością zasługuje kawałek "A journey to Hogwart".
No i "Książę Półkrwi". A już tak bardzo liczyłam na to, że gorzej od piątej części być nie może. Jednak się przeliczyłam. Co miała przedstawiać scena w kawiarni na dworcu? Już wtedy zaczęły się żenujące momenty. Wizyta u Slughorna (świetnie dobrany aktor) zawiera wiele dialogów znów wziętych "żywcem" z książki. Najśmieszniejsze jest jednak to, że tak naprawdę gdy Dumbledore poszedł do toalety, Harry nie powiedział nic, ale to zupełnie nic, co mogłoby wpłynąć na zmianę decyzji Slughorna dotyczącą powrotu do Hogwartu, a jednak nagle profesor zmienia zdanie! Oglądając film po raz pierwszy odniosłam wrażenie, że za dużo było wątków miłosnych, a za mało o samym Księciu. Później jednak doszłam do wniosku, że było w sam raz. Zachowanie Harry'ego po przybyciu do Nory bardzo mnie zdziwiło. Idzie sobie ścieżką, aż tu nagle spogląda w okno za którym widać Ginny. A przecież w książce nie zakochał się w niej tak od razu! Jeśli jestem już przy Ginny to muszę od razu dodać, że totalnie mnie rozczarowała. Jej dialog przy schodach z panią Weasley, Ronem i Hermioną kipi sztucznością. Jej zachowanie zupełnie nie oddaje charakteru Ginny w żadnym momencie filmu. Poza tym co reżyser chciał przekazać w scenie w której Ginny wiąże Harry'emu buty? Że sam tego nie potrafi? To było po prostu żenujące. Podobnie wtedy, gdy karmiła go ciastkiem. Niewytłumaczalnym błędem jest dla mnie to, że nie było finału quidditcha a co za tym idzie pocałunku Harry'ego i Ginny w pokoju wspólnym! Bo w scenie ich pocałunku w Pokoju Życzeń podobała mi się tylko muzyka. W tej części bardzo dobrze zagrali Emma i Rupert. Bardzo fajna scena w szpitalu i świetna z atakującymi ptaszkami. Dobrze grali również aktorzy wcielający się w postacie Cormaca i Lavender. Jednak absolutnie najlepszym aktorem był niezaprzeczalnie Tom Felton. Fenomenalnie wcielił się w postać bojącego się o swoje życie Malfoy'a. Nie wiem dlaczego scenarzysta usunął sceny wspomnień. Niby jak Harry ma odnaleźć horkruksy nie wiedząc połowy rzeczy? A teraz to, co najbardziej mnie zbulwersowało. Szukałam sensu dodanej sceny i znaleźć jej nie mogłam. Chcieli sceny akcji? Przecież mogli nakręcić sceny bitwy po zabiciu Dumbledore'a! Szkoda mi było też braku momentu jego pogrzebu. Chciałam zauważyć, że to wtedy Harry zerwał z Ginny, czego też nie ujęto w filmie. Najbardziej zaszokowała mnie chwila, w której Malfoy stoi nad Dumbledorem, a Snape pokazuje Harry'emu że ma być cicho. Przecież właściwie wtedy zdradził mu tajemnicę! Tak samo ta rozmowa Snape'a z Dumbledorem. Zupełnie nie rozumiem po co twórcy wyprzedzają fakty. Największą zaletą filmu była muzyka, która w całości była najlepsza ze wszystkich części: przepiękne "Harry & Hermione" i "When Ginny Kissed Harry", a to i tak tylko dwa z ponad dwudziestu świetnych kawałków.
Co do siódmej części mam wielką nadzieję, że reżyser nie sknoci jej tak, jak to zrobił przy piątej i częściowo szóstej.