Nie jest chyba żadną niespodzianką fakt, że najdroższy i robiony z największym rozmachem polski dokument dotyczy właśnie Jana Pawła II – postaci tak ważnej dla naszej kultury i mentalności. Jak się udała ta produkcja? Wbrew moim obawom – dość znośnie, jednak bez rewelacji.
„Jan Paweł II. Szukałem Was…” to coś pomiędzy filmem-laurką a próbą oddania hołdu. Nie ma tutaj oczywiście miejsca na jakąkolwiek analizę krytyczną; twórcy, owszem, nie pomijają trudnych okresów pontyfikatu, wspominają np. o pielgrzymkach, które z góry skazane były na niepowodzenie, Jan Paweł II pozostaje jednak ciągle postacią praktycznie nieskazitelną, bez wad i skaz. Oczywiście – nie sposób zaprzeczyć, że zasługi Karola Wojtyły dla świata były i są nieocenione; że polski papież był bliski ludziom jak żaden inny papież w historii Kościoła, ale pozbawiony obiektywizmu obraz na dłuższą metę staje się nieco męczący.
Czy zatem „Jan Paweł II. Szukałem Was…” ocieka lukrem i jarmarcznością? Nie do końca. Chwała twórcom za to, że nie skupili uwagi wyłącznie na nostalgicznych, sympatycznych i przyjemnych obrazkach z życia Wojtyły. W filmie wykorzystano wiele materiałów archiwalnych ale pominięto np. fragment o kremówkach. Papież został przedstawiony bardziej jako pielgrzymujący po świecie mówca i lider; osoba bardzo silna psychicznie, która nie boi się nowych wyzwań, jak również zmian w samym Kościele. Film przedstawia pontyfikat Karola Wojtyły właśnie przez pryzmat pielgrzymek i spotkań z ludźmi ze wszystkich kontynentów. Oczywiście trochę uwagi poświęcono również Polsce, ale właśnie tylko „trochę”, jakby nie chciano skupiać się wyłącznie na krajowym podwórku.
Dokument pod względem formy nie wyróżnia się niczym szczególnym – możemy zobaczyć trochę zdjęć archiwalnych; narratora (w tej roli Krzysztof Ziemiec); sporo ujęć-pocztówek (jakby wyjętych z programów przyrodniczych) kręconych współcześnie w wielu odwiedzonych przez Jana Pawła II miejscach na ziemi; trochę „gadających głów”... Nic specjalnego, jednak całość ogląda się dość nieźle – narracja poprowadzona została bardzo płynnie, film zachowuje też odpowiednie tempo.
Nie jest chyba żadną niespodzianką fakt, że najdroższy i robiony z największym rozmachem polski dokument dotyczy właśnie Jana Pawła II – postaci tak ważnej dla naszej kultury i mentalności. Jak się udała ta produkcja? Wbrew moim obawom – dość znośnie, jednak bez rewelacji.
„Jan Paweł II. Szukałem Was…” to coś pomiędzy filmem-laurką a próbą oddania hołdu. Nie ma tutaj oczywiście miejsca na jakąkolwiek analizę krytyczną; twórcy, owszem, nie pomijają trudnych okresów pontyfikatu, wspominają np. o pielgrzymkach, które z góry skazane były na niepowodzenie, Jan Paweł II pozostaje jednak ciągle postacią praktycznie nieskazitelną, bez wad i skaz. Oczywiście – nie sposób zaprzeczyć, że zasługi Karola Wojtyły dla świata były i są nieocenione; że polski papież był bliski ludziom jak żaden inny papież w historii Kościoła, ale pozbawiony obiektywizmu obraz na dłuższą metę staje się nieco męczący.
Czy zatem „Jan Paweł II. Szukałem Was…” ocieka lukrem i jarmarcznością? Nie do końca. Chwała twórcom za to, że nie skupili uwagi wyłącznie na nostalgicznych, sympatycznych i przyjemnych obrazkach z życia Wojtyły. W filmie wykorzystano wiele materiałów archiwalnych ale pominięto np. fragment o kremówkach. Papież został przedstawiony bardziej jako pielgrzymujący po świecie mówca i lider; osoba bardzo silna psychicznie, która nie boi się nowych wyzwań, jak również zmian w samym Kościele. Film przedstawia pontyfikat Karola Wojtyły właśnie przez pryzmat pielgrzymek i spotkań z ludźmi ze wszystkich kontynentów. Oczywiście trochę uwagi poświęcono również Polsce, ale właśnie tylko „trochę”, jakby nie chciano skupiać się wyłącznie na krajowym podwórku.
Dokument pod względem formy nie wyróżnia się niczym szczególnym – możemy zobaczyć trochę zdjęć archiwalnych; narratora (w tej roli Krzysztof Ziemiec); sporo ujęć-pocztówek (jakby wyjętych z programów przyrodniczych) kręconych współcześnie w wielu odwiedzonych przez Jana Pawła II miejscach na ziemi; trochę „gadających głów”... Nic specjalnego, jednak całość ogląda się dość nieźle – narracja poprowadzona została bardzo płynnie, film zachowuje też odpowiednie tempo.