landryna69
Rozmowa dziennikarza z Rubenem. (wywiad)
DZIENNIKARZ: Dzień dobry! Czy udzieliłbyś mi wywiadu? RUBEN: Tak, oczywiście, zawsze chętnie rozmawiam z ludźmi. D.: Wiele lat temu, w waszej rodzinie, wydarzyła się przykra historia, czy mógłbyś mi o tym opowiedzieć? R.: Raczej tak, zresztą i tak wszyscy wiedzą. Kiedyś byliśmy szczęśliwą rodziną. Nigdy nie kłóciliśmy się i żyliśmy w zgodzie, aż do czasu narodzin naszego najmłodszego brata Józefa. To właśnie jego, ojciec kochał najbardziej. D.: Czy Jakub okazywał swoją miłość do syna w jakiś szczególny sposób? R.: Tak, Józef nigdy nie musiał ciężko pracować, my musieliśmy robić wszystko za niego. Ojciec obdarowywał go prezentami, takimi jak szaty lub biżuteria. D.: Na pewno była jakaś rzecz, która denerwowała was najbardziej, powiesz mi co to było? R.: Najbardziej denerwowały nas opowiadania Józefa o swoich snach. D.: Co działo się w tych snach? R.: W jednym ze snów zbieraliśmy zboże na polu, nagle snop Józefa uniósł się, a nasze oddały mu pokłon. Ten sen zapamiętałem najlepiej ze wszystkich. D.: Chciałbym, żebyś opowiedział mi o dniu, w którym oddaliście Józefa w ręce Izmaelitów. R.: Tego dnia paśliśmy trzodę w Sychem. Ojciec wysłał Józefa do nas, aby sprawdził czy jesteśmy zdrowi i czy z trzodą jest wszystko w porządku. Kiedy moi bracia zobaczyli go w nowej, pięknej szacie zapałali do niego taką zazdrością, że postanowili go zabić i wrzucić do studni, a ojcu powiedzieć, że zabił go dziki zwierz. D.: Jeśli dobrze pamiętam to któryś z braci sprzeciwił się temu, czy to byłeś ty? R.: Tak, to byłem ja. Gdy usłyszałem o ich zamiarach postanowiłem ocalić go z ich rąk. Zaproponowałem braciom, żeby nie doprowadzali do rozlewu krwi i wrzucili go do wyschniętej studni na pustkowiu. Na szczęście posłuchali mnie i zrobili tak jak prosiłem. D.: A co potem stało się z Józefem, przecież nie umarł? R.: Kiedy jedliśmy posiłek obok nas przechodzili kupcy zmierzający do Egiptu. Bracia po chwili zastanowienia, postanowili sprzedać Józefa Izmaelitom za dwadzieścia sztuk srebra. D.: A co powiedzieliście waszemu ojcu? R.: Najpierw zabiliśmy baranka, a jego krwią poplamiliśmy szatę Józefa. Następnie bracia dali ją ojcu i skłamali, że Józefa zabił dziki zwierz. D.: Czy ojciec bardzo ubolewał po stracie ukochanego syna Józefa. R.: Tak, pocieszaliśmy go w każdy możliwy sposób, ale i tak nic nie pomagało. Ojciec był zrozpaczony. Zamknął się w sobie i ciągle opłakiwał stratę syna. D.: Czy wiesz co teraz dzieje się z twoim bratem? R.: Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczę. D.: Życzę Ci tego z całego serca i wierzę, że niedługo się z nim spotkasz. Dziękuje, że poświęciłeś mi swój cenny czas i zechciałeś ze mną porozmawiać. R.: Nie ma za co, już dawno chciałem podzielić się z kimś tą historią, jestem wdzięczny, że zechciałeś mnie wysłuchać. D.: Do widzenia, mam nadzieję, że niebawem znowu będę miał okazje z tobą porozmawiać. R.: Ja też mam taką nadzieję. Do zobaczenia.
DZIENNIKARZ: Dzień dobry! Czy udzieliłbyś mi wywiadu?
RUBEN: Tak, oczywiście, zawsze chętnie rozmawiam z ludźmi.
D.: Wiele lat temu, w waszej rodzinie, wydarzyła się przykra historia, czy mógłbyś mi o tym opowiedzieć?
R.: Raczej tak, zresztą i tak wszyscy wiedzą. Kiedyś byliśmy szczęśliwą rodziną. Nigdy nie kłóciliśmy się i żyliśmy w zgodzie, aż do czasu narodzin naszego najmłodszego brata Józefa. To właśnie jego, ojciec kochał najbardziej.
D.: Czy Jakub okazywał swoją miłość do syna w jakiś szczególny sposób?
R.: Tak, Józef nigdy nie musiał ciężko pracować, my musieliśmy robić wszystko za niego. Ojciec obdarowywał go prezentami, takimi jak szaty lub biżuteria.
D.: Na pewno była jakaś rzecz, która denerwowała was najbardziej, powiesz mi co to było?
R.: Najbardziej denerwowały nas opowiadania Józefa o swoich snach.
D.: Co działo się w tych snach?
R.: W jednym ze snów zbieraliśmy zboże na polu, nagle snop Józefa uniósł się, a nasze oddały mu pokłon. Ten sen zapamiętałem najlepiej ze wszystkich.
D.: Chciałbym, żebyś opowiedział mi o dniu, w którym oddaliście Józefa w ręce Izmaelitów.
R.: Tego dnia paśliśmy trzodę w Sychem. Ojciec wysłał Józefa do nas, aby sprawdził czy jesteśmy zdrowi i czy z trzodą jest wszystko w porządku. Kiedy moi bracia zobaczyli go w nowej, pięknej szacie zapałali do niego taką zazdrością, że postanowili go zabić i wrzucić do studni, a ojcu powiedzieć, że zabił go dziki zwierz.
D.: Jeśli dobrze pamiętam to któryś z braci sprzeciwił się temu, czy to byłeś ty?
R.: Tak, to byłem ja. Gdy usłyszałem o ich zamiarach postanowiłem ocalić go z ich rąk. Zaproponowałem braciom, żeby nie doprowadzali do rozlewu krwi i wrzucili go do wyschniętej studni na pustkowiu. Na szczęście posłuchali mnie i zrobili tak jak prosiłem.
D.: A co potem stało się z Józefem, przecież nie umarł?
R.: Kiedy jedliśmy posiłek obok nas przechodzili kupcy zmierzający do Egiptu. Bracia po chwili zastanowienia, postanowili sprzedać Józefa Izmaelitom za dwadzieścia sztuk srebra.
D.: A co powiedzieliście waszemu ojcu?
R.: Najpierw zabiliśmy baranka, a jego krwią poplamiliśmy szatę Józefa. Następnie bracia dali ją ojcu i skłamali, że Józefa zabił dziki zwierz.
D.: Czy ojciec bardzo ubolewał po stracie ukochanego syna Józefa.
R.: Tak, pocieszaliśmy go w każdy możliwy sposób, ale i tak nic nie pomagało. Ojciec był zrozpaczony. Zamknął się w sobie i ciągle opłakiwał stratę syna.
D.: Czy wiesz co teraz dzieje się z twoim bratem?
R.: Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczę.
D.: Życzę Ci tego z całego serca i wierzę, że niedługo się z nim spotkasz. Dziękuje, że poświęciłeś mi swój cenny czas i zechciałeś ze mną porozmawiać.
R.: Nie ma za co, już dawno chciałem podzielić się z kimś tą historią, jestem wdzięczny, że zechciałeś mnie wysłuchać.
D.: Do widzenia, mam nadzieję, że niebawem znowu będę miał okazje z tobą porozmawiać.
R.: Ja też mam taką nadzieję. Do zobaczenia.