Wchodzę do windy, a tu nagle widzę prezydenta Rzeczopospolitej - Bronisława Komorowskiego, który właśnie ze swoimi ochroniarzami wjeżdża na 30 piętro pałacu Kultury i Nauki, by tak jak ja zobaczyć widok na panoramę Warszawy. Patrzałam z uśmiechem na niego. Jego ochroniarze byli silnie umięśnieni a ja stałam z lekkim podekscytowaniem i zaskoczeniem. Postanowiłam zacząć rozmowę z kimś tak ważnym i znanym. Odczuwałam jednak stres. Prezydent wciąż uśmiechał się do mnie, a jego ochroniarze wciąż patrzyli na mnie mierząc mnie wzrokiem. Połknęłam ślinę i postanowiłam zacząć.
- Dzień Dobry. Nazywam się ............ ( Twoje imię )
Powiedziałam dziwym lekko przerażonym głosem.
- Witaj. Zapewne wiesz kim jestem więc nie muszę się przedstwiać.
Rzekł do mnie ciepłym głosem prezydent. Patrzał na mnie łagodnie spod swych prostokątych okularów.
- Tak tak. ! Miło mi pana poznać tak osobiście a nie tylko za szybą telewizora.
Powiedziałam lekko skrępowana.
- Mi również jest miło. O! Spójrz ! Już dojeżdżamy.
Powiedział pan Bronisław. Dojechaliśmy właśnie na sam szczyt pałacu kultury. Drzwi windy otworzyły się i pierwszy ochroniarz wyszedł. Za nim od razu z uśmiechem na twarzy wyszedł prezydent, a już po nim drugi ochroniarz. Od razu po nich wyszłem ja. Byłam nadal podekscytowana. Cieszyłam się że poznałam tak ważną osobę. Weszliśmy ,, razem " na pierwszy ,, balkon" i zacząłam się przyglądać raz jemu a raz widokowi na Warszawę. Wszyscy ludzie oglądali się za prezydętem. Nie wiedziali jednak że to właśnie ja jechałam z nim windą i to właśnie ja z nim rozmawiałam. Tej podróży na sam szczyt Pałacu Kultury i Nauki nigdy nie zapomnę. To było niezwykłe wrażenie. Zaglądnęłam później do kieszeni, która była otwarta. Nagle znalazłam w niej zdjęcie Bronisława Komorwoskiego i jego autograf z dedykacją dla mnie. Bardzo mnie to ucieszyło. Włożyłam zdjęcie do kurtki i szczelnie zamknęłam kieszeń, by go nie zgubić. Przez cały dzień chodziłam z uśmiechem.
NIe wiem czy mogło być opowiadanie z dialogiem, ale napisałam co mogłam . Mam nadzieję że mój wysiłek w wymyślaniu zostanie uznany . Pozdro.
Wchodzę do windy a tu leży wychudzona dziewczyna.Miała długie,ciemne wypłowiałe od słońca włosy i śniadą cerę.Wystraszyłam się.Jednak twało to tylko chwilę,bo już po chwili poznałam w niej moją najlepszą przyjaciólkę.Ogarneło mnie zdziwienie.
-Magda?To ty?-spytałam
Nie odpowiedziała tylko delikatnie , prawie niezauważalnie skineła głową.
-O mój boże ! - krzyknęlam - Co ci stało . Chodźmy do mnie do domu .
Pomogłam jej wstać i trzymając ją by nie upadła doszłyśmy do mojego mieszkania.Posadziłam Magdę na kanapie i pobiegłam po wodę i coś do jedzenia.Dziewczyna zjadła wszystko w mgnieniu oka - byłabardzo głodna.
-Chcesz jeszcze -spytałam troskliwie
-Nie-po raz pierwszy się odezwała-Cześć
-Hej...Co ty tu w ogóle robisz ?! - nie mogłam się powstrzymać od zadania tego pytania
-Ja..ja musiałam przyjechać.Oni chcą mnie oddać do Domu Dziecka.Ja nie chcę!!-krzykneła zrozpaczona
-Twoi rodzice ? To nie możliwe.Przecież oni cię kochają.
-Nie , nie oni.Moi rodzice nie żyją - rozpłakała się
Przytuliłam ją i zaczełam pocieszać :
-Ćśś...Wszystko się jakoś ułoży ,zobaczysz.
-To nie do wiary ,że przyjechałaś tu aż z Niemiec.I to sama.
-Tylko ty mi możesz pomóc-powiedziała tak pewnie ,że zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę mogę.
Wkrótce potem przyszli moi rodzce.Magda wytłumaczyła im całą sytuację.Po wysłuchaniu jej poszli do kuchni , zamknęli drzwi i dyskutowali niemal,że przez 2 godziny.Gdy w końcu wyszli oznajmili:
-Mamy dla ciebie propozycję,Magda.Jeżeli chcesz i jeżeli nam się uda zostaniesz z nami.
-Ale jak ?-spytała zdezorientowana
-Zaadoptujemy cię-rzekł tata-Mamy jeden pokój wolny od kiedy Monika wyjechała na studia...To jak zgadzasz się ?
-Oh tak !!! Oczywiście ,że się zgadzam - krzyknęla uradowana
Ja też byłam pełna szczęścia i przede wszystkim dumna z moich najukochańczych rodziców.
Wchodzę do windy, a tu nagle widzę prezydenta Rzeczopospolitej - Bronisława Komorowskiego, który właśnie ze swoimi ochroniarzami wjeżdża na 30 piętro pałacu Kultury i Nauki, by tak jak ja zobaczyć widok na panoramę Warszawy. Patrzałam z uśmiechem na niego. Jego ochroniarze byli silnie umięśnieni a ja stałam z lekkim podekscytowaniem i zaskoczeniem. Postanowiłam zacząć rozmowę z kimś tak ważnym i znanym. Odczuwałam jednak stres. Prezydent wciąż uśmiechał się do mnie, a jego ochroniarze wciąż patrzyli na mnie mierząc mnie wzrokiem. Połknęłam ślinę i postanowiłam zacząć.
- Dzień Dobry. Nazywam się ............ ( Twoje imię )
Powiedziałam dziwym lekko przerażonym głosem.
- Witaj. Zapewne wiesz kim jestem więc nie muszę się przedstwiać.
Rzekł do mnie ciepłym głosem prezydent. Patrzał na mnie łagodnie spod swych prostokątych okularów.
- Tak tak. ! Miło mi pana poznać tak osobiście a nie tylko za szybą telewizora.
Powiedziałam lekko skrępowana.
- Mi również jest miło. O! Spójrz ! Już dojeżdżamy.
Powiedział pan Bronisław. Dojechaliśmy właśnie na sam szczyt pałacu kultury. Drzwi windy otworzyły się i pierwszy ochroniarz wyszedł. Za nim od razu z uśmiechem na twarzy wyszedł prezydent, a już po nim drugi ochroniarz. Od razu po nich wyszłem ja. Byłam nadal podekscytowana. Cieszyłam się że poznałam tak ważną osobę. Weszliśmy ,, razem " na pierwszy ,, balkon" i zacząłam się przyglądać raz jemu a raz widokowi na Warszawę. Wszyscy ludzie oglądali się za prezydętem. Nie wiedziali jednak że to właśnie ja jechałam z nim windą i to właśnie ja z nim rozmawiałam. Tej podróży na sam szczyt Pałacu Kultury i Nauki nigdy nie zapomnę. To było niezwykłe wrażenie. Zaglądnęłam później do kieszeni, która była otwarta. Nagle znalazłam w niej zdjęcie Bronisława Komorwoskiego i jego autograf z dedykacją dla mnie. Bardzo mnie to ucieszyło. Włożyłam zdjęcie do kurtki i szczelnie zamknęłam kieszeń, by go nie zgubić. Przez cały dzień chodziłam z uśmiechem.
NIe wiem czy mogło być opowiadanie z dialogiem, ale napisałam co mogłam . Mam nadzieję że mój wysiłek w wymyślaniu zostanie uznany . Pozdro.
Wchodzę do windy a tu leży wychudzona dziewczyna.Miała długie,ciemne wypłowiałe od słońca włosy i śniadą cerę.Wystraszyłam się.Jednak twało to tylko chwilę,bo już po chwili poznałam w niej moją najlepszą przyjaciólkę.Ogarneło mnie zdziwienie.
-Magda?To ty?-spytałam
Nie odpowiedziała tylko delikatnie , prawie niezauważalnie skineła głową.
-O mój boże ! - krzyknęlam - Co ci stało . Chodźmy do mnie do domu .
Pomogłam jej wstać i trzymając ją by nie upadła doszłyśmy do mojego mieszkania.Posadziłam Magdę na kanapie i pobiegłam po wodę i coś do jedzenia.Dziewczyna zjadła wszystko w mgnieniu oka - byłabardzo głodna.
-Chcesz jeszcze -spytałam troskliwie
-Nie-po raz pierwszy się odezwała-Cześć
-Hej...Co ty tu w ogóle robisz ?! - nie mogłam się powstrzymać od zadania tego pytania
-Ja..ja musiałam przyjechać.Oni chcą mnie oddać do Domu Dziecka.Ja nie chcę!!-krzykneła zrozpaczona
-Twoi rodzice ? To nie możliwe.Przecież oni cię kochają.
-Nie , nie oni.Moi rodzice nie żyją - rozpłakała się
Przytuliłam ją i zaczełam pocieszać :
-Ćśś...Wszystko się jakoś ułoży ,zobaczysz.
-To nie do wiary ,że przyjechałaś tu aż z Niemiec.I to sama.
-Tylko ty mi możesz pomóc-powiedziała tak pewnie ,że zaczęłam się zastanawiać czy naprawdę mogę.
Wkrótce potem przyszli moi rodzce.Magda wytłumaczyła im całą sytuację.Po wysłuchaniu jej poszli do kuchni , zamknęli drzwi i dyskutowali niemal,że przez 2 godziny.Gdy w końcu wyszli oznajmili:
-Mamy dla ciebie propozycję,Magda.Jeżeli chcesz i jeżeli nam się uda zostaniesz z nami.
-Ale jak ?-spytała zdezorientowana
-Zaadoptujemy cię-rzekł tata-Mamy jeden pokój wolny od kiedy Monika wyjechała na studia...To jak zgadzasz się ?
-Oh tak !!! Oczywiście ,że się zgadzam - krzyknęla uradowana
Ja też byłam pełna szczęścia i przede wszystkim dumna z moich najukochańczych rodziców.
THe END :)