Umówiłem się z Robertem. Nigdy się nie spóźniał. Tym razem było inaczej.
Jak zwykle usiadłem na ławce i czekałem na Roberta. Gdy po kilkunastu minutach znowu nie przyszedł zamierzałem pójść, gdy usłyszałem głośne szczekanie psów. Odruchowo się odwróciłem i zobaczyłem dwa duże psy biegnące w moim kierunku. Jak najszybciej zerwałem się na nogi i biegłem jak szalony. Nagle zapuściłem się w jakąś ciemną uliczkę. Psów nie słyszałem. Nie wiem, kiedy przestały mnie gonić. Zmęczony usiadłem na ziemi i oparłem sie o ścianę. Widziałem grafitti i podpisy jakichś osób na starych ścianach. Gdy zamierzałem pójść do domu, zorientowałem się, że nie wiem gdzie jestem. Po moich plecach przebiegł dreszcz. Włożyłem ręcęw kieszenie i szukałem jakiejś mapki miasta, ale nie mogłem nic znaleźć. Dlaczego nie wziąłem z domu komórki?! Nie widziałem żadnego człowieka, a stare kamienice nie dawały żadnych nadziei. Jeśli ktoś tam nawet mieszkał, to te krzyki i jęki nie były dobrym znakiem. Rozglądałem się i przypomniałem sobie o istnieniu budek telefonicznych. Jednak dalej nic nie widziałem. Nagle usłyszałem czyjeś kroki za kamienicą. Trochę się wystraszyłem i poczułem jakąś nadzieję. W końcu to nie musi być ktoś zły, może on mi wskaże drogę? Co to wogóle za ulica? Zero znaków, nie wiadomo nawet, jak te ulice się zwią. Usłyszałem zdanie wypowiedziane przez jednego z trzech wysokich, slinych mężczyzn:
-A ten młody co tu szuka?
-Guza?-odpowiedział pytaniem drugi z szyderczym uśmiechem.
"Mówią o mnie"-taka myśl przebiegła mi przez głowę.
-Hehe, to chodźmy mu dokopać!-to powiedział pierwszy mężczyzna.
Chciałem uciekać,ale stałem jak sparaliżowany. Gdy mojego ramienia ktos dotknął, nie krzyknąłem, a spokojnie odwórciłem się. Nie byłem słaby, ale ich było trzech! Jednak mnie dotknęła kobieta i zaprosiła do środka. Wbiegłem bez namysłu do jej domu, a ona zatrzasnęła oknai zasłoniła okna.
-To złe typy. Już kiedyś ratowałam młodą dziewczynę przed nimi. Jak się tu dostałeś?
Zaczęliśmy rozmawiać, a potem zamilkłem, bo ktoś walił do drzwi.
-To oni.-powiedziała kobieta.-Ale nie bój się.
Po dwóch godzinach odwiozła mnie do domu, jednak wciąż myślałem, że za nami są Ci mężczyźni.
Od tamtego czasu wybieram rozsądniejsze miejsca na spotkania i kupiłem sobie dwie dodatkowe mapki mojego miasta, tak na wszelki wypadek.
Nie wiem, jak wyszło. Sądzę, że trzeba by to trochę pozmieniać, ale nie wiem dokładnie jak.
Umówiłem się z Robertem. Nigdy się nie spóźniał. Tym razem było inaczej.
Jak zwykle usiadłem na ławce i czekałem na Roberta. Gdy po kilkunastu minutach znowu nie przyszedł zamierzałem pójść, gdy usłyszałem głośne szczekanie psów. Odruchowo się odwróciłem i zobaczyłem dwa duże psy biegnące w moim kierunku. Jak najszybciej zerwałem się na nogi i biegłem jak szalony. Nagle zapuściłem się w jakąś ciemną uliczkę. Psów nie słyszałem. Nie wiem, kiedy przestały mnie gonić. Zmęczony usiadłem na ziemi i oparłem sie o ścianę. Widziałem grafitti i podpisy jakichś osób na starych ścianach. Gdy zamierzałem pójść do domu, zorientowałem się, że nie wiem gdzie jestem. Po moich plecach przebiegł dreszcz. Włożyłem ręcęw kieszenie i szukałem jakiejś mapki miasta, ale nie mogłem nic znaleźć. Dlaczego nie wziąłem z domu komórki?! Nie widziałem żadnego człowieka, a stare kamienice nie dawały żadnych nadziei. Jeśli ktoś tam nawet mieszkał, to te krzyki i jęki nie były dobrym znakiem. Rozglądałem się i przypomniałem sobie o istnieniu budek telefonicznych. Jednak dalej nic nie widziałem. Nagle usłyszałem czyjeś kroki za kamienicą. Trochę się wystraszyłem i poczułem jakąś nadzieję. W końcu to nie musi być ktoś zły, może on mi wskaże drogę? Co to wogóle za ulica? Zero znaków, nie wiadomo nawet, jak te ulice się zwią. Usłyszałem zdanie wypowiedziane przez jednego z trzech wysokich, slinych mężczyzn:
-A ten młody co tu szuka?
-Guza?-odpowiedział pytaniem drugi z szyderczym uśmiechem.
"Mówią o mnie"-taka myśl przebiegła mi przez głowę.
-Hehe, to chodźmy mu dokopać!-to powiedział pierwszy mężczyzna.
Chciałem uciekać,ale stałem jak sparaliżowany. Gdy mojego ramienia ktos dotknął, nie krzyknąłem, a spokojnie odwórciłem się. Nie byłem słaby, ale ich było trzech! Jednak mnie dotknęła kobieta i zaprosiła do środka. Wbiegłem bez namysłu do jej domu, a ona zatrzasnęła oknai zasłoniła okna.
-To złe typy. Już kiedyś ratowałam młodą dziewczynę przed nimi. Jak się tu dostałeś?
Zaczęliśmy rozmawiać, a potem zamilkłem, bo ktoś walił do drzwi.
-To oni.-powiedziała kobieta.-Ale nie bój się.
Po dwóch godzinach odwiozła mnie do domu, jednak wciąż myślałem, że za nami są Ci mężczyźni.
Od tamtego czasu wybieram rozsądniejsze miejsca na spotkania i kupiłem sobie dwie dodatkowe mapki mojego miasta, tak na wszelki wypadek.
Nie wiem, jak wyszło. Sądzę, że trzeba by to trochę pozmieniać, ale nie wiem dokładnie jak.