Pewnego razu stałam w oknie i odserwowałam ptaki siadające na drzewie obok mojego domu. było ciepło, więc zlatywało sie ich bardzo dużo. Zrobił się taki tumult ptakow, że w pewnym momencie słychac było juz tylko ich świergot. W pewnej chwili podszedł pod drzewo umorusany chłopiec. Wyglądal jak łobuziak i chyba rzeczywiście takim był. Zacząl wymachiwać kijem i odganiać ptaki z drzewa. Te z krzykiem odlatywały ale znów siadały. "Zaraz zrobi im jakąś krzywdę" - pomyślałam.
- hej! - krzyknęłam - mały! Co robisz? Zostaw to drzewo w spokoju!
- Odczep się - odparł - będę robił co mi się podoba
- Co one ci zrobiły?
- Nic, po prostu się nudzę
- To znajdź sobie inną zabawę - odparowałam - a ptaki zostaw w spokoju
- Nie mam zamiaru - odszczeknął chłopak
- Bo zaraz tam zejdę, a nie masz ze mną żadnych szans - zagroziłam
On jednak nie zrobił sobie nic z moich slów. Postanowiłam nie rzucać słów na wiatr. Zeszłam do gówniarza, ale mały zniknął. Chyba się jednak mnie wystraszył. od tamtek pory juz nie widzialam fo wymachującego kijem pod moim domem, a wróble miały z powrotem swój zielony dom.
Było słoneczne popołudnie. Słońce mocno grzało, a ja z Anią siedziałam bez ruchu na drzewie.
Siedziałyśme na nim już kilkadziesiąt minut.
-Myślisz, że jakiś się pojawi?
-Napewno. Zazwyczaj popołudniu lata ich tu durzo.
Piereszy ptak, i drugi oraz wiele innych ptaków pojawiło się na choryzoncie.
-Jej jak ich durzo! Nigdy tak wielu nie widziałam!
Godzinę puźniej siedziałyśmy w domu i opracowywałyśmy notatkę przyrodniczą.
-To już dziesiąty raz, mamy tyle opisów ptaków, że trzeba będzie całych wieków, by je przepisać.
-Masz rację, ale nie maródź i bierz się do pracy!
Tak po całym dniu koczowania w różnych miejscach miałyśmy ciekawy materiał do szkoły. Ten dzień był ciekawy i urozmaicony.
Pewnego razu stałam w oknie i odserwowałam ptaki siadające na drzewie obok mojego domu. było ciepło, więc zlatywało sie ich bardzo dużo. Zrobił się taki tumult ptakow, że w pewnym momencie słychac było juz tylko ich świergot. W pewnej chwili podszedł pod drzewo umorusany chłopiec. Wyglądal jak łobuziak i chyba rzeczywiście takim był. Zacząl wymachiwać kijem i odganiać ptaki z drzewa. Te z krzykiem odlatywały ale znów siadały. "Zaraz zrobi im jakąś krzywdę" - pomyślałam.
- hej! - krzyknęłam - mały! Co robisz? Zostaw to drzewo w spokoju!
- Odczep się - odparł - będę robił co mi się podoba
- Co one ci zrobiły?
- Nic, po prostu się nudzę
- To znajdź sobie inną zabawę - odparowałam - a ptaki zostaw w spokoju
- Nie mam zamiaru - odszczeknął chłopak
- Bo zaraz tam zejdę, a nie masz ze mną żadnych szans - zagroziłam
On jednak nie zrobił sobie nic z moich slów. Postanowiłam nie rzucać słów na wiatr. Zeszłam do gówniarza, ale mały zniknął. Chyba się jednak mnie wystraszył. od tamtek pory juz nie widzialam fo wymachującego kijem pod moim domem, a wróble miały z powrotem swój zielony dom.