Pewnego dnia miała do mnie przyjść Kinga. Wstałam trochę wcześniej, by nieco posprzątać mój pokój. Jak zwykle zjadłam śniadanie i umyłam się. Potem już tylko czekałam aż przyjdzie.
Chwilę później ktoś zadzwonił do drzwi. Tak jak sądziłam była to Kinga. Od razu poszłyśmy sobie poleżeć w moim sadzie. Słońce grzało dość mocno. Leżałyśmy wygodnie i jadłyśmy pyszne jabłka zerwane z mojego drzewa.
- Fajnie masz, żę posiadasz sad. Też bym tak chciała. - powiedziała z lekka zazdrością.
- Dzięki. Dla mnie to bez różnicy, bo mało czasu tu spędzam. - stwierdziłam.
- Ja bym sobie tak leżała codziennie.
- Wiem to doskonale. - powiedziałam.
Nie dziwiłam się, że Kinga chciałaby mieć sad. Ona bardzo kochała przyrodę. Jak tylko często się dało przychodziła do mnie lub chodziła do parku.
W moim sadzie, znaczy moich rodziców znajdowało się dużo drzew. Najwięcej było jabłoni. Często razem z Kingą siadałyśmy na huśtawkach i objadałyśmy sie jabłkami. Gdy huśtawki nam się znudziły szłyśmy sobie poleżeć na bardzo wygodnych leżakach. Tak bło i tym razem, tylko że na odwrót. Najpierw sobie leżałyśmy, a potem poszłyśmy na huśtawki. Tak zleciała nam godzina.
Kindze trochę się nudziło, więc zaczęłyśmy rozmawiać.
- Może pochodzimy sobie po drzewach ? - zaproponowała Kinga.
- Nie wiem co powiedzą moi rodzice.
- Na pewno sie zgodzą. Zapytaj !
- Dobrze. Zaraz wrócę. - powiedziałam.
KInga bardzo lubiła chodzić po drzewach. Nie miałyśmy zbytnio co robić, więc stwierdziłam, że to dobry pomysł. Teraz tylko czekać co sądzą o tym ordzice.
- Mamusiu.. - zaczęłam.
- Tak ?
- Mogłybyśmy z Kingą powspinać się na drzewa ? - zapytałam i zrobiłam minę kotka.
- Dobrze, ale nie połamcie żadnych gałęzi.
Niedługo później byłyśmy już na drzewie. Wchodziłyśmy coraz wyżej, a gdy weszłyśmy tak wysoko, że wyżej sie nie dało to schodziłyśmy i znajdowałyśmy inne drzewo, na które możnaby wejść. Na tą zabawę poświęciłyśmy około pół torej godziny. Zmęczone połozylyśmy się na leżakach i odpoczywałyśmy. Po pół godzinie postanowiłam, żebyśmy powiesiły hamak. Poszłam po hamak i razem z Kingą zawiesiłyśmy go. Był taki duży, że zmieściłyśmy sie obie. Leżałyśmy sobię i gadałyśmy. Oczywiście jadłyśmy też owoce z mojego sadu tzn. jabłka, śliwki , gruszki.Poszłam po moja lustrzankę, bo chciałam porobić sobie zdjęcia z Kingą. Zauważyłam idącego obok mojego domu Oskara. Spytałam się go czy chce do nas dołączyć. Zgodził się. W trójkę robiliśmy sobie dużo zdjęć. Na drzewach, na hamaku, na huśtawkach, wszędzie gdzie się dało.
Tak minął mój dzień w sadzie owocowym razem z moimi przyjaciółmi, czyli Kingą i Oskarem. Ten dzień wspominałam bardzo wesoło.
Myślę, że pomogłam. Jakby było coś źle lub gdybyś miała wątpliwości to pisz.
Pewnego dnia miała do mnie przyjść Kinga. Wstałam trochę wcześniej, by nieco posprzątać mój pokój. Jak zwykle zjadłam śniadanie i umyłam się. Potem już tylko czekałam aż przyjdzie.
Chwilę później ktoś zadzwonił do drzwi. Tak jak sądziłam była to Kinga. Od razu poszłyśmy sobie poleżeć w moim sadzie. Słońce grzało dość mocno. Leżałyśmy wygodnie i jadłyśmy pyszne jabłka zerwane z mojego drzewa.
- Fajnie masz, żę posiadasz sad. Też bym tak chciała. - powiedziała z lekka zazdrością.
- Dzięki. Dla mnie to bez różnicy, bo mało czasu tu spędzam. - stwierdziłam.
- Ja bym sobie tak leżała codziennie.
- Wiem to doskonale. - powiedziałam.
Nie dziwiłam się, że Kinga chciałaby mieć sad. Ona bardzo kochała przyrodę. Jak tylko często się dało przychodziła do mnie lub chodziła do parku.
W moim sadzie, znaczy moich rodziców znajdowało się dużo drzew. Najwięcej było jabłoni. Często razem z Kingą siadałyśmy na huśtawkach i objadałyśmy sie jabłkami. Gdy huśtawki nam się znudziły szłyśmy sobie poleżeć na bardzo wygodnych leżakach. Tak bło i tym razem, tylko że na odwrót. Najpierw sobie leżałyśmy, a potem poszłyśmy na huśtawki. Tak zleciała nam godzina.
Kindze trochę się nudziło, więc zaczęłyśmy rozmawiać.
- Może pochodzimy sobie po drzewach ? - zaproponowała Kinga.
- Nie wiem co powiedzą moi rodzice.
- Na pewno sie zgodzą. Zapytaj !
- Dobrze. Zaraz wrócę. - powiedziałam.
KInga bardzo lubiła chodzić po drzewach. Nie miałyśmy zbytnio co robić, więc stwierdziłam, że to dobry pomysł. Teraz tylko czekać co sądzą o tym ordzice.
- Mamusiu.. - zaczęłam.
- Tak ?
- Mogłybyśmy z Kingą powspinać się na drzewa ? - zapytałam i zrobiłam minę kotka.
- Dobrze, ale nie połamcie żadnych gałęzi.
Niedługo później byłyśmy już na drzewie. Wchodziłyśmy coraz wyżej, a gdy weszłyśmy tak wysoko, że wyżej sie nie dało to schodziłyśmy i znajdowałyśmy inne drzewo, na które możnaby wejść. Na tą zabawę poświęciłyśmy około pół torej godziny. Zmęczone połozylyśmy się na leżakach i odpoczywałyśmy. Po pół godzinie postanowiłam, żebyśmy powiesiły hamak. Poszłam po hamak i razem z Kingą zawiesiłyśmy go. Był taki duży, że zmieściłyśmy sie obie. Leżałyśmy sobię i gadałyśmy. Oczywiście jadłyśmy też owoce z mojego sadu tzn. jabłka, śliwki , gruszki.Poszłam po moja lustrzankę, bo chciałam porobić sobie zdjęcia z Kingą. Zauważyłam idącego obok mojego domu Oskara. Spytałam się go czy chce do nas dołączyć. Zgodził się. W trójkę robiliśmy sobie dużo zdjęć. Na drzewach, na hamaku, na huśtawkach, wszędzie gdzie się dało.
Tak minął mój dzień w sadzie owocowym razem z moimi przyjaciółmi, czyli Kingą i Oskarem. Ten dzień wspominałam bardzo wesoło.
Myślę, że pomogłam. Jakby było coś źle lub gdybyś miała wątpliwości to pisz.