Sądzę, że nie ma winy bez kary. Pewnego dnia przejeżdżając przez krakowskie przedmieście zauważyłam transakcje między dwoma mężczyznami. Jednym
z nich był Krzysztof - mój dobry kolega. Zastanawiając się czym handluje w tak dziwnym miejscu postanowiłam wysiąść z samochodu i obserwować dalszy przebieg akcji. Zauważyłam jakiś biały proszek, który podają sobie do rąk,
a także pieniądze. Pomyślałam, że dilują narkotykami i tak w istocie się okazało. Podeszłam do nich i starałam się jakoś ich powstrzymać, lecz tamten tylko zabrał towar i uciekł. Zapytałam mojego znajomego dlaczego i po co to robi, a w odpowiedzi usłyszałam tylko jakieś dziwne mruczenie. Zabraliśmy się do samochodu i odjechaliśmy. Następnego dnia okazało się, że towar był wyjątkowo zły gatunkowo. Przez to zdarzenie zmarł człowiek i to było największą winą oraz karą dla Krzyśka. Zerwał z dilowaniem, a nawet oddał się w ręcę policji, bo sumienie nie dawało mu spokoju. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Sądzę, że nie ma winy bez kary. Pewnego dnia przejeżdżając przez krakowskie przedmieście zauważyłam transakcje między dwoma mężczyznami. Jednym
z nich był Krzysztof - mój dobry kolega. Zastanawiając się czym handluje w tak dziwnym miejscu postanowiłam wysiąść z samochodu i obserwować dalszy przebieg akcji. Zauważyłam jakiś biały proszek, który podają sobie do rąk,
a także pieniądze. Pomyślałam, że dilują narkotykami i tak w istocie się okazało. Podeszłam do nich i starałam się jakoś ich powstrzymać, lecz tamten tylko zabrał towar i uciekł. Zapytałam mojego znajomego dlaczego i po co to robi, a w odpowiedzi usłyszałam tylko jakieś dziwne mruczenie. Zabraliśmy się do samochodu i odjechaliśmy. Następnego dnia okazało się, że towar był wyjątkowo zły gatunkowo. Przez to zdarzenie zmarł człowiek i to było największą winą oraz karą dla Krzyśka. Zerwał z dilowaniem, a nawet oddał się w ręcę policji, bo sumienie nie dawało mu spokoju. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.