Spotkanie po latach / napisz opowiadanie TWÓRCZE !
trzynastka
Pewnego, letniego ranka, gdy się obudziłam zapowiadał się zwyczajny, a zarazem piękny, sloneczny dzień. Wiedziłąm,że będzie taki sam jak wszystkie inne soboty. Nic wyjątkowego się nie z darzy. Jednak jak się później okazalo myliłam się. Był to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu, o którym z radością opowiem.
Był dość ciepły, kwietniowy poranek. Jeden z tych dni, kiedy wychodząc na dwór, zastanawiasz się, czy aby na pewno założyć na siebie sweter. Adam był przezornym chłopakiem, dlatego spacerował wzdłuż bydgoskiego kanału trzymając w rękach wiosenną kurtkę. Szedł, co chwila spoglądając na wartki strumień. Kaczki pluskały się wśród wody i (co najbardziej dziwiło Adama) sprawiało im to wielką przyjemność. Cóż mogło być takiego wspaniałego w taplaniu się pośród lodowatej rzeki? Ptaki miały najwidoczniej inne zdanie, bo co chwila dało się słyszeć pełne zadowolenia kwakanie, dochodzące z ich rozkrzyczanych dziobów. Chłopak podniósł leżący nieopodal kamień i bez zastanowienia cisnął w najgłośniej zachowującą się kaczkę. Nie trafił, ale nagłe ‘Plum’ odstraszyło wszystkie ptaki. Trzepot skrzydeł wypełnił całe niebo. -A jednak.. Głos, jakby zawieszony w powietrzu, dopiero po chwili dotarł do uszu Adama. Słowa najwyraźniej skierowane były do niego… Odwrócił się. Ujrzał przed sobą starszego pana, najprawdopodobniej autora owej wypowiedzi. Mężczyzna miał lat około osiemdziesięciu. Jego podbródek zakrywała spiczasta, siwa bródka, do złudzenia przypominająca gniazdo jakiegoś egzotycznego ptaka. Mimo sędziwego wieku i głębokich zmarszczek pokrywających twarz dziadka, biła z niej nieopisana, szaleńcza młodość. Ostre, wyraziste rysy, jakby zaprzeczały pofałdowanym, starczym dłoniom - A więc to była prawda… To się dzieje naprawdę, nie kłamałeś mój drogi, miałeś rację… Chłopak spojrzał zdziwiony na staruszka. W oczach mężczyzny malowała się dzikość i dziwne podniecenie. „Jakiś pokręcony”- pomyślał Adam. Starsi ludzie często żyli w swoich własnych światach i ten też zapewne egzystował w ten sposób. Malec powoli cofnął się do tyłu, mając nadzieję, że zdoła uciec przed dziwnym typem. Nie zdążył jednak wykonać żadnego innego ruchu, gdyż staruszek podniósł swą pomarszczoną dłoń i złapał go mocno za ramię. - Poczekaj… wszystko ci wytłumaczę… ja wiem, że ty nic nie rozumiesz. Chaotycznie wypowiadane zdania nie przekonywały chłopca. -Czego pan ode mnie chce! - Wykrzyknął w akcie desperacji - My… my się już spotkaliśmy… Ja wiem, że ty nie pamiętasz… Adam… Chłopak przestał się wyrywać. Zwrócił swe błękitno-szare oczy na twarz dziwaka. - Skąd pan zna moje imię. Kiedy mnie pan widział? - Jakieś 75 lat temu – odpowiedział dziadek. Uścisk na jego ramieniu zelżał. W końcu mężczyzna zdjął rękę. Adam wpatrywał się w niego zdziwiony. Próbował dociec, gdzie ten psychol poznał jego imię. Może śledził go już od dawna? Jego miasto pełno było różnych dziwnych pedofili, którzy wręcz marzyli o takim „kąsku” jak on. - Ja wiem, że to brzmi co najmniej dziwnie, ale spotkaliśmy się już w tym miejscu, wiele lat temu. Ja wtedy tobie nie wierzyłem, ale teraz… teraz… Chłopak patrzył jak staruszek sięga do kieszeni swego ciemnego płaszcza. Po chwili wyciągnął z niej kartkę papieru w kratkę i długopis. - Napisz tu swoje imię… proszę… - szepnął dziadek. - Po co? – prawie krzyknął rozgoryczony chłopak. - Chce ci udowodnić, że mówię prawdę…, że znamy się znacznie dłużej niż myślisz. Adam wziął kartkę i dla świętego spokoju nakreślił swoje imię. Poniżej dopisał „a teraz daj mi pan spokój”, mając nadzieję, że mężczyzna speszy się widząc te słowa. Chciał wręczyć ją nieznajomemu, gdy ten cofnął jego rękę. Poczekaj chwilę – powiedział. Ponownie sięgnął do kieszeni, wyciągając kolejną kartkę. Tym razem zapisaną. Bez słowa wręczył ją Adamowi. Chłopak chwycił ją i z pewną miną rzucił na nią okiem. Po chwili zamarł, a na jego twarzy pojawiły się stróżki potu. Kartki były identyczne. Ten sam charakter pisma, podpis, dopisek. Podniósł rękę i za chwilę ją opuścił. Dziadek milczał. Ogniki w jego oczach jakby przygasły. Kierował swój pusty, nieobecny wzrok w przerażone oblicze chłopaka. W końcu rzekł… - A więc to nie ma końca… To naprawdę nie ma końca Adam wciąż, nie mogąc dojść do siebie, rozglądał się nerwowo na boki. - Jesteśmy tu uwięzieni już na zawsze. - Szepnął smutno dziadek. - Ggggdzie jesteśmy uwięzieni? – Zapytał się przerażony chłopak. - W pętli czasu. - Odpowiedział mężczyzna i w tym momencie wywinął na wierzch swoje kieszenie od płaszcza. Wyleciały z nich setki, tysiące kartek. Wylądowały zaraz pod nogami Adama. Nie mógł uwierzyć. Połowa z nich zapisana była jego własnym charakterem pisma. Na każdej to samo: podpis, dopisek … Reszta kartek zawierała inne imię. „Mmmmichał” – przeczytał głośno chłopak. - To ja – odpowiedział gorzko staruszek. Widzisz chłopcze… nie wiem czy do końca rozumiesz… Spotykamy się tu dwa razy w ciągu naszego życia… W młodości i starości – za każdym razem jeden z nas nie pamięta poprzedniego spotkania, gdyż między nimi… - Zdążył umrzeć – dokończył Adam. Spuścił głowę. Był jeszcze małym chłopcem, ale dostatecznie dużym, aby nie wierzyć w takie bajki. Co pomyśleliby koledzy? A co z historią?!? Wpadł mu do głowy przekonujący argument. Jeśli to prawda, jeśli całym światem jest tylko toczące się w kółko nasze życie, to, kiedy żyła Klepoatra? Kiedy walczył Napoleon? Jak powstały piramidy? - A skąd wiesz, że oni kiedykolwiek istnieli? Przed twoim życiem, świat mógłby wcale nie istnieć. Po prostu zbiór pusty. Nie sprawdzisz historii… w żaden sposób. - Sugeruje pan, że … że… zwrócił swe pełne łez oczy w oblicze dziadka. Zaraz potem kucnął, chwycił kartki leżące na ziemi i upchnął je do swojego zielonego plecaka. Ciągle pochlipując, ostatni raz spojrzał się na mężczyznę. - Nie wierzę panu… to byłoby bez sensu…życie nie miałoby celu. Nie chcę o tym pamiętać… To jakiś kawał, głupi dowcip… prawda? Dziadek nie odpowiedział – było mu żal chłopca… wiedział, że mały nie przestanie o tym myśleć, aż do końca swoich dni. Uwierzy dopiero, kiedy spotkają się ponownie. Wtedy role się odwrócą… Nagle chłopiec odskoczył do tyłu się i zaczął biec. Prosto przed siebie. Poczekaj!- Krzyczał staruszek. Ja zrobiłem dokładnie tak samo 75 lat temu! W ten sposób nie zmienimy biegu czasu! Chcesz od tego uciec, ale nie przestaniesz o tym myśleć! Adam już nie słyszał. Gnał przed siebie, starając się zapomnieć o dziadku i spotkaniu. Nie docierało do niego nic, prócz szelestu kartek z plecaka.
- Do zobaczenia w przyszłym życiu… Uśmiechnął się gorzko staruszek i powoli, bez żadnej nadziei, odszedł w swoją stronę.
TO JEST TYLKO WSTĘP DO OPOWIADANIA :)
Był dość ciepły, kwietniowy poranek. Jeden z tych dni, kiedy wychodząc na dwór, zastanawiasz się, czy aby na pewno założyć na siebie sweter. Adam był przezornym chłopakiem, dlatego spacerował wzdłuż bydgoskiego kanału trzymając w rękach wiosenną kurtkę. Szedł, co chwila spoglądając na wartki strumień. Kaczki pluskały się wśród wody i (co najbardziej dziwiło Adama) sprawiało im to wielką przyjemność. Cóż mogło być takiego wspaniałego w taplaniu się pośród lodowatej rzeki? Ptaki miały najwidoczniej inne zdanie, bo co chwila dało się słyszeć pełne zadowolenia kwakanie, dochodzące z ich rozkrzyczanych dziobów. Chłopak podniósł leżący nieopodal kamień i bez zastanowienia cisnął w najgłośniej zachowującą się kaczkę. Nie trafił, ale nagłe ‘Plum’ odstraszyło wszystkie ptaki. Trzepot skrzydeł wypełnił całe niebo.
-A jednak..
Głos, jakby zawieszony w powietrzu, dopiero po chwili dotarł do uszu Adama. Słowa najwyraźniej skierowane były do niego… Odwrócił się. Ujrzał przed sobą starszego pana, najprawdopodobniej autora owej wypowiedzi. Mężczyzna miał lat około osiemdziesięciu. Jego podbródek zakrywała spiczasta, siwa bródka, do złudzenia przypominająca gniazdo jakiegoś egzotycznego ptaka. Mimo sędziwego wieku i głębokich zmarszczek pokrywających twarz dziadka, biła z niej nieopisana, szaleńcza młodość. Ostre, wyraziste rysy, jakby zaprzeczały pofałdowanym, starczym dłoniom
- A więc to była prawda… To się dzieje naprawdę, nie kłamałeś mój drogi, miałeś rację…
Chłopak spojrzał zdziwiony na staruszka. W oczach mężczyzny malowała się dzikość i dziwne podniecenie. „Jakiś pokręcony”- pomyślał Adam. Starsi ludzie często żyli w swoich własnych światach i ten też zapewne egzystował w ten sposób. Malec powoli cofnął się do tyłu, mając nadzieję, że zdoła uciec przed dziwnym typem. Nie zdążył jednak wykonać żadnego innego ruchu, gdyż staruszek podniósł swą pomarszczoną dłoń i złapał go mocno za ramię.
- Poczekaj… wszystko ci wytłumaczę… ja wiem, że ty nic nie rozumiesz.
Chaotycznie wypowiadane zdania nie przekonywały chłopca.
-Czego pan ode mnie chce! - Wykrzyknął w akcie desperacji
- My… my się już spotkaliśmy… Ja wiem, że ty nie pamiętasz… Adam…
Chłopak przestał się wyrywać. Zwrócił swe błękitno-szare oczy na twarz dziwaka.
- Skąd pan zna moje imię. Kiedy mnie pan widział?
- Jakieś 75 lat temu – odpowiedział dziadek.
Uścisk na jego ramieniu zelżał. W końcu mężczyzna zdjął rękę. Adam wpatrywał się w niego zdziwiony. Próbował dociec, gdzie ten psychol poznał jego imię. Może śledził go już od dawna? Jego miasto pełno było różnych dziwnych pedofili, którzy wręcz marzyli o takim „kąsku” jak on.
- Ja wiem, że to brzmi co najmniej dziwnie, ale spotkaliśmy się już w tym miejscu, wiele lat temu. Ja wtedy tobie nie wierzyłem, ale teraz… teraz…
Chłopak patrzył jak staruszek sięga do kieszeni swego ciemnego płaszcza. Po chwili wyciągnął z niej kartkę papieru w kratkę i długopis.
- Napisz tu swoje imię… proszę… - szepnął dziadek.
- Po co? – prawie krzyknął rozgoryczony chłopak.
- Chce ci udowodnić, że mówię prawdę…, że znamy się znacznie dłużej niż myślisz.
Adam wziął kartkę i dla świętego spokoju nakreślił swoje imię. Poniżej dopisał „a teraz daj mi pan spokój”, mając nadzieję, że mężczyzna speszy się widząc te słowa. Chciał wręczyć ją nieznajomemu, gdy ten cofnął jego rękę.
Poczekaj chwilę – powiedział. Ponownie sięgnął do kieszeni, wyciągając kolejną kartkę. Tym razem zapisaną. Bez słowa wręczył ją Adamowi.
Chłopak chwycił ją i z pewną miną rzucił na nią okiem.
Po chwili zamarł, a na jego twarzy pojawiły się stróżki potu.
Kartki były identyczne. Ten sam charakter pisma, podpis, dopisek.
Podniósł rękę i za chwilę ją opuścił. Dziadek milczał. Ogniki w jego oczach jakby przygasły.
Kierował swój pusty, nieobecny wzrok w przerażone oblicze chłopaka. W końcu rzekł…
- A więc to nie ma końca… To naprawdę nie ma końca
Adam wciąż, nie mogąc dojść do siebie, rozglądał się nerwowo na boki.
- Jesteśmy tu uwięzieni już na zawsze. - Szepnął smutno dziadek.
- Ggggdzie jesteśmy uwięzieni? – Zapytał się przerażony chłopak.
- W pętli czasu. - Odpowiedział mężczyzna i w tym momencie wywinął na wierzch swoje kieszenie od płaszcza.
Wyleciały z nich setki, tysiące kartek.
Wylądowały zaraz pod nogami Adama. Nie mógł uwierzyć. Połowa z nich zapisana była jego własnym charakterem pisma. Na każdej to samo: podpis, dopisek … Reszta kartek zawierała inne imię.
„Mmmmichał” – przeczytał głośno chłopak.
- To ja – odpowiedział gorzko staruszek. Widzisz chłopcze… nie wiem czy do końca rozumiesz… Spotykamy się tu dwa razy w ciągu naszego życia… W młodości i starości – za każdym razem jeden z nas nie pamięta poprzedniego spotkania, gdyż między nimi…
- Zdążył umrzeć – dokończył Adam. Spuścił głowę. Był jeszcze małym chłopcem, ale dostatecznie dużym, aby nie wierzyć w takie bajki. Co pomyśleliby koledzy?
A co z historią?!? Wpadł mu do głowy przekonujący argument. Jeśli to prawda, jeśli całym światem jest tylko toczące się w kółko nasze życie, to, kiedy żyła Klepoatra? Kiedy walczył Napoleon? Jak powstały piramidy?
- A skąd wiesz, że oni kiedykolwiek istnieli? Przed twoim życiem, świat mógłby wcale nie istnieć. Po prostu zbiór pusty. Nie sprawdzisz historii… w żaden sposób.
- Sugeruje pan, że … że… zwrócił swe pełne łez oczy w oblicze dziadka. Zaraz potem kucnął, chwycił kartki leżące na ziemi i upchnął je do swojego zielonego plecaka. Ciągle pochlipując, ostatni raz spojrzał się na mężczyznę.
- Nie wierzę panu… to byłoby bez sensu…życie nie miałoby celu. Nie chcę o tym pamiętać… To jakiś kawał, głupi dowcip… prawda?
Dziadek nie odpowiedział – było mu żal chłopca… wiedział, że mały nie przestanie o tym myśleć, aż do końca swoich dni. Uwierzy dopiero, kiedy spotkają się ponownie. Wtedy role się odwrócą…
Nagle chłopiec odskoczył do tyłu się i zaczął biec. Prosto przed siebie.
Poczekaj!- Krzyczał staruszek. Ja zrobiłem dokładnie tak samo 75 lat temu! W ten sposób nie zmienimy biegu czasu! Chcesz od tego uciec, ale nie przestaniesz o tym myśleć!
Adam już nie słyszał. Gnał przed siebie, starając się zapomnieć o dziadku i spotkaniu. Nie docierało do niego nic, prócz szelestu kartek z plecaka.
- Do zobaczenia w przyszłym życiu… Uśmiechnął się gorzko staruszek i powoli, bez żadnej nadziei, odszedł w swoją stronę.
mam nadzieje że pomogłem
sorry że takie długie.