...Statek płynął powoli . Rose i Jack wyszli na świeże powietrze i przypieczętowali nawzajem pocałunek, gdy statek uderzył o górę lodową. -Co się dzieje Jack?! -Nie wiem! Statek za szybko płynął i nie zdąłżył skręcić. Zatonięcie statku było nie uniknione. Zostało im tylko godzina na ratowanie ludzi. marynarze zaczęli szykować szalupy. Wpierw wchodził na nie Kobiety z szlachty, następnie niektóre te biedne. Ludzie zaczęli panikować. Wszyscy próbowali się ratować. Szlachta, ludzie ,którzy tam pracowali zamknęli wieśniaków w korytarzach... Gdy Rose i Jack byli w jej pokoju ,wtem zoaczyli policjantów. Złapali Jacka i zaczęli mu przeszukiwać kieszenie. -Co robicie? Chyba nie myślicie ,że to ja?.. -Ty byłeś ostatni w tym pokoju, prawda? Panie Jack's Dawson? Policjanci wyciągneli z jego kieszeni naszyjnik , tak zwanym "klejnotem oceaonu". -Jack?.. -Rose to nie ja! Wrobili mnie! Policjanci zaczęli z nim wychodzić. -Rose! nie słuchaj ich! Rose! -Widzisz ?! Call Hockley uderzył ją w policzko. -Masz być posłuszna! ... W tym samym czasie statek zaczą coraz bardziej tonąć. Gdy Rose dowiedziała się ,że to nie Jack zrobił poszła go szukać. Woda była jej ponad kolana. W końcu go znalazła. -JAck! Podeszła do niego i zaczęła go całować. -Jack! JAck tak bardzo cię przepraszam. -Nie ma sprawy ale teraz musisz mnie uwolnić!
Chłopak był zakuty w kajdanki i przykłuty do rury .. -Szukaj srebrnego klucza! Rose Zaczęła ich szukać. -Nie ma! nie ma ! Są tylko miedziane! -Hej Rose, jak się dowiedziałaś ,że to nie ja?.. -Nie musiałam się dowiedzieć.. Odwzajemnili sobie uśmiech i ta dalej nie mogła nic znajść . -Rose słuchaj, idź po pomoc. -DObrze . Dziewczyna popłynęła w stronę wyjścia ,ale wróciła się by jeszcze raz go pocałować . -Nie ruszaj się stąd! -Postaram się.. Dziewczyna poszła szukac pomocyale nikogo nie było. Jedynie jakiś mężczyzna ,który nawet jej nie wysłuchał i drgi ,który nie miał zamiaru ratować chłopaka tylko ją. Mężczyzna ciągnął ją ze sobą za rękę. -Pomóż mi! -Wszystko będzie dobrze.
-Ale tam jest człowiek! -Wszystko będzie dobrze, prosze ze mną. Mężczyzna nie słuchał jej jeśli chodziło o innego człowieka więc Rose się chciała od niego uwolnić. -Zostaw mnie! Krzyknęła iuderzyła mężczyznę z pięści. Ten oburzony (i skrwawiony) poszedł. Światła zaczęły migać. Rose rozbiła szybkę ,za którym była sikiera i poszła do ukochanego. -Mam! -Ale wpierw poczwicz!.. Rose uderzyła raz w szafkę. Miała trafić w to samo miejsce. Trafiła w zupełnie inne. -raz kozia śmierć.. Jack przymknął oczy ,a ta przecięła kajdanki. Uradowani zaczęli uciekać.. ... Gdzy już po całej tej histori znaleźli się na górze i chcięli wejśc do szalup, tylko Rose wpuszczono. ........
...Statek płynął powoli . Rose i Jack wyszli na świeże powietrze i przypieczętowali nawzajem pocałunek, gdy statek uderzył o górę lodową.
-Co się dzieje Jack?!
-Nie wiem!
Statek za szybko płynął i nie zdąłżył skręcić. Zatonięcie statku było nie uniknione. Zostało im tylko godzina na ratowanie ludzi. marynarze zaczęli szykować szalupy. Wpierw wchodził na nie Kobiety z szlachty, następnie niektóre te biedne. Ludzie zaczęli panikować. Wszyscy próbowali się ratować. Szlachta, ludzie ,którzy tam pracowali zamknęli wieśniaków w korytarzach...
Gdy Rose i Jack byli w jej pokoju ,wtem zoaczyli policjantów. Złapali Jacka i zaczęli mu przeszukiwać kieszenie.
-Co robicie? Chyba nie myślicie ,że to ja?..
-Ty byłeś ostatni w tym pokoju, prawda? Panie Jack's Dawson?
Policjanci wyciągneli z jego kieszeni naszyjnik , tak zwanym "klejnotem oceaonu".
-Jack?..
-Rose to nie ja! Wrobili mnie!
Policjanci zaczęli z nim wychodzić.
-Rose! nie słuchaj ich! Rose!
-Widzisz ?!
Call Hockley uderzył ją w policzko.
-Masz być posłuszna!
...
W tym samym czasie statek zaczą coraz bardziej tonąć. Gdy Rose dowiedziała się ,że to nie Jack zrobił poszła go szukać. Woda była jej ponad kolana. W końcu go znalazła.
-JAck!
Podeszła do niego i zaczęła go całować.
-Jack! JAck tak bardzo cię przepraszam.
-Nie ma sprawy ale teraz musisz mnie uwolnić!
Chłopak był zakuty w kajdanki i przykłuty do rury ..
-Szukaj srebrnego klucza!
Rose Zaczęła ich szukać.
-Nie ma! nie ma ! Są tylko miedziane!
-Hej Rose, jak się dowiedziałaś ,że to nie ja?..
-Nie musiałam się dowiedzieć..
Odwzajemnili sobie uśmiech i ta dalej nie mogła nic znajść .
-Rose słuchaj, idź po pomoc.
-DObrze .
Dziewczyna popłynęła w stronę wyjścia ,ale wróciła się by jeszcze raz go pocałować .
-Nie ruszaj się stąd!
-Postaram się..
Dziewczyna poszła szukac pomocyale nikogo nie było. Jedynie jakiś mężczyzna ,który nawet jej nie wysłuchał i drgi ,który nie miał zamiaru ratować chłopaka tylko ją. Mężczyzna ciągnął ją ze sobą za rękę.
-Pomóż mi!
-Wszystko będzie dobrze.
-Ale tam jest człowiek!
-Wszystko będzie dobrze, prosze ze mną.
Mężczyzna nie słuchał jej jeśli chodziło o innego człowieka więc Rose się chciała od niego uwolnić.
-Zostaw mnie!
Krzyknęła iuderzyła mężczyznę z pięści. Ten oburzony (i skrwawiony) poszedł. Światła zaczęły migać. Rose rozbiła szybkę ,za którym była sikiera i poszła do ukochanego.
-Mam!
-Ale wpierw poczwicz!..
Rose uderzyła raz w szafkę. Miała trafić w to samo miejsce. Trafiła w zupełnie inne.
-raz kozia śmierć..
Jack przymknął oczy ,a ta przecięła kajdanki. Uradowani zaczęli uciekać.. ...
Gdzy już po całej tej histori znaleźli się na górze i chcięli wejśc do szalup, tylko Rose wpuszczono. ........
__ resztę dokończsama bo misię nie chce xd