Napisz opowiadanie o jednym dniu z życia Urszuli Kochanowskiej.
z góry dzięki.;)
AguU28
Otworzyłam oczy. Promienie słońca, które ja mawia mój tata, zsyła nam Bóg, abyśmy wiedzieli, że nad nami czuwa, oświetlały cały mój pokój. Rozległo się ciche pukanie w drzwi. - Wchodź, mamusiu! Widzisz, dziś nie musisz mnie budzić, sama się obudziłam! Twarz mamy rozświetlił ukochany przeze mnie uśmiech: - Widzę, maleńka. A teraz wstawaj, myj się i na śniadanko. Podeszłam do toaletki, którą kupił mi tatuś, mimo że nie ledwo co widziałam co na niej leży. Aby się obejrzeć w lustrze mama musiała mnie wziąść na ręce. Obmyłam twarz, dałam się mamie ubrać i już pędziłam korytarzem w stronę ogromnej jadalni. Tata wciąż narzekał, że jest za mała, ale dla mnie była ona duża, duża, bardzo duża. - Orszulo, moja kochana!- zawołam tata na mój widok. Siedział przy stole i dokańczał właśnie swoją kromkę chleba. - Siadaj moja droga i opowiadaj co ci się śniło. - Ja nie pamiętam tatusiu, co mi się śniło. Zapytaj Helenki. Ona zawsze pamięta. Moja starsza siostra właśnie weszła do kuchni. Zaspana, ale już umyta i ubrana. Mama pewnie zdążyła i do niej zajrzeć. - Helenko- zawołałam. - Tatuś chce wiedzieć, co ci się dzisiaj śniło. - Orszuko, córeczko moja droga, siadaj i jedz. Ty Helenko też. - Powiedział jednak tata, któremu nigdy sprzeciwiać się nie wolno. Po śniadaniu Helenka zaproponowała, żebyśmy poszły na łąkę się pobawić. Z chęcią za nią pobiegłam. Na łące pośród pięknych, kolorowych, wiosennych kwiatów goniłyśmy się, chowałyśmy i w końcu zmęczone położyłyśmy się na ziemi, wystawiają c twarze w stronę Bożego słońca. Z daleka dobiegło nas wołanie matki na obiad. To tak długo się bawiłyśmy na tej łące? Czas bardzo szybko płynie, jak to mawia tato. Przy obiedzie tata znowu się mnie pytał, czy aby napewno nie przypomniałam sobie snu. Zaprzeczyłam z wielkim bólem serca, ponieważ nie lubie sprawiać ojcu mojemu przykrości. Odważyłam się zapytać ojca, dlaczego tak nalega na mój sen. - Orszulko, pisze pieśń o twoich snach, ale jakże moge pisać, jeśli ty twoich snów nie pamiętasz? Chyba tym razem nic nie napisze...- odpowiedział zmartwionym tonem. Aby go pocieszyć wdrapałam mu się na kolana i przytuliłam. Nagle jakaś pętła zacisnęła się na moim gardle i żeby jej się pozbyć zaczęłam kaszleć. Mama spojrzała na mnie zaniepokojona, ale nic nie powiedziała. Za to tata od razu zapytał się mnie, co się stało. - Nic tatku. Tylko jakas obrącz zacisnęła się na moim gardle i musiałam się jej pozbyć. Tata zmarszczył czoło, postawił mnie na podłogę i szybkim krokiem ruszył do swojej sypialni. Pobiegłam za nim. Patrzyłam jak siada do wielkiego biurka i coś pisze. Znowu wdrapałam mu sie na kolana i z ciekawością spojrzałam na kartkę, na której tata robił jakieś zawijasy. Nazywał je literami, a potem słowami. W końcu usnęłam na jego ramieniu, wpatrując się w te dziwne esy- floresy.
- Wchodź, mamusiu! Widzisz, dziś nie musisz mnie budzić, sama się obudziłam!
Twarz mamy rozświetlił ukochany przeze mnie uśmiech:
- Widzę, maleńka. A teraz wstawaj, myj się i na śniadanko.
Podeszłam do toaletki, którą kupił mi tatuś, mimo że nie ledwo co widziałam co na niej leży. Aby się obejrzeć w lustrze mama musiała mnie wziąść na ręce. Obmyłam twarz, dałam się mamie ubrać i już pędziłam korytarzem w stronę ogromnej jadalni. Tata wciąż narzekał, że jest za mała, ale dla mnie była ona duża, duża, bardzo duża.
- Orszulo, moja kochana!- zawołam tata na mój widok. Siedział przy stole i dokańczał właśnie swoją kromkę chleba. - Siadaj moja droga i opowiadaj co ci się śniło.
- Ja nie pamiętam tatusiu, co mi się śniło. Zapytaj Helenki. Ona zawsze pamięta.
Moja starsza siostra właśnie weszła do kuchni. Zaspana, ale już umyta i ubrana. Mama pewnie zdążyła i do niej zajrzeć.
- Helenko- zawołałam. - Tatuś chce wiedzieć, co ci się dzisiaj śniło.
- Orszuko, córeczko moja droga, siadaj i jedz. Ty Helenko też. - Powiedział jednak tata, któremu nigdy sprzeciwiać się nie wolno.
Po śniadaniu Helenka zaproponowała, żebyśmy poszły na łąkę się pobawić. Z chęcią za nią pobiegłam.
Na łące pośród pięknych, kolorowych, wiosennych kwiatów goniłyśmy się, chowałyśmy i w końcu zmęczone położyłyśmy się na ziemi, wystawiają c twarze w stronę Bożego słońca. Z daleka dobiegło nas wołanie matki na obiad. To tak długo się bawiłyśmy na tej łące? Czas bardzo szybko płynie, jak to mawia tato. Przy obiedzie tata znowu się mnie pytał, czy aby napewno nie przypomniałam sobie snu. Zaprzeczyłam z wielkim bólem serca, ponieważ nie lubie sprawiać ojcu mojemu przykrości. Odważyłam się zapytać ojca, dlaczego tak nalega na mój sen.
- Orszulko, pisze pieśń o twoich snach, ale jakże moge pisać, jeśli ty twoich snów nie pamiętasz? Chyba tym razem nic nie napisze...- odpowiedział zmartwionym tonem. Aby go pocieszyć wdrapałam mu się na kolana i przytuliłam. Nagle jakaś pętła zacisnęła się na moim gardle i żeby jej się pozbyć zaczęłam kaszleć. Mama spojrzała na mnie zaniepokojona, ale nic nie powiedziała. Za to tata od razu zapytał się mnie, co się stało.
- Nic tatku. Tylko jakas obrącz zacisnęła się na moim gardle i musiałam się jej pozbyć.
Tata zmarszczył czoło, postawił mnie na podłogę i szybkim krokiem ruszył do swojej sypialni. Pobiegłam za nim. Patrzyłam jak siada do wielkiego biurka i coś pisze. Znowu wdrapałam mu sie na kolana i z ciekawością spojrzałam na kartkę, na której tata robił jakieś zawijasy. Nazywał je literami, a potem słowami.
W końcu usnęłam na jego ramieniu, wpatrując się w te dziwne esy- floresy.