Napisz opowiadanie o domu w którym straszy; -narracja w3.os -dialog -elementy
Zgłoś nadużycie!
Zapadł zmrok. Trójka przyjaciół spacerowała właśnie po ulicach małego miasteczka na południu kraju. Miasto to było bardzo przyjazne, a szczególnie ludzie, którzy w nim mieszkali. Ale jak każda spokojna miejscowość, również Wrocity skrywało swój sekret, a właściwie tajemnicę. Na wzgórzu, które znajdowało się na wschód, od ratusza, znajdował się stary dom. Mieszkała tam stara kobieta, która wszyscy uważają za wiedźmę, a dom w którym mieszka za straszny. -Mam pomysł- powiedział po chwili Filip- pójdźmy do starej wiedźmy, przekonać się czy tam naprawdę straszy. I tak nie mamy nic do roboty. Cała trójka popatrzyła się na siebie, aż w końcu odezwała się Alicja. - Filip, zwariowałeś?Chcesz żeby zrobiono z nas obiad?- ja nigdzie nie idę. -Och Alka daj spokój. Zawszę się wszystkiego boisz, zróbmy chociaż raz coś szalonego- mówił Maciek- Filip ma dobry pomysł zakradniemy się pod wzgórze, i pooglądamy przez okno, co wiedźma robi. To wszystko. Nie daj się prosić. Chłopcy zrobili taką minę, że Ala od razu się zgodziła. Cała trójka udała się pod starą chatę. -Strasznie tu- powiedziała Alicja. Przyjaciele obeszli dom od tyłu, i podeszli do okna. Nagle, wszyscy wpadli do dziury. Ocknęli się dopiero po chwili. - O nie.. I co teraz? - zapytał się Maciek- że też musieliśmy wpaść do piwnicy.Musimy znaleźć inne wyjście, to jest za wysoko. Rzeczywiście. Wyjście na dwór, z piwnicy było dwa metry nad podłogą na której stali. Po naradzie wszyscy doszli do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem, będzie gdy wyjdą przez drzwi wejściowe. Jednak każdy wiedział, że nieodpowiedni ruch może ich wiele kosztować. Czarownica bowiem była w domu. Na korytarzu, było bardzo ciemno. Jedyną rzeczą którą dzieci dostrzegły były wypchane, zakurzone zwierzęta na ścianie i bijące światło dochodzące z jednego z pokoi. - Tam na pewno jest ona- Ala mówiąc to pokazywała palcem w stronę pokoju. - musimy przejść nie zauważenie przed drzwiami pokoju, to jedyna droga ucieczki. Wszyscy wstrzymali oddech. Na palcach, jedno po drugim przechodziło obok ściany. Czuli się jak włamywacze, próbujący uciec z domu przed właścicielami. Gdy stali na przeciwko drzwi prowadzących do pokoju, w którym znajdowała się pani, wszystkich zdziwił widok. Na bujanym fotelu siedziała starsza osoba z czarnym kotem na kolanach. Na przeciwko niej, palił się ogień w kominku, a na kominku stał duży kocioł, w którym najwyraźniej się coś gotowało. Przestraszeni przyjaciele stali wryci w ten widok. Po chwili obróciła się wiedźma. Zauważyła ich. Na jej twarzy widać było zdenerwowanie, pomimo licznych zmarszczek. Przestraszone dzieci, wybiegły z domu z krzykiem. Następnego dnia, znowu się spotkali. Przyrzekli sobie, że nigdy więcej nie będą nikogo szpiegować, a już na pewno nie pójdą do domu na wzgórzu.
----------- Koniec. Mam nadzieję że moje opowiadanie podoba Ci się. Jeżeli tak proszę o naj :)
32 votes Thanks 14
Nekomi
Grupka dzieci bawiła się na osiedlowym boisku przy krańcach miasteczka. Słońce świeciło wysoko i przyjemnie grzało letnimi promieniami. Zieleń pokrywała okolice i wprawiała w dobry nastrój. - Nie uda ci się wykopać piłki poza tamte drzewa! - Tak myślisz! No to patrz! Dwóch chłopców wykłócało się o to, który ma większe zdolności piłkarskie. W końcu jeden z nich, ten o jaśniejszych włosach, postawił piłkę na ziemi. Oddalił się o kilka kroków i z rozbiegu kopnął ją z całych swoich sił. Piłka przeleciała przez ogrodzenie boiska i zniknęła z oczu dzieci. - No i co zrobiłeś? Teraz idź ją znaleźć! - Nie krzycz na niego to twoja wina! - część osób stanęła w obronie blondyna. - W porządku, przyniosę ją, też mi problem. Andrzej, Kaśka pomożecie mi? - Pewnie. - kasztanowłosa dziewczynka wstała z ziemi i otrzepała sukienkę. - Skoro muszę. - powiedział ironicznie wysoki chłopiec w czerwonej czapce, po czym klepnął przyjaciela w plecy. Trójka przyjaciół zaczęła poszukiwania. Po drodze spytała kilka osób czy nie widzieli biało-czarnej piłki i z relacji przechodniów ustalili miejsce do którego poleciała ich zguba. - To musi być tu, ale ... - Kasia stała z lekka przerażona. - Kurde, Maciek naprawdę nie miałeś gdzie kopnąć tej piłki co? - Chciałem żeby to był jak najdłuższy strzał... Dzieci stały u masywnych, mocno zardzewiałych, mosiądzowych wrót dworu znajdującego się tuż za granicą miasta. Ogromny dom ukryty pomiędzy cieniami wielkich drzew robił wrażenie niczym cmentarz w nocy. - Widzę piłkę! - krzyknął Andrzej. - Zatrzymała się pod oknem. - Ja tam nie ide! - Kasia wciąż drżała i nie mogła powstrzymać strachu. - W porządku poczekaj tu na nas. Dwaj chłopcy przekroczyli bramę. Nagle zerwał się wiatr i przeszył przyjaciół zimnym dreszczem. Niższy chłopak przełknął ślinę. - Chodźmy zanim się rozmyśle... Dookoła dróżki prowadzącej do domu widniały powbijane w ziemie kamienne płyty. Trawa była tu dużo ciemniejsza niż na boisku czy koło ich bloków. W końcu doszli do domu. Wysoki strzelisty budynek rozpadał się w oczach. Rozbite szyby, brak kilkudziesięciu cegieł w ścianach i kilka desek podpierających stropy. - Bierzmy te piłkę i spadajmy stąd! - Nie będe się spierał. - Blondyn podbiegł po piłkę i wyciągnął w jej stronę ręce, gdy obydwaj usłyszeli skrzekliwy, cichy, wydobywający się z mroku głos. - ...nie...pamient..zawsz... - Hej, Maciek bierz tą piłkę wynosimy się! - Andrzej spojrzał na przyjaciela, ale ten trwał w bezruchu. W końcu powoli wstał, wyprostował się i zaczął zataczać się w stronę kolegi. Jego twarz była blada, a jego oczy wyglądały jak by zatraciły się same w sobie, bez tęczówki, całe białe. Podniósł jedną rękę w stronę chłopca. Wiatr ponownie przyniósł słowa z głębi domu. - ...o...ostatni....zawsze...zemsta.... - M-maciek. - Andrzej stał przerażony. Chciał uciekać ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa, tak jakby coś je trzymało w mocnym uścisku. Drzwi od domu się otworzyły i z wnętrza wydobył się równomierny stukot. Po schodach zaczęła lać się czerwona ciesz. - Chłopaki, wszystko w porządku?! Andrzej ocknął się na dźwięk słów Kasi. Rozejrzał sie dookoła wszystko było jak przedtem, jednak Maciek nadal stał bez ruchu. - Hej... - Andrzej złapał go za ramie. - Ach, już biorę. - chłopak szybko pochwycił piłkę. - To było.... - Nie wiem, uciekamy tu nie jest bezpiecznie. Chłopcy wrócili do Kasi. - Co wam się stało? Nagle zamarliście bez ruchu kiedy ta kobieta w bieli do was podeszła. - Kobieta?! - No tak ta. - dziewczynka wskazała palcem okno spod którego zabrali piłkę. Widniała w nim postać dorosłej, wysokiej kobiety. Nagle podniosła ona swój wzrok i spojrzała na wystraszonych chłopców. Jej twarz przysłaniał cień drzew ale ciemna krew spływała po białej sukience i odbijała się w blasku słonecznych promieni.
-Mam pomysł- powiedział po chwili Filip- pójdźmy do starej wiedźmy, przekonać się czy tam naprawdę straszy. I tak nie mamy nic do roboty.
Cała trójka popatrzyła się na siebie, aż w końcu odezwała się Alicja.
- Filip, zwariowałeś?Chcesz żeby zrobiono z nas obiad?- ja nigdzie nie idę.
-Och Alka daj spokój. Zawszę się wszystkiego boisz, zróbmy chociaż raz coś szalonego- mówił Maciek- Filip ma dobry pomysł zakradniemy się pod wzgórze, i pooglądamy przez okno, co wiedźma robi. To wszystko. Nie daj się prosić.
Chłopcy zrobili taką minę, że Ala od razu się zgodziła. Cała trójka udała się pod starą chatę.
-Strasznie tu- powiedziała Alicja.
Przyjaciele obeszli dom od tyłu, i podeszli do okna. Nagle, wszyscy wpadli do dziury. Ocknęli się dopiero po chwili.
- O nie.. I co teraz? - zapytał się Maciek- że też musieliśmy wpaść do piwnicy.Musimy znaleźć inne wyjście, to jest za wysoko.
Rzeczywiście. Wyjście na dwór, z piwnicy było dwa metry nad podłogą na której stali. Po naradzie wszyscy doszli do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem, będzie gdy wyjdą przez drzwi wejściowe. Jednak każdy wiedział, że nieodpowiedni ruch może ich wiele kosztować. Czarownica bowiem była w domu. Na korytarzu, było bardzo ciemno. Jedyną rzeczą którą dzieci dostrzegły były wypchane, zakurzone zwierzęta na ścianie i bijące światło dochodzące z jednego z pokoi.
- Tam na pewno jest ona- Ala mówiąc to pokazywała palcem w stronę pokoju. - musimy przejść nie zauważenie przed drzwiami pokoju, to jedyna droga ucieczki.
Wszyscy wstrzymali oddech. Na palcach, jedno po drugim przechodziło obok ściany. Czuli się jak włamywacze, próbujący uciec z domu przed właścicielami. Gdy stali na przeciwko drzwi prowadzących do pokoju, w którym znajdowała się pani, wszystkich zdziwił widok. Na bujanym fotelu siedziała starsza osoba z czarnym kotem na kolanach. Na przeciwko niej, palił się ogień w kominku, a na kominku stał duży kocioł, w którym najwyraźniej się coś gotowało. Przestraszeni przyjaciele stali wryci w ten widok. Po chwili obróciła się wiedźma. Zauważyła ich. Na jej twarzy widać było zdenerwowanie, pomimo licznych zmarszczek. Przestraszone dzieci, wybiegły z domu z krzykiem.
Następnego dnia, znowu się spotkali. Przyrzekli sobie, że nigdy więcej nie będą nikogo szpiegować, a już na pewno nie pójdą do domu na wzgórzu.
-----------
Koniec. Mam nadzieję że moje opowiadanie podoba Ci się. Jeżeli tak proszę o naj :)
- Nie uda ci się wykopać piłki poza tamte drzewa!
- Tak myślisz! No to patrz!
Dwóch chłopców wykłócało się o to, który ma większe zdolności piłkarskie.
W końcu jeden z nich, ten o jaśniejszych włosach, postawił piłkę na ziemi. Oddalił się o kilka kroków i z rozbiegu kopnął ją z całych swoich sił.
Piłka przeleciała przez ogrodzenie boiska i zniknęła z oczu dzieci.
- No i co zrobiłeś? Teraz idź ją znaleźć!
- Nie krzycz na niego to twoja wina! - część osób stanęła w obronie blondyna.
- W porządku, przyniosę ją, też mi problem. Andrzej, Kaśka pomożecie mi?
- Pewnie. - kasztanowłosa dziewczynka wstała z ziemi i otrzepała sukienkę.
- Skoro muszę. - powiedział ironicznie wysoki chłopiec w czerwonej czapce, po czym klepnął przyjaciela w plecy.
Trójka przyjaciół zaczęła poszukiwania. Po drodze spytała kilka osób czy nie widzieli biało-czarnej piłki i z relacji przechodniów ustalili miejsce do którego poleciała ich zguba.
- To musi być tu, ale ... - Kasia stała z lekka przerażona.
- Kurde, Maciek naprawdę nie miałeś gdzie kopnąć tej piłki co?
- Chciałem żeby to był jak najdłuższy strzał...
Dzieci stały u masywnych, mocno zardzewiałych, mosiądzowych wrót dworu znajdującego się tuż za granicą miasta. Ogromny dom ukryty pomiędzy cieniami wielkich drzew robił wrażenie niczym cmentarz w nocy.
- Widzę piłkę! - krzyknął Andrzej.
- Zatrzymała się pod oknem.
- Ja tam nie ide! - Kasia wciąż drżała i nie mogła powstrzymać strachu.
- W porządku poczekaj tu na nas.
Dwaj chłopcy przekroczyli bramę. Nagle zerwał się wiatr i przeszył przyjaciół zimnym dreszczem.
Niższy chłopak przełknął ślinę.
- Chodźmy zanim się rozmyśle...
Dookoła dróżki prowadzącej do domu widniały powbijane w ziemie kamienne płyty. Trawa była tu dużo ciemniejsza niż na boisku czy koło ich bloków. W końcu doszli do domu. Wysoki strzelisty budynek rozpadał się w oczach. Rozbite szyby, brak kilkudziesięciu cegieł w ścianach i kilka desek podpierających stropy.
- Bierzmy te piłkę i spadajmy stąd!
- Nie będe się spierał. - Blondyn podbiegł po piłkę i wyciągnął w jej stronę ręce, gdy obydwaj usłyszeli skrzekliwy, cichy, wydobywający się z mroku głos.
- ...nie...pamient..zawsz...
- Hej, Maciek bierz tą piłkę wynosimy się! - Andrzej spojrzał na przyjaciela, ale ten trwał w bezruchu. W końcu powoli wstał, wyprostował się i zaczął zataczać się w stronę kolegi. Jego twarz była blada, a jego oczy wyglądały jak by zatraciły się same w sobie, bez tęczówki, całe białe. Podniósł jedną rękę w stronę chłopca. Wiatr ponownie przyniósł słowa z głębi domu.
- ...o...ostatni....zawsze...zemsta....
- M-maciek. - Andrzej stał przerażony. Chciał uciekać ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa, tak jakby coś je trzymało w mocnym uścisku. Drzwi od domu się otworzyły i z wnętrza wydobył się równomierny stukot. Po schodach zaczęła lać się czerwona ciesz.
- Chłopaki, wszystko w porządku?!
Andrzej ocknął się na dźwięk słów Kasi. Rozejrzał sie dookoła wszystko było jak przedtem, jednak Maciek nadal stał bez ruchu.
- Hej... - Andrzej złapał go za ramie.
- Ach, już biorę. - chłopak szybko pochwycił piłkę.
- To było....
- Nie wiem, uciekamy tu nie jest bezpiecznie.
Chłopcy wrócili do Kasi.
- Co wam się stało? Nagle zamarliście bez ruchu kiedy ta kobieta w bieli do was podeszła.
- Kobieta?!
- No tak ta. - dziewczynka wskazała palcem okno spod którego zabrali piłkę. Widniała w nim postać dorosłej, wysokiej kobiety. Nagle podniosła ona swój wzrok i spojrzała na wystraszonych chłopców. Jej twarz przysłaniał cień drzew ale ciemna krew spływała po białej sukience i odbijała się w blasku słonecznych promieni.