Może nie jest szczególnie długie, ale to jedyne co przyszło mi do głowy o tej porze. Mam nadzieję, że przyda Ci się ono ;)
Od dłuższego czasu próbowałam przekonać rodziców, żeby kupili mi upragnionego zwierzaka. Niestety moje prośby nie dawały żadnych efektów. Ciągle słyszałam, że to same obowiązki. Że nie będzie go można tak po prostu wyrzucić, kiedy już mi się znudzi. Sprawę dodatkowo pogarszał fakt, że moja mała siostrzyczka była uczulona na sierść. Niemal straciłam nadzieję, że dostanę swojego futrzastego pupilka.
Jednak zbliżały się moje urodziny i liczyłam na to, że rodzice spełnią moją prośbę. W dzień mojego święta wstałam bardzo wcześnie i, korzystając z tego, że wszyscy domownicy jeszcze spali, wybrałam się na poszukiwania swojego prezentu. Ku swojemu rozczarowaniu, nie udało mi się nic znaleźć. Wśliznęłam się po cichu do swojego łóżka i kiedy mama przyszła mnie budzić, udawałam, że przed chwilą się obudziłam. To był jeden z tych dni, kiedy mogłam zażyczyć sobie na śniadanie czegokolwiek. Oczywiście w granicach rozsądku. Po krótkim namyśle wybrałam gofry. Takie z dużą ilością syropu klonowego.
Poprawiły mi one humor. Przez cały dzień miałam jakieś zajęcie, więc zapomniałam, choć na chwilę, o moim wymarzonym psiaku. Nie miałam wybranej rasy – mógł to być nawet zwyczajny kundelek z ulicy, byle tylko był mój. Wieczorem, kiedy wracałam z łazienki, pod drzwiami pokoju znalazłam średnich wymiarów karton z kokardą na wierzchu. Byłam ciekawa, co jest w środku. Kiedy podniosłam je z podłogi, usłyszałam coś jakby popiskiwanie.
Popatrzyłam z nadzieją na karton w moich rękach. Czyżby w środku był mój piesek? Szybko weszłam do pokoju i postawiłam prezent na łóżku. Byłam nim tak zafascynowana, że nie zauważyłam jak rodzice patrzą na mnie, stojąc w progu pokoju. Przez chwilę po prostu wpatrywałam się w pudełko. Dopiero kiedy dźwięk się powtórzył rozwiązałam kokardę i zdjęłam pokrywkę.
Moim oczom ukazał się malutki szczeniaczek! Był cudowny – miał gładką brązową sierść, a na ogonie znalazłam coś jakby jego znak – miał tam białt symbol płomienia.
- Nazwę cię Płomyczek – zadecydowałam. Nie zwróciłam uwagi na zamykające się drzwi. Dostałam swój wymarzony prezent i zdecydowanie mogę powiedzieć, że to był najlepszy dzień mojego życia.
Może nie jest szczególnie długie, ale to jedyne co przyszło mi do głowy o tej porze. Mam nadzieję, że przyda Ci się ono ;)
Od dłuższego czasu próbowałam przekonać rodziców, żeby kupili mi upragnionego zwierzaka. Niestety moje prośby nie dawały żadnych efektów. Ciągle słyszałam, że to same obowiązki. Że nie będzie go można tak po prostu wyrzucić, kiedy już mi się znudzi. Sprawę dodatkowo pogarszał fakt, że moja mała siostrzyczka była uczulona na sierść. Niemal straciłam nadzieję, że dostanę swojego futrzastego pupilka.
Jednak zbliżały się moje urodziny i liczyłam na to, że rodzice spełnią moją prośbę. W dzień mojego święta wstałam bardzo wcześnie i, korzystając z tego, że wszyscy domownicy jeszcze spali, wybrałam się na poszukiwania swojego prezentu. Ku swojemu rozczarowaniu, nie udało mi się nic znaleźć. Wśliznęłam się po cichu do swojego łóżka i kiedy mama przyszła mnie budzić, udawałam, że przed chwilą się obudziłam. To był jeden z tych dni, kiedy mogłam zażyczyć sobie na śniadanie czegokolwiek. Oczywiście w granicach rozsądku. Po krótkim namyśle wybrałam gofry. Takie z dużą ilością syropu klonowego.
Poprawiły mi one humor. Przez cały dzień miałam jakieś zajęcie, więc zapomniałam, choć na chwilę, o moim wymarzonym psiaku. Nie miałam wybranej rasy – mógł to być nawet zwyczajny kundelek z ulicy, byle tylko był mój. Wieczorem, kiedy wracałam z łazienki, pod drzwiami pokoju znalazłam średnich wymiarów karton z kokardą na wierzchu. Byłam ciekawa, co jest w środku. Kiedy podniosłam je z podłogi, usłyszałam coś jakby popiskiwanie.
Popatrzyłam z nadzieją na karton w moich rękach. Czyżby w środku był mój piesek? Szybko weszłam do pokoju i postawiłam prezent na łóżku. Byłam nim tak zafascynowana, że nie zauważyłam jak rodzice patrzą na mnie, stojąc w progu pokoju. Przez chwilę po prostu wpatrywałam się w pudełko. Dopiero kiedy dźwięk się powtórzył rozwiązałam kokardę i zdjęłam pokrywkę.
Moim oczom ukazał się malutki szczeniaczek! Był cudowny – miał gładką brązową sierść, a na ogonie znalazłam coś jakby jego znak – miał tam białt symbol płomienia.
- Nazwę cię Płomyczek – zadecydowałam. Nie zwróciłam uwagi na zamykające się drzwi. Dostałam swój wymarzony prezent i zdecydowanie mogę powiedzieć, że to był najlepszy dzień mojego życia.