Napisz opowiadanie na temat "straciłem bliską osobę " ma byc z djalogiem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! daje naj jak z nata to nie recze za siebie!!!!! powtarzam NIE z neta
Było to 12 sierpnia 2009roku. Tego dnia pogoda była cudowna. Ciepłe, radosne promienie słońca, rozświetlały całą dolinę. Zielone liście drzew i krzewów połyskiwały w blasku dnia. Rozkwitłe kwiaty nutą melancholii malowały poranek egzystencji. Błękit nieba okrywał cały świat, tajemniczo kontrastując z ziemią. Słychać było delikatny świergot ptaków, któremu towarzyszył szmer strumienia. Cała flora i fauna obudziła się ze snu, by swym pięknem współtworzyć krajobraz malowany tysiącem barw. Siedziałem właśnie w swoim pokoju, snując plany spędzenia wolnego czasu, gdy nagle zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz... to była Klaudia. Moja dziewczyna z którą jestem już od ponad roku. Zaproponowała mi spotkanie... Oczywiście nie ujdzie zwątpieniu, że strasznie ucieszyłem się z tej wiadomości! Mieliśmy się spotkać o 16.00 w pobliskim parku, niedaleko pizzerii. Uradowany postanowiłem zrobić jej jakąś niespodziankę. Hmm.. a gdyby tak... Pomyślałem... Miałem zamiar kupić jej pierścionek i śliczne frezje na znak mojej miłości do niej. Chciałem wręczyć jej to, obiecując że już nigdy jej nie zostawię, że zawsze będziemy razem. Już po grób. Kiedy szedłem do sklepu, napotkałem mojego kumpla. -Elo Adam! -krzyknąłem. -No hej Tomek! Co tam u ciebie? Gdzie kroczysz? -A wybieram się właśnie do sklepu.. taka.. niespodzianka dla Klaudii -Uuuu... rozumiem. Znaczy, coś się szykuje? -Można tak powiedzieć. -rzuciłem tajemnicze spojrzenie, łobuziarsko się uśmiechnąłem i poszedłem dalej. Było około godziny 15.00, a ja... Siedziałem już w parku na ławce, czekając na ukochaną. Chciałem jeszcze na spokojnie to wszystko odtworzyć... To, co zamierzam mówić, robić. Tylko jednej rzeczy nie musiałem robić... Nie musiałem tego przemyślać. Byłem stu procentowo pewny, że właśnie z nią, chcę spędzić resztę życia. Ona... była dla mnie jak tlen, bez którego nie umiałbym żyć. Dawała mi nadzieję na przyszłość, na kolejne dni, które spędzałem właśnie z nią... W końcu zegar na wieży kościelnej wybił godzinę 16.00. I właśnie wtedy... zobaczyłem ją. Ubrana w jedwabną, niebieską sukienkę, powitała mnie pocałunkiem. -No hejj... -powiedziała z takim spokojem w głosie, jak gdyby mogła kogoś urazić. -Witaj piękna. Nareszcie jesteś. Mam coś dla ciebie -powiedziałem, posyłając jej jeden ze specjalnych uśmiechów. Po czym wziąłem ją za ręce i patrząc jej w oczy wyszeptałem... -Wiesz... Chciałbym, żeby tak było zawsze. Żebyśmy byli razem już na wieki. Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia z nikim innym jak z tobą. Jesteś dla mnie najważniejsza, tylko ty się liczysz. Następnie wręczyłem jej kwiaty i włożyłem na palca pierścionek. Jej reakcja była niewyobrażalna. Rozpłakała się i tuląc się do mnie, musnęła moje usta... Byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Marzyłem o trwaniu w tej chwili aż do końca świata. Objąłem ją i razem poszliśmy w stronę pizzerii. Po przejściu na drugą stronę ulicy, zobaczyłem, że moja partnerka jest dziwnie niespokojna... -Poczekaj! -krzyknęła. -Komórka mi wypadła! Oo.. tam leży. -powiedziała, wskazując miejsce po drugiej stronie szosy. -Ehh.. niezdaro. -ciepło odparłem. -Pójdę po nią. Czekaj kotek. -pocałowała mnie w policzek i nie rozglądając się, wybiegła na ulicę. -Nieeee !!!!!!!!!!! -wrzasnąłem. Właśnie w tym momencie rozpędzony volvo, potrącił moją ukochaną. Podbiegłem do niej. Leżała w kałuży krwi. Wyglądała tak bezradnie... Tak słabo. Jak niewinny anioł, któremu odebrano nadzieję na przyszłość. -Tomek... -wyszeptała. -Wiesz... zawsze... pamiętasz?... Mówiłam, że... że zawsze będę cię kochać. Bez względu na wszystko... Pamiętaj o tym... Spojrzałem na nią. Jej oczy gasły. Odchodziła. Była coraz bliżej przejścia na drugą stronę. -Klaudia ! Nie.... Dlaczego ty?! Dlaczego?! -krzyczałem, a po moich policzkach leciały łzy. To był koniec. Koniec wszystkiego. Ona umarła. Odeszła ode mnie w najmniej spodziewanym momencie. Straciłem bliską osobę. Straciłem wiarę w szczęście losu...
Było to 12 sierpnia 2009roku.
Tego dnia pogoda była cudowna. Ciepłe, radosne promienie słońca, rozświetlały całą dolinę. Zielone liście drzew i krzewów połyskiwały w blasku dnia. Rozkwitłe kwiaty nutą melancholii malowały poranek egzystencji. Błękit nieba okrywał cały świat, tajemniczo kontrastując z ziemią. Słychać było delikatny świergot ptaków, któremu towarzyszył szmer strumienia. Cała flora i fauna obudziła się ze snu, by swym pięknem współtworzyć krajobraz malowany tysiącem barw.
Siedziałem właśnie w swoim pokoju, snując plany spędzenia wolnego czasu, gdy nagle zadzwonił telefon. Spojrzałem na wyświetlacz... to była Klaudia. Moja dziewczyna z którą jestem już od ponad roku. Zaproponowała mi spotkanie... Oczywiście nie ujdzie zwątpieniu, że strasznie ucieszyłem się z tej wiadomości! Mieliśmy się spotkać o 16.00 w pobliskim parku, niedaleko pizzerii.
Uradowany postanowiłem zrobić jej jakąś niespodziankę. Hmm.. a gdyby tak... Pomyślałem... Miałem zamiar kupić jej pierścionek i śliczne frezje na znak mojej miłości do niej. Chciałem wręczyć jej to, obiecując że już nigdy jej nie zostawię, że zawsze będziemy razem. Już po grób.
Kiedy szedłem do sklepu, napotkałem mojego kumpla.
-Elo Adam! -krzyknąłem.
-No hej Tomek! Co tam u ciebie? Gdzie kroczysz?
-A wybieram się właśnie do sklepu.. taka.. niespodzianka dla Klaudii
-Uuuu... rozumiem. Znaczy, coś się szykuje?
-Można tak powiedzieć. -rzuciłem tajemnicze spojrzenie, łobuziarsko się uśmiechnąłem i poszedłem dalej.
Było około godziny 15.00, a ja... Siedziałem już w parku na ławce, czekając na ukochaną. Chciałem jeszcze na spokojnie to wszystko odtworzyć... To, co zamierzam mówić, robić. Tylko jednej rzeczy nie musiałem robić... Nie musiałem tego przemyślać. Byłem stu procentowo pewny, że właśnie z nią, chcę spędzić resztę życia. Ona... była dla mnie jak tlen, bez którego nie umiałbym żyć. Dawała mi nadzieję na przyszłość, na kolejne dni, które spędzałem właśnie z nią...
W końcu zegar na wieży kościelnej wybił godzinę 16.00. I właśnie wtedy... zobaczyłem ją. Ubrana w jedwabną, niebieską sukienkę, powitała mnie pocałunkiem.
-No hejj... -powiedziała z takim spokojem w głosie, jak gdyby mogła kogoś urazić.
-Witaj piękna. Nareszcie jesteś. Mam coś dla ciebie -powiedziałem, posyłając jej jeden ze specjalnych uśmiechów. Po czym wziąłem ją za ręce i patrząc jej w oczy wyszeptałem... -Wiesz... Chciałbym, żeby tak było zawsze. Żebyśmy byli razem już na wieki. Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia z nikim innym jak z tobą. Jesteś dla mnie najważniejsza, tylko ty się liczysz.
Następnie wręczyłem jej kwiaty i włożyłem na palca pierścionek. Jej reakcja była niewyobrażalna. Rozpłakała się i tuląc się do mnie, musnęła moje usta... Byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Marzyłem o trwaniu w tej chwili aż do końca świata. Objąłem ją i razem poszliśmy w stronę pizzerii. Po przejściu na drugą stronę ulicy, zobaczyłem, że moja partnerka jest dziwnie niespokojna...
-Poczekaj! -krzyknęła. -Komórka mi wypadła! Oo.. tam leży. -powiedziała, wskazując miejsce po drugiej stronie szosy.
-Ehh.. niezdaro. -ciepło odparłem.
-Pójdę po nią. Czekaj kotek. -pocałowała mnie w policzek i nie rozglądając się, wybiegła na ulicę.
-Nieeee !!!!!!!!!!! -wrzasnąłem.
Właśnie w tym momencie rozpędzony volvo, potrącił moją ukochaną. Podbiegłem do niej. Leżała w kałuży krwi. Wyglądała tak bezradnie... Tak słabo. Jak niewinny anioł, któremu odebrano nadzieję na przyszłość.
-Tomek... -wyszeptała. -Wiesz... zawsze... pamiętasz?... Mówiłam, że... że zawsze będę cię kochać. Bez względu na wszystko... Pamiętaj o tym...
Spojrzałem na nią. Jej oczy gasły. Odchodziła. Była coraz bliżej przejścia na drugą stronę.
-Klaudia ! Nie.... Dlaczego ty?! Dlaczego?! -krzyczałem, a po moich policzkach leciały łzy.
To był koniec. Koniec wszystkiego. Ona umarła. Odeszła ode mnie w najmniej spodziewanym momencie. Straciłem bliską osobę. Straciłem wiarę w szczęście losu...