Przez wiele lat przyjaźniłam się Moniką- myślałam, że to prawdziwa przyjaźń. Od podstawówki siedziałyśmy razem w ławce, zawsze byłyśmy razem w parze, gdy byłyśmy już trochę starsze razem chodziłyśmy do kina, zwierzałyśmy się ze swoich sekretów, doradzałyśmy sobie, gadałyśmy o chłopakach, pomagałyśmy sobie w opałach. Tak przetrwałyśmy przez podstawówkę i gimnazjum. W Liceum nasze drogi się rozeszły Monika poszła na kierunek matematyczny, a ja lepsza byłam z polskiego, ale nie zaniedbywałyśmy przyjaźni. W wolne weekendy chodziłyśmy razem na pizze albo się odwiedzałyśmy. Pewnego razu powiedziałam jej sekret, że podoba mi się chłopak z rok starszej klasy. Monika oczywiście obiecała, że to zostanie między nami. Przez następny tydzień nie chodziłam do szkoły, bo nie czułam się najlepiej, ale gdy w następny poniedziałek przyszłam zobaczyłam Monikę całującą się z Marcinem- chłopakiem, który mi się podobał. To był cios poniżej pasa. Na początku nie odzywałam się do koleżanki, ale po godzinach jej nalegania i po przemyśleniu całej sprawy zgodziłam się z nią spotkać. Zaczęła mi wyjaśniać, że Marcin od dawna jej się podobał i jak usłyszała, że podoba się tez mnie sama poczuła się zazdrosna. Powiedziałam, że okej wybaczam jej, ale uraz po tym wydarzeniu czuje do teraz już nigdy jej tak nie zaufam.
Bardzo lubiłam moją przyjaciółkę. Wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć, a ona zawsze mogła liczyć na mnie.
Około pół roku temu wpadła w złe toważystwo. Ode mnie się odwróciła i całkiem się zmnieniła. Zawsze była grzeczną uczennicą, zachowanie wzorowe itp. Zaczynało się niewinnie. Na początku zaczęła przeklinać, potem pić, palić, aż wkońcu zaczęła brać narkotyki. Bardzo mnie to przeraziło. Wiedziałam, że nie zajdzie daleko, ale nie chciałam z początku reagować, bo skoro wolała tamte toważystwo to niech sobie sama rodzi. Lecz pewnego dnia nie przyszła do szkoły, chodź zaczęła już wagarować i się źle uczyć, wiedziałam, że jest coś nie tak. Postanowiłam po szkole pójść do niej do domu. Pukałam i krzyczałam żeby mi otwożyła, ale nawet nie słyszałam, żeby ktoś był w domu. Drzwi były otwarte, a więc nacisnęłam na klamke i otwożyłam drzwi, weszłam do domu. Wiem, że to było nie wpożądku wobec niej, że naruszam jej prywatność ale weszłam do domu. Zobaczyłam ją na dywanie w salonie. Leżała nieprzytomna. Zadzwoniłam po karetkę. Oni po piętnasu minutach przyjechali i ją zabrali do szpitala. Oczywiście pojechałam z nią.
Leakrze powiedzieli, że uratowałam jej życie, bo gdyby nie ja to by umarła, bo przedawkowała narkotyki. Lekatrze pozwolili mi wejść na sale, w której leżała. Ona powiedziała mi, że przeprasza mnie za to, że wolała tamte toważystwo ode mnie, że była zaślepiona i, że dalej chce się ze mną przyjaźnić. Podziękowała mi, po czym ją przeprosiłam, że zostawiłam ją kiedy widziałam, że ma problemy. Naszcżęście wyszla z tego cała. A my dalej sie przyjaźnimy.
Przez wiele lat przyjaźniłam się Moniką- myślałam, że to prawdziwa przyjaźń. Od podstawówki siedziałyśmy razem w ławce, zawsze byłyśmy razem w parze, gdy byłyśmy już trochę starsze razem chodziłyśmy do kina, zwierzałyśmy się ze swoich sekretów, doradzałyśmy sobie, gadałyśmy o chłopakach, pomagałyśmy sobie w opałach. Tak przetrwałyśmy przez podstawówkę i gimnazjum. W Liceum nasze drogi się rozeszły Monika poszła na kierunek matematyczny, a ja lepsza byłam z polskiego, ale nie zaniedbywałyśmy przyjaźni. W wolne weekendy chodziłyśmy razem na pizze albo się odwiedzałyśmy. Pewnego razu powiedziałam jej sekret, że podoba mi się chłopak z rok starszej klasy. Monika oczywiście obiecała, że to zostanie między nami. Przez następny tydzień nie chodziłam do szkoły, bo nie czułam się najlepiej, ale gdy w następny poniedziałek przyszłam zobaczyłam Monikę całującą się z Marcinem- chłopakiem, który mi się podobał. To był cios poniżej pasa. Na początku nie odzywałam się do koleżanki, ale po godzinach jej nalegania i po przemyśleniu całej sprawy zgodziłam się z nią spotkać. Zaczęła mi wyjaśniać, że Marcin od dawna jej się podobał i jak usłyszała, że podoba się tez mnie sama poczuła się zazdrosna. Powiedziałam, że okej wybaczam jej, ale uraz po tym wydarzeniu czuje do teraz już nigdy jej tak nie zaufam.
"Jak pomogłem przyjacielowi"
Bardzo lubiłam moją przyjaciółkę. Wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć, a ona zawsze mogła liczyć na mnie.
Około pół roku temu wpadła w złe toważystwo. Ode mnie się odwróciła i całkiem się zmnieniła. Zawsze była grzeczną uczennicą, zachowanie wzorowe itp. Zaczynało się niewinnie. Na początku zaczęła przeklinać, potem pić, palić, aż wkońcu zaczęła brać narkotyki. Bardzo mnie to przeraziło. Wiedziałam, że nie zajdzie daleko, ale nie chciałam z początku reagować, bo skoro wolała tamte toważystwo to niech sobie sama rodzi. Lecz pewnego dnia nie przyszła do szkoły, chodź zaczęła już wagarować i się źle uczyć, wiedziałam, że jest coś nie tak. Postanowiłam po szkole pójść do niej do domu. Pukałam i krzyczałam żeby mi otwożyła, ale nawet nie słyszałam, żeby ktoś był w domu. Drzwi były otwarte, a więc nacisnęłam na klamke i otwożyłam drzwi, weszłam do domu. Wiem, że to było nie wpożądku wobec niej, że naruszam jej prywatność ale weszłam do domu. Zobaczyłam ją na dywanie w salonie. Leżała nieprzytomna. Zadzwoniłam po karetkę. Oni po piętnasu minutach przyjechali i ją zabrali do szpitala. Oczywiście pojechałam z nią.
Leakrze powiedzieli, że uratowałam jej życie, bo gdyby nie ja to by umarła, bo przedawkowała narkotyki. Lekatrze pozwolili mi wejść na sale, w której leżała. Ona powiedziała mi, że przeprasza mnie za to, że wolała tamte toważystwo ode mnie, że była zaślepiona i, że dalej chce się ze mną przyjaźnić. Podziękowała mi, po czym ją przeprosiłam, że zostawiłam ją kiedy widziałam, że ma problemy. Naszcżęście wyszla z tego cała. A my dalej sie przyjaźnimy.