napisz opowiadanie na jeden z wybranych tematów: 1.przygoda w górach 2.niezwykła podróż akcja toczy sięw ciągu jednego dnia nie jeśteśmy uczestnikami zdarzeń
" Life is not a problem to be solved but a reality to be experienced! "
© Copyright 2013 - 2024 KUDO.TIPS - All rights reserved.
Pewnego dnia wybrałam sie z rodzicami w góry. Gdy wyszliśmy na szczyt tata pomogłmi zjechać. Kiedy wychodziliśmy po raz drugi stała sie rzecz niemożliwa. ze szczytu spadła lawina. ojciec wziął mnie na ręce i zaczą zjeżdzać z gory. niemogliśmy uciec i lawina nas zasypała. przy kurtkach mieliśmy przyczepione urządzenia które pomagają znaleźć zaginionych. po upływie 30 minut przyszła pomoc nasze obrarzenia nie były takie poważne. przestraszyła się moja mama. wszystko było w porządku. wróciliśmy do domku i wszystko było już w porządku.
i tak upłyną nasz pierwszy dzień w górach.
powinno być dobrze:) jak coś to można coś zmienić:)
W ferie wraz z rodzinka wybralem sie na wycieczke w gory. Do samochodu zapakowalismy, duzo cieplych ubran, troche domowego jedzenia i oczywiscie cieple skarpetki. Gdy dotarlismy na miejsce, zobaczylismy przepiekny widok. Wszystko bylo pokryte sniegiem, czubki gor wygladaly jakby byly pokryte diamentami, taki efekt dawalo wlasnie slonce, ktore rozpraszalo biel sniegu, bialy puch wygladal jak diamentowa peleryna, ktora pokryla caly swiat...
Po przyjezdzie udalismy sie do wypozyczalni ze sprzetem narciarskim. Kazdy z nas dostal swoj rozmiar, i w szatni przebieralismy sie w dane nam stroje. Zwarci i gotowi ruszylismy za instruktorem jazdy na nartach. Troche juz umialem jezdzic, bo nie pierwszy raz jechalem z rodzinka w gory, ale teraz bylem starszy i umialem niektore triki. Na malym stoku zobaczylem sliczna dziewczyne, od razu mi sie spodobala, i wiadomo jak to chlopak w moim wieku chcialem jej jakos zaimponowac. Pan Pawel, ktory uczyl jazdy na nartach mowil mi co mam robic jak ruszac kijkami, jak zahamowac itp. Poczulem lekki gniew kiedy dziewczyna zachichotala sie slyszac jego porady kierowane do mojej osoby. Postanowilem cos z tym zrobic i jak najmocniej odbilem sie kijkami od sniegu i ruszylem przed siebie. Slyszalem tylko krzyk moich rodzicow... On jeszcze nie umiem dobrze jezdzic... Moje dziecko, przeciez on sie zabije itp... Nie zwazalem na ich prosby ruszylem przed siebie. Nagle przede mna pojawila sie wieksza gorka nie moglem zahamowac, probowalem ale to nic nie dawalo... I tak jak Małysz szybowalem teraz w blekicie chmur, tylko, ze mialem gorsze ladowanie niz on. Poczulem bol w kostce, jedna narta byla polamana. Teraz pozalowalem swojej decyzji. Nie wiedzialem gdzie jestem, czy ktos mnie znajdzie i czy w ogole dam rade wstac i ruszyc w droge powrotna. Postanowilem zrobic z polamanej narty usztywnienie do kostki, paskiem od spodni przewiazalem narte w okolo mojej nogi i ruszylem pod gorke. Kijki byly przydatne :) w tej chwili pelnily funkcje jakby kul. Nie mam pojecia ile przeszedlem czy byl to kilometr, czy parenascie metrow... Nie wiem bylem zbyt wystraszony by o tym myslec. Nagle uslyszalem glosy, ktos wolal moje imie... Tak!! To byli moi rodzice, jednak mnie szukali. Bylo mi glupio, ze narazilem ich na taki strach, i ze przez wlasna glupote polamalem noge. Przepraszalem rodzicow, ale oni mnie mocno przytulili i powiedzieli, ze bardzo mnie kochaja. Poczulem ulge... Jak juz wrocilismy do hoteliku rodzice wezwali tamtejszego lekarza, ktory obejrzal moja noge i stwierdzil mocne zbicie kostki. Dobrze, ze skonczylo sie tylko na strachu a nie na czyms wiekszym...
Ten dzien dal mi wiele do myslenia, i nauczyl mnie, ze warto sluchac innych...