Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. A wydarzyło się to około trzech lat temu. Był wtedy ciepły , letni poranek. Promienie słońca wpadały do pokoju budząc mnie. Wstałem ,zjadłem śniadanie i ubrawszy się wyszedłem na spacer. Zawsze chciałem sprawdzić co ludzie w tym widzą. Szedłem wąską leśną dróżką wydeptaną przez mieszkające tu sarny i dziki. Ptaki wesoło śpiewały, lecz w powietrzu czuło się coś ciężkiego. Doszedłem do małego strumyka. Jakiś królik uciekł zobaczywszy mnie. Ochlapałem sobie twarz zimną wodą. Nagle na powierzchni pojawiło się odbicie jakieś dziewczyny. -KIm jesteś ? Wystraszyłaś mnie. Ale ona nie odpowiedziała tylko cichutko zaśmiała
-Jestem Melisa. Mieszkam tu. RAczej ty powinieneś mi powiedzieć co tu robisz. -Mieszkasz w lesie? -To nie jest zwykły las . -Odpowiedziała.- To magiczne miejsce jakich na Ziemi mało. Chodź, przekonaj się sam. Wzięła mnie zaa rękę i poprowadziła w dół strumienia. Robił się coraż szerszy. Las nabierał kolorów, których nigdy jeszcze nie widziałem. Skóra dziewczyny mieniła się w słońcu tak, jakby była obsypana brokatem. -To tutaj.-Powiedziałą i wskazała pomiędzy dwa głazy na środku rzeki . -Tu nic nie ma. -Masz rację. Ale tu.. - Pociągnęła mnie za rękę i wskoćzyła w sam środek wody. Spodziewałem się , że zamarznę na kość. Nic z tych rzeczy. Woda miała przyjemną, ciepłą temperaturę, choć miałem wrażenie jakbym zanuzyl sie w niej tylko na moment. POczułem jak moje stopy lądują na czymś miękkim. To wyglądało jak mech, tyle że było niebieskie. Dziewczyna poprowadziła mnie przez jakąś wioskę z dziwnymi stworzeniami. Były tam jakieś skrzaty, elfy , wróżki. Po prostu cuda niewidy ! Na koniec Melisa zafundowałą mi przejażdżkę na grzbiecie dziwoląga, którego nazwy nie byłem w stanie zapamiętać. -Widzisz? Magia istnieje. Czemu w nią nie wierzyłeś? Kiedy chciałem odpowiedzieć przerwałą mi ruchem dłoni. -Nic ne mów. Czas na ciebie. Weź to- powiedziałą podając mi maleńki błyszczący kwiat.- Zamknij oczy. Za chwilę wrócisz do swojego domu. Proszę cię, abyś już nigdy tu nie wracał, nie próbował odnaleźć tego miejsca. I nie mów nikomu, że tu byłeś. POczułem jak wiatr smaga mi twarz. Otworzyęłm oczy i okazało się , że jestem juz w domu. Przysiągłem sobie, że dotrzymam obietnicy tej dziewczynie, a kwiat zachowałem do dziś .
Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. A wydarzyło się to około trzech lat temu.
Był wtedy ciepły , letni poranek. Promienie słońca wpadały do pokoju budząc mnie. Wstałem ,zjadłem śniadanie i ubrawszy się wyszedłem na spacer. Zawsze chciałem sprawdzić co ludzie w tym widzą. Szedłem wąską leśną dróżką wydeptaną przez mieszkające tu sarny i dziki. Ptaki wesoło śpiewały, lecz w powietrzu czuło się coś ciężkiego. Doszedłem do małego strumyka. Jakiś królik uciekł zobaczywszy mnie. Ochlapałem sobie twarz zimną wodą. Nagle na powierzchni pojawiło się odbicie jakieś dziewczyny.
-KIm jesteś ? Wystraszyłaś mnie.
Ale ona nie odpowiedziała tylko cichutko zaśmiała
-Jestem Melisa. Mieszkam tu. RAczej ty powinieneś mi powiedzieć co tu robisz.
-Mieszkasz w lesie?
-To nie jest zwykły las . -Odpowiedziała.- To magiczne miejsce jakich na Ziemi mało. Chodź, przekonaj się sam.
Wzięła mnie zaa rękę i poprowadziła w dół strumienia. Robił się coraż szerszy. Las nabierał kolorów, których nigdy jeszcze nie widziałem. Skóra dziewczyny mieniła się w słońcu tak, jakby była obsypana brokatem.
-To tutaj.-Powiedziałą i wskazała pomiędzy dwa głazy na środku rzeki .
-Tu nic nie ma.
-Masz rację. Ale tu.. - Pociągnęła mnie za rękę i wskoćzyła w sam środek wody.
Spodziewałem się , że zamarznę na kość. Nic z tych rzeczy. Woda miała przyjemną, ciepłą temperaturę, choć miałem wrażenie jakbym zanuzyl sie w niej tylko na moment. POczułem jak moje stopy lądują na czymś miękkim. To wyglądało jak mech, tyle że było niebieskie.
Dziewczyna poprowadziła mnie przez jakąś wioskę z dziwnymi stworzeniami. Były tam jakieś skrzaty, elfy , wróżki. Po prostu cuda niewidy ! Na koniec Melisa zafundowałą mi przejażdżkę na grzbiecie dziwoląga, którego nazwy nie byłem w stanie zapamiętać.
-Widzisz? Magia istnieje. Czemu w nią nie wierzyłeś?
Kiedy chciałem odpowiedzieć przerwałą mi ruchem dłoni.
-Nic ne mów. Czas na ciebie. Weź to- powiedziałą podając mi maleńki błyszczący kwiat.- Zamknij oczy. Za chwilę wrócisz do swojego domu. Proszę cię, abyś już nigdy tu nie wracał, nie próbował odnaleźć tego miejsca. I nie mów nikomu, że tu byłeś.
POczułem jak wiatr smaga mi twarz. Otworzyęłm oczy i okazało się , że jestem juz w domu. Przysiągłem sobie, że dotrzymam obietnicy tej dziewczynie, a kwiat zachowałem do dziś .