Napiszę opowiadanie fantastyczno naukowe o byle czym! Proszę o pomoc! dam 40 pkt.
Zahadum
W zamku Treshmor istniała równowaga między ciemnością a światłem, ale nie wszystko może przecież trwać wiecznie… Zamek stał nad przepaścią Kanionu Straceńców, jego ogrom sprawiał wrażenie potężnego olbrzyma. Brama była jak paszcza szablo zębnego wilka. Wnętrze wypełniały kolory czerni i brązu rozgrzanego do czerwoności. Wśród mroku tu i ówdzie tliły się świece na potężnych żyrandolach. Atmosfera w komnatach przypominała często burzę z piorunami, Władcy tego niezwykłego kolosa nie do końca byli ludźmi. Mieli skrzydła harpii i kły jak u wampirów. Rządzili zwykłymi ludźmi, ale za to toczyli ciągły bój ze stworami nocnymi. Gdy zmarł sam król rodu, duchy i mary, wykorzystując sytuację, zaczęły atakować, straszyć i nękać dwór. W skład dworu wchodzili ówcześnie: Penelopa – żona króla, Sara – jedyna córka króla, Feri i Ged – synowie oraz właściwie nie uznawany Veth – brat króla. Veth nie był uznawany, gdyż przeszedł na stronę zła. Po pochmurnym poranku zaczął padać deszcz. Wszyscy byli przygotowani na nadejście duchów. Czekali w brzęczącej ciszy, słychać było ją wyraźnie. Czasami jakaś muszka przerwała jej ton. Po chwili ziemia rozstąpiła się i zaczęły z niej wychodzić przeróżne poczwary. Od fruwających wyziewów piekła, po czerwone chochliki. Oto zaczęła się walka. Na początek strzelali łucznicy, ale nie zwykłymi strzałami, bo one nie działają, tylko z piór Feniksa lub nasączonymi silnie toksycznym jadem żmij i innych węży. Po ostrzale szanse się wyrównały. Teraz nastąpiło starcie wręcz. Piechota z Gedem na czele przecięła drogę potworom. Centaury z Sarą jako dowódcą pognały od tyłu, opuszczając swą dotąd niewidzianą kryjówkę. Feri, najmłodszy, 15-letni chłopak wraz z matką ruszył z innymi do centralnego ataku. Słychać było brzęk broni ze specjalnego tworzywa: obchizytu. Po paru godzinach widać było wyraźną przewagę wroga, pomimo zawziętości defensywnych. Zginęła już znaczna część armii oraz Ged i Penelopa. Feri przypomniał sobie, że ma kryształ Farozydu. Był to jedyny Farozyd we wszechświecie, który dostał od Atana, mędrca nad mędrcami podróżującego po świecie. Kamień ten mógł otworzyć portal do innego wymiaru, z którego da się wyjść tylko dzięki temu samemu kamieniowi. Feri, ułożywszy szybki plan, otworzył przejście i nakazał się tam wszystkim udać. Potwory ruszyły w pościg. Gdy wszyscy weszli, Feri zamknął wejście i otworzył wyjście. Ludzie wiedzieli, co robić, więc gnali za nim. Gdy opuścili inny wymiar, zwany Xyzzer chłopiec zamknął potwory w Xyzzerze i następnego dnia zniszczył kryształ. Zamek, a jednocześnie świat uwolnił się już od tak potężnych demonów i światłość zapanowała nad ciemnością. Niestety, były to najgroźniejsze potwory, ale nie wszystkie. Pozostały inne, które czają się dziś gdzieś w mroku i wychodzą czasem pod osłoną nocy na łowy.
Zamek stał nad przepaścią Kanionu Straceńców, jego ogrom sprawiał wrażenie potężnego olbrzyma. Brama była jak paszcza szablo zębnego wilka. Wnętrze wypełniały kolory czerni i brązu rozgrzanego do czerwoności. Wśród mroku tu i ówdzie tliły się świece na potężnych żyrandolach. Atmosfera w komnatach przypominała często burzę z piorunami, Władcy tego niezwykłego kolosa nie do końca byli ludźmi. Mieli skrzydła harpii i kły jak u wampirów. Rządzili zwykłymi ludźmi, ale za to toczyli ciągły bój ze stworami nocnymi. Gdy zmarł sam król rodu, duchy i mary, wykorzystując sytuację, zaczęły atakować, straszyć i nękać dwór. W skład dworu wchodzili ówcześnie: Penelopa – żona króla, Sara – jedyna córka króla, Feri i Ged – synowie oraz właściwie nie uznawany Veth – brat króla. Veth nie był uznawany, gdyż przeszedł na stronę zła. Po pochmurnym poranku zaczął padać deszcz. Wszyscy byli przygotowani na nadejście duchów. Czekali w brzęczącej ciszy, słychać było ją wyraźnie. Czasami jakaś muszka przerwała jej ton. Po chwili ziemia rozstąpiła się i zaczęły z niej wychodzić przeróżne poczwary. Od fruwających wyziewów piekła, po czerwone chochliki. Oto zaczęła się walka. Na początek strzelali łucznicy, ale nie zwykłymi strzałami, bo one nie działają, tylko z piór Feniksa lub nasączonymi silnie toksycznym jadem żmij i innych węży. Po ostrzale szanse się wyrównały. Teraz nastąpiło starcie wręcz. Piechota z Gedem na czele przecięła drogę potworom. Centaury z Sarą jako dowódcą pognały od tyłu, opuszczając swą dotąd niewidzianą kryjówkę. Feri, najmłodszy, 15-letni chłopak wraz z matką ruszył z innymi do centralnego ataku. Słychać było brzęk broni ze specjalnego tworzywa: obchizytu. Po paru godzinach widać było wyraźną przewagę wroga, pomimo zawziętości defensywnych. Zginęła już znaczna część armii oraz Ged i Penelopa. Feri przypomniał sobie, że ma kryształ Farozydu. Był to jedyny Farozyd we wszechświecie, który dostał od Atana, mędrca nad mędrcami podróżującego po świecie. Kamień ten mógł otworzyć portal do innego wymiaru, z którego da się wyjść tylko dzięki temu samemu kamieniowi. Feri, ułożywszy szybki plan, otworzył przejście i nakazał się tam wszystkim udać. Potwory ruszyły w pościg. Gdy wszyscy weszli, Feri zamknął wejście i otworzył wyjście. Ludzie wiedzieli, co robić, więc gnali za nim. Gdy opuścili inny wymiar, zwany Xyzzer chłopiec zamknął potwory w Xyzzerze i następnego dnia zniszczył kryształ.
Zamek, a jednocześnie świat uwolnił się już od tak potężnych demonów i światłość zapanowała nad ciemnością. Niestety, były to najgroźniejsze potwory, ale nie wszystkie. Pozostały inne, które czają się dziś gdzieś w mroku i wychodzą czasem pod osłoną nocy na łowy.