Napisz opowiadanie (bez dialogu) o prawdziwej lub zmyślonej przygodzie, która wydarzyła się na klasowym lub harcerskim biwaku .
praca ma zając ok 20 linijek w zeszycie a ja szeroko pisze :)
proszę napisać na przynajmniej 12
Mirinda19
Pewnego czerwcowego dnia jechałam z moją klasą na biwak. Zapowiadało się bardzo ciekawie. Mieliśmy mieć zorganizowane różnorodne zabawy, w programie wycieczki było też zwiedzanie okolicy, ognisko i wspólne śpiewanie piosenek. Na miejsce przyjechaliśmy o godzinie 12:00. Na początku musieliśmy rozstawić namioty i rozpakować się. Po wykonaniu tych dwóch czynności, wszyscy stawiliśmy się na obiad. O 14:00 poszliśmy zwiedzać teren. Wszędzie ciągnęły się zielone łany niedojrzałych jeszcze zbóż. Wysoko nad nami latały bociany i inne ptaki. Było to takie piękne. Wioska nie miała zbyt wielu mieszkańców, ale mi to nie przeszkadzało. Przechodziliśmy akurat koło opuszczonego i starego zamku. Mój kolega rzucił pomysł, aby sprawdzić czy jesteśmy odważni. Na początku poszedł on, ale po upływie mniej niż dwie minuty wybiegł z krzykiem. Do zamczyska poszło jeszcze kilku śmiałków. Wracali z takim samym efektem jak ich poprzednik. Chcąc zobaczyć co ich tak wystraszyło weszłam. Na początku nie było tam nic takiego strasznego. Kurz, gruzy i kilka połamanych desek. Nic strasznego. Szłam więc dalej, gdy nagle... usłyszałam głośny jęk przepełniony żalem. Chciałam uciec, ale coś mi mówiło, aby iść dalej. Po kroczyłam przodem, choć bałam się jak nie wiadomo co. W końcu doszłam do miejsca, z którego dochodziły te dziwne odgłosy. Odsunęłam kilka desek, a na kolana wskoczyła mi czarna kotka. Widocznie nie mogła wyjść. Wzięłam ją na ręce i wyszłam z zamku. Na zewnątrz czekali na mnie moi koledzy i koleżanki. Było im strasznie głupio, że wystraszyli się tylko kota. Później wróciliśmy do namiotów, a kotkę oddaliśmy w bezpieczne ręce. Do końca życia nie zapomnę tej wspaniałej przygody i jak to niektórzy mówią: strach ma wielkie oczy.
madziaXX
Pewnego dnia na obozie harcerskim był sobie mały Zajączek i mała Owieczka.Owieczka i Zajączek byli prawdziwymi przyjaciółmi(bardzo dobrymi bo mieli duże wspólnego np.lubili bawić się na łące i siedzieć w słonecznych miejscach).Pewnego dnia wyszli na długi spacer po lesie i usłyszeli głośny ryk niedźwiedzia.W tedy zajączek wspiął się jak najszybciej na drzewo , ale owieczce nie pomógł choć prosiła go o pomoc.W tedy owieczka zemdlała a niedźwiedź ją powąchał i uznał że ta owca już nie świeża więc odszedł.Kiedy Zajączek zszedł z drzewa powiedział do Owcy że było z nią krucho i dlaczego nad nią tak długo sapał jakby na ucho chciał coś powiedzieć?On powiedział mi niedźwiedzie przysłowie że,,Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie''
16 votes Thanks 32
Kotek13571
Super! Fajnie zrobione i niezły pomysł.
Zapowiadało się bardzo ciekawie. Mieliśmy mieć zorganizowane różnorodne zabawy, w programie wycieczki było też zwiedzanie okolicy, ognisko i wspólne śpiewanie piosenek. Na miejsce przyjechaliśmy o godzinie 12:00. Na początku musieliśmy rozstawić namioty i rozpakować się. Po wykonaniu tych dwóch czynności, wszyscy stawiliśmy się na obiad. O 14:00 poszliśmy zwiedzać teren. Wszędzie ciągnęły się zielone łany niedojrzałych jeszcze zbóż. Wysoko nad nami latały bociany i inne ptaki. Było to takie piękne. Wioska nie miała zbyt wielu mieszkańców, ale mi to nie przeszkadzało. Przechodziliśmy akurat koło opuszczonego i starego zamku. Mój kolega rzucił pomysł, aby sprawdzić czy jesteśmy odważni. Na początku poszedł on, ale po upływie mniej niż dwie minuty wybiegł z krzykiem. Do zamczyska poszło jeszcze kilku śmiałków. Wracali z takim samym efektem jak ich poprzednik. Chcąc zobaczyć co ich tak wystraszyło weszłam. Na początku nie było tam nic takiego strasznego. Kurz, gruzy i kilka połamanych desek. Nic strasznego. Szłam więc dalej, gdy nagle... usłyszałam głośny jęk przepełniony żalem. Chciałam uciec, ale coś mi mówiło, aby iść dalej. Po kroczyłam przodem, choć bałam się jak nie wiadomo co. W końcu doszłam do miejsca, z którego dochodziły te dziwne odgłosy. Odsunęłam kilka desek, a na kolana wskoczyła mi czarna kotka. Widocznie nie mogła wyjść. Wzięłam ją na ręce i wyszłam z zamku. Na zewnątrz czekali na mnie moi koledzy i koleżanki. Było im strasznie głupio, że wystraszyli się tylko kota. Później wróciliśmy do namiotów, a kotkę oddaliśmy w bezpieczne ręce.
Do końca życia nie zapomnę tej wspaniałej przygody i jak to niektórzy mówią: strach ma wielkie oczy.