Był ponury dzień a w zasadzie już póżny popołudniowy dzień pazdziernikowy. wracałem ze szkoły z pochyloną głową, bo niezbyt dobrze poszło mi w szkole. Byłem podłamany, bo oczekiwania miałem inne, a w dodatku pokłóciłem się z moim przyjacielem. Tak naprawde ta blacha rzecz nie była warta naszego zgrzytu, a jednak emocje były silniejsze. Więc szedłem do domu po cięzkim dniu, kiedy to przechodząc obok parku zobaczyłem, a raczej bardziej usłyszałem krzyki wołajace o pomoc. W oddali jakby dwie odoby atakowały kogoś.Pomyślałem sobie ze nie będę się mieszał w czyjes porachunki i szedłem dalej, ale im byłem bliżej to zdawało mi się ze te krzyki są coraz cichsze a głos jakby starszej kobiety. Pomyslałem sobie o nie trzeba pomóc bo moze napadli na niewinną kobietę. Byłem bardzo zdenerwowany bo pomyślałem sobie ze gdy jeszcze mnie złapią to może się to dla nas zle skończyc. Wyciągnąłem więc telefon i zacząłem dzwonić na policję prosząc o pomoc. naszczęscie uwierzyli mi i obiecali ze zaraz przyjadą a ja zebym się zdala od tego trzymał.Ale niestety nie potrafiłem stać tak bezczynnie więc pobiegłem w stronę wołającego głosu i sam zacząłem krzyczeć z nadzieją ze się przestraszą. Ucieszyłem się gdy zobaczyłem ze uciekają, a za nimi pościg policyjny. Podbiegłem do kobiety okazało się ze to starsza pani którą chcieli okraśc , a ze ona stawiała oór więc ją pobili. Zadzwoniłem po pogotowie gdyż miała rozciętą głowę od uderzenia. Pogotowie przyjechało i zabrało kobietę do szpitala na obserwację, ja obiecałem ze jutro przyje ją odwiedzić. I tak kolejnego dnia poszedłem do szpitala by zobaczy ć jak się czuje naszczęscie było coraz lepiej. Wzruszyła się na mój widok i popłakała dziękując za pomoc, a ja zdobyłem się jedunie na uścisk dłoni gdyż ścisnęło mi gardło.
W związku ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia przypomniała mi się historia z zeszłego roku.Było to tuż przed świętami. Wracałam wtedy radośnie,ośnieżoną ulicą,opatulona zielonym szalikiem, z torbą pełną prezentów dla mojej rodzinki.W myślach uśmiechałam się do siebie i układałam plan chowania ich po różnych zakamarkach mieszkania,ponieważ moja młodsza siostra Ola potrafiła znależć wszystko.Byłam już niedaleko domu ,kiedy moją uwagę przykuła dziewczynka,mniej więcej w moim wieku,która siedziała ze spuszczoną głową, na ławce pełnej śniegu.Nikt o tej porze roku nie przesiaduje na ławkach ze względu na zimno,dlatego mnie to zdziwiło i zaskoczyło.Już miałam ją minąć,ale coś kazało mi się przy niej zatrzymać.Spojrzałam na nią i zapytałam co tutaj robi i czy nie potrzebuje pomocy.Dziewczynka podniosła głowę i wtedy zobaczyłam w jej oczach łzy.Zosia ,bo tak się przedstawiła dziewczynka,powiedziała,że jest jej smutno,bo jej Mama przyjedzie dopiero po świętach ,ponieważ ma dużo pracy.Zrobiło mi się przykro z tego powodu,ponieważ ja miałam rodzinę przy sobie,a ona nie.Zosia pochlipywała cicho ,wycierając co chwilę nos.Bardzo mi było żal dziewczynki.Czułam w tym momencie bezsilność i niemoc,bo cóż ja mogłam zrobić.W końcu nie pytajac Zosię o zdanie wzięłam ją za rekę i poprowadziłam w kierunku swojego domu.W przedpokoju,poddenerwowana, wyjaśniłam Mamie w czym rzecz ,na szczęście moja rodzinka przyjęła ją bardzo życzliwie,a ja niepotrzebnie się martwiłam.Mama zaczęła podawać do stołu,w rogu pokoju stała piękna zielona choinka,a my wszyscy już zaczęliśmy sobie składać życzenia świąteczne.Kiedy patrzyłam na Zosię to widziałam w jej oczach wdzięczość i radość.Ja też byłam bardzo szczęśliwa,że mogłam komuś pomóc i sprawić radość.I czułam się z tym dobrze.Podczas kolacji było bardzo wesoło ,bo wszyscy śpiewaliśmy kolędy,ale mój Tata tak fałszował,że wygladało to naprawde komicznie.Zosia po jakimś czasie czuła się juz jak u siebie w domu.Opowiadała różne śmieszne historie,a my chichotaliśmy wszyscy wesoło.
Od tamtej pory przyjażnimy się z Zosią i zawsze wspólnie spędzamy świeta.
Czuje ogromną ulgę,ponieważ ta nasza historia zakończyła się bardzo szczęśliwie.
Był ponury dzień a w zasadzie już póżny popołudniowy dzień pazdziernikowy. wracałem ze szkoły z pochyloną głową, bo niezbyt dobrze poszło mi w szkole. Byłem podłamany, bo oczekiwania miałem inne, a w dodatku pokłóciłem się z moim przyjacielem. Tak naprawde ta blacha rzecz nie była warta naszego zgrzytu, a jednak emocje były silniejsze. Więc szedłem do domu po cięzkim dniu, kiedy to przechodząc obok parku zobaczyłem, a raczej bardziej usłyszałem krzyki wołajace o pomoc. W oddali jakby dwie odoby atakowały kogoś.Pomyślałem sobie ze nie będę się mieszał w czyjes porachunki i szedłem dalej, ale im byłem bliżej to zdawało mi się ze te krzyki są coraz cichsze a głos jakby starszej kobiety. Pomyslałem sobie o nie trzeba pomóc bo moze napadli na niewinną kobietę. Byłem bardzo zdenerwowany bo pomyślałem sobie ze gdy jeszcze mnie złapią to może się to dla nas zle skończyc. Wyciągnąłem więc telefon i zacząłem dzwonić na policję prosząc o pomoc. naszczęscie uwierzyli mi i obiecali ze zaraz przyjadą a ja zebym się zdala od tego trzymał.Ale niestety nie potrafiłem stać tak bezczynnie więc pobiegłem w stronę wołającego głosu i sam zacząłem krzyczeć z nadzieją ze się przestraszą. Ucieszyłem się gdy zobaczyłem ze uciekają, a za nimi pościg policyjny. Podbiegłem do kobiety okazało się ze to starsza pani którą chcieli okraśc , a ze ona stawiała oór więc ją pobili. Zadzwoniłem po pogotowie gdyż miała rozciętą głowę od uderzenia. Pogotowie przyjechało i zabrało kobietę do szpitala na obserwację, ja obiecałem ze jutro przyje ją odwiedzić. I tak kolejnego dnia poszedłem do szpitala by zobaczy ć jak się czuje naszczęscie było coraz lepiej. Wzruszyła się na mój widok i popłakała dziękując za pomoc, a ja zdobyłem się jedunie na uścisk dłoni gdyż ścisnęło mi gardło.
Ten dzień zostanie długo w mojej pamięci.
W związku ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia przypomniała mi się historia z zeszłego roku.Było to tuż przed świętami. Wracałam wtedy radośnie,ośnieżoną ulicą,opatulona zielonym szalikiem, z torbą pełną prezentów dla mojej rodzinki.W myślach uśmiechałam się do siebie i układałam plan chowania ich po różnych zakamarkach mieszkania,ponieważ moja młodsza siostra Ola potrafiła znależć wszystko.Byłam już niedaleko domu ,kiedy moją uwagę przykuła dziewczynka,mniej więcej w moim wieku,która siedziała ze spuszczoną głową, na ławce pełnej śniegu.Nikt o tej porze roku nie przesiaduje na ławkach ze względu na zimno,dlatego mnie to zdziwiło i zaskoczyło.Już miałam ją minąć,ale coś kazało mi się przy niej zatrzymać.Spojrzałam na nią i zapytałam co tutaj robi i czy nie potrzebuje pomocy.Dziewczynka podniosła głowę i wtedy zobaczyłam w jej oczach łzy.Zosia ,bo tak się przedstawiła dziewczynka,powiedziała,że jest jej smutno,bo jej Mama przyjedzie dopiero po świętach ,ponieważ ma dużo pracy.Zrobiło mi się przykro z tego powodu,ponieważ ja miałam rodzinę przy sobie,a ona nie.Zosia pochlipywała cicho ,wycierając co chwilę nos.Bardzo mi było żal dziewczynki.Czułam w tym momencie bezsilność i niemoc,bo cóż ja mogłam zrobić.W końcu nie pytajac Zosię o zdanie wzięłam ją za rekę i poprowadziłam w kierunku swojego domu.W przedpokoju,poddenerwowana, wyjaśniłam Mamie w czym rzecz ,na szczęście moja rodzinka przyjęła ją bardzo życzliwie,a ja niepotrzebnie się martwiłam.Mama zaczęła podawać do stołu,w rogu pokoju stała piękna zielona choinka,a my wszyscy już zaczęliśmy sobie składać życzenia świąteczne.Kiedy patrzyłam na Zosię to widziałam w jej oczach wdzięczość i radość.Ja też byłam bardzo szczęśliwa,że mogłam komuś pomóc i sprawić radość.I czułam się z tym dobrze.Podczas kolacji było bardzo wesoło ,bo wszyscy śpiewaliśmy kolędy,ale mój Tata tak fałszował,że wygladało to naprawde komicznie.Zosia po jakimś czasie czuła się juz jak u siebie w domu.Opowiadała różne śmieszne historie,a my chichotaliśmy wszyscy wesoło.
Od tamtej pory przyjażnimy się z Zosią i zawsze wspólnie spędzamy świeta.
Czuje ogromną ulgę,ponieważ ta nasza historia zakończyła się bardzo szczęśliwie.