Miłość jest wtedy, gdy przynajmniej dwie osoby się kochają. Miłość jest prawdziwa nawet wtedy, gdy szaleje burza czy wicher dmie. Miłość nie tylko przyjmuje ale potrawi oddawać. "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą..."- mówi św. Paweł. Miłość piękna jest.
Ciężko pisać o miłości nie doświadczając jej zupełnie, a na pewno szczęśliwy ten, kto ją spotkał. Przechadza się czasami w deszczowy dzień, tak po prostu, bez parasola. Gdy bierzemy ją pod rękę, pod swoją osłonę nagle zaczyna coraz bardziej padać, a ona zostaje na dłużej. Wdzięczność jej objawia się jak promień słońca, który wnika przez szyby oczu, budzi zaspane w brzuchu motyle. I zmartwychwstaje wtedy dziwny uśmiech na twarzy, jakby nie schodzący, namalowany. Miłość przychodzi niezależnie od pory roku. Bywa jak rękawiczki w zimowy dzień albo jak letni strumyk na wiosnę. Czasami jest ulotna jak babie lato, a czasami kusi swą pięknością jak róża. Wielu doświadcza później jej kolców, które często wydają się być nieuniknione. Nie raz widzę zakochanych pod osłoną nocy, gdy pieszczą czule swe oblicza i rodzi się we mnie dziwna zazdrość, do tego ich uczucia. Choć nieskazitelna, przynosi też porywisty wiatr i burzę, a jak wiadomo nad pogodą nie zapanujesz. Trzeba i ją umieć się posłużyć, ujarzmić jak dzikiego konia. Odznaczyć się odpowiedzialnością i akceptacją, nie szukać poklasku, zaufać drugiemu. Ona nie działa samotnie, potrzebuje dwóch bijących serc oraz kilku dodatkowych uczuć, które mogłby ją utrzymać przy życiu.
Miłość jest wtedy, gdy przynajmniej dwie osoby się kochają. Miłość jest prawdziwa nawet wtedy, gdy szaleje burza czy wicher dmie. Miłość nie tylko przyjmuje ale potrawi oddawać. "Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą..."- mówi św. Paweł. Miłość piękna jest.
Ciężko pisać o miłości nie doświadczając jej zupełnie, a na pewno szczęśliwy ten, kto ją spotkał. Przechadza się czasami w deszczowy dzień, tak po prostu, bez parasola. Gdy bierzemy ją pod rękę, pod swoją osłonę nagle zaczyna coraz bardziej padać, a ona zostaje na dłużej. Wdzięczność jej objawia się jak promień słońca, który wnika przez szyby oczu, budzi zaspane w brzuchu motyle. I zmartwychwstaje wtedy dziwny uśmiech na twarzy, jakby nie schodzący, namalowany. Miłość przychodzi niezależnie od pory roku. Bywa jak rękawiczki w zimowy dzień albo jak letni strumyk na wiosnę. Czasami jest ulotna jak babie lato, a czasami kusi swą pięknością jak róża. Wielu doświadcza później jej kolców, które często wydają się być nieuniknione. Nie raz widzę zakochanych pod osłoną nocy, gdy pieszczą czule swe oblicza i rodzi się we mnie dziwna zazdrość, do tego ich uczucia. Choć nieskazitelna, przynosi też porywisty wiatr i burzę, a jak wiadomo nad pogodą nie zapanujesz. Trzeba i ją umieć się posłużyć, ujarzmić jak dzikiego konia. Odznaczyć się odpowiedzialnością i akceptacją, nie szukać poklasku, zaufać drugiemu. Ona nie działa samotnie, potrzebuje dwóch bijących serc oraz kilku dodatkowych uczuć, które mogłby ją utrzymać przy życiu.