Tegoroczne ferie zimowe spędziłam w Krynicy Górskiej wraz z rodziną i zaprzyjaźnionymi znajomymi, rodziną Kruk. Gdy dotarliśmy do hotelu zarejestrowaliśmy się i poszliśmy zobaczyć pokoje. W pokojach rozpakowaliśmy bagaże i poszliśmy na kolację. Wieczorem udaliśmy się do centrum miasta. Dotarliśmy do pijalni wód. W budynku próbowaliśmy wody o właściwościach zdrowotnych i te zwykłe. Mi szczególnie przypadła do gustu woda zuber. Następnego ranka, po zjedzeniu sytego śniadania pojechaliśmy na stok. Tego dnia wybraliśmy Jaworzynę. Ja i Zuzanna jeździłyśmy na snowboardzie, a nasi rodzice i mój młodszy brat Antoś na nartach. Po zakupieniu karnetów udaliśmy się do gondoli. Zapakowaliśmy sprzęt i po kilku minutach byliśmy na szczycie wielkiej góry. Pogoda była wspaniała. Na niebie widniało duże, okrągłe słońce, w dali rosły lasy pokryte śniegiem. Tego pejzażu nie da się zapomnieć. Nadszedł czas zjazdu. Gogle na oczach, wiązania zapięte. Zaczęłam zjeżdżać. Cóż to było za przeżycie, wiatr wieje ci w twarz. Na stoku każdy liczy tylko na siebie. Jeden fałszywy ruch i możesz stracić równowagę. Po kilku minutach jazdy zaczęłam przyspieszać. Oczywiście ścigałam się z Zuzią. Nagle poczułam coś pod moją deską, była to narta małego dziecka. Na szczęście nic mi się nie stało, ale to był moment grozy. Gdy odzyskałam równowagę zatrzymałam się i na chwilę usiadłam na boku stoku. Serce waliło mi jak młot. Szybko podjechała do mnie Zuzia i spytała czy nic mi się nie stało. Odpowiedziałam, że wszystko dobrze. Po tej krótkiej rozmowie zjechałyśmy na sam dół stoku. Znowu wjechałyśmy gondolą na szczyt. Następnie udałyśmy się do karczmy gdzie czekali na nas rodzice i dwie gorące czekolady. Popijając czekoladę opowiadałam wszystkim co się zdarzyło. Następnie zjechaliśmy razem na dół i pojechaliśmy do hotelu. To był niezapomniany dzień. W końcu taka przygoda nie zdarza się codziennie.
pewnej pieknej niedzieli rodzice zabrali mnie wraz z rodzenstwem do zakopanego.Ja i moj brat Kuba bardzo sie ucieszylismy.Spacerowalismy po krupowkach,jednak najbardziej zadowoleni bylismy z wyprawy nad Morskie oko.kierujac sie ku schronisku podziwialismy piekne rozciagajace sie w okol krajobrazy.Naprawde bylam pelna podziwu.Niestety dzien szybko dobiegl konca i nadszedl czas powrotu do domu.Nie ukrywam,po tylu wrazeniach widac bylo po nas zmeczenie.Podczas tego wyjazdu w gory zebralismy wiele ciekawych zdiec.Beda one pamiatka,ktora zawsze przypomni nam te mile,razem spedzone chwile.
Tegoroczne ferie zimowe spędziłam w Krynicy Górskiej wraz z rodziną i zaprzyjaźnionymi znajomymi, rodziną Kruk.
Gdy dotarliśmy do hotelu zarejestrowaliśmy się i poszliśmy zobaczyć pokoje.
W pokojach rozpakowaliśmy bagaże i poszliśmy na kolację. Wieczorem udaliśmy się do centrum miasta. Dotarliśmy do pijalni wód. W budynku próbowaliśmy wody o właściwościach zdrowotnych i te zwykłe. Mi szczególnie przypadła do gustu woda zuber.
Następnego ranka, po zjedzeniu sytego śniadania pojechaliśmy na stok. Tego dnia wybraliśmy Jaworzynę. Ja i Zuzanna jeździłyśmy na snowboardzie, a nasi rodzice i mój młodszy brat Antoś na nartach. Po zakupieniu karnetów udaliśmy się do gondoli. Zapakowaliśmy sprzęt i po kilku minutach byliśmy na szczycie wielkiej góry. Pogoda była wspaniała. Na niebie widniało duże, okrągłe słońce, w dali rosły lasy pokryte śniegiem. Tego pejzażu nie da się zapomnieć.
Nadszedł czas zjazdu. Gogle na oczach, wiązania zapięte. Zaczęłam zjeżdżać.
Cóż to było za przeżycie, wiatr wieje ci w twarz. Na stoku każdy liczy tylko na siebie.
Jeden fałszywy ruch i możesz stracić równowagę. Po kilku minutach jazdy zaczęłam przyspieszać. Oczywiście ścigałam się z Zuzią. Nagle poczułam coś pod moją deską, była to narta małego dziecka. Na szczęście nic mi się nie stało, ale to był moment grozy. Gdy odzyskałam równowagę zatrzymałam się i na chwilę usiadłam na boku stoku. Serce waliło mi jak młot. Szybko podjechała do mnie Zuzia i spytała czy nic mi się nie stało. Odpowiedziałam, że wszystko dobrze. Po tej krótkiej rozmowie zjechałyśmy na sam dół stoku. Znowu wjechałyśmy gondolą na szczyt. Następnie udałyśmy się do karczmy gdzie czekali na nas rodzice i dwie gorące czekolady. Popijając czekoladę opowiadałam wszystkim co się zdarzyło. Następnie zjechaliśmy razem na dół i pojechaliśmy do hotelu.
To był niezapomniany dzień. W końcu taka przygoda nie zdarza się codziennie.
pewnej pieknej niedzieli rodzice zabrali mnie wraz z rodzenstwem do zakopanego.Ja i moj brat Kuba bardzo sie ucieszylismy.Spacerowalismy po krupowkach,jednak najbardziej zadowoleni bylismy z wyprawy nad Morskie oko.kierujac sie ku schronisku podziwialismy piekne rozciagajace sie w okol krajobrazy.Naprawde bylam pelna podziwu.Niestety dzien szybko dobiegl konca i nadszedl czas powrotu do domu.Nie ukrywam,po tylu wrazeniach widac bylo po nas zmeczenie.Podczas tego wyjazdu w gory zebralismy wiele ciekawych zdiec.Beda one pamiatka,ktora zawsze przypomni nam te mile,razem spedzone chwile.