Dziś skończyłam 60 lat. To okrągła liczba.Ale nie żałuję , że się starzeje.To miłe uczucie.Wiele już przeszłam. Straciłam rodziców,gdy byłam jeszcze bardzo młoda. Później wychowywała mnie ciotka.W tej chwili mam kochającego męża, dzieci i wnuki. Regularnie mnie odwiedzają. Mnie z Kazikiem. Kazimierz to mój wspaniały mąż. Jesteśmy razem 33 lata. I wzajemnie się uzupełniamy. Moje życie na pewno jest udane.Dużo w życiu przeszłam i to nauczyło mnie siły i nie poddawania się ! Wiem, że jestem potrzebna i mam dla kogo żyć.
Mam nadzieję, że pomogłam.
1 votes Thanks 0
kate66
Mielec, 14 kwietnia 2010 roku. Drogi pamiętniku... To już 60 lat od mojego pierwszego oddechu... Tyle się zmieniło, a przecież to kropla w oceanie... Osiągnąłem wiele, tyle ważnych spraw zapisałam na tych kartkach, tyle chwil opisanych w paru słowach... Jestem szczęśliwą emerytką, mam wnuki: Asię i Marcina, niedawno Joanna dostała stypendium w gimnazjum! Jestem z niej bardzo dumna... Marcin łobuzuje w przedszkolu, i już zaczyna flirtować z dziewczynami... Podał się do tatusia... Moje dzieci pracują, ale najważniejsze jest to, że nie zapominają o mnie, właśnie za chwilę mają przyjechać na małe przyjęcie. Upiekłam tort, nie wiem czy będzie im smakował, bo od dawna nie piekłam, ale przecież "dziś jest mój dzień"- tak mówiliśmy w podstawówce, kiedy ktoś miał urodziny. Tak, to były czasy... W gimnazjum poznałam mojego męża... Stasiek, od razu mi się spodobał, mieliśmy podobne zainteresowania, kochaliśmy górskie wspinaczki, wieczorne długie spacery i rozmowy o niczym.... Jedyną różnicą były klasy do których chodziliśmy: ja wybrałam humanistykę, Stasiu był matematykiem. Na studiach pobraliśmy się.. to był jeden z najpiękniejszych dni mojego życia! Obydwoje obroniliśmy pracę magisterską i zaczęliśmy pracować w jednym liceum. 3 lata po ślubie urodził się Zdzisio... a 3 lata po nim Krysia z Romkiem. Pamiętam jak szalał ze szczęścia... Ja byłam w szpitalu, a on biegał po szkole i krzyczał, że ma syna... Gosia, koleżanka z pracy opowiadała... Uczniowie podobno myśleli, że oszalał... Istotnie, zakochał się w bliźniakach od pierwszego wejrzenia.... Wszystko było dobrze, ja wróciłam do pracy, dzieci do przedszkola i szkoły, przeżyliśmy razem komunizm, te najtrudniejsze czasy po II wojnie światowej. Było trudno, ale daliśmy radę. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu w naszym rodzinnym domu, w Mielcu, do dziś tu mieszkamy, zmieniło się wiele, radosne wspomnienia zostały. Wspólna gra w szachy, rozwiązywanie zadań i rozmowy... Wiele chwil o których każdy marzy... ja je przeżyłam... i za to dziękuje Bogu każdego dnia: za męża drzemiącego w pokoju obok, za dzieci, za pomoc, za wszystko co mam. Podarował mi zdrowie, coś pięknego... ooo dzwonek... - Już idę! To dzieci z wnukami, trzeba im otworzyć, tyle miłości im podarowałam, zawsze się będę o nich martwić, cieszę się, że rozumieją starszą panią... podobno zamartwianie się przychodzi z wiekiem... ja już chyba to mam....
hehe, mam nadzieję, że może być :) pozdrawiam ;] liczę na naj :)
Dziś skończyłam 60 lat. To okrągła liczba.Ale nie żałuję , że się starzeje.To miłe uczucie.Wiele już przeszłam. Straciłam rodziców,gdy byłam jeszcze bardzo młoda. Później wychowywała mnie ciotka.W tej chwili mam kochającego męża, dzieci i wnuki.
Regularnie mnie odwiedzają. Mnie z Kazikiem. Kazimierz to mój wspaniały mąż. Jesteśmy razem 33 lata. I wzajemnie się uzupełniamy. Moje życie na pewno jest udane.Dużo w życiu przeszłam i to nauczyło mnie siły i nie poddawania się ! Wiem, że jestem potrzebna i mam dla kogo żyć.
Mam nadzieję, że pomogłam.
Drogi pamiętniku...
To już 60 lat od mojego pierwszego oddechu... Tyle się zmieniło, a przecież to kropla w oceanie... Osiągnąłem wiele, tyle ważnych spraw zapisałam na tych kartkach, tyle chwil opisanych w paru słowach... Jestem szczęśliwą emerytką, mam wnuki: Asię i Marcina, niedawno Joanna dostała stypendium w gimnazjum! Jestem z niej bardzo dumna... Marcin łobuzuje w przedszkolu, i już zaczyna flirtować z dziewczynami... Podał się do tatusia... Moje dzieci pracują, ale najważniejsze jest to, że nie zapominają o mnie, właśnie za chwilę mają przyjechać na małe przyjęcie. Upiekłam tort, nie wiem czy będzie im smakował, bo od dawna nie piekłam, ale przecież "dziś jest mój dzień"- tak mówiliśmy w podstawówce, kiedy ktoś miał urodziny. Tak, to były czasy... W gimnazjum poznałam mojego męża... Stasiek, od razu mi się spodobał, mieliśmy podobne zainteresowania, kochaliśmy górskie wspinaczki, wieczorne długie spacery i rozmowy o niczym.... Jedyną różnicą były klasy do których chodziliśmy: ja wybrałam humanistykę, Stasiu był matematykiem. Na studiach pobraliśmy się.. to był jeden z najpiękniejszych dni mojego życia! Obydwoje obroniliśmy pracę magisterską i zaczęliśmy pracować w jednym liceum. 3 lata po ślubie urodził się Zdzisio... a 3 lata po nim Krysia z Romkiem. Pamiętam jak szalał ze szczęścia... Ja byłam w szpitalu, a on biegał po szkole i krzyczał, że ma syna... Gosia, koleżanka z pracy opowiadała... Uczniowie podobno myśleli, że oszalał... Istotnie, zakochał się w bliźniakach od pierwszego wejrzenia.... Wszystko było dobrze, ja wróciłam do pracy, dzieci do przedszkola i szkoły, przeżyliśmy razem komunizm, te najtrudniejsze czasy po II wojnie światowej. Było trudno, ale daliśmy radę. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu w naszym rodzinnym domu, w Mielcu, do dziś tu mieszkamy, zmieniło się wiele, radosne wspomnienia zostały. Wspólna gra w szachy, rozwiązywanie zadań i rozmowy... Wiele chwil o których każdy marzy... ja je przeżyłam... i za to dziękuje Bogu każdego dnia: za męża drzemiącego w pokoju obok, za dzieci, za pomoc, za wszystko co mam. Podarował mi zdrowie, coś pięknego... ooo dzwonek... - Już idę! To dzieci z wnukami, trzeba im otworzyć, tyle miłości im podarowałam, zawsze się będę o nich martwić, cieszę się, że rozumieją starszą panią... podobno zamartwianie się przychodzi z wiekiem... ja już chyba to mam....
hehe, mam nadzieję, że może być :)
pozdrawiam ;]
liczę na naj :)