Czerwcowe słońce jaśniało na lazurowym niebie. Było bardzo ciepło, ale nie gorąco. Pogoda była naprawdę idealna. Jednak nie każdy mógł korzystać z uroków lata, a już na pewno nie uczniowie klasy VIc. Przez pewno nieporozumienie z nauczycielką polskiego mające miejsce w ciągu ostatnich dni, dziewiętnaścioro osób musiało spędzać przepełnione promieniami słońca dni w zamkniętej klasie, wśród ciszy i szmerania długopisów.
Kilka dni temu pani Stalówka naprawdę wściekła się na swoich uczniów. Uznała, że nie zasługują nawet na marną tróję z polskiego i zmusiła ich do walki o wyższe oceny. Nikt nie mógł tego zignorować, bowiem klasa VIc była klasą prymusów i żaden z nich nie mógł narażać swojego świadectwa, tym bardziej już kończąc podstawówkę. Tak więc ci wspaniali uczniowie, którzy harowali dla pewności dobrych ocen przez cały rok, teraz musieli codziennie zostawać w zakurzonej sali numer 212 i pisać dodatkowe wypracowania, dyktanda i kartkówki do późna. Jakby tego było mało, te dodatkowe zadania były na tyle trudne i wymagające zapomnianej już wiedzy z początków szóstej klasy, więc po powrocie do domu każdy ze skazańców musiał zasiadać przy biurku i do wieczora spędzać czas z książką w nosie. A to wykluczało wyjazd na ostatnią ich wspólną wycieczkę klasową.
Prosili, wręcz błagali nauczycielkę, obiecywali idealne zachowanie do samego końca, ale nic nie wskórali. Nawet ich wychowawczyni, życzliwa i troskliwa pani Maślanka próbowała
przekonać polonistkę, ale nic nie zadziałało. Koniec końców przewodnicząca klasy, Agata
stawiła się za klasą u dyrektora, ale ten nawet nie dał im nadziei. Od razu przyjął, że nauczycielka ma prawo wymagać wiedzy od uczniów. Kiedy dowiedział się, że muszą zostawać po godzinach w szkole, tylko wzruszył ramionami. Nigdy nie przejmował się specjalnie sprawami uczniów.
I w taki oto sposób klasa VIc codziennie tęsknie obserwowała kolegów z równoległych klas za oknem, przesiadujących na szkolnym boisku. Zostały jeszcze cztery dni do dnia zaplanowanej wycieczki. I wyglądało na to, że do tego czasu nic się nie zmieni. Jednak postanowili, że przynajmniej spróbują coś zrobić w tej sprawie. Gdy tylko skończyli charakteryzować postać Tomka Sawyera, a nauczycielka nie śpiesząc się zebrała kartki, zerwali się z miejsc, wybiegli ze szkoły i odetchnęli z ulgą. Spojrzeli po sobie.
-Macie jakiś pomysł?- pierwszy odezwał się Janek, zastępca przewodniczącej. Zaczęła się wzburzona dyskusja. Padały kontrowersyjne pomysły, ciekawe rozwiązania i dzikie plany.
Niektórzy grozili uciecką ze szkoły, inni natomiast z lękiem zastanawiali się, co by powiedzieli ich rodzice, gdyby nie sprostali wymaganiom szkoły. Marta, niska żywiołowa dziewczyna postanowiła przejąć porządek obrad:
-Ej! Stop! Niech każdy się wypowie.- krzyknęła w stronę tłumu zgromadzonego na dziedzińcu.
-Ale nie wszyscy na raz!- wtrąciła Agata.
-Ok, to najpierw może ty. Jakieś pomysły, Domi?- Marta zwróciła sie do Dominiki, jednej z mniej głośnych dziewczyn w klasie.
-Może damy pani Stalówce jakieś kwiaty, czy coś?- padła propozycja.
-Niee... to takie "lizusowskie".- zaprotestował Michał, jeden z mniej przejmujących się ocenami uczniów na tle klasy, patrząc niechętnie na Dominikę.- Ja proponuję strajk!
Niektórzy zaczęli głośno popierać pomysł, ale inni wydali pomruk niezadowolenia.
-Jaki strajk?- spytała rzeczowo Marta.- Jak chcesz to zrobić?
-Nie przyjdźmy jutro do szkoły!- wytłumaczył za niego Antek.- Wogóle!
-Wogóle?!- przestraszyła się Monika.
-Wogóle!!
-Nie, nie, nie! Tak nie może być!- przerwała dyskusję Agata.- Jak coś robimy, to razem.
-Ale co?- spytał ktoś. Znów zrobiło się głośno. Nagle z tłumu wyłonił się pomysł, który później okazał się dobrym, rzucony przez Bartka. Zaproponował on bowiem:
-Weźmy Stalówę na wycieczkę!
Początkowo wszyscy byli zdziwieni, ale on kontynuował wypowiedź:
-Nie widzicie, dlaczego ona się tak zachowuje?
Nikt nie odpowiedział, więc Bartek mówił dalej:
-Bo sama nie ma jak się cieszyć latem! Nie ma swojej klasy, żeby ją wziąć na wycieczkę. Nie ma też dzieci i pewnie nie cierpi przez nadmiar znajomych...
-Skąd to właściwie wiesz?- wtrąciła trochę niechętna Gosia.
-To przecież po niej widać! Może byłaby miła, ale najpierw trzeba jej pokazać, że też może się dobrze bawić. "Zrobić pierwszy krok".
-Pierwszy krok w stronę przyjaźni ze Stalówą... Phi!- prychnęła Daria, ale ostatecznie zaakceptowała taki plan. Wszyscy zaakceptowali, a niektórym bardzo się spodobał. Przez chwilę jeszcze dopracowywali szczególy, po czym rozeszli się gotowi na jutrzejsze działania.
Następnego dnia wszyscy wyszli do szkoły w dobrych humorach. Tuż po zakończeniu lekcji popędzili do pani Maślanki, szybko wytłumaczyli jej swój pomysł i spytali z nadzieją czy się zgadza. Musiała się zgodzić. Optymistyczna nauczycielka rzeczywiście uznała zabranie polonistki na ognisko za świetny pomysł i poszła z klasą jej go przedstawić.
-Dzień dobry, Eugenio. Czyżby znów jakiś problem?- spytała pani Stalówka z przekąsem widząc klasę VIc wraz z wychowawczynią.
-Witaj, Dagmaro! Ależ nie.- pani Maślanka uśmiechnęła się do niej i przedstawiła koleżance propozycję uczniów. Polonistka nie kryła zdziwienia, ale mimo to z wielką chęcią zgodziła się
na wspólny wyjazd. Rozchmurzyła się i nawet pozwoliła klasie wyjść dzisiaj szybciej. Gdy już zbierali się z krzeseł krząknęła i powiedziała:
-Zaczekajcie jeszcze...
Uczniowie spuścili głowy i usiedli w ławkach. Nie spodziewali się, co za chwilę powie.
-Więc... myślę, że...- zaczęła łagodnie.- Że powinniśmy się dobrze przygotować do tego ogniska. Nie musicie już zostawać po lekcjach, będziecie mieć więcej czasu...
I urwała gdy zobaczyła miny uczniów. W jednej chwili zerwali się z krzeseł i rzucili się na nielubianą wcześniej nauczycielkę, by jej podziękować.
W dniu wycieczki na lekcji polskiego nauczycielka przekazała im kolejną wiadomość.
-Wiem, że bardzo się staraliście przez ostatnie dni. Sprawdziłam wasze prace.- oznajmiła.
Niektórzy zrobili przestraszone miny.
-I widzę, że naprawdę się postaraliście. Dlatego właśnie wszyscy dostają ode mnie piątkę.
Radość jaka zapanowała w klasie po tym oświadczeniu trwała wieki. Niektórzy cieszyli się bardziej, niektórzy mniej. Niektórzy naprawdę zasłużyli na piątkę, inni nie do końca. Ale nikt nie mógł nie cieszyć się z tak wspaniałego zakończenia sporu z Dagmarą Stalówką i szczęścia swoich kolegów z klasy. A była to najbardziej zgrana klasa, jaka istniała kiedykolwiek. I mieli naprawdę wspaniałą nauczycielkę polskiego. I genialnego kolegę, który w nagłych okolicznościach potrafił znaleźć wyjście z takiej sytuacji.
Gdy wieczorem siedzieli okręgiem wokół wesoło płonącego ogniska, ustalili, że za rok przyjdą wszyscy razem do swojej starej szkoły i odwiedzą swoje dwie ulubione nauczycielki,
wuefistkę Eugenię Maślankę i równie miłą polonistkę Dagmarę Stalówkę.
Czerwcowe słońce jaśniało na lazurowym niebie. Było bardzo ciepło, ale nie gorąco. Pogoda była naprawdę idealna. Jednak nie każdy mógł korzystać z uroków lata, a już na pewno nie uczniowie klasy VIc. Przez pewno nieporozumienie z nauczycielką polskiego mające miejsce w ciągu ostatnich dni, dziewiętnaścioro osób musiało spędzać przepełnione promieniami słońca dni w zamkniętej klasie, wśród ciszy i szmerania długopisów.
Kilka dni temu pani Stalówka naprawdę wściekła się na swoich uczniów. Uznała, że nie zasługują nawet na marną tróję z polskiego i zmusiła ich do walki o wyższe oceny. Nikt nie mógł tego zignorować, bowiem klasa VIc była klasą prymusów i żaden z nich nie mógł narażać swojego świadectwa, tym bardziej już kończąc podstawówkę. Tak więc ci wspaniali uczniowie, którzy harowali dla pewności dobrych ocen przez cały rok, teraz musieli codziennie zostawać w zakurzonej sali numer 212 i pisać dodatkowe wypracowania, dyktanda i kartkówki do późna. Jakby tego było mało, te dodatkowe zadania były na tyle trudne i wymagające zapomnianej już wiedzy z początków szóstej klasy, więc po powrocie do domu każdy ze skazańców musiał zasiadać przy biurku i do wieczora spędzać czas z książką w nosie. A to wykluczało wyjazd na ostatnią ich wspólną wycieczkę klasową.
Prosili, wręcz błagali nauczycielkę, obiecywali idealne zachowanie do samego końca, ale nic nie wskórali. Nawet ich wychowawczyni, życzliwa i troskliwa pani Maślanka próbowała
przekonać polonistkę, ale nic nie zadziałało. Koniec końców przewodnicząca klasy, Agata
stawiła się za klasą u dyrektora, ale ten nawet nie dał im nadziei. Od razu przyjął, że nauczycielka ma prawo wymagać wiedzy od uczniów. Kiedy dowiedział się, że muszą zostawać po godzinach w szkole, tylko wzruszył ramionami. Nigdy nie przejmował się specjalnie sprawami uczniów.
I w taki oto sposób klasa VIc codziennie tęsknie obserwowała kolegów z równoległych klas za oknem, przesiadujących na szkolnym boisku. Zostały jeszcze cztery dni do dnia zaplanowanej wycieczki. I wyglądało na to, że do tego czasu nic się nie zmieni. Jednak postanowili, że przynajmniej spróbują coś zrobić w tej sprawie. Gdy tylko skończyli charakteryzować postać Tomka Sawyera, a nauczycielka nie śpiesząc się zebrała kartki, zerwali się z miejsc, wybiegli ze szkoły i odetchnęli z ulgą. Spojrzeli po sobie.
-Macie jakiś pomysł?- pierwszy odezwał się Janek, zastępca przewodniczącej. Zaczęła się wzburzona dyskusja. Padały kontrowersyjne pomysły, ciekawe rozwiązania i dzikie plany.
Niektórzy grozili uciecką ze szkoły, inni natomiast z lękiem zastanawiali się, co by powiedzieli ich rodzice, gdyby nie sprostali wymaganiom szkoły. Marta, niska żywiołowa dziewczyna postanowiła przejąć porządek obrad:
-Ej! Stop! Niech każdy się wypowie.- krzyknęła w stronę tłumu zgromadzonego na dziedzińcu.
-Ale nie wszyscy na raz!- wtrąciła Agata.
-Ok, to najpierw może ty. Jakieś pomysły, Domi?- Marta zwróciła sie do Dominiki, jednej z mniej głośnych dziewczyn w klasie.
-Może damy pani Stalówce jakieś kwiaty, czy coś?- padła propozycja.
-Niee... to takie "lizusowskie".- zaprotestował Michał, jeden z mniej przejmujących się ocenami uczniów na tle klasy, patrząc niechętnie na Dominikę.- Ja proponuję strajk!
Niektórzy zaczęli głośno popierać pomysł, ale inni wydali pomruk niezadowolenia.
-Jaki strajk?- spytała rzeczowo Marta.- Jak chcesz to zrobić?
-Nie przyjdźmy jutro do szkoły!- wytłumaczył za niego Antek.- Wogóle!
-Wogóle?!- przestraszyła się Monika.
-Wogóle!!
-Nie, nie, nie! Tak nie może być!- przerwała dyskusję Agata.- Jak coś robimy, to razem.
-Ale co?- spytał ktoś. Znów zrobiło się głośno. Nagle z tłumu wyłonił się pomysł, który później okazał się dobrym, rzucony przez Bartka. Zaproponował on bowiem:
-Weźmy Stalówę na wycieczkę!
Początkowo wszyscy byli zdziwieni, ale on kontynuował wypowiedź:
-Nie widzicie, dlaczego ona się tak zachowuje?
Nikt nie odpowiedział, więc Bartek mówił dalej:
-Bo sama nie ma jak się cieszyć latem! Nie ma swojej klasy, żeby ją wziąć na wycieczkę. Nie ma też dzieci i pewnie nie cierpi przez nadmiar znajomych...
-Skąd to właściwie wiesz?- wtrąciła trochę niechętna Gosia.
-To przecież po niej widać! Może byłaby miła, ale najpierw trzeba jej pokazać, że też może się dobrze bawić. "Zrobić pierwszy krok".
-Pierwszy krok w stronę przyjaźni ze Stalówą... Phi!- prychnęła Daria, ale ostatecznie zaakceptowała taki plan. Wszyscy zaakceptowali, a niektórym bardzo się spodobał. Przez chwilę jeszcze dopracowywali szczególy, po czym rozeszli się gotowi na jutrzejsze działania.
Następnego dnia wszyscy wyszli do szkoły w dobrych humorach. Tuż po zakończeniu lekcji popędzili do pani Maślanki, szybko wytłumaczyli jej swój pomysł i spytali z nadzieją czy się zgadza. Musiała się zgodzić. Optymistyczna nauczycielka rzeczywiście uznała zabranie polonistki na ognisko za świetny pomysł i poszła z klasą jej go przedstawić.
-Dzień dobry, Eugenio. Czyżby znów jakiś problem?- spytała pani Stalówka z przekąsem widząc klasę VIc wraz z wychowawczynią.
-Witaj, Dagmaro! Ależ nie.- pani Maślanka uśmiechnęła się do niej i przedstawiła koleżance propozycję uczniów. Polonistka nie kryła zdziwienia, ale mimo to z wielką chęcią zgodziła się
na wspólny wyjazd. Rozchmurzyła się i nawet pozwoliła klasie wyjść dzisiaj szybciej. Gdy już zbierali się z krzeseł krząknęła i powiedziała:
-Zaczekajcie jeszcze...
Uczniowie spuścili głowy i usiedli w ławkach. Nie spodziewali się, co za chwilę powie.
-Więc... myślę, że...- zaczęła łagodnie.- Że powinniśmy się dobrze przygotować do tego ogniska. Nie musicie już zostawać po lekcjach, będziecie mieć więcej czasu...
I urwała gdy zobaczyła miny uczniów. W jednej chwili zerwali się z krzeseł i rzucili się na nielubianą wcześniej nauczycielkę, by jej podziękować.
W dniu wycieczki na lekcji polskiego nauczycielka przekazała im kolejną wiadomość.
-Wiem, że bardzo się staraliście przez ostatnie dni. Sprawdziłam wasze prace.- oznajmiła.
Niektórzy zrobili przestraszone miny.
-I widzę, że naprawdę się postaraliście. Dlatego właśnie wszyscy dostają ode mnie piątkę.
Radość jaka zapanowała w klasie po tym oświadczeniu trwała wieki. Niektórzy cieszyli się bardziej, niektórzy mniej. Niektórzy naprawdę zasłużyli na piątkę, inni nie do końca. Ale nikt nie mógł nie cieszyć się z tak wspaniałego zakończenia sporu z Dagmarą Stalówką i szczęścia swoich kolegów z klasy. A była to najbardziej zgrana klasa, jaka istniała kiedykolwiek. I mieli naprawdę wspaniałą nauczycielkę polskiego. I genialnego kolegę, który w nagłych okolicznościach potrafił znaleźć wyjście z takiej sytuacji.
Gdy wieczorem siedzieli okręgiem wokół wesoło płonącego ogniska, ustalili, że za rok przyjdą wszyscy razem do swojej starej szkoły i odwiedzą swoje dwie ulubione nauczycielki,
wuefistkę Eugenię Maślankę i równie miłą polonistkę Dagmarę Stalówkę.