Czasami nie spodziewamy się pewnych zdarzeń. Niektóre są w stanie odmienić nasze życie. Tylko na lepsze czy na gorsze?
Tego dnia szłam sobie spokojnie ze szkoły. Sama nie wiem czemu, ale czułam jakiś dziwny niepokój. Wszystko wydawało się być takie, jak zwykle. Tylko ostatnimi czasy pogoda nie za bardzo dopisywała. Ale cóż poradzić? Kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata. Przynajmniej nie padało. Miałam nadzieję, że tak też pozostanie dopóki nie dotrę do domu. Szłam sobie spokojnie. Niestetyy miałam pecha, że mój dom był z dala od szkoł, a nikt nie mieszkał w tym samym kierunku co ja, więc musiałam całądrogę iść sama. W jednej chwili usłyszałam szloch. Z początku się przestraszyłam i nie wiedziałam co robić. Potem się opanowałam i nasłuchiwałam, skąd dochodzi płacz. Poszłam w tamtym kierunku. Zobaczyłam dziewczynę w moim wieku. Była skulona i płakała.
- Hej... Co się stało? - zapytałam. Widocznie jąprzestraszyłąm, bo spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach.
- Nic - odparła cicho.
- Przecież widzę - rzekłam.
- Wiesz... Tacy jedni ze szkoły mi dokuczają... Nie dają mi żyć - odparła.
- Ah... Więc co tak? Hym... Pomogę ci - uśmiechnęłam się. - Chodź, odprowadzę cię do domu.
I tak zaczęła się moja przyjaźń z Marleną. Pomogłam jej z tymi łobuzami. Byłyśmy nierozłączne. Czasami los potrafi płatać dziwne figle. Nigdy nie wiadomo, co może nasz spotkać w danym momencie.
Może być? Jeśli nie, to coś pozmieniam :D Jak coś, pisz :P
Była sobie piękna, samolubna i egoistyczna, szesnastoletnia dziewczyna, która nazywała się Brenda Chadwick. Zawsze dostawała wszystko, co tylko chciała, ponieważ jej ojciec był milionerem. W głębi serca była samotna. Jej wszyscy przyjaciele byli zamożni,
z wyższych sfer. Lubili jej pieniądze, a nie prawdziwą Brendę. Nikt nigdy nie okazywał jej zainteresowania, a nawet czasami musiała płacić ludziom za wysłuchanie. Pomimo tego, dziedziczka cały swój wolny czas spędzała z bogaczami.
Ojciec Brendy nazywał się Will Chadwick. Prowadził wiele firm takich jak sieć hoteli Chadwick, hurtownie napoi Chadwick, sklepy odzieżowe, a nawet pozwolił córce na założenie małego programy telewizyjnego, który emitowała w internecie. Niestety, mimo że pozwalał na wszystko córce i kupował jej, co chciała, tak do końca nie dbał o nią. Widział się z nią średnio raz w miesiącu, choć często odwoływał te spotkania przesyłając usprawiedliwienia przez służących.
Brenda Chadwick mieszkała sama w jednym z amerykańskich hoteli swojego ojca
w Nashville. Kierownik hotelu przebywał z nią częściej niż jej tata. Nazywał się Dylan. Zajmował się nią, wychowywał i nauczał. Dziedziczka wielkiej fortuny nie miała mamy. Will rozwiódł się z nią, gdy tylko przestała wyglądaj jak idealna dwudziestolatka. Milioner do tej pory miał kilkanaście żon, lecz tylko pierwsza była z nim z prawdziwej miłości, a nie dla pieniędzy.
W tym samym hotelu, gdzie mieszkała Brenda, pracowała szesnastoletnia dziewczyna imieniem Ashley. Ashley była biedną dziewczyną, lecz niewiarygodnie miłą. Chodziła w potarganych ubraniach, ciężko harowała w hotelowym sklepie z gazetami za grosze i miała wiele znajomych ze szkoły. Zawsze wszystkim pomagała. Nigdy nie zdarzyło się, aby odmówiła potrzebującym pomocy. Gazeciarka znała Brendę bardzo dobrze. Dziedziczka często przed swoimi wyjściami przesiadywała w małym sklepiku w hotelu. Sklepik mieścił się w głównym holu, więc wchodząc i wychodząc z hotelu dziewczyny się spotykały.
Ich relacje nie do końca były przyjacielskie. Ashley była przyjazna i zawsze uprzejma
w stosunku do Brendy. Takie nastawienie nie było obustronne. Bogaczka była często złośliwa, wyśmiewała ubrania i zamożność koleżanki. Nie zachowywała się jak prawdziwa przyjaciółka. Często nawet nie raczyła udawać zainteresowania opowieściami Ashley. Natomiast biedna dziewczyna zawsze słuchała o „największych problemach” Brendy, które dotyczyły między innymi wyboru stroju na wielką imprezę. Bogaczka ze względu na pieniądze była wszędzie zapraszana. Traktowano ją na równi z gwiazdami filmów
i artystami wielkich scen.
Pewnego letniego dnia Brenda włączyła telewizor i z wielkim przerażeniem zaczęła oglądać w telewizji wiadomości. Dziewczyna będąc w rozpaczy rzuciła porcelanową filiżanką w ekran telewizora. Następnie sięgnęła po torebkę i zeszła na parter, do głównego holu, gdzie mieściła się recepcja Dylana.
- Dylan ! – zawołała z przerażeniem Brenda. – Czy to prawda, co mówili w dzisiejszych wiadomościach ? – zapytała z przerażeniem.
- Niestety tak – odparł mężczyzna. – Cała sieć firm twojego ojca bankrutuje. Nie macie już zupełnie pieniędzy, a na dodatek jesteście zadłużeni – poinformował.
- Ale jak to się stało? – zapytała zdenerwowana dziedziczka.
- Twój tata za dużo zainwestował w kopalnię diamentów, w której niestety nic nie ma – powiedział Dylan.
- A rubiny, szmaragdy czy coś wartościowego? – zapytała z nadzieją Brenda.
- Tylko błoto – odparł kierownik hotelu.
- To się nie mogło wydarzyć – mówiła dziewczyna do siebie. – Czy tata wyśle po mnie odrzutowiec ? – zapytała.
- Nie – poinformował mężczyzna.
- A limuzynę ? – zapytała Brenda.
- Nie.
- A może statek ? – zapytała dziedziczka.
- Nic po ciebie nie wyśle. Twój tata zostanie w ukryciu. Oczywiście tylko na czas spłacenia tych długów – powiedział Dylan.
- Czy może być jeszcze gorzej ? – pytała siebie Brenda.
- Tak – powiedział kierownik. – Aby zarobić więcej pieniędzy twój ojciec musi wynająć twój apartament.
- Ale gdzie ja mam mieszkać ? – zapytała córka milionera.
- Przecież masz mnóstwo przyjaciół – powiedział mężczyzna. – Zapytaj kogoś czy cię przyjmie na te kilka dni.
- Tak – powiedziała dziewczyna, po czym rozpoczęła telefoniczną rozmowę. – Vanessa ? Witaj kochana. Wiesz już co się stało ?
- Tak – odpowiedziała znajoma Brendy.
- To co, przyjmiesz mnie ? – zapytała dziedziczka.
- Bardzo bym chciała, ale w moją rezydencję uderzył niedawno meteor – powiedziała Vanessa wiedząc, że łatwowierna Brenda uwierzy w jej kłamstwa.
- To większa katastrofa od mojej – powiedziała córka Willa. – Dobrze. Poszukam pomocy
u kogoś innego – dodała.
- Nie pomoże ci ? – zapytał Dylan przysłuchujący się całej rozmowie.
- Nie – powiedziała Brenda. – Ale będę dalej szukać – dodała siadając w holu.
Dziewczyna wyciągnęła długą listę przyjaciół, po czym zaczęła wydzwaniać do najróżniejszych ludzi z prośbą o pomoc. Niestety bezskutecznie. Nikt nie udzielił jej pomocy. Nikt nie chciał jej przyjąć, gdy straciła całą fortunę. Nikt nie okazał współczucia bezinteresownie.
Brenda przechodziła, już po raz kolejny dzisiaj, przez główny hol. Nagle dostrzegła wielu ludzi wynoszących jej wszystkie ubrania oraz drogocenną biżuterię. Dziewczyna miała tego wszystkiego naprawdę dużo, ponieważ chodziła na zakupy kilkakrotnie w ciągu dnia. Wszystkie jej stroje nosiła na sobie raz, a niektóre nawet wcale nie były używane.
- Co oni robią z moimi rzeczami ? – zapytała Brenda wchodząc w głąb holu. – On na pewno nie wciśnie się w mój rozmiar - dodała wskazując mężczyznę pchającego wózek z jej sukniami.
- Muszą sprzedać twoje rzeczy, aby spłacić długi twojego taty – powiedziała Ashley sadząc Brendę na wygodnej sofie. Gazeciarka była jak zawsze w swoich starych ubraniach, ale tym razem miała na głowie wyjątkowy ładny i całkiem nowy beret. To nakrycie głowy należało do jej bogatej koleżanki. Ashley odkupiła to od handlarzy rzeczami dziedziczki.
- Czy to jest moje ? – zapytała była milionerka.
- Możliwe – odparła pracownica hotelowego sklepiku.
- Oni wszyscy noszą moje rzeczy – powiedziała Brenda. – Stado sępów z dobrym gustem – krzyknęła.
- Dziękuję. Zastąpi mi poduszkę, gdy już znajdę się na ulicy – powiedziała dziewczyna popłakując.
- Przygarnę cię do siebie. Co prawda mam mieszkanie dwa metry na dwa, ale zrobię dla ciebie trochę miejsca – powiedział kierownik hotelu.
- Jak miło – powiedziała dziedziczka. – Są lepsze oferty ? – zapytała z nadzieją.
- Ashley, podobno twój brat się wyprowadził i masz wolne łóżko u siebie w pokoju – powiedział Dylan.
- Tak, ale nie wiem czy Brenda chciałaby mieszkać w naszym małym mieszkaniu i to
w dodatku z moimi rodzicami i babcią – zaczęła mówić dziewczyna.
- Zapytaj. Może się zgodzi – powiedział kierownik hotelu.
- Brendo, zapraszam cię do siebie – powiedziała Ashley.
- Dziękuję bardzo. Zaczekaj tutaj, a ja pójdę na górę po moje rzeczy – powiedziała Brenda Chadwick. – Zaraz, zaraz… Ale ja nie mam rzeczy – dodała ocierając łzy.
Jeszcze tego samego wieczora Ashley wprowadziła do swojego małego pokoiku Brendę, niosąc jej walizkę z rzeczami, które wspólnie z Dylanem mogła odkupić. Ściany pomieszczenia były w kolorze różowym. Na podłodze leżały miękki, kudłaty i zielony dywan. Dwa składane łóżka były schowane w szafie. Ashley codziennie wyciągała je przed spaniem, a każdego ranka ponownie ukrywała je we wnętrzu mebla. Na lewo od drzwi można było dostrzec biurko, na którym leżały wszystkie podręczniki, przybory i inne rzeczy przydatne
do nauki. Niewielka półeczka wisiała nad pomocami szkolnymi. Znajdowały się na niej przedmioty codziennego użytku. Pomimo biedy gazeciarka miała kilka szczotek i grzebieni, kolorowe spineczki i gumki do włosów.
Na ścianie, pod którą zwykle Ashley rozkładała łóżka, był przypięty kawałek jednokolorowej wykładziny. Za pomocą małych pinezek i szpilek dziewczyna przypinała na niego plakaty ulubionych wokalistów, ulubione zdjęcia, autografy oraz niektóre jej rysunki. Biedaczka często wracała do wspomnień, szczególnie tych najpiękniejszych.
Była milionerka zostawiła torebkę na niewielkim fotelu i stanęła pod oknem, jednocześnie rozglądając się po pokoju.
- Jaki śliczny salonik - powiedziała Brenda.
- Zaczekaj – powiedziała Ashley rozkładając dwa składane łóżka. – Tutaj śpię ja, a obok ty.
- To jest sypialnia ? – zapytała dziedziczka.
- Tak – odparła gazeciarka.
- Chciałabym się odświeżyć – powiedziała córka Willa. – Łazienkę też mi rozłożysz ? – zapytała.
- Nie – zaśmiała się koleżanka. – Mamy jedną wspólną łazienkę na korytarzu. Idź prosto, potem w lewo i trafisz.
- Dziękuję – powiedziała dziewczyna.
Gdy Brenda wyszła z toalety, obie nastolatki siedziały na swoich łóżkach i szczerze rozmawiały. Pracownica hotelu zawsze była otwarta i prawdomówna. W obecnej sytuacji dziedziczka też nie miała czego się wstydzić. Leżała samotnie na łóżku jedynej osoby, która okazała jej współczucie i pomogła jej.
- Wiesz Brendo, zawsze ci trochę zazdrościłam – powiedziała Ashley.
- Dlaczego ? – zapytała Brenda.
- Masz mnóstwo pieniędzy, dostajesz to co chcesz, wszyscy cię lubią – powiedziała gazeciarka.
- Może i mam pieniądze, ale one szczęścia nie dają. Przez nie już sama nie wiem czy ludzie lubią mnie czy moją kasę. Ty masz cudowne życie. Masz prawdziwą rodzinę, prawdziwych przyjaciół. A ja ? Nie pomyślałam o tym, że jak się kupuje przyjaciół, to nie lubią cię za to kim jesteś. – mówiła Brenda. – Wiesz, ja nawet nie wiedziałam, że rodziny codziennie siadają razem do kolacji. A wy do tego jeszcze rozmawiacie – dodała.
- Jak ty jadałaś kolację ? – zapytała Ashley.
- Pamiętam, że gdy byłam mała, to rodzicom już się nie układało. Jedli w osobnych apartamentach, a ja spożywałam posiłek z nianią, którą aktualnie zatrudniła mama. Zwykle nie mówiły w naszym języku, wiec było trochę cicho – powiedziała za smutkiem Brenda.
- To trochę smutne – powiedziała biedaczka. – Zawsze myślałam, że jesteś szczęśliwa i żyjesz jak w bajce, jak we śnie. Ale teraz widzę, że twoje życie nie jest aż tak doskonałe.
- Nie jest - potwierdziła ze smutkiem dziewczyna. – Zazwyczaj wszyscy myślą, że nie przejmuje się niczym i liczą się dla mnie tylko zakupy. Tak nie jest ! Wszystkie słowa i plotki mnie ranią. Gdy tata nie przylatuje na spotkanie, to kupuje sobie coś na osłodę.
- Powinnaś z nim porozmawiać – zaproponowała przyjaciółka. – Powiedz mu co czujesz
i jak ci jest ciężko. Powiedz, że chciałabyś, aby był zawsze blisko ciebie. Na dobre i na złe.
- Wiesz, ja chyba tak zrobię – powiedziała Brenda. – Oczywiście nie teraz, bo nawet nie wiem gdzie on jest, ale później warto spróbować. Chciałabym mieć prawdziwą rodzinę. Taką, jaką wy jesteście. Wiesz, że nigdy nie widziałam swojej babci ? Ponoć była biedna jak ty, a tata zerwał z nią kontakt, bo nie chciała pieniędzy.
- Kładźmy się spać – powiedziała Ashley. – Już po północy, a ja mam jutro poranną zmianę w hotelu – dodała.
- Ty jeszcze masz pracę. Nigdy dotąd nie pracowałam. Nie ma zawodu, w którym miałabym doświadczenie. Nie wiem jak sobie teraz poradzę – martwiła się dziedziczka.
- Hej ! Cokolwiek by się nie stało, jesteśmy w tym razem. Zostaniesz u mnie jak długo będziesz chciała – poinformowała gazeciarka.
- Dziękuję – powiedziała Brenda z uśmiechem. – Jeśli nie będę ci przeszkadzać, to chętnie pójdę jutro z tobą do pracy – dodała.
- Z przyjemnością – powiedziała Ashley powoli zasypiając.
Parę minut później dziewczyny już spały. Po ostatnich wydarzeniach, to był jedyny moment, kiedy Brenda była naprawdę szczęśliwa. Nie myślała o bankructwie i o tym, że może zostać w biedzie na zawsze. Nie myślała o niczym złym. Jaki sen śniła ? Tego nie wie nikt. Zostały nam tylko podejrzenia.
Nazajutrz rano córka Willa obudziła się pierwsza. Delikatnie przetarła powieki, po czym wstała z łóżka.
- Dzień dobry Brendo – powiedziała Ashley.
- Witaj – powiedziała dziewczyna.
- Zaraz wychodzimy do pracy, więc szybko się ubieraj – powiedziała gazeciarka.
- Co to jest ? – zapytała Brenda wskazując kolorowy koc na swoim łóżku. – Wieczorem tego nie było – dodała.
- Wczorajszej nocy musiała zajrzeć do nas babcia. Najwyraźniej wyglądałaś na zmarzniętą – poinformowała przyjaciółka.
- Miła. Ile jej za to zapłacić ? – zapytała dziedziczka.
- Nic – zaśmiała się Ashley. – Ona to robi za darmo, bo to rodzina. W rodzinie wszyscy sobie pomagają.
- To takie słodkie – powiedziała Brenda myśląc o swojej rodzinie, kiedy mieszkała z ojcem
i mamą, a rodzice byli w trakcie rozwodu. Nikt do niej nie podchodził, nikt nie sprawdzał czy nie marznie. Nikt się nie przejmował.
- Chyba musimy się spieszyć, jeśli nie chcemy się spóźnić do pracy – przerwała rozmyślanie Ashley.
- To biegnijmy – zaproponowała dziedziczka.
Kilka chwil później dziewczyny wchodziły do hotelowego holu. Wszyscy byli lekko zabiegani i zdenerwowani. Cała obsługa bała się utraty pracy. Tylko Dylan coś sprawdzał ze spokojem w swoim komputerze. Wstukiwał pewne informacje i przeglądał strony internetowe. Na koniec pochwycił gazetę i odetchną z ulgą.
- Czym posmarowała nam twoja mama kanapki na drugie śniadanie ? – zapytała Brenda. – To mi smakuje – dodała.
- Masło orzechowe – powiedziała Ashley.
- Brendo, mam dobre wieści – powiedział Dylan.
- Ja też – powiedziała dziewczyna. – Lubię masło orzechowe.
- A to cię ucieszy jeszcze bardziej – powiedział kierownik hotelu. – Twój tata jest znów na szczycie.
- Co ? – zapytała dziedziczka.
- W tej kopalni twojego taty trysnęła ropa – powiedział Dylan.
- Ale musiała nabrudzić – stwierdziła córka Willa
- Brendo, znów jesteś bogata – powiedziała Ashley.
- Tak ! – krzyknęła szczęśliwa Brenda. – Precz masło orzechowe. Teraz pójdę na talerz owoców morza – dodała opuszczając hol.
- Stara Brenda – powiedziała Ashley ze smutkiem.
- Tak – westchnął Dylan – Ładnie się zachowałaś wobec przyjaciółki – dodał odchodząc.
- Ashley – zawołała Brenda.
- Tak ? – zapytała dziewczyna.
- Zapomniałam, że umówiłyśmy się na dzisiejszy obiad – powiedziała przyjaciółka.
- Tak, ale znów jesteś bogata – powiedziała gazeciarka.
- Dlatego już rezerwuje odrzutowiec i zabieram cię na obiad do Paryża – powiedziała Brenda.
- Naprawdę ? – zapytała z niedowierzaniem Ashley.
- Tak. Ale mam nadzieję, że się przebierzesz – zaśmiała się bogaczka nie rezygnując ze swojego nawyku wyśmiewania ubioru innych. - Tylko tak mogę ci się odwdzięczyć. Tylko ty mnie zechciałaś przyjąć. Lubisz mnie bogatą czy biedną. Jesteś ze mną na dobre i na złe – dodała.
- Każdy by tak zrobił – powiedziała dziewczyna.
- Ale przyjaźnimy się ?
- Tak – powiedziała Ashley, po czym razem z Brendą opuściły hotel.
Arogancka dziedziczka przeszła metamorfozę po tym wydarzeniu i wie co jest w życiu naprawdę ważne. Zmieniła się na lepsze. Choć jeszcze nie była miła dla wszystkich, to zachowywała się jak przyjaciółka w stosunku do biednej gazeciarki. Dwie dziewczyny poznały smak prawdziwej przyjaźni, jakiej na świecie jest naprawdę mało…
Czasami nie spodziewamy się pewnych zdarzeń. Niektóre są w stanie odmienić nasze życie. Tylko na lepsze czy na gorsze?
Tego dnia szłam sobie spokojnie ze szkoły. Sama nie wiem czemu, ale czułam jakiś dziwny niepokój. Wszystko wydawało się być takie, jak zwykle. Tylko ostatnimi czasy pogoda nie za bardzo dopisywała. Ale cóż poradzić? Kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata. Przynajmniej nie padało. Miałam nadzieję, że tak też pozostanie dopóki nie dotrę do domu. Szłam sobie spokojnie. Niestetyy miałam pecha, że mój dom był z dala od szkoł, a nikt nie mieszkał w tym samym kierunku co ja, więc musiałam całądrogę iść sama. W jednej chwili usłyszałam szloch. Z początku się przestraszyłam i nie wiedziałam co robić. Potem się opanowałam i nasłuchiwałam, skąd dochodzi płacz. Poszłam w tamtym kierunku. Zobaczyłam dziewczynę w moim wieku. Była skulona i płakała.
- Hej... Co się stało? - zapytałam. Widocznie jąprzestraszyłąm, bo spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach.
- Nic - odparła cicho.
- Przecież widzę - rzekłam.
- Wiesz... Tacy jedni ze szkoły mi dokuczają... Nie dają mi żyć - odparła.
- Ah... Więc co tak? Hym... Pomogę ci - uśmiechnęłam się. - Chodź, odprowadzę cię do domu.
I tak zaczęła się moja przyjaźń z Marleną. Pomogłam jej z tymi łobuzami. Byłyśmy nierozłączne. Czasami los potrafi płatać dziwne figle. Nigdy nie wiadomo, co może nasz spotkać w danym momencie.
Może być? Jeśli nie, to coś pozmieniam :D Jak coś, pisz :P
Szkatułka
ze
złotem
Była sobie piękna, samolubna i egoistyczna, szesnastoletnia dziewczyna, która nazywała się Brenda Chadwick. Zawsze dostawała wszystko, co tylko chciała, ponieważ jej ojciec był milionerem. W głębi serca była samotna. Jej wszyscy przyjaciele byli zamożni,
z wyższych sfer. Lubili jej pieniądze, a nie prawdziwą Brendę. Nikt nigdy nie okazywał jej zainteresowania, a nawet czasami musiała płacić ludziom za wysłuchanie. Pomimo tego, dziedziczka cały swój wolny czas spędzała z bogaczami.
Ojciec Brendy nazywał się Will Chadwick. Prowadził wiele firm takich jak sieć hoteli Chadwick, hurtownie napoi Chadwick, sklepy odzieżowe, a nawet pozwolił córce na założenie małego programy telewizyjnego, który emitowała w internecie. Niestety, mimo że pozwalał na wszystko córce i kupował jej, co chciała, tak do końca nie dbał o nią. Widział się z nią średnio raz w miesiącu, choć często odwoływał te spotkania przesyłając usprawiedliwienia przez służących.
Brenda Chadwick mieszkała sama w jednym z amerykańskich hoteli swojego ojca
w Nashville. Kierownik hotelu przebywał z nią częściej niż jej tata. Nazywał się Dylan. Zajmował się nią, wychowywał i nauczał. Dziedziczka wielkiej fortuny nie miała mamy. Will rozwiódł się z nią, gdy tylko przestała wyglądaj jak idealna dwudziestolatka. Milioner do tej pory miał kilkanaście żon, lecz tylko pierwsza była z nim z prawdziwej miłości, a nie dla pieniędzy.
W tym samym hotelu, gdzie mieszkała Brenda, pracowała szesnastoletnia dziewczyna imieniem Ashley. Ashley była biedną dziewczyną, lecz niewiarygodnie miłą. Chodziła w potarganych ubraniach, ciężko harowała w hotelowym sklepie z gazetami za grosze i miała wiele znajomych ze szkoły. Zawsze wszystkim pomagała. Nigdy nie zdarzyło się, aby odmówiła potrzebującym pomocy. Gazeciarka znała Brendę bardzo dobrze. Dziedziczka często przed swoimi wyjściami przesiadywała w małym sklepiku w hotelu. Sklepik mieścił się w głównym holu, więc wchodząc i wychodząc z hotelu dziewczyny się spotykały.
Ich relacje nie do końca były przyjacielskie. Ashley była przyjazna i zawsze uprzejma
w stosunku do Brendy. Takie nastawienie nie było obustronne. Bogaczka była często złośliwa, wyśmiewała ubrania i zamożność koleżanki. Nie zachowywała się jak prawdziwa przyjaciółka. Często nawet nie raczyła udawać zainteresowania opowieściami Ashley. Natomiast biedna dziewczyna zawsze słuchała o „największych problemach” Brendy, które dotyczyły między innymi wyboru stroju na wielką imprezę. Bogaczka ze względu na pieniądze była wszędzie zapraszana. Traktowano ją na równi z gwiazdami filmów
i artystami wielkich scen.
Pewnego letniego dnia Brenda włączyła telewizor i z wielkim przerażeniem zaczęła oglądać w telewizji wiadomości. Dziewczyna będąc w rozpaczy rzuciła porcelanową filiżanką w ekran telewizora. Następnie sięgnęła po torebkę i zeszła na parter, do głównego holu, gdzie mieściła się recepcja Dylana.
- Dylan ! – zawołała z przerażeniem Brenda. – Czy to prawda, co mówili w dzisiejszych wiadomościach ? – zapytała z przerażeniem.
- Niestety tak – odparł mężczyzna. – Cała sieć firm twojego ojca bankrutuje. Nie macie już zupełnie pieniędzy, a na dodatek jesteście zadłużeni – poinformował.
- Ale jak to się stało? – zapytała zdenerwowana dziedziczka.
- Twój tata za dużo zainwestował w kopalnię diamentów, w której niestety nic nie ma – powiedział Dylan.
- A rubiny, szmaragdy czy coś wartościowego? – zapytała z nadzieją Brenda.
- Tylko błoto – odparł kierownik hotelu.
- To się nie mogło wydarzyć – mówiła dziewczyna do siebie. – Czy tata wyśle po mnie odrzutowiec ? – zapytała.
- Nie – poinformował mężczyzna.
- A limuzynę ? – zapytała Brenda.
- Nie.
- A może statek ? – zapytała dziedziczka.
- Nic po ciebie nie wyśle. Twój tata zostanie w ukryciu. Oczywiście tylko na czas spłacenia tych długów – powiedział Dylan.
- Czy może być jeszcze gorzej ? – pytała siebie Brenda.
- Tak – powiedział kierownik. – Aby zarobić więcej pieniędzy twój ojciec musi wynająć twój apartament.
- Ale gdzie ja mam mieszkać ? – zapytała córka milionera.
- Przecież masz mnóstwo przyjaciół – powiedział mężczyzna. – Zapytaj kogoś czy cię przyjmie na te kilka dni.
- Dobrze, już dzwonie – powiedziała roztrzęsiona Brenda, ledwo wciskają klawisze telefonu.
- Dzwonisz ? – zapytał Dylan.
- Tak – powiedziała dziewczyna, po czym rozpoczęła telefoniczną rozmowę. – Vanessa ? Witaj kochana. Wiesz już co się stało ?
- Tak – odpowiedziała znajoma Brendy.
- To co, przyjmiesz mnie ? – zapytała dziedziczka.
- Bardzo bym chciała, ale w moją rezydencję uderzył niedawno meteor – powiedziała Vanessa wiedząc, że łatwowierna Brenda uwierzy w jej kłamstwa.
- To większa katastrofa od mojej – powiedziała córka Willa. – Dobrze. Poszukam pomocy
u kogoś innego – dodała.
- Nie pomoże ci ? – zapytał Dylan przysłuchujący się całej rozmowie.
- Nie – powiedziała Brenda. – Ale będę dalej szukać – dodała siadając w holu.
Dziewczyna wyciągnęła długą listę przyjaciół, po czym zaczęła wydzwaniać do najróżniejszych ludzi z prośbą o pomoc. Niestety bezskutecznie. Nikt nie udzielił jej pomocy. Nikt nie chciał jej przyjąć, gdy straciła całą fortunę. Nikt nie okazał współczucia bezinteresownie.
Brenda przechodziła, już po raz kolejny dzisiaj, przez główny hol. Nagle dostrzegła wielu ludzi wynoszących jej wszystkie ubrania oraz drogocenną biżuterię. Dziewczyna miała tego wszystkiego naprawdę dużo, ponieważ chodziła na zakupy kilkakrotnie w ciągu dnia. Wszystkie jej stroje nosiła na sobie raz, a niektóre nawet wcale nie były używane.
- Co oni robią z moimi rzeczami ? – zapytała Brenda wchodząc w głąb holu. – On na pewno nie wciśnie się w mój rozmiar - dodała wskazując mężczyznę pchającego wózek z jej sukniami.
- Muszą sprzedać twoje rzeczy, aby spłacić długi twojego taty – powiedziała Ashley sadząc Brendę na wygodnej sofie. Gazeciarka była jak zawsze w swoich starych ubraniach, ale tym razem miała na głowie wyjątkowy ładny i całkiem nowy beret. To nakrycie głowy należało do jej bogatej koleżanki. Ashley odkupiła to od handlarzy rzeczami dziedziczki.
- Czy to jest moje ? – zapytała była milionerka.
- Możliwe – odparła pracownica hotelowego sklepiku.
- Oni wszyscy noszą moje rzeczy – powiedziała Brenda. – Stado sępów z dobrym gustem – krzyknęła.
- Brendo, odkupiłem ci twój szal – powiedział Dylan oddając przedmiot prawowitej właścicielce.
- Dziękuję. Zastąpi mi poduszkę, gdy już znajdę się na ulicy – powiedziała dziewczyna popłakując.
- Przygarnę cię do siebie. Co prawda mam mieszkanie dwa metry na dwa, ale zrobię dla ciebie trochę miejsca – powiedział kierownik hotelu.
- Jak miło – powiedziała dziedziczka. – Są lepsze oferty ? – zapytała z nadzieją.
- Ashley, podobno twój brat się wyprowadził i masz wolne łóżko u siebie w pokoju – powiedział Dylan.
- Tak, ale nie wiem czy Brenda chciałaby mieszkać w naszym małym mieszkaniu i to
w dodatku z moimi rodzicami i babcią – zaczęła mówić dziewczyna.
- Zapytaj. Może się zgodzi – powiedział kierownik hotelu.
- Brendo, zapraszam cię do siebie – powiedziała Ashley.
- Dziękuję bardzo. Zaczekaj tutaj, a ja pójdę na górę po moje rzeczy – powiedziała Brenda Chadwick. – Zaraz, zaraz… Ale ja nie mam rzeczy – dodała ocierając łzy.
Jeszcze tego samego wieczora Ashley wprowadziła do swojego małego pokoiku Brendę, niosąc jej walizkę z rzeczami, które wspólnie z Dylanem mogła odkupić. Ściany pomieszczenia były w kolorze różowym. Na podłodze leżały miękki, kudłaty i zielony dywan. Dwa składane łóżka były schowane w szafie. Ashley codziennie wyciągała je przed spaniem, a każdego ranka ponownie ukrywała je we wnętrzu mebla. Na lewo od drzwi można było dostrzec biurko, na którym leżały wszystkie podręczniki, przybory i inne rzeczy przydatne
do nauki. Niewielka półeczka wisiała nad pomocami szkolnymi. Znajdowały się na niej przedmioty codziennego użytku. Pomimo biedy gazeciarka miała kilka szczotek i grzebieni, kolorowe spineczki i gumki do włosów.
Na ścianie, pod którą zwykle Ashley rozkładała łóżka, był przypięty kawałek jednokolorowej wykładziny. Za pomocą małych pinezek i szpilek dziewczyna przypinała na niego plakaty ulubionych wokalistów, ulubione zdjęcia, autografy oraz niektóre jej rysunki. Biedaczka często wracała do wspomnień, szczególnie tych najpiękniejszych.
Była milionerka zostawiła torebkę na niewielkim fotelu i stanęła pod oknem, jednocześnie rozglądając się po pokoju.
- Jaki śliczny salonik - powiedziała Brenda.
- Zaczekaj – powiedziała Ashley rozkładając dwa składane łóżka. – Tutaj śpię ja, a obok ty.
- To jest sypialnia ? – zapytała dziedziczka.
- Tak – odparła gazeciarka.
- Chciałabym się odświeżyć – powiedziała córka Willa. – Łazienkę też mi rozłożysz ? – zapytała.
- Nie – zaśmiała się koleżanka. – Mamy jedną wspólną łazienkę na korytarzu. Idź prosto, potem w lewo i trafisz.
- Dziękuję – powiedziała dziewczyna.
Gdy Brenda wyszła z toalety, obie nastolatki siedziały na swoich łóżkach i szczerze rozmawiały. Pracownica hotelu zawsze była otwarta i prawdomówna. W obecnej sytuacji dziedziczka też nie miała czego się wstydzić. Leżała samotnie na łóżku jedynej osoby, która okazała jej współczucie i pomogła jej.
- Wiesz Brendo, zawsze ci trochę zazdrościłam – powiedziała Ashley.
- Dlaczego ? – zapytała Brenda.
- Masz mnóstwo pieniędzy, dostajesz to co chcesz, wszyscy cię lubią – powiedziała gazeciarka.
- Może i mam pieniądze, ale one szczęścia nie dają. Przez nie już sama nie wiem czy ludzie lubią mnie czy moją kasę. Ty masz cudowne życie. Masz prawdziwą rodzinę, prawdziwych przyjaciół. A ja ? Nie pomyślałam o tym, że jak się kupuje przyjaciół, to nie lubią cię za to kim jesteś. – mówiła Brenda. – Wiesz, ja nawet nie wiedziałam, że rodziny codziennie siadają razem do kolacji. A wy do tego jeszcze rozmawiacie – dodała.
- Jak ty jadałaś kolację ? – zapytała Ashley.
- Pamiętam, że gdy byłam mała, to rodzicom już się nie układało. Jedli w osobnych apartamentach, a ja spożywałam posiłek z nianią, którą aktualnie zatrudniła mama. Zwykle nie mówiły w naszym języku, wiec było trochę cicho – powiedziała za smutkiem Brenda.
- To trochę smutne – powiedziała biedaczka. – Zawsze myślałam, że jesteś szczęśliwa i żyjesz jak w bajce, jak we śnie. Ale teraz widzę, że twoje życie nie jest aż tak doskonałe.
- Nie jest - potwierdziła ze smutkiem dziewczyna. – Zazwyczaj wszyscy myślą, że nie przejmuje się niczym i liczą się dla mnie tylko zakupy. Tak nie jest ! Wszystkie słowa i plotki mnie ranią. Gdy tata nie przylatuje na spotkanie, to kupuje sobie coś na osłodę.
- Powinnaś z nim porozmawiać – zaproponowała przyjaciółka. – Powiedz mu co czujesz
i jak ci jest ciężko. Powiedz, że chciałabyś, aby był zawsze blisko ciebie. Na dobre i na złe.
- Wiesz, ja chyba tak zrobię – powiedziała Brenda. – Oczywiście nie teraz, bo nawet nie wiem gdzie on jest, ale później warto spróbować. Chciałabym mieć prawdziwą rodzinę. Taką, jaką wy jesteście. Wiesz, że nigdy nie widziałam swojej babci ? Ponoć była biedna jak ty, a tata zerwał z nią kontakt, bo nie chciała pieniędzy.
- Kładźmy się spać – powiedziała Ashley. – Już po północy, a ja mam jutro poranną zmianę w hotelu – dodała.
- Ty jeszcze masz pracę. Nigdy dotąd nie pracowałam. Nie ma zawodu, w którym miałabym doświadczenie. Nie wiem jak sobie teraz poradzę – martwiła się dziedziczka.
- Hej ! Cokolwiek by się nie stało, jesteśmy w tym razem. Zostaniesz u mnie jak długo będziesz chciała – poinformowała gazeciarka.
- Dziękuję – powiedziała Brenda z uśmiechem. – Jeśli nie będę ci przeszkadzać, to chętnie pójdę jutro z tobą do pracy – dodała.
- Z przyjemnością – powiedziała Ashley powoli zasypiając.
Parę minut później dziewczyny już spały. Po ostatnich wydarzeniach, to był jedyny moment, kiedy Brenda była naprawdę szczęśliwa. Nie myślała o bankructwie i o tym, że może zostać w biedzie na zawsze. Nie myślała o niczym złym. Jaki sen śniła ? Tego nie wie nikt. Zostały nam tylko podejrzenia.
Nazajutrz rano córka Willa obudziła się pierwsza. Delikatnie przetarła powieki, po czym wstała z łóżka.
- Dzień dobry Brendo – powiedziała Ashley.
- Witaj – powiedziała dziewczyna.
- Zaraz wychodzimy do pracy, więc szybko się ubieraj – powiedziała gazeciarka.
- Co to jest ? – zapytała Brenda wskazując kolorowy koc na swoim łóżku. – Wieczorem tego nie było – dodała.
- Wczorajszej nocy musiała zajrzeć do nas babcia. Najwyraźniej wyglądałaś na zmarzniętą – poinformowała przyjaciółka.
- Miła. Ile jej za to zapłacić ? – zapytała dziedziczka.
- Nic – zaśmiała się Ashley. – Ona to robi za darmo, bo to rodzina. W rodzinie wszyscy sobie pomagają.
- To takie słodkie – powiedziała Brenda myśląc o swojej rodzinie, kiedy mieszkała z ojcem
i mamą, a rodzice byli w trakcie rozwodu. Nikt do niej nie podchodził, nikt nie sprawdzał czy nie marznie. Nikt się nie przejmował.
- Chyba musimy się spieszyć, jeśli nie chcemy się spóźnić do pracy – przerwała rozmyślanie Ashley.
- To biegnijmy – zaproponowała dziedziczka.
Kilka chwil później dziewczyny wchodziły do hotelowego holu. Wszyscy byli lekko zabiegani i zdenerwowani. Cała obsługa bała się utraty pracy. Tylko Dylan coś sprawdzał ze spokojem w swoim komputerze. Wstukiwał pewne informacje i przeglądał strony internetowe. Na koniec pochwycił gazetę i odetchną z ulgą.
- Czym posmarowała nam twoja mama kanapki na drugie śniadanie ? – zapytała Brenda. – To mi smakuje – dodała.
- Masło orzechowe – powiedziała Ashley.
- Brendo, mam dobre wieści – powiedział Dylan.
- Ja też – powiedziała dziewczyna. – Lubię masło orzechowe.
- A to cię ucieszy jeszcze bardziej – powiedział kierownik hotelu. – Twój tata jest znów na szczycie.
- Co ? – zapytała dziedziczka.
- W tej kopalni twojego taty trysnęła ropa – powiedział Dylan.
- Ale musiała nabrudzić – stwierdziła córka Willa
- Brendo, znów jesteś bogata – powiedziała Ashley.
- Tak ! – krzyknęła szczęśliwa Brenda. – Precz masło orzechowe. Teraz pójdę na talerz owoców morza – dodała opuszczając hol.
- Stara Brenda – powiedziała Ashley ze smutkiem.
- Tak – westchnął Dylan – Ładnie się zachowałaś wobec przyjaciółki – dodał odchodząc.
- Ashley – zawołała Brenda.
- Tak ? – zapytała dziewczyna.
- Zapomniałam, że umówiłyśmy się na dzisiejszy obiad – powiedziała przyjaciółka.
- Tak, ale znów jesteś bogata – powiedziała gazeciarka.
- Dlatego już rezerwuje odrzutowiec i zabieram cię na obiad do Paryża – powiedziała Brenda.
- Naprawdę ? – zapytała z niedowierzaniem Ashley.
- Tak. Ale mam nadzieję, że się przebierzesz – zaśmiała się bogaczka nie rezygnując ze swojego nawyku wyśmiewania ubioru innych. - Tylko tak mogę ci się odwdzięczyć. Tylko ty mnie zechciałaś przyjąć. Lubisz mnie bogatą czy biedną. Jesteś ze mną na dobre i na złe – dodała.
- Każdy by tak zrobił – powiedziała dziewczyna.
- Ale przyjaźnimy się ?
- Tak – powiedziała Ashley, po czym razem z Brendą opuściły hotel.
Arogancka dziedziczka przeszła metamorfozę po tym wydarzeniu i wie co jest w życiu naprawdę ważne. Zmieniła się na lepsze. Choć jeszcze nie była miła dla wszystkich, to zachowywała się jak przyjaciółka w stosunku do biednej gazeciarki. Dwie dziewczyny poznały smak prawdziwej przyjaźni, jakiej na świecie jest naprawdę mało…