Napisz dlaczego dobro jest niezniszczalne... w formie wypracowania
patka111112 ,,Zło wyobrażone jest romantyczne, różnorodne, zło rzeczywiste - ponure, monotonne, pustynne, nudne. Dobro wyobrażone jest nudne, dobro rzeczywiste jest wiecznie nowe, cudowne, upajające” Simone Weil
Według Simone Weil w złu prawdziwym, z którym mamy kontakt w sposób namacalny, nie ma nic pięknego i fascynującego. Takie zło wiąże się jedynie z ludzkim cierpieniem, rozpaczą. Natomiast to wyobrażone zło jest czymś interesującym. Czym naprawdę jest zło? Oczywiście nie wyjaśnię zła, bo w swojej istocie, przyczynie pozostanie tajemnicą, jednak można trochę nad tym porozmyślać. Zachęcam do tego również Was.
Zło nigdy nie było całkowicie wymowne, definiowalne. Zawsze przekraczało najśmielsze ludzkie wyobrażenia. Istniały wyobrażenia mitologii babilońskiej czy orfickiej, gdzie owo zło ma przybierać postać chaosu, nieładu, siły, której stosunek jest przeciwko żyjącym. Według innych wyobrażeń zło występuje jako oddzielna, zawsze istniejąca siła, która nie zostanie nigdy pokonana przez dobro, zatem będzie istniała wiecznie. Nie istnieje filozofia będąca tak świadoma władzy i mocy zła jak manicheizm, bowiem tylko ona zakłada niezniszczalne przeniknięcie zła we wszelką materię, a więc także w człowieka, nie wierząc w jakiekolwiek antidotum. Inne myśli w mitologii to tragiczne aspekty życia ludzi. Człowiek posiadający własną wole wybiera zło, co popycha go do własnej zguby i destrukcji. Kolejnym wyobrażeniem jest obraz ,,duszy wygnanej", który opisuje stan osoby, która z własnej winy związała się ze złem, co przynosi jej ból i cierpienie.
Jednak czym naprawdę jest zło i dobro i jaki ma wpływ na nas? Myślę, że najpierw warto pomyśleć nad istotą ludzką. Człowiek to połączenie rozumności i zwierzęcości, czyli jest zwierzęciem myślącym, tak przynajmniej stwierdził Arystoteles. Człowiek od zawsze jest nośnikiem postępu. Za sobą niesie wszelką nową zmianę i wpływa na zmieniającą się w nas zbiorową świadomość. Jednak za zło i dobro nie odpowiada świat tylko właśnie człowiek. To w ludziach istnieje pojęcie zła i dobra, a to za sprawą jego inteligencji, którą jest obdarzony i nieważne w jakim stopniu. Wszelkie inne stworzenia według nauki jedynie doznają rozkoszy bądź bólu. Lecz nasz umysł nadaje tym przeżyciom szersze znaczenie. Według naszego intelektu to co dobre jest przyjemne dla zmysłów, a to co złe sprawia nam ból. Zauważyć można niestałość ludzkiej skłonności do spostrzegania. Wniosek taki wysunęłam z faktu, iż człowiek często obarcza za spotkane zło i cierpienie właśnie Boga bądź przyjemność jaka go wcześniej pochłonęła. Wówczas twierdzi: „To Bóg mnie ukarał” albo „To za moje winy teraz przyszło mi cierpieć”.
Drugą kategorią jest altruizm i asceza. Spotykamy się z nimi w czwartym „typie morfologicznym”, czyli w obrazie biblijnym w którym zło zostało jakby wyłączone z kosmologii. W procesie stworzenia brak walki z siłami chaosu, gdzie towarzyszem byłoby zło. Ono zostało oddzielone od stworzenia, a pokój i harmonia w której przyszło osobie ludzkiej na początku istnieć została przerwana przez czyn człowieka. Jednak zło istniało już wcześniej za pośrednictwem zbuntowanego Archanioła, którego własna wola zaprowadziła do zła. Czemu więc Bóg nadał również ludziom wolną wole? Przecież mógł stworzyć lepszy świat, gdzie byłoby tylko dobro. Możliwe, że stworzył lepszy świat właśnie, wprowadzając do niego zło. Czy wiedzielibyśmy o istnieniu dobra, gdyby nie zło? Oczywiście, zło nie jest potrzebne, by stworzyć doskonały świat, ale zapewne konieczne są dusze, które są zdolne do grzechu, ale potrafią się obyć bez niego. Wiadomo jest, iż aby rezygnować z popełniania grzechów potrzebna jest własna wola. Kim byśmy byli bez wyboru, który tak często doprowadza wielu z nas do czynienia zła? Gdybyśmy nie mieli własnej woli bylibyśmy sobą? Co to byłaby za miłość, posłuszeństwo wobec Boga i dobroć jaką byśmy czynili, gdybyśmy byli stworzeniami, które nie grzeszą jedynie dlatego, że brak byłoby w nas własnej woli? Możliwe, że wówczas funkcjonowalibyśmy jak zaprogramowane maszyny. W skrócie, według chrześcijanizmu człowiek, kochający ludzkość i Boga to taki, który w swym wyborze pozostaje czysty od grzechu, czyli mając wybór między dobrem i złem wybiera to pierwsze. Natomiast niezawinione cierpienie zbliża nas do Boga, gdyż tylko wówczas jesteśmy najbliżej Jego cierpienia, które zdołaliśmy mu sprawić.
Kant natomiast uważał, iż człowiek jest zły i mimo posiadanej świadomości moralnej złudnie przyjmuje zasadę, że czasem można odstąpić od prawa moralnego. Według jego poglądu jest to skłonność moralnie zła, tak też należy traktować ją jak zawinioną, a nie przyrodzoną i polega ona na sprzecznych z prawem moralnym zasadach postępowania. Zło w ujęciu Kanta, choć wypływa z natury ludzkiej i jest przewrotnością serca, to nie jest ontologicznie potrzebne. Dzisiaj z łatwością można spotkać ludzi, którzy przyjęli, iż zło to nie tylko świadomy, niemoralny wybór wynikający z naturalnych skłonności człowieka. Jest także tęsknotą do dobra. Dobro także nie jest naturą człowieka, jedynie skłonności do niej są ludzkie. Dobro to wartość wykraczająca poza człowieka. Do dobra człowiek może, ale wcale nie musi dążyć. Poddanie się pokusie przynosi chwilową radość i dłużej trwający ból, ale jednocześnie ukazuje zło. Nasuwa się pytanie: Na ile jesteśmy świadomi zła, które uczynimy?
Czytając jedną z książek L. Kołakowskiego zwróciłam uwagę na niemożność przewidzenia skutków naszych działań, co łączy się z niepewnością. Stąd łatwość poddawania się złu. Często współczujemy ludziom, którzy błądzą. Jednak brak w nas współczucia tam, gdzie dopuszczone zło (jego skutki) jest dla nas niezrozumiałe. Inną sprawą jest spostrzeganie dobra jak coś bolesnego, czyli wręcz z narzucaniem komuś woli innego osobnika. Nierzadko rodzice rozkazują własnym pociechom robić coś, czego nie chcą bądź nawet nakazują im być kimś innym niż są. Oczywiście to co czynią rodzice jest sprzeczne z naturą młodego człowieka. Dla rodziców dobrem jest zmuszanie dzieci do pewnych właściwych według nich zachowań. Zdaniem dzieci jest to zło, gdyż ich opiekunowie chcą stworzyć z nich ludzi jakimi nie są. Zatem za sprawą naszych ludzkich zdolności poznawczym stosujemy w sposób zamienny (pozorne) dobro - (pozorne) zło.
Reasumując, to co dla jednego jest dobrem, dla innego może być złem. Niekoniecznie to wyobrażone musi być piękne, rzeczywiste monotonne. Zło zawsze ma negatywny wpływ zarówno dla człowieka, jak i często dla ludzi go otaczających. Czasem spotykamy się ze złem, które nie wywodzi się z człowieka i nie mamy wpływu na nie. Takim są różnego rodzaju kataklizmy. Człowiek zawsze będzie musiał żyć w obliczu zła, ale nie sztuką stać się złym człowiekiem, lecz kierować się dobrem. Mam na myśli czynienie dobra dla siebie i jednocześnie czynienie dobra komuś z myślą o nim, biorąc pod uwagę jego naturę. Utopia, choć pozostaje marzeniem i możliwe, że nigdy się nie ziści, to jednak podążanie za dobrem swoim i innym może pomóc w nawiązywaniu zdrowych, międzyludzkich kontaktów.
,,Zło wyobrażone jest romantyczne, różnorodne, zło rzeczywiste - ponure, monotonne, pustynne, nudne. Dobro wyobrażone jest nudne, dobro rzeczywiste jest wiecznie nowe, cudowne, upajające” Simone Weil
Według Simone Weil w złu prawdziwym, z którym mamy kontakt w sposób namacalny, nie ma nic pięknego i fascynującego. Takie zło wiąże się jedynie z ludzkim cierpieniem, rozpaczą. Natomiast to wyobrażone zło jest czymś interesującym. Czym naprawdę jest zło? Oczywiście nie wyjaśnię zła, bo w swojej istocie, przyczynie pozostanie tajemnicą, jednak można trochę nad tym porozmyślać. Zachęcam do tego również Was.
Zło nigdy nie było całkowicie wymowne, definiowalne. Zawsze przekraczało najśmielsze ludzkie wyobrażenia. Istniały wyobrażenia mitologii babilońskiej czy orfickiej, gdzie owo zło ma przybierać postać chaosu, nieładu, siły, której stosunek jest przeciwko żyjącym. Według innych wyobrażeń zło występuje jako oddzielna, zawsze istniejąca siła, która nie zostanie nigdy pokonana przez dobro, zatem będzie istniała wiecznie. Nie istnieje filozofia będąca tak świadoma władzy i mocy zła jak manicheizm, bowiem tylko ona zakłada niezniszczalne przeniknięcie zła we wszelką materię, a więc także w człowieka, nie wierząc w jakiekolwiek antidotum. Inne myśli w mitologii to tragiczne aspekty życia ludzi. Człowiek posiadający własną wole wybiera zło, co popycha go do własnej zguby i destrukcji. Kolejnym wyobrażeniem jest obraz ,,duszy wygnanej", który opisuje stan osoby, która z własnej winy związała się ze złem, co przynosi jej ból i cierpienie.
Jednak czym naprawdę jest zło i dobro i jaki ma wpływ na nas? Myślę, że najpierw warto pomyśleć nad istotą ludzką. Człowiek to połączenie rozumności i zwierzęcości, czyli jest zwierzęciem myślącym, tak przynajmniej stwierdził Arystoteles. Człowiek od zawsze jest nośnikiem postępu. Za sobą niesie wszelką nową zmianę i wpływa na zmieniającą się w nas zbiorową świadomość. Jednak za zło i dobro nie odpowiada świat tylko właśnie człowiek. To w ludziach istnieje pojęcie zła i dobra, a to za sprawą jego inteligencji, którą jest obdarzony i nieważne w jakim stopniu. Wszelkie inne stworzenia według nauki jedynie doznają rozkoszy bądź bólu. Lecz nasz umysł nadaje tym przeżyciom szersze znaczenie. Według naszego intelektu to co dobre jest przyjemne dla zmysłów, a to co złe sprawia nam ból. Zauważyć można niestałość ludzkiej skłonności do spostrzegania. Wniosek taki wysunęłam z faktu, iż człowiek często obarcza za spotkane zło i cierpienie właśnie Boga bądź przyjemność jaka go wcześniej pochłonęła. Wówczas twierdzi: „To Bóg mnie ukarał” albo „To za moje winy teraz przyszło mi cierpieć”.
Drugą kategorią jest altruizm i asceza. Spotykamy się z nimi w czwartym „typie morfologicznym”, czyli w obrazie biblijnym w którym zło zostało jakby wyłączone z kosmologii. W procesie stworzenia brak walki z siłami chaosu, gdzie towarzyszem byłoby zło. Ono zostało oddzielone od stworzenia, a pokój i harmonia w której przyszło osobie ludzkiej na początku istnieć została przerwana przez czyn człowieka. Jednak zło istniało już wcześniej za pośrednictwem zbuntowanego Archanioła, którego własna wola zaprowadziła do zła. Czemu więc Bóg nadał również ludziom wolną wole? Przecież mógł stworzyć lepszy świat, gdzie byłoby tylko dobro. Możliwe, że stworzył lepszy świat właśnie, wprowadzając do niego zło. Czy wiedzielibyśmy o istnieniu dobra, gdyby nie zło? Oczywiście, zło nie jest potrzebne, by stworzyć doskonały świat, ale zapewne konieczne są dusze, które są zdolne do grzechu, ale potrafią się obyć bez niego. Wiadomo jest, iż aby rezygnować z popełniania grzechów potrzebna jest własna wola. Kim byśmy byli bez wyboru, który tak często doprowadza wielu z nas do czynienia zła? Gdybyśmy nie mieli własnej woli bylibyśmy sobą? Co to byłaby za miłość, posłuszeństwo wobec Boga i dobroć jaką byśmy czynili, gdybyśmy byli stworzeniami, które nie grzeszą jedynie dlatego, że brak byłoby w nas własnej woli? Możliwe, że wówczas funkcjonowalibyśmy jak zaprogramowane maszyny.
W skrócie, według chrześcijanizmu człowiek, kochający ludzkość i Boga to taki, który w swym wyborze pozostaje czysty od grzechu, czyli mając wybór między dobrem i złem wybiera to pierwsze. Natomiast niezawinione cierpienie zbliża nas do Boga, gdyż tylko wówczas jesteśmy najbliżej Jego cierpienia, które zdołaliśmy mu sprawić.
Kant natomiast uważał, iż człowiek jest zły i mimo posiadanej świadomości moralnej złudnie przyjmuje zasadę, że czasem można odstąpić od prawa moralnego. Według jego poglądu jest to skłonność moralnie zła, tak też należy traktować ją jak zawinioną, a nie przyrodzoną i polega ona na sprzecznych z prawem moralnym zasadach postępowania. Zło w ujęciu Kanta, choć wypływa z natury ludzkiej i jest przewrotnością serca, to nie jest ontologicznie potrzebne. Dzisiaj z łatwością można spotkać ludzi, którzy przyjęli, iż zło to nie tylko świadomy, niemoralny wybór wynikający z naturalnych skłonności człowieka. Jest także tęsknotą do dobra. Dobro także nie jest naturą człowieka, jedynie skłonności do niej są ludzkie. Dobro to wartość wykraczająca poza człowieka. Do dobra człowiek może, ale wcale nie musi dążyć. Poddanie się pokusie przynosi chwilową radość i dłużej trwający ból, ale jednocześnie ukazuje zło. Nasuwa się pytanie: Na ile jesteśmy świadomi zła, które uczynimy?
Czytając jedną z książek L. Kołakowskiego zwróciłam uwagę na niemożność przewidzenia skutków naszych działań, co łączy się z niepewnością. Stąd łatwość poddawania się złu. Często współczujemy ludziom, którzy błądzą. Jednak brak w nas współczucia tam, gdzie dopuszczone zło (jego skutki) jest dla nas niezrozumiałe. Inną sprawą jest spostrzeganie dobra jak coś bolesnego, czyli wręcz z narzucaniem komuś woli innego osobnika. Nierzadko rodzice rozkazują własnym pociechom robić coś, czego nie chcą bądź nawet nakazują im być kimś innym niż są. Oczywiście to co czynią rodzice jest sprzeczne z naturą młodego człowieka. Dla rodziców dobrem jest zmuszanie dzieci do pewnych właściwych według nich zachowań. Zdaniem dzieci jest to zło, gdyż ich opiekunowie chcą stworzyć z nich ludzi jakimi nie są. Zatem za sprawą naszych ludzkich zdolności poznawczym stosujemy w sposób zamienny (pozorne) dobro - (pozorne) zło.
Reasumując, to co dla jednego jest dobrem, dla innego może być złem. Niekoniecznie to wyobrażone musi być piękne, rzeczywiste monotonne. Zło zawsze ma negatywny wpływ zarówno dla człowieka, jak i często dla ludzi go otaczających. Czasem spotykamy się ze złem, które nie wywodzi się z człowieka i nie mamy wpływu na nie. Takim są różnego rodzaju kataklizmy. Człowiek zawsze będzie musiał żyć w obliczu zła, ale nie sztuką stać się złym człowiekiem, lecz kierować się dobrem. Mam na myśli czynienie dobra dla siebie i jednocześnie czynienie dobra komuś z myślą o nim, biorąc pod uwagę jego naturę. Utopia, choć pozostaje marzeniem i możliwe, że nigdy się nie ziści, to jednak podążanie za dobrem swoim i innym może pomóc w nawiązywaniu zdrowych, międzyludzkich kontaktów.