Pociąg numer 3911 1 września 1955 roku szef Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Gdańsku wysłał do szefa KWP MO w Krakowie wykaligrafowany wiecznym piórem telefonogram.
"30 sierpnia 1955 r. o godz. 13.30 w wagonie klasy II, który przybył z Krakowa do Gdyni, znaleziono pod siedzeniem dwie nogi ludzkie odcięte przy kolanach, odziane w pończochy bawełniane koloru beżowego. Na jednej nodze poniżej kolana znajdowała się podwiązka, okrągła, szeroka, koloru szarego. Noga lewa owinięta była w Gazetę Krakowską z dnia 11 sierpnia 1955 r. (...) Zachodzi przypuszczenie morderstwa. W związku z tym proszę o sprawdzenie, czy w ostatnim okresie czasu nie znaleziono pozostałych części ciała lub nie uzyskano zgłoszenia o zaginięciu osoby, której odcięcie nóg odpowiadałoby wyżej wymienionym".
9 września 1955 roku w magazynie PKP we Wrocławiu jeden z pracowników zwrócił się do swojego szefa o pozwolenie na otwarcie wiklinowego kosza - nieodebranej przesyłki nadanej z Krakowa, bo dobywał się z niego straszny smród. Widok był gorszy niż zapach. Znaleziono tam poćwiartowane zwłoki kobiety, bez głowy i nóg odciętych powyżej kolan. Ciało było owinięte w żółto-zieloną kapę w liście i kwiaty. Oprócz zwłok, w koszu znalazł się ręcznik oraz krzyżyk, należący prawdopodobnie do ofiary. Pięć dni później krakowska milicja wszczyna śledztwo.
Lokalne gazety publikują anonse o zamordowanej kobiecie. Śledczy liczą, że ktoś rozpozna znalezione przy niej rzeczy. Była ubrana w ciemnogranatowy fartuch i sukienkę w kwiatki.brodni, o której słyszał Kraków w latach 50.
Pociąg numer 3911
1 września 1955 roku szef Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Gdańsku wysłał do szefa KWP MO w Krakowie wykaligrafowany wiecznym piórem telefonogram.
"30 sierpnia 1955 r. o godz. 13.30 w wagonie klasy II, który przybył z Krakowa do Gdyni, znaleziono pod siedzeniem dwie nogi ludzkie odcięte przy kolanach, odziane w pończochy bawełniane koloru beżowego. Na jednej nodze poniżej kolana znajdowała się podwiązka, okrągła, szeroka, koloru szarego. Noga lewa owinięta była w Gazetę Krakowską z dnia 11 sierpnia 1955 r. (...) Zachodzi przypuszczenie morderstwa. W związku z tym proszę o sprawdzenie, czy w ostatnim okresie czasu nie znaleziono pozostałych części ciała lub nie uzyskano zgłoszenia o zaginięciu osoby, której odcięcie nóg odpowiadałoby wyżej wymienionym".
9 września 1955 roku w magazynie PKP we Wrocławiu jeden z pracowników zwrócił się do swojego szefa o pozwolenie na otwarcie wiklinowego kosza - nieodebranej przesyłki nadanej z Krakowa, bo dobywał się z niego straszny smród. Widok był gorszy niż zapach. Znaleziono tam poćwiartowane zwłoki kobiety, bez głowy i nóg odciętych powyżej kolan. Ciało było owinięte w żółto-zieloną kapę w liście i kwiaty. Oprócz zwłok, w koszu znalazł się ręcznik oraz krzyżyk, należący prawdopodobnie do ofiary. Pięć dni później krakowska milicja wszczyna śledztwo.
Lokalne gazety publikują anonse o zamordowanej kobiecie. Śledczy liczą, że ktoś rozpozna znalezione przy niej rzeczy. Była ubrana w ciemnogranatowy fartuch i sukienkę w kwiatki.brodni, o której słyszał Kraków w latach 50.