karolek10475
Przed nami kolejne wybory samorządowe. Tym razem, dzięki ordynacji wyborczej mocno upartyjnione, ale z w pełni demokratycznym - bo bezpośrednim - wyborem wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Nastroje społeczne zdają się jednakże sugerować, że znów wielu (większość?) wyborców zostanie w domach i to, co jest narzędziem demokracji, nie zostanie wykorzystane we właściwy sposób.
Na czym polega samorządność?
Z samorządnością mamy w Polsce na nowo do czynienia dopiero od roku 1990. Tradycje polskie sięgają w tej dziedzinie wprawdzie jeszcze Konstytucji 3 Maja, ale pamiętać trzeba, że lata PRL zniszczyły w dużym stopniu poczucie odpowiedzialności większości obywateli nie tylko za losy całego kraju, ale i najbliższego podwórka. Po wielkim przełomie, w roku 1990 powołano ponownie samorząd terytorialny, najpierw na szczeblu gminy. Obecnie, po reformie administracyjnej (1999) mamy trzy stopnie samorządu terytorialnego: gminny, powiatowy i wojewódzki. Idea samorządności terytorialnej sprowadza się do przyznania wspólnotom lokalnym prawa decydowania o najistotniejszych dla nich sprawach. Dla mieszkańców miast, miasteczek i wsi najważniejsze są przecież te kwestie, które dotyczą ich bezpośrednio: drogi, kanalizacja, komunikacja, oświetlenie ulic itp. Są to zarazem te problemy, których nigdy nie widać dobrze z perspektywy urzędów centralnych. Kompetencja wspólnot lokalnych dotyczyć ma nie tylko identyfikacji problemów, ale i sposobów działania oraz pozyskiwania i wydawania pieniędzy. Ważną cechą samorządności terytorialnej jest także to, że przedstawiciele wybierani są spośród ludzi zwykle dobrze znanych społeczności lokalnej. Łatwiejsze zatem wydaje się dotarcie do radnego, będącego zarazem sąsiadem i przedstawienie mu problemu.
Ile polityki w samorządzie
Na szczeblu samorządu też uprawiana jest polityka i nie ma sensu udawać, że jest inaczej. Ważne natomiast, by była to polityka rozumiana jako roztropna troska o dobro wspólne. W wielu miejscach taką politykę udaje się prowadzić, a barwy partyjne nie mają wielkiego znaczenia. To właśnie na szczeblu samorządu dochodzi też częstokroć do egzotycznych sojuszy politycznych, jak najbardziej jednak zrozumiałych z lokalnego punktu widzenia. Zaproponowana na tegoroczne wybory ordynacja budzi jednak niepokój. Sposób przeliczania głosów sprawia, że największe szanse mają kandydaci dużych, ogólnopolskich partii politycznych. W ten sposób zniweczeniu ulega ta ważna zasada samorządności, że układ sił politycznych odzwierciedla stosunki lokalne. Zamiast więc autentycznych wyborów samorządowych możemy mieć dogrywkę ostatnich wyborów parlamentarnych. Polityka na szczeblu lokalnym w Polsce wykazuje częstokroć cechy negatywne. I tutaj bowiem tworzą się kliki i nieformalne układy zależności. Również na szczeblu lokalnym pojawia się pokusa korupcji, marnotrawstwo środków i oczywiście niekompetencja i brak odpowiedzialności. Z założenia jednak na tym poziomie łatwiejsze powinno być dokonywanie zmian na lepsze. Warunkiem jest świadomy udział w wyborach.
Moralny obowiązek
Wielu zdziwiło się, gdy swego czasu biskupi polscy wypowiedzieli się na temat moralnej powinności udziału w wyborach parlamentarnych. A przecież uzasadnienie jest oczywiste: akt wyborczy jest wyrazem odpowiedzialności, a zarazem świadectwem dojrzałości obywatelskiej. Rozumowanie to dotyczy też wyborów samorządowych. W społeczeństwie obywatelskim, a za takie wypada uchodzić w obecnych czasach, odpowiedzialność za dobro wspólne zaczyna się właśnie na najniższym szczeblu. Jeśli sąsiedzi potrafią porozumieć się w sprawie np. wodociągu, to jest szansa, że i w innych sprawach będą potrafili działać wspólnie i skutecznie. W ten sposób nauczyć się można najlepiej mechanizmów współdziałania, negocjacji, podejmowania mądrych decyzji. Być może, dlatego w parlamencie jest tak wielu dyletantów, że zaczynali kariery od razu od tzw. wielkiej polityki, zamiast systematycznej pracy w samorządzie lokalnym. Udział więc w wyborach samorządowych poprzez głosowanie to minimum, bezwzględnie obowiązujące w sensie moralnym. Wszyscy zaś, którzy mają ewangeliczne talenty w kierunku służby publicznej powinni zacząć je realizować i rozwijać poprzez aktywne uczestnictwo w pracach samorządu lokalnego.
Na czym polega samorządność?
Z samorządnością mamy w Polsce na nowo do czynienia dopiero od roku 1990. Tradycje polskie sięgają w tej dziedzinie wprawdzie jeszcze Konstytucji 3 Maja, ale pamiętać trzeba, że lata PRL zniszczyły w dużym stopniu poczucie odpowiedzialności większości obywateli nie tylko za losy całego kraju, ale i najbliższego podwórka. Po wielkim przełomie, w roku 1990 powołano ponownie samorząd terytorialny, najpierw na szczeblu gminy. Obecnie, po reformie administracyjnej (1999) mamy trzy stopnie samorządu terytorialnego: gminny, powiatowy i wojewódzki. Idea samorządności terytorialnej sprowadza się do przyznania wspólnotom lokalnym prawa decydowania o najistotniejszych dla nich sprawach. Dla mieszkańców miast, miasteczek i wsi najważniejsze są przecież te kwestie, które dotyczą ich bezpośrednio: drogi, kanalizacja, komunikacja, oświetlenie ulic itp. Są to zarazem te problemy, których nigdy nie widać dobrze z perspektywy urzędów centralnych. Kompetencja wspólnot lokalnych dotyczyć ma nie tylko identyfikacji problemów, ale i sposobów działania oraz pozyskiwania i wydawania pieniędzy. Ważną cechą samorządności terytorialnej jest także to, że przedstawiciele wybierani są spośród ludzi zwykle dobrze znanych społeczności lokalnej. Łatwiejsze zatem wydaje się dotarcie do radnego, będącego zarazem sąsiadem i przedstawienie mu problemu.
Ile polityki w samorządzie
Na szczeblu samorządu też uprawiana jest polityka i nie ma sensu udawać, że jest inaczej. Ważne natomiast, by była to polityka rozumiana jako roztropna troska o dobro wspólne. W wielu miejscach taką politykę udaje się prowadzić, a barwy partyjne nie mają wielkiego znaczenia. To właśnie na szczeblu samorządu dochodzi też częstokroć do egzotycznych sojuszy politycznych, jak najbardziej jednak zrozumiałych z lokalnego punktu widzenia. Zaproponowana na tegoroczne wybory ordynacja budzi jednak niepokój. Sposób przeliczania głosów sprawia, że największe szanse mają kandydaci dużych, ogólnopolskich partii politycznych. W ten sposób zniweczeniu ulega ta ważna zasada samorządności, że układ sił politycznych odzwierciedla stosunki lokalne. Zamiast więc autentycznych wyborów samorządowych możemy mieć dogrywkę ostatnich wyborów parlamentarnych. Polityka na szczeblu lokalnym w Polsce wykazuje częstokroć cechy negatywne. I tutaj bowiem tworzą się kliki i nieformalne układy zależności. Również na szczeblu lokalnym pojawia się pokusa korupcji, marnotrawstwo środków i oczywiście niekompetencja i brak odpowiedzialności. Z założenia jednak na tym poziomie łatwiejsze powinno być dokonywanie zmian na lepsze. Warunkiem jest świadomy udział w wyborach.
Moralny obowiązek
Wielu zdziwiło się, gdy swego czasu biskupi polscy wypowiedzieli się na temat moralnej powinności udziału w wyborach parlamentarnych. A przecież uzasadnienie jest oczywiste: akt wyborczy jest wyrazem odpowiedzialności, a zarazem świadectwem dojrzałości obywatelskiej. Rozumowanie to dotyczy też wyborów samorządowych. W społeczeństwie obywatelskim, a za takie wypada uchodzić w obecnych czasach, odpowiedzialność za dobro wspólne zaczyna się właśnie na najniższym szczeblu. Jeśli sąsiedzi potrafią porozumieć się w sprawie np. wodociągu, to jest szansa, że i w innych sprawach będą potrafili działać wspólnie i skutecznie. W ten sposób nauczyć się można najlepiej mechanizmów współdziałania, negocjacji, podejmowania mądrych decyzji. Być może, dlatego w parlamencie jest tak wielu dyletantów, że zaczynali kariery od razu od tzw. wielkiej polityki, zamiast systematycznej pracy w samorządzie lokalnym. Udział więc w wyborach samorządowych poprzez głosowanie to minimum, bezwzględnie obowiązujące w sensie moralnym. Wszyscy zaś, którzy mają ewangeliczne talenty w kierunku służby publicznej powinni zacząć je realizować i rozwijać poprzez aktywne uczestnictwo w pracach samorządu lokalnego.
Proszę:*