Na górze kitajrońskiej, gdzie było słychać śpiewy nocne, odbywała się zabawa. Na niej Dionizos, demoniczny bóg płodnych sił natury, plonów i wina, otoczony swym orszakiem popijał wino. Bachantki, odwieczne towarzyszki Dionizosa, odziane były w powój, gałęzie dębu i jodły, umajone bluszczem. Na białe odzienie z wełny narzuciły pstrokate skóry zwierzęce. Przedzierały się przez tłum ze śmiechem szalonym, krzykiem i śpiewaniem. Jedne tańczyły, inne zaś trzymały w rękach kawałki rozdartych żywcem zwierząt. Żywiły się one jedynie krwią zwierząt, gdyż krew ludzka była im surowo zabroniona. Wśród nich była Ismena. Była to bachantka wyjątkowa, wyróżniająca się swym temperamentem. Pewna siebie, uparta i ambitna, dążyła do celu po trupach. Kto zadarł z nią raz, nigdy nie zaznał już spokoju. Nękany przez jej cień, umierał z przerażeniem w oczach. Zakochana ona była w Narcyzie. Tego wieczoru wdzięczyła się do niego niezmiernie, jednak bezskutecznie, gdyż ten był zaabsorbowany Heleną. Była ona ziemianką, o niebiańskiej urodzie. Złociste włosy, powiewające na wietrze, cera śniada i gładka, piękne jak laguna oczy, czyniły ją najpiękniejszą, przybyłą na zabawę istotą. Poruszała się z gracją i klasą. Nie brak było jej uroku i wdzięku. Narcyz zafascynowany Heleną, nie zwracał uwagi na zaloty Ismeny. Bachantka nie mogąc opanować swej złości rzuciła się na Narcyza. Z ogromnym żalem i gniewem wydrapała mu oczy, aby już więcej nie mógł spojrzeć na żadne dziewczę. Helenę rozszarpała na kawałki i wypiła jej krew. Świadoma popełniania zbrodni i złamania zasady bachantek, uciekła do lasu w obawie przed karą. Dzeus, dowiedziawszy się o tym wydarzeniu rozpoczął jej poszukiwania. Bachantka ukrywała się przez trzy dni i trzy noce. Wyrzuty sumienia zaczęły nawiedzać Ismenę, skruszona dobrowolnie oddała się w ręce Dzeusa. Ten ukarał ją, zamieniając w komara. Odtąd Ismena dręczy ludzi ukąszeniami. niewiem czy dobrze napisalem z zeszytu swojego:)
Na górze kitajrońskiej, gdzie było słychać śpiewy nocne, odbywała się zabawa. Na niej Dionizos, demoniczny bóg płodnych sił natury, plonów i wina, otoczony swym orszakiem popijał wino. Bachantki, odwieczne towarzyszki Dionizosa, odziane były w powój, gałęzie dębu i jodły, umajone bluszczem. Na białe odzienie z wełny narzuciły pstrokate skóry zwierzęce. Przedzierały się przez tłum ze śmiechem szalonym, krzykiem i śpiewaniem. Jedne tańczyły, inne zaś trzymały w rękach kawałki rozdartych żywcem zwierząt. Żywiły się one jedynie krwią zwierząt, gdyż krew ludzka była im surowo zabroniona. Wśród nich była Ismena. Była to bachantka wyjątkowa, wyróżniająca się swym temperamentem. Pewna siebie, uparta i ambitna, dążyła do celu po trupach. Kto zadarł z nią raz, nigdy nie zaznał już spokoju. Nękany przez jej cień, umierał z przerażeniem w oczach. Zakochana ona była w Narcyzie. Tego wieczoru wdzięczyła się do niego niezmiernie, jednak bezskutecznie, gdyż ten był zaabsorbowany Heleną. Była ona ziemianką, o niebiańskiej urodzie. Złociste włosy, powiewające na wietrze, cera śniada i gładka, piękne jak laguna oczy, czyniły ją najpiękniejszą, przybyłą na zabawę istotą. Poruszała się z gracją i klasą. Nie brak było jej uroku i wdzięku. Narcyz zafascynowany Heleną, nie zwracał uwagi na zaloty Ismeny. Bachantka nie mogąc opanować swej złości rzuciła się na Narcyza. Z ogromnym żalem i gniewem wydrapała mu oczy, aby już więcej nie mógł spojrzeć na żadne dziewczę. Helenę rozszarpała na kawałki i wypiła jej krew. Świadoma popełniania zbrodni i złamania zasady bachantek, uciekła do lasu w obawie przed karą. Dzeus, dowiedziawszy się o tym wydarzeniu rozpoczął jej poszukiwania. Bachantka ukrywała się przez trzy dni i trzy noce. Wyrzuty sumienia zaczęły nawiedzać Ismenę, skruszona dobrowolnie oddała się w ręce Dzeusa. Ten ukarał ją, zamieniając w komara. Odtąd Ismena dręczy ludzi ukąszeniami. niewiem czy dobrze napisalem z zeszytu swojego:)