Wysiadła z pociągu prowadzącego na peron 7. Zdawała sobie sprawę , że ucieczka z domu nie była najlepszym pomysłem , a już zwłaszcza nie z nim. Nie z chłopakiem , który dla prochów sprzedałby własną matkę , nie z tym , który całe życie spędził za kratami , odizolowany od społeczeństwa , świata i samego siebie. To zdecydowanie nie był najlepszy pomysł. Płakała cicho w kącie pokoju , nie tego , w którym kazał jej mieszkać. Zbyt mocno się bała. Pamiętała chłopaka błagającego o litość , jego kości trzaskające jak zapałki. Strach. Jego niewidome oczy , które przewiercały ją na wylot , strach. Kałużę krwi i łez pod jego ciałem. Strach. Księgę z pięcioramienną gwiazdą i tylko strach... Czekała na cud. Modliła się do swojego Boga , tego którego kochała , którego znała , czciła i któremu ufała. Ale czy Bóg istniał? Skoro był , dlaczego kazał jej tak cierpieć? Jak przez mgłę widziała chłopaka , tego miłego , trochę zachrypniętego , z ranami kutymi na dłoniach. Powinna zapalić jej się lampka. Ale nie zapaliła. Uwierzyła mu na słowo , albo bardziej na gesty , bo mało mówił. Nie wiedziała kim był , czego chce. Wiedziała tylko , że chce uciec od swojego ojca. Po tym co przeszła zdała sobie sprawę , że kocha swoją rodzinę. Wiecznie zmęczonego życiem tatę , który ciężko pracował na jej zachcianki , obrażoną macochę , która po prostu była zmartwiona jej stanem ducha. Teraz było za późno. Ten jeden raz , kiedy dostała w twarz od swojego "wybawiciela" , zmienił ją nie do poznania. "Za co to , za co?" , powtarzała w myślach. A on ją po prostu bił. Opuszczona rudera , w której mieszkali miała ponad 400 metrów kwadratowych. Osiem pokoi , cztery łazienki , masę korytarzy , drzwi i jeszcze więcej kluczy , by te drzwi pozamykać. Słyszała szmery w pokoju na dole. Wiedziała , że za chwilę znowu będzie świadkiem sadyzmu , okrucieństwa , podobno zadanego w imię Boga , a tym Bogiem był Szatan. Zaraz usłyszy łzy , bełkot szaleńca , urwany ból i nieme opadnięcie na podłogę. Miała być następna. "Proszę , nie rób mi tego , proszę...". Odbijało się echem po głowie. Chciała umrzeć , ale wiedziała , że to niewykonalne, on nie pozwoli jej umrzeć. Nie tak. Słyszy ciche skrzypnięcie na schodach. Coraz głośniejsze kroki , urwany spazmatyczny śmiech. Odwraca głowę do ściany. Łzy zlepiają jej piękne blond włosy. Nabiera powietrza w płuca , by za chwilę je usunąć. - Teraz ty , kochanie , Szatan cię wzywa. - mówi chłopak. Zamyka oczy po raz ostatni.
Proponuje abyś rozwineła historie na temat żydów jak ich mordowano w obozach. Myśle ze pomogłem ;)
Takie tam o egzorcyzmach :p
Płakała cicho w kącie pokoju , nie tego , w którym kazał jej mieszkać. Zbyt mocno się bała. Pamiętała chłopaka błagającego o litość , jego kości trzaskające jak zapałki. Strach. Jego niewidome oczy , które przewiercały ją na wylot , strach. Kałużę krwi i łez pod jego ciałem. Strach. Księgę z pięcioramienną gwiazdą i tylko strach... Czekała na cud. Modliła się do swojego Boga , tego którego kochała , którego znała , czciła i któremu ufała. Ale czy Bóg istniał? Skoro był , dlaczego kazał jej tak cierpieć? Jak przez mgłę widziała chłopaka , tego miłego , trochę zachrypniętego , z ranami kutymi na dłoniach. Powinna zapalić jej się lampka. Ale nie zapaliła. Uwierzyła mu na słowo , albo bardziej na gesty , bo mało mówił. Nie wiedziała kim był , czego chce. Wiedziała tylko , że chce uciec od swojego ojca. Po tym co przeszła zdała sobie sprawę , że kocha swoją rodzinę. Wiecznie zmęczonego życiem tatę , który ciężko pracował na jej zachcianki , obrażoną macochę , która po prostu była zmartwiona jej stanem ducha. Teraz było za późno. Ten jeden raz , kiedy dostała w twarz od swojego "wybawiciela" , zmienił ją nie do poznania. "Za co to , za co?" , powtarzała w myślach. A on ją po prostu bił. Opuszczona rudera , w której mieszkali miała ponad 400 metrów kwadratowych. Osiem pokoi , cztery łazienki , masę korytarzy , drzwi i jeszcze więcej kluczy , by te drzwi pozamykać. Słyszała szmery w pokoju na dole. Wiedziała , że za chwilę znowu będzie świadkiem sadyzmu , okrucieństwa , podobno zadanego w imię Boga , a tym Bogiem był Szatan. Zaraz usłyszy łzy , bełkot szaleńca , urwany ból i nieme opadnięcie na podłogę. Miała być następna. "Proszę , nie rób mi tego , proszę...". Odbijało się echem po głowie. Chciała umrzeć , ale wiedziała , że to niewykonalne, on nie pozwoli jej umrzeć. Nie tak.
Słyszy ciche skrzypnięcie na schodach. Coraz głośniejsze kroki , urwany spazmatyczny śmiech. Odwraca głowę do ściany. Łzy zlepiają jej piękne blond włosy. Nabiera powietrza w płuca , by za chwilę je usunąć.
- Teraz ty , kochanie , Szatan cię wzywa. - mówi chłopak. Zamyka oczy po raz ostatni.